Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przystanek Woodstock. Dantejskie sceny i skandal na kolei

Piotr Wiśniewski
W ogromnym tloku i ścisku jechało wiele osób
W ogromnym tloku i ścisku jechało wiele osób archiwum / Piotr Wiśniewski
Wszechobecny tłok, wielogodzinne opóźnienia, składy do których nie mieścili się już ludzie i w końcu koczowanie na dworcach - tak wyglądały podróże powrotne z Przystanku Woodstock.

Tegoroczny Przystanek Woodstock cieszył się rekordową frekwencją - gościło na nim około 700 tys. osób i 120 tys. aut. Niestety jak okazało się po jego zakończeniu, zarówno organizatorzy jak i polskie koleje były nieprzygotowane na taką rzeszę ludzi.

Mordęga podróżnych zaczynała się już na dworcu w Kostrzynie. Jego budynek i perony były kompletnie przepełnione. Osobom nie posiadającym biletów ciężko było liczyć na ich kupno - kolejki do kas były ogromne. Praktycznie każdy pociąg tego dnia kursujący przez Kostrzyn był opóźniony i przeładowany. Wyjątkiem od tej reguły były jedynie pociągi kursujące do Berlina.

Część osób podróżujących do Bydgoszczy zdecydowało się jechać m.in. z przesiadką w Krzyżu w Wielkopolsce. Dla wielu z nich stacja ta stała się niemal końcową. Dla około 500 oczekujących osób podstawiono pociąg. Niestety zmieściło się w nim zaledwie stu podróżnych. Kilkuset woodstockowiczów zostało zmuszonych do koczowania na dworcu. Wielu zaczęło godzić się z perspektywą spędzenia tam nocy. Rozstawiano namioty na peronach, niektórzy ze śpiworami zasypiali na torach.

Przeczytaj również: Bydgoszczanie nie mogą wrócić z Woodstocku?

Późniejszy pociąg relacji Kostrzyn - Bydgoszcz, planowo mający odjechać o 17:52, jeszcze przed swoim odjazdem miał opóźnienie około 120 minut. Spóźnione tego dnia były zresztą niemal wszystkie pociągi, nie tylko te wiozące woodstockowiczów, ale także regularne połączenia. Poza wracającymi z festiwalu na dworcach nie brakowało sfrustrowanych podróżnych, którzy nie mieli z nim nic wspólnego. Byli tym bardziej zdegustowani, że musieli patrzeć na woodstockowiczów oddających mocz na peronach czy na rosnącą w oczach górę śmieci, głównie butelek i puszek po piwie.

Czytaj więcej: 17. Przystanek Woodstock dobiegł końca

Przedstawiciele kolei przed festiwalem zapowiadali wzmożone kontrole biletów. Składy miały być kontrolowane nawet przez kilkudziesięciu konduktorów. Nie wykluczano kontroli z udziałem policji. W przepełnionych pociągach duża część osób podróżowała jednak bez biletów. - Jadąc z Bydgoszczy do Kostrzyna z kilkoma przesiadkami napotkałem na jedną kontrolę. - relacjonował Maciej - Policji szczerze powiedziawszy ani śladu na dworcach.

Część osób zdawała się być już kompletnie zdezorientowana i zdesperowana - chcąc dojechać do Bydgoszczy decydowali się np. wsiadać do pociągu jadącego do Zakopanego. - Zapewne stwierdzili że wolą jechać już gdziekolwiek niż siedzieć tu bezczynnie - komentował jeden z woodstockowiczów.

Podróż do domu dla wielu młodych ludzi zdawała się nie mieć końca. Z pola woodstockowego wyszliśmy około 8 rano, w domu znalazłem się o 8 następnego dnia - relacjonuje Miłosz z Nakła n. Notecią - Nie ma to jak pokonywanie 250 km. w 24 godziny.

Podobne problemy mieli także jadący w inne części polski. Prawdopodobny rekordzista tego dnia dotarł do domu po 11 przesiadkach.

Już za niecały rok w naszym kraju odbywać się będą Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Tysiące kibiców z pewnością również podróżować będą koleją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska