Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie odeślą z "ostrego dyżuru", bo będą ukarani

Hanka sowińska [email protected] tel. 52 326 31 33
Nieoficjalnie mówiono, że powodem wprowadzenia dyżurów były za niskie kontrakty dla oddziałów ratunkowych.
Nieoficjalnie mówiono, że powodem wprowadzenia dyżurów były za niskie kontrakty dla oddziałów ratunkowych. sxc.hu
Pacjent już nie usłyszy: - Dziś ortopeda u nas nie dyżuruje. Proszę jechać do szpitala (i tu padała nazwa). Największe bydgoskie lecznice, pod presją mediów i po interwencji NFZ, wycofały się z "porozumienia wielkiej trójki".

Latem 2010 r. dziennikarka "Pomorskiej" była świadkiem, odesłania pacjentki Kliniki Medycyny Ratunkowej w "Juraszu" do "Biziela". W uzasadnieniu podano, że w szpitalu przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie tego dnia nie dyżuruje ortopeda.

Przeczytaj również: 661 tys. z konta oddziału NFZ zajęte przez komornika [szczegóły]

Dyżury tępe i ostre

Poszliśmy wówczas śladem tej zaskakującej informacji. Okazało się, że trzy największe lecznice w mieście nad Brdą - "Jurasz", "Biziel" i 10. Wojskowy Szpital Kliniczny - zawarły porozumienie, na mocy którego podzieliły się opieką nad pacjentami trafiającymi do oddziałów ratunkowych.

Przeczytaj również: "Ostry dyżur" - wymysł szpitali?

- Dzięki temu porozumieniu danego dnia tylko jedna lecznica ma zdwojoną gotowość w zakresie udzielania pomocy neurochirurgicznej, okulistycznej, ortopedycznej i laryngologicznej. Personel pracuje wtedy w ramach tzw. ostrego dyżuru - wyjaśniała rok temu Kamila Wiecińska, która była wówczas rzecznikiem prasowym obu szpitali uniwersyteckich.

Zapewniała, że w dwóch pozostałych placówkach, w czasie dyżuru "tępego", lekarze też pracują. - Mają czas, by wykonać dodatkowe operacje i wszelkie zaległe zabiegi.

Nieoficjalnie mówiono, że powodem wprowadzenia dyżurów były za niskie kontrakty dla oddziałów ratunkowych (otrzymują tzw. ryczałt, który wynosi 14 tys. zł za dobę, przy czym faktyczne koszty przekraczają 20 tys. zł).

Kiedy okazało się, że "porozumienie wielkiej trójki" nie dotyczy tylko pacjentów przywożonych przez karetki, ale również tych, którzy ze złamaną ręką czy nagłym urazem np. oka sami szukają pomocy w oddziale ratunkowym, zrobił się szum.

Grafik znika ze strony internetowej

Po tym, jak media nagłośniły przypadki odsyłania pacjentów do dyżurującej lecznicy, zareagował Kujawsko-Pomorski Oddział NFZ.

- W kontraktach zawartych ze szpitalami nie ma pojęcia "ostry dyżur". Pacjent ma prawo wybrać szpital, jaki chce - wyjaśniała kilka miesięcy temu rzecznik prasowa Barbara Nawrocka.
Pytana, dlaczego Fundusz nie interweniuje, mówiła: - Nie mamy oficjalnych skarg od pacjentów.
W końcu oddział NFZ zdecydował się przypomnieć szpitalom treść art. 30 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.

Barbara Nawrocka: - Wysłaliśmy dwa pisma - 9 sierpnia i 12 września. W drugim prosiliśmy dyrekcję dwóch szpitali - "Biziela" i Jurasza" o usunięcie ze stron internetowych grafika z dyżurami. Mamy nadzieję, że obędzie się bez nakładania kar na szpitale.

Do szpitala, zamiast do lekarza rodzinnego

Marta Laska, rzecznik prasowa Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 mówi, że przez ostatnie miesiące NFZ prowadził rozmowy ze szpitalami, które miały dyżury. - Informacje, które otrzymaliśmy z Funduszu, przekazywaliśmy naszym lekarzom.

Jak się dowiadujemy, w "Juraszu" podczas "ostrego dyżuru" w Klinice Medycyny Ratunkowej przyjmowano średnio 200 pacjentów; w pozostałe dni o 50 mniej.
- Niestety, zjawiają się pacjenci, którzy kwalifikują się do lekarza pierwszego kontaktu. Tak być nie powinno - podkreśla rzecznik.

Zapewnia, że jeśli zdarzą się przypadki odesłania chorych do innej lecznicy to tylko dlatego, że "Jurasz" nie dysponuje lekarzami odpowiedniej specjalizacji.

Zrobiła się "powszechna praktyka"

Dyżury w oddziałach ratunkowych miały ograniczać się do nadzwyczajnych zdarzeń. Tak mówi Kamila Wiecińska, rzecznik prasowa "Biziela". - Dochodzi do wypadku, jest wielu rannych, wtedy karetki w pierwszej kolejności wiozą do tego szpitala, który ma zwiększoną obsadę. Niestety porozumienie stało się powszechną praktyką. Tymczasem szpital ma obowiązek przyjąć każdego pacjenta w stanie zagrożenia życia i zdrowia - przypomina Wiecińska.

Grafik z dyżurami już zniknął ze strony internetowej Szpitala Uniwersyteckiego nr 2. Podobnie jak ze strony "Jurasza". Pacjent, w nagłych sytuacjach, ma prawo sam wybrać lecznicę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska