Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prognozy roku 2012: Polityka. Czy z regionem leci jakiś pilot?

Jacek Deptuła [email protected]
Partię widzi ogromną - Janusz Palikot i jego ugrupowanie to jeden wielki znak zapytania 2012 roku.
Partię widzi ogromną - Janusz Palikot i jego ugrupowanie to jeden wielki znak zapytania 2012 roku. archiwum
Krzysztof Jackowski, czarnowidz z Człuchowa, tradycyjnie wieszczy zły dla Polski i Europy rok. W świecie ma dojść do dramatu, Unia się rozpadnie, a wiosną i jesienią Polskę czekają jakieś wstrząsy.
Wojewoda Ewa Mes ma powody do zadowolenia. Pod warunkiem, że PSL zostanie w koalicji rządowej.

Wojewoda Ewa Mes ma powody do zadowolenia. Pod warunkiem, że PSL zostanie w koalicji rządowej. Dominik Fijałkowski

Wojewoda Ewa Mes ma powody do zadowolenia. Pod warunkiem, że PSL zostanie w koalicji rządowej.
(fot. Dominik Fijałkowski )

Nigdy nie śmiałbym konkurować z panem Jackowskim, ale mimo tych fatalnych prognoz jestem optymistą. Nie będzie tak źle! Nie jest to rok, w którym zapowiadane wydarzenia jak np. wybory, mogą wstrząsnąć sceną polityczną. Jednak zagrożeń jest niemało.

Europa na Euro?
Największą wpadkę możemy zaliczyć, jeśli piłkarskie mistrzostwa Europy nie zostaną organizacyjnie przygotowane "na ostatni guzik". Wizerunek Polski w Europie może ogromnie zyskać, ale możemy też wiele stracić. Tak wielu gości z Europy i świata Polska dotąd nie widziała. I nie będą to jedynie brytyjscy czy niemieccy zadymiarze, lecz zwyczajni mieszkańcy Europy. Jeśli okaże się, że w czerwcu na lotniskach zapanuje chaos, miasta się zakorkują, symbolem PKP nadal będzie smród, a policja nie zapanuje na kibolami - etykieta "polni sche virtschaft" zostanie nam przyklejona na wiele kolejnych lat. Nie zakładam bowiem, że coś złego może stać się ze stadionami miliardowej wartości.

Sport: Rok igrzysk. Z apetytem na medale

Blotki, króle i asy
Natomiast niezwykle ciekawie zapowiada się polityczny rok 2012. Donald Tusk powinien dać na mszę za 10-procentowy wynik wyborczy Ruchu Palikota. Dzięki temu dostał do ręki waleta pik, którym będzie mógł rozgrywać waleta trefl w ręku Waldemara Pawlaka. Jeśli do tego SLD dorzuci dziesiątkę pik, ludowcy mogą odpaść z licytacji.

Nie przewiduję tego w tym roku, ponieważ PSL zawsze wie, w którym momencie powiedzieć pas, by zachować niewielki bo niewielki, ale jednak wpływ na politykę rządu. A przede wszystkim na utrzymanie synekur w spółkach skarbu państwa i samorządach.

Donald Tusk zapowiedział realizację najważniejszych reform już w tym kwartale. Na razie nie są to rewolucyjne zmiany (becikowe, ulgi rodzinne, podatki od kruszców), lecz jeśli będą wyglądały tak, jak kompromitacja z listą leków refundowanych - strach się bać o kolejne miesiące roku.

Wątpię, by rząd Tuska (z nowymi ministrami) przeszedł do historii jako reformatorski. Premier owszem, będzie reformował, ale jak do tej pory - powoli i z mozołem.
Na pielgrzymkę natomiast powinien się udać premier Donald Tusk w podzięce za niecierpliwość Zbigniewa Ziobry. Szef Solidarnej Polski to, moim zdaniem, zaledwie gładki kaznodzieja bez politycznej wizji. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek powiedział coś odkrywczego poza pisowskimi zaklęciami. Nie podjąłbym się jednak prognoz, kto wygra w bratobójczej walce - PiS czy SP? Twardy dotąd 25-procentowy elektorat Kaczyńskiego wydaje się być zdezorientowany.

Słabością PiS jest jego lider zamknięty w wieży z kości słoniowej i otoczony śliskimi potakiwaczami. Natomiast format polityczny Ziobry jest mizerny. Jeśli jednak mózgiem partii będzie Ludwik Dorn, a jej wizerunkowym bulterierem Jacek Kurski - Jarosław Kaczyński ma się czego obawiać.

Największą jednak zagadką jest Janusz Palikot. Człowiek, który nadspodziewanie łatwo przewietrzył Sejm, stając się w nim trzecią siłą. Trudno bowiem mówić inaczej o pozostałych posłach partii, których po prostu nie znamy. Zatem dwa tegoroczne kongresy partyjne - styczniowy lub lutowy Ruchu Palikota i Sojuszu Lewicy Demokratycznej w połowie roku - dadzą nam odpowiedź na pytanie: co dalej z lewicą?
A 1 maja, zgodnie z sugestią Aleksandra Kwaśniewskiego, odbędzie się wspólny kongres środowisk lewicowych. Z jednej strony szanse na zjednoczenie są niewielkie, z drugiej - na pewno dojdzie do swego rodzaju koalicyjnych działań SLD i Ruchu Palikota. Czy z tej mąki będzie dobry chleb?Moim zdaniem - nie. Ktokolwiek po Leszku Millerze zostanie przewodniczącym, nie zgodzi się na wchłonięcie partii przez Palikota. On sam natomiast nie po to zakładał własną partię i nie po to wydawał własne miliony złotych, by dzielić się z kimś władzą. Palikot to wybitny indywidualista nie znoszący nad sobą szefów.

Partię widzi ogromną - Janusz Palikot i jego ugrupowanie to jeden wielki znak zapytania 2012 roku.
Partię widzi ogromną - Janusz Palikot i jego ugrupowanie to jeden wielki znak zapytania 2012 roku. archiwum

Partię widzi ogromną - Janusz Palikot i jego ugrupowanie to jeden wielki znak zapytania 2012 roku.
(fot. archiwum )

Mam też niejasne wrażenie - bo przecież nie pewność - żew polskiej gospodarce i naszych portfelach nie będzie gorzej aniżeli w 2011 roku. Od z górą 20 lat jesteśmy ciężko pracującym mobilnym narodem i uratuje nas rynek wewnętrzny. Ciężko pracujemy, ale też i dużo wydajemy licząc na lepszą przyszłość. Zakładając, że nie upadnie strefa euro.

Nie sądzę, aby do tego doszło choćby z tego względu, że dla wielkich gospodarek Unii byłaby to katastrofa. Eurosceptycy twierdzą, że wspólna waluta jest tworem sztucznym i dlatego nie ma racji bytu. A czyż te tajemnicze "rynki finansowe", ceny ropy, złota czy większość transakcji giełdowych to nie są sztuczne twory? Rzekomo kieruje nimi "niewidzialna ręka rynku", ale poruszają - anonimowe korporacje finansowe złożone z żądnych zysku miliarderów. Zatem nie przewiduję gospodarczej katastrofy nad Wisłą, co najwyżej spowolnienie tempa wzrostu.

Ekonomia. Złotówka kręci perspektywami firm

Duopol, czyli dwumiasto
Scena polityczna w regionie jest jeszcze bardziej zagmatwana aniżeli w Sejmie. I nie mam tu na myśli sejmiku, tylko podziały geograficzne i... historyczne. W połowie grudnia rząd zadecydował, że do 2030 roku powstanie metropolia bydgosko-toruńska. Nie określił jednak, które miasto ma pełnić funkcję wiodącą.
I to pierwszy poważny błąd, który już w najbliższym czasie zemści się na obu miastach. Wprawdzie nie znamy jeszcze szczegółów rządowego planu, jednak niewskazanie wiodącego miasta już budzi ogromne kontrowersje. Wynika z tego, że wpływ na prace rządu w tej sprawie musieli mieć lobbyści z Torunia. To co w takim razie robili parlamentarzyści znad Brdy? Czy Radosław Sikorski, robiąc wielką politykę, nie mógł spotkać się nieoficjalnie z minister rozwoju regionalnego Elż- bietą Bieńkowską?

Prezydent Torunia Michał Zaleski się nie obraził. Idzie skontrolować, czy przy wymarzonym moście nie ma znów afery.

Prezydent Torunia Michał Zaleski się nie obraził. Idzie skontrolować, czy przy wymarzonym moście nie ma znów afery. archiwum

Prezydent Torunia Michał Zaleski się nie obraził. Idzie skontrolować, czy przy wymarzonym moście nie ma znów afery.
(fot. archiwum)

Piszę to oczywiście z punktu widzenia bydgoszczanina, lecz pamiętam toruński szantaż, kiedy w 1999 roku władze grodu Kopernika zagroziły, że będą częścią województwa pomorskiego!

Nie jest to wprawdzie argument merytoryczny, ale już na pierwszy rzut oka wydaje się oczywiste, że kierunek rozwoju dwumiasta powinno wyznaczać to o większym potencjale ekonomicznym i ludnościowym. Skoro całym województwem rządzi toruński Urząd Marszałkowski z toruńskimi urzędnikami, to metropolią po prostu musi rządzić największa Bydgoszcz!

Kultura. Lokomotywy, pociągnijcie region!

Obawiam się jednak, że bydgoscy parlamentarzyści, a nawet pochodzący stąd członkowie rządu mają uzasadnione ambicje Bydgoszczy w dużym poważaniu. To znaczy mówią, że działają, podpisują jakieś listy, apele i odezwy. I na tym się kończy.
Nie dyskutując z ideą duopolu (bo dwa miasta "metropolitalne" położone 30 km od siebie to absurd!) musimy jednak przygotować się na jeszcze ostrzejszą walkę Torunia z Bydgoszczą. Smutne to tym bardziej, że województwo kujawsko-pomorskie jest na trzecim miejscu od końca pod względem poziomu bezrobocia. Znaleźliśmy się też w grupie regionów o bardzo niskiej atrakcyjności inwestycyjnej.

Wydawałoby się zatem, że taka sytuacja zmusi polityków i gospodarzy regionu, wraz z samorządami dużych miast, do bicia na alarm. Moim zdaniem Kujawsko-Pomorski Urząd Wojewódzki powinien zainicjować swego rodzaju regionalny "okrągły stół", przy którym rozpoczęłaby się prawdziwa debata o przyszłości województwa, z metropolią bydgosko-toruńską jako lokomotywą rozwoju gospodarczego. Należałoby również, na koszt Bydgoszczy, Torunia i Urzędu Marszałkowskiego, zlecić niezależnym ekspertom, by na podstawie badań rozsądzili, które miasto powinno stać się stolicą metropolii.

Największy jednak dramat regionu to fatalna sieć komunikacyjna na mapie kraju. Podkreśla to każdy gość Kujaw i Pomorza - od ambasadorów po przedsiębiorców.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska