Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogołocono z drzew i wikliny Kozią Kepę w Nieszawie. Na obszarze Natury 2000

(iga)
Wykonam to, co poleciła mi rada mówi nam burmistrz
Wykonam to, co poleciła mi rada mówi nam burmistrz sxc
Z Koziej Kępy, malowniczej wyspy na Wiśle, objętej chronionym obszarem Natura 2000, zniknęły drzewa i wiklina. Pozwolił na to zastępca byłego burmistrza, obecnie inspektor d.s. ...ochrony środowiska w Urzędzie Miasta.

Sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby w magistracie nie pojawiła się przedstawicielka firmy z Wagańca ze skargą, że pracownik Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej ukradł jej drewno. Wyszło na jaw, że drewno pochodziło z Koziej Kępy, która - jak się okazało- została ogołocona. Wycięto drzewa i wiklinę.

Fatalna gospodarka i układy - tak widzi Nieszawę pełniący obowiązki burmistrza

- Kozia Kępa to teraz pustynia. Wycinka wszystkiego, co na niej rośnie to sabotaż. Przecież to jest teren prawnie chroniony, z siedliskami ptaków - powiedział nam Kazimierz Tułodziecki, powołany przez premiera do pełnienia obowiązków burmistrza w mieście.

Ujawnił, że część Kępy to własność miasta. Tam też wycięto drzewa i wiklina, które firma miała przeznaczone na sprzedaż. Do miejskiej kasy nie wpłynęła nawet złotówka.

- Ustaliłem, że ten proceder trwał od lat. Teraz wywieziono cztery barki drewna. Wstrzymałem dalszą wywózkę i powiadomiłem konserwatora przyrody - powiedział Kazimierz Tułodziecki.

Dziwi się, dlaczego miasto nie czerpało z Koziej Kępy pożytków. - Przecież tam można by posadzić wiklinę lub wierzbę energetyczną. Kilku ludzi miałoby pracę - mówi.

Sprawę poruszył na sesji rady miejskiej radny Jan Latopolski. Domagał się wyjaśnień. Przemysław Jankowski, zastępca byłego burmistrza, a obecnie inspektor m.in. ds. ochrony środowiska , tłumaczył, że zgodnie z Prawem Wodnym samorząd ma obowiązek dbać o brzegi Kępy, odpowiednio je pielęgnować. O całej powierzchni nie wspomniał. Wyjaśniał, że żadna z firm, poza tą z Wagańca, nie zgodziła się tego robić. Nie powiedział jednak, czy zwracano się do innych firm lub był przetarg.

Radni zażądali pokazania dokumentów. Jankowski był oburzony,ale je przyniósł. Zdenerwował się, gdy zaproponowano, by odczytał je przewodniczący rady. - Uważacie państwo, że nie potrafię czytać - mówił wzburzony.

Przewodniczący Marian Tołodziecki przeczytał wniosek ( z lutego br) firmy z Wagańca o pozwolenie na przeprowadzenie prac pielęgnacyjno-porządkowych na Koziej Kępie, a następnie pismo Jankowskiego, że wyraża na to zgodę. Pismo Jankowskiego zawierało też stwierdzenie, że pozyskany materiał należy w całości do firmy wykonującej prace.

Wiadomości z Aleksandrowi Kujawskiego i Nieszawy

- Pan nie miał prawa takiej zgody wydawać. To jest teren miejski. Pieniądze powinny wpłynąć do miejskiej kasy - dowodził Latopolski i zaproponował, by rada zobowiązała burmistrza, żeby wystąpił do organów ścigania o zbadanie sprawy. Rada przyjęła ten wniosek jednogłośnie.

Jeszcze przed sesją burmistrz Kazimierz Tułodziecki powiadomił o sytuacji konserwatora przyrody.

- Wykonam to, co poleciła mi rada. Pozwolenie na wycinkę powinno być uzgodnione w Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska, zawierać termin i przedmiot prac, a tego nie było - powiedział nam burmistrz, który poinformował, że powoła też komisję, aby ta określiła dokładnie, co usunięto z Koziej Kępy.

Wyświetl większą mapę

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska