Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Karpiński i Darek Suchomski zdobywali ośmiotysięcznik

agata Kozicka [email protected]
Łukasz Karpiński z przodu i Darek Suchomski za nim, obaj z bydgoskiego klubu wysokogórskiego, rozgoryczeni schodzą spod szczytu Gasherbrum II
Łukasz Karpiński z przodu i Darek Suchomski za nim, obaj z bydgoskiego klubu wysokogórskiego, rozgoryczeni schodzą spod szczytu Gasherbrum II
Wielka góra łaskę okazuje rzadko. Na moment i nie każdemu. 22 lipca Gasherbrum II zaprosiła na swój szczyt 23 osoby. Darkowi i Łukaszowi powiedziała: "Wy - nie dziś", a Leili: "Ty tu zostaniesz na zawsze".

O górach wiem na tyle dużo i na tyle mało, żeby już samą próbę wejścia na ośmiotysięcznik uznać za wyczyn. Dlatego, kiedy Darek Suchomski wpadł do redakcji zrelacjonować wyprawę, rzuciłam:

"Gratuluję". Ale on tylko odwrócił głowę...

- Nie ma czego - mruknął i opowiedział, jak było, każdym zdaniem udowadniając, że jednak jest czego gratulować.

Pakistan. Islamabad. Dwa miesiące temu. Zamiast samolotem do Skardu, najdalej położonego miasta w Karakorum - bus. Dwa dni w drodze. Krętej, wąskiej, wzdłuż gór, zamiast trzech kwadransów lotu. Dzień odpoczynku i znowu w drogę. Dżipem do Ascole. Do najdalej w Karakorum, jak się da samochodem. Potem do Gasherbrum II wiedzie już tylko piesza droga.

Przeczytaj także:Polski alpinista zginął w Andach. Spadł z wysokości 200 metrów

Walt Unsworth, pisarz: Człowiek kontra góra. W tej walce jedyne, na co można liczyć, to honorowy remis
- Jedna z najpiękniejszych tras górskich na świecie. 100 kilometrów lodowcem Baltoro, doliną otoczoną strzelistymi, skalnymi wieżami, m.in. Trango Towers, ponadtysiąc metrowe obeliski, Nanga Parbat w Himalajach, Gasher brum IV, nazywana świetlistą ścianą, Broad Peak, K2.

Pod koniec czerwca dotarli do bazy na wysokości 5.150 m. Bazy, z której wyrusza się na Gasherbrumy. - Było tam jakieś 100 osób. Między innymi ekipy z Polski, Austrii, Iranu, Anglii, Włoch, Francji, Korei Południowej, Kanady.

4 lipca założyli pierwszy obóz wchodząc na 6 tysięcy metrów.
- Nie było trudno, ale niebezpiecznie. Szczególnie na pierwszym odcinku. Można się tam wspinać zaledwie do 9 rano.

Dlaczego? - Bo cała trasa jest popękanym lodem z głębokimi na kilkadziesiąt metrów szczelinami, w które z łatwością wpadnie człowiek. Przez noc, kiedy jest zimno, śnieg tworzy na nich jakby śnieżne mosty, grubości ok. 20 cm. Można w miarę bezpiecznie przejść. Ale już o godzinie 8-9 słońce roztapia większość tego zabezpieczającego śniegu i trudno pokonywać szerokie na kilka metrów szczeliny.
Lipiec to jednak miesiąc, kiedy i tak najłatwiej jest wejść na góry w Karakorum. Wcześniej jest za zimno, później - każdy dzień upału roztapia lód poszerzając szczeliny.

Upału, bo choć tak wysoko nocą panuje mróz, to w ciągu dnia robi się nieznośnie gorąco. - Temperatura odczuwalna to nawet 40 stopni Celsjusza. Słońce niemiłosiernie odbija się od białego podłoża parząc, co się da. Wszystko, co nie zostało pokryte grubą warstwą kremu z filtrem o faktorze 40-60. - Najbardziej poparzyłem sobie usta. Ochronny sztyft nie dał rady takiemu promieniowaniu.
Unikali słońca jak ognia. Budzili się około 4 rano. Około 7-8 otwierali namiot, wykładali na niego śpiwory, żeby mieć odrobinę cienia.

Jim Whittaker, himalaista: Góry nie mogą być pokonane - pokonujesz twoje własne nadzieje, obawy, słabości

Jednak to nie słońce okazało się przekleństwem. Gdzieś na wysokości pierwszego obozu zaczęły się Darka problemy z żołądkiem. Czy to był posiłek zjedzony jeszcze w Skardu, woda, czy coś innego - trudno dojść. Jeszcze trudniej było przy biegunce i odwodnieniu wspinać się w górach.
- Słabość przychodziła falami. Po odpoczynku w pierwszym obozie poczułem się lepiej.

Niestety - na krótko. Kolejny odcinek w górę i udało się wejść jedynie 200 metrów. Potem jeszcze 300. Kilka dni później dotarli prawie na 7 tysięcy. Z powodu pogody nie rozstawiali namiotu, a jedynie zostawili sprzęt. Wystarczyło zejść do bazy na odpoczynek, zakończyć aklimatyzację i przy najlepszym scenariuszu do szczytu mieliby tydzień. Ale kiedy schodzili...

- Zabujało mną na linie, straciłem koncentrację i wbiłem sobie raka w nogę. Bólu nie czułem. Właściwie, to czułem, ale nie większy niż w drugiej. Przy wspinaczce mięśnie tak bolą, że skaleczenie nie robi dużej różnicy. Tylko wyglądało to okropnie. Na skałę trysnęła krew.

Na szczęście przy minus 3 stopniach Celsjusza krew krzepnie w kilkanaście sekund. Niestety, na tej wysokości rany goją się bardzo kiepsko. W bazie Stefan Zanmann, młody Austriak, lekarz i himalaista, obejrzał ranę. - Dostałem antybiotyk, wypiłem 50 gramów spirytusu i dałem mu się kroić. Ogolił nogę i skalpelem na żywca wycinał psująca się tkankę.

To też nie bolało. Może pomógł spirytus. Może adrenalina. Może na mrozie po prostu mniej boli. A może, kiedy się patrzy na szczyt góry, której zdobycie jest naszym marzeniem od dzieciństwa, z odległości zaledwie 3 km, rana, nawet głęboka na 4 cm, wydaje się błahostką.

A w obozie ostatnie przygotowania do wejścia. Prognozy świetne. Góra zaprasza. Pakują się Polacy, Austriacy. Do wejścia gotowi Koreańczycy, ekipa z Iranu, Ukrainka. Wszyscy. Decyzja - atakujemy 22 lipca. Razem. Będzie tłoczno na szczycie, ale okazji nie można zmarnować.

20 lipca wszyscy są już w obozie pierwszym. - A 21 lipca mieliśmy bez problemu założyć obóz trzeci na 7 tysiącach. Byliśmy już do tej wysokości zaaklimatyzowani, tylko nie mieliśmy rozbitego namiotu.
Takie były założenia. Ale Darek z trudem szedł w górę. Znowu problem z żołądkiem. Słaby, odwodniony, chory. Każdy metr w górę, taki metr, który normalnie w kilka sekund robi, to walka ze sobą. - Inni wchodzili trzykrotnie szybciej niż ja. Momentami nie mogłem zrobić ruchu.

Zapada pierwsza decyzja.
- Łukasz, jestem słaby. Ty wybieraj, co robisz. Czekasz na mnie czy gonisz pozostałych i z nimi wchodzisz na szczyt. Powiedział, że jesteśmy zespołem i że czeka na mnie na 6.500. A ja żałuję, że zostawiłem mu wybór. Powinienem był powiedzieć "Łukasz, idź". Toby wszedł na szczyt.
Wawrzyniec Żuławski, taternik: Przyjaciela nie opuszcza się nawet wtedy, gdy jest bryłą lodu.
Łukasz poczekał. 22 lipca, kiedy pozostali zmierzali już ku szczytowi, oni wchodzili dopiero na 7 tysięcy. Łukasz bez problemu. Darek - słaby, zmęczony w siedem godzin.

- Kiedy tam dotarłem - marzenia prysły. Wszyscy schodzili ze szczytu, a ja wiedziałem: nie ma mowy, żebym na tyle doszedł do siebie, by mi się to udało następnego dnia.

Ostateczna decyzja o zejściu do bazy zapadła, kiedy usłyszeli, że spośród osób, które na szczyt weszły, jedna nie wróciła. Iranka Leila Esfandiari. Na moment straciła koncentrację? Źle wbiła nogę? Ułamek sekundy, drobny błąd i spadła ze zbocza w przepaść. 60 może 70 metrów. Została na zawsze w górach.
- Do tego tuż przed bazą Łukasz wpadł w szczelinę. Przeżył, ale potłukł się paskudnie. Jeśli schodząc mieliśmy jeszcze nadzieję, że spróbujemy ponownie, to wtedy straciliśmy i ją.

Rozgoryczenie, rozczarowanie. Bezsilność. Oglądając zdjęcia z ich wyprawy łatwo ustalić, które zrobiono w drodze na szczyt, które - z powrotem. Nie po zaroście i nie po opaleniźnie. Ale po smutnych spojrzeniach na tych końcowych zdjęciach.

- Łukasz jakoś lepiej to znosi. On potrafi cieszyć się, że zobaczył kawał świata, poznał ludzi. Jemu wystarczy, że walczył.

A Darek? - Ja nie potrafię się pogodzić z tym, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe, niczego nie zaniedbaliśmy, miesiące treningu, a nie weszliśmy.

I wprawdzie mądrość głosi, że nie liczy się szczyt, ale droga na niego, to z porażki cieszyć się nie jest łatwo. Nawet, jeśli wychodzimy z niej mądrzejsi.

I może dlatego Simone Moro, uczestnik wyprawy, która w lutym tego roku jako pierwsza Gasherbrum II zdobyła zimą w jednym z wywiadów stwierdził: "Nauczyłem się, jak być smutnym. Zdolność odczuwania innych stanów niż szczęście, także smutku, oznacza bycie gotowym na różne sytuacje, jakie niesie ze sobą życie. Również w górach trzeba się przygotować na to, że nie zawsze się wygrywa.".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska