Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek w Tamie Brodzkiej... Wierzę, że Daniel przychodzi w postaci ptaków

Adam Willma [email protected]
Pierwsze zdjęcie Aldony i Daniela było jak wróżba. - On był kawałkiem mnie - mówi ona
Pierwsze zdjęcie Aldony i Daniela było jak wróżba. - On był kawałkiem mnie - mówi ona archiwum domowe
Znalazł go rano 24 października Piotr S., pracownik Strabagu. Pomyślał, że ktoś nawrzucał szmat do wody. Ale dostrzegł ludzką rękę. Przyjechała policja, podnieśli ciało.

Śmierć

Mamboche, jasnobrązowa suczka oszalała z radości na widok pana. Paszport hiszpański. Daniel Maria Mauvecin, ur. 1 czerwca 1982 w Buenos Aires.

Stróż powiedział policjantowi, że kilka razy w nocy słyszał szczekanie na skarpie przy moście. Hipotezę policji potwierdził lekarz prowadzący sekcję: mężczyzna szedł asfaltową drogą. Nie zauważył, że asfalt na jednym z pasów nagle się urywa, w związku z robotami przy budowie mostu. Wpadł, uderzył głową w ceowniki podtrzymujące skarpę, znalazł się w wodzie. Przyczyna zgonu - utonięcie.

Aldonie policjanci powiedzieli dopiero w radiowozie. Prosiła, żeby coś zrobili, jakby można było coś zrobić ze śmiercią. Telefon do matki Daniela, która mieszka w Buenos Aires wykonali pracownicy konsulatu. Daniel był jej jedynym dzieckiem.

Pogrzeb odbył się w Brzoziu. Niektórzy kręcili nosem, że grób pod samym płotem. Ale Daniel lubił ustronne miejsca.

Przyjechali koledzy z indiańskiego zespołu, z którymi Daniel zjechał pół Polski (do niego należało zbieranie pieniędzy i sprzedaż płyt) podczas ulicznych koncertów.

Zimorodek

Sprawę wypadku w Tamie Brodzkiej prokuratura umorzyła. Ale Aldonie nie pasują ślady stróżek krwi. Rana, którą zobaczyła na głowie, nie do końca zgadza się jej z opisem. Nie wierzy, że droga była oznakowana ostrzegawczą taśmą. Zaprotestowała też przeciwko orzeczeniu patomorfologa, który orzekł, że przyczyną śmierci było utonięcie "w naturalnym zbiorniku"? Rana mogła powstać w wyniku uderzenia, a mowa o "naturalnym zbiorniku" zdejmuje jej zdaniem odpowiedzialność z budowlańców.

Teraz czeka na decyzję sądu. To ważne, ale nie najważniejsze. Pojechała do Tamy następnego dnia. Zrobiła zdjęcia, żeby mieć dokumentację.

- Pod mostem zobaczyłam zimorodka, takiego pięknego, kolorowego. To mi się zdarzyło drugi raz w życiu. Wiem, że to się może komuś wydać śmieszne, ale ja wierzę że Daniel pokazuje mi się w postaci ptaków. On dobrze wiedział, że je uwielbiam. Któregoś dnia miałam też sen - śniło mi się, że mały ptaszek wleciał do domu. To był on.

Dom, do którego wleciał ptak, dopiero zaczynali urządzać. Nie zdążyli w nim zamieszkać. Wynajmowali mieszkanie w centrum Brzozia.

Ten nowy zaprojektowała Aldona. Nietypowo, po swojemu. Pokój kominkowy jako przestrzeń wysoka aż do dachu, antresola, przytulny pokoik na poddaszu. Rzut kamieniem od firmy Aldony. Sprzedaje pasze i nawozy.

Kawa

Kilka lat temu pojechała z synem na inscenizację bitwy pod Grunwaldem. Ale utknęli w korku i gdy pojawili się na miejscu, trupy rycerzy powstały już z pola, tłum zaczął się rozjeżdżać. Grał jeszcze indiański zespół. Daniel podszedł z płytami, zapytał ją o imię. - Aldona? Piękne. Litewskie.

O, nie dość, że on, Latynos, mówił piękną polszczyzną, to jeszcze znał takie szczegóły.
Zaprosił ją na kawę.
Pocałowała go na przywitanie. Nie miała wątpliwości, że to jej mężczyzna.
Ale nadal walczyła z sobą. Przecież to się nie może zdarzyć. Była kilka lat starsza.

Umówili się, że Aldona zadzwoni. Dopiero po powrocie do domu zdała sobie sprawę, że nie wzięła jego numeru. Ale zadzwonił Daniel. Przyjechał z Gdyni na krótko. I został.

Uciekinier

Dla Daniela to był finał bardzo długiej podróż. Do Europy przypłynął statkiem. Wówczas nie miał jeszcze hiszpańskiego paszportu, więc co trzy miesiące musiał zmieniać kraj. Dania, Norwegia, Holandia. Matka wychowała go w podziwie dla Niemiec, więc pojechał i tam, ale nie bardzo mu się podobało.

Kolejne trzy miesiące - przystanek Polska, Gdańsk. Najpierw zahaczył się w na nocleg w akademiku. Panie portierki poleciły mu stancję u zaprzyjaźnionej emerytki. - Niechętnie się zgodziłam. Do tej pory miałam tylko panienki. Ale Daniel był ujmująco grzeczny, widać było, że z domu wyniósł doskonałe wychowanie - mówi Stefania Chlewińska.

- Siedział w domu, prawie nie wychodził, a jeśli już to wieczorem przemykał tylko do sklepu. Spał, czytał. W końcu powiedziałam mu: ty nie jesteś żadnym turystą, ale uciekinierem.

Daniel spojrzał jej wtedy w oczy: - Jesteś inteligentna.

Z czasem zaczął oswajać się z miastem. Dopytywał jednak, czy w Gdańsku nie ma mafii, czy nie strzelają na ulicach. Wybrał się na pierwszą dłuższą wycieczkę. Do oliwskiego zoo.

Coś musiało się zdarzyć w Argentynie, ale Daniel pozostawił jedynie strzępy informacji: o dostatnim dzieciństwie, niczego mu nie brakowało. O wycieczce do Nowego Jorku, którą rodzina zafundowała sobie za wygraną w Lotto. O ojcu, wysokim rangą wojskowym.

Wiadomo tylko, że w którymś miejscu ta sielanka nagle się urwała. Daniel trafił do rodziny protestanckiego pastora, mieszkającego w górach, setki kilometrów od Buenos Aires. Tam miało być bezpieczne schronienie. Przed czym?
Aldona: - Nie do końca wiem. Mogę tylko przypuszczać: zmieniła się władza, nowa ekipa. Kryzys, wybuchły zamieszki.

Krótko przed wyjazdem Daniela do Europy umarł ojciec, z którym był bardzo związany. Daniel mówił coś o złych spojrzeniach na pogrzebie.

Islandzki

Gdy upływały urzędowe trzy miesiące, pani Stefania poradziła Danielowi, żeby przeniósł się do Krakowa. Stamtąd będzie miał żabi skok na Słowację.

W Krakowie poznał nowych ludzi, rozpoczął studia na filologii klasycznej. Stefania Chlewińska: - On miał rzeczywiście niebywały dar do języków. Polskiego nauczył się błyskawicznie. A wcześniej znał już kilka innych języków. - Oszczędzał każdy grosz, żeby kupić książki do nauki języków, czasami nawet odmawiał sobie jedzenia, żeby odłożyć więcej - zapamiętał Byron Rivera, Ekwadorczyk, przyjaciel.

Kilka lat później Daniel zarejestruje biuro tłumaczeń z hiszpańskiego, katalońskiego, włoskiego, niemieckiego, holenderskiego, duńskiego, norweskiego, islandzkiego i łaciny.
- Był w Islandii?
- Islandzkiego nauczył się już z rozpędu - śmieje się Aldona. - Wyszedł z założenia, że jeśli zna już norweski, to islandzki również warto poznać.

Arkadiusz Fogel, właściciel szkoły językowej w Brodnicy, w której pracował Daniel: - Są ludzie, którym języki przychodzą nieprawdopodobnie łatwo. Daniel swobodnie przechodził z jednego na drugi, chociaż słuchać było w wymowie jego hiszpańskie korzenie.

Po Krakowie Mauvecin zakotwiczył na Słowacji. Zamieszkał w malowniczej Starej Lubovni. Na Słowacji zasmakował w śliwowicy. - Zaszkodziła mu ta Słowacja. Wcześniej w ogóle nie pił, a tam go nauczyli - mówi Chlewińska.

Wypadek

W Brzoziu Daniela znali wszyscy, ale raczej z widzenia. Znajomych mieli niewielu. - Nie mieliśmy takiej potrzeby - wspomina Aldona. - Oglądaliśmy te same filmy, czytaliśmy te same książki. Polubiłam kino argentyńskie - to zwykle proste opowieści o życiu zwyczajnych ludzi. Mogliśmy całymi dniami przebywać tylko w swoim towarzystwie. Daniel cały czas żył sprawami Argentyny, tęsknił, ale nie chciał wracać.

- Każdego dnia przychodził po świeże mleko i jajka - wspomina sąsiadka Maria Wieczerzycka. - Delikatny, uprzejmy człowiek. Czas spędzał w domu, jeśli wychodził to głównie z psem na spacery, bo lubił chodzić pieszo.

Daniel się uczył. Dzień bez nauki języka uważał za dzień stracony. Wymyślił nawet swój, sztuczny język. Pozostawił notatki z sanskrytu, czytał rozmówki ukraińskie, bo na święta mieli wyjechać na Ukrainę. Aldona: - W tym również byliśmy podobni. Oboje nie znosiliśmy spędzać świąt w domu.

Podróżowali tanio, zwykle z namiotem. Daniel w ogóle nie zwracał uwagi na pieniądze. Gdy brakowało pieniędzy, brał się za tłumaczenia. Przekładał instrukcje obsługi i wiersze. Aldona wymogła na nim, żeby zarejestrował działalność i opłacał ubezpieczenie. Zrobił to, ale niechętnie. Wszelkie urzędowe papiery odczuwał jako zamach na swoją wolność.

W 2007 roku Aldona w drodze do Torunia wpadła pod TIR-a. Cudem przeżyła. Ale lekarze ostrzegali, że może już nigdy nie chodzić. - Jaki problem? Będę cię woził na wózku - mówił Daniel.

Upadek

W 2008 roku nastąpił kryzys. Daniel pogrążył się w alkoholu. Nie, nie był pijany, nie zwracał na siebie uwagi, ale Aldona jasno postawiła sprawę. Nie tolerowała picia.

Daniel się rozchorował. Z dnia na dzień był coraz słabszy. Odmawiał leczenia. Twierdził, że i tak dane mu jest żyć krótko.

Aldona zadzwoniła do Buenos Aires. - Widziałam, że jeśli nie wróci do Argentyny, umrze.

W szpitalu w Buenos rozpoznano infekcję bakteryjną. Po dwóch miesiącach wrócił do Europy. Najpierw do Hiszpanii. Później do Gdyni. Do Brzozia miał przyjechać tylko po kurtkę. Został.

Kapsel

Tamtego dnia, w październiku, Aldona coś czuła. Pokłóciła się z Danielem o byle co. Poszła obejrzeć "Dziecko Rosemary" do biura. Zadzwonił, że jedzie do przyjaciela z Krakowa. Że kilka dni musi od niej odpocząć.

Nie wiedziała, że poszedł piechotą do Brodnicy. Wcześniej w sklepie kupił butelkę czerwonego wina. Do kolejnego wiejskiego sklepu wszedł po parówki dla psa. Ekspedientka nie zauważyły, żeby był po alkoholu. Jadąca samochodem kobieta, która zapamiętała przechodnia z białą siatką, również nie zauważyła, żeby się zataczał, choć we krwi Daniela stwierdzono po śmierci 1,7 promila.

Teledysk

- Poprzedniego dnia kot zbił moje ulubione lusterko - Aldona bierze na kolana Mamboche (znaczy "nic wielkiego" - Daniel ją tak nazwał, gdy przygarnęli sierotę nocującą na cmentarzu). - Znalazłam je kiedyś i bardzo lubiłam, bo na odwrocie była moja data urodzenia. Skleiłam szkło, ale miałam wrażenie, że stanie się coś złego.

W nocy przebudziła się nagle. Tak bez powodu.

Rano, gdy policjanci pokazali jej ciało, nie była przerażona. Raczej zdziwiona: - Mieliśmy taki ulubiony teledysk, który Daniel często puszczał. Wtedy, na jezdni, wyglądał dokładnie tak, jak mężczyzna z tego teledysku.

Aldona: - Otworzyłam ostatnio sok z Tymbarku, a tam na kapslu napis "Jestem innym tobą". W Danielu nie odnalazłam drugiej połowy. Znalazłam zaginiony kawałek siebie. Już nie rozpaczam. Czekam. Przecież jeszcze tylko parę lat i znowu się zobaczymy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska