Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportowiec jako półbóg... Zobacz spot na Euro 2012 [film]

ROZMAWIAŁ TOMASZ MALINOWSKI [email protected]
w warszawskim studio Platige Image zrealizował już wiele wartościowych krótkometrażowych animacji
w warszawskim studio Platige Image zrealizował już wiele wartościowych krótkometrażowych animacji Paweł Skraba
- To ma być takich jedenastu wojowników. Mam nadzieję, że nasi gracze tacy będą... Rozmowa z TOMASZEM BAGIŃSKIM, rysownikiem, animatorem i reżyserem filmów krótkometrażowych. Twórcą spotu na Euro 2012.

- Znajomi twierdzą, że był pan "chory na komputer" od zawsze.

- Pierwsza była, rzeczywiście, przyjaźń z komputerem. Bardzo wcześnie się nim zainteresowałem, potem stałem się wręcz jego fanem, co trwa do dzisiaj.

Lelum polelum w bramce

- Nie biegał pan za piłką?
- Ponieważ wychowywałem się w Białymstoku, a większość moich kolegów grała w piłkę - w końcu i ja trafiłem na boisko.

- Prawdziwa futbolówka była więc w domu?
- Moja młodość przypada na przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, więc trudno było sobie wyobrazić chłopaka nie posiadającego własnej piłki. Niekoniecznie markowej. Pamiętam, że bardziej odpowiadała nam gra w kwadraty niż regularne mecze.

- Był pan dobrym kompanem do zabawy?
- Należałem raczej do tych, których wybierało się do drużyny na końcu. Dlatego lądowałem... na bramce.

- Jak wpuszcza się dużo goli, łatwo o kompleksy.
- Babcia nazywała mnie nawet lelum polelum, ale ja od zawsze bardzo dużo rysowałem, więc byłem traktowany przez kolegów jako nieszkodliwy "artysta".

- Dlatego rewanżowali się przyjmując do drużyny?
- Wybierali, bo musieli. Choć wiedzieli, że ja gola nikomu nie wbiję. Sportem zainteresowałem się naprawdę dopiero podczas studiów. Zafascynowany, ćwiczyłem sporty walki.

- Był pan kiedyś na meczu piłkarskim?
- Oglądanie meczów na żywo jakoś mnie nie kręci.

- To kibicem Jagiellonii pan nie był?

- Nie i to z prozaicznego powodu - miałem na stadion bardzo daleko. Uważam siebie za kibica okazjonalnego. Jeżeli trafiają się duże wydarzenia, myślę w tym wypadku - raz na dwa lata - o mundialu czy EURO to, owszem, organizuję u siebie w domu spędy znajomych. Bo bardzo lubię oglądać mecze wspólnie, dyskutować, czasami nawet się spierać. Ale żadnym tam hardcorowym kibicem futbolu nie jestem.

- Od dobrej europejskiej piłki też pan stroni?
- Bo rzadko włączam telewizor. Zdecydowanie wolę "odpalać" sobie filmy.

- Człowiek, który wymyślił wojownika wyczarowującego bajkowy stadion na EURO, a największą od czasów Zjazdu Gnieźnieńskiego imprezę, chce oglądać w telewizji?
- Tak źle nie będzie. Skoro teraz zapraszają mnie na mecze, to spodziewam się od życzliwych ludzi otrzymać bilety choćby na jedno spotkanie Polaków na EURO.

Futbol jak sztuka walki

- Jak to się stało, że twórca nominowanego do Oscara filmu "Katedra" został "Przyjacielem EURO"?
- Mogę tę godność powiązać jedynie ze swoją działalnością zawodową. W tym wypadku myślę o filmie "Move Your Imagination", zrealizowanym w związku z mistrzostwami i promocją Polski w ramach kampanii Polskiej Organizacji Turystycznej. Spot pokazany został wcześniej w Europejskiej Unii Piłkarskiej, aby dostać pozwolenie na wykorzystanie jej znaczka. I chociaż powstał w celu promocji turystyki, bardzo się wszystkim spodobał. Tylko tym tłumaczę więc decyzję o wstąpieniu do tak szacownego gremium.

- Film, jak to w sztuce, jednych zaszokował symboliką, kompletnie nie przystającą do naszego kraju. Innych uwiódł, bo wreszcie ktoś odważył się zerwać z wizerunkiem Polski krytej strzechą!
- Rzeczywiście, sam mam często takie odczucie, że z tymi pomysłami podążamy bardzo daleko. Ale wynika to z faktu, że postawiono wreszcie na młodych twórców, urodzonych w nowej Polsce, którzy sami widzą, czym Polska jest dla nich. I chcą się nią dzielić. W sposób nowocześniejszy, z jakim do tej pory nie mieliśmy do czynienia. Ukazanie Polski przez inną niż dotychczas symbolikę może zaintrygować Europę. Dlatego w spocie nie wypatrzymy Orła Białego na czerwonym tle, choć biel i czerwień występują w innym znaczeniu. Nie ma w nim także żadnych skojarzeń związanych z Polską. Uważam, że w epoce nowoczesnych technologii, internetu i interaktywności takie podejście daje nam szansę na zaistnienie.

- Zastosowane w spocie odniesienia do folkloru bardziej kojarzą się z kulturą Wschodu. Skąd ta inspiracja?
- Inspiracja w znaczeniu treści była wtórna względem efektu, który chcieliśmy uzyskać. Postanowiliśmy zbudować coś pompatycznego, naładowanego emocjami, pełnego energii. Przypominającego trochę takie reklamy sportowe, które można często zobaczyć w Eurosporcie. W nich sportowcy są przedstawieni jak półbogowie, herosi. Potrafią wpływać na rzeczywistość w daleko większym stopniu niż normalni bohaterowie wydarzeń sportowych.

- A to porównanie piłki nożnej do sztuk walki?
- Uznaliśmy, że właśnie piłkarz-wojownik, umalowany w polskie barwy, który buduje ten stadion za pomocą trochę dziwacznego tańca, przybierającego formę znaną ze sztuk walki, będzie najbardziej uzasadniony.

- To ukłon w kierunku pana studenckiej fascynacji...
- Przez sztuki walki, bardzo różnorodny zestaw ruchów, najłatwiej wydobyć tego typu energię, którą chcieliśmy przekazać. Był to zatem bardziej techniczny wymóg. Zależało nam, aby ciało wojownika wykonało całą masę najróżniejszych akrobacji. Można wtedy pod to wykonać animację. Wojownik machnie nogą i powstanie kawał stadionu. W wypadku piłki nożnej wydało się nam to trudniejsze. Pomysł pierwszy, oryginalny, polegał na tym, że od samego początku nasz bohater miał bawić się piłką. Wydało nam się to nie do końca poważne. Brakowało właśnie tej energii. Przecież każdy interesujący się futbolem wie, że nie chodzi w nim wyłącznie o drybling, owo podbijanie piłki. Ważna jest strategia, współpraca jedenastu zawodników. Zostawiliśmy, owszem, podbijanie piłki, żeby zachować połączenie z tym właściwym sportem.

- Ważnym elementem filmu jest motyw muzyczny.
- Muzykę napisał Adam Skorupa, z którym współpracuję już od 6 lat. Przygotowywał muzykę głównie do gier komputerowych i reklam, ale jest też autorem ścieżki do "Wiedźmina". Bardzo dobrze czuje też klimat animacji. My pod muzykę ustawiliśmy tylko taniec.

- Pan jest zadowolony z tego spotu?
- Studio Platige Image jest daleko od sportu, lecz dla mnie było to bardzo ciekawe doświadczenie. Dużo pracuję z kaskaderami, przygotowuję układy walk. To jest niesamowita frajda; nawet nie widziałem, że można się tak fascynować ruchem człowieka.

- Film budzi w internecie skrajne emocje.
- Uważam, że nie jest wcale tak źle odbierany. Trochę tych dyskusji internetowych wokół filmu śledziłem. Największy pojawiający się zarzut: jest nudno przez pierwsze minuty, kiedy nasz bohater wykonuje rozgrzewkę. Ale potem, kiedy zaczyna się budowa stadionu - jest już fajnie. Film porywa właśnie swoją dynamiką i energią. A tak a propos, jeżeli chodzi o dyskusje internetowe, to mam takie poczucie, że ważniejsza jest ich liczba niż to czy są dobre, czy beznadziejne. Wielość znaczy, czy dany film odbił się jakimś rezonansem.

Promocje bez kompleksów

- Nie zdziwiło pana, że propozycja zrobienia spotu nie przyszła z PZPN czy Spółki PL 2012?
- Nie doszukiwałbym się akurat ze strony tych instytucji programowej niechęci do takich przedsięwzięć. Organizacje te, choćby PZPN, są duże, mają dużą inercję i często dobre pomysły utykają w niej, jak wędrowiec w bagnie.

- A jak trener Smuda poprosi o przygotowanie spotu motywującego?
- Nie przeceniajmy możliwości, jakie niesie krótki filmik czy utwór muzyczny. Motywacja musi sięgać głębiej. Kto wie, może należałoby wysłać naszych piłkarzy do... Afganistanu. Na prawdziwy trening wojskowy, podczas którego przekonaliby się, jak wygląda poważne zagrożenie. Dlatego chciałbym, żeby piłkarze zostali wybrani według jednego klucza. To muszą być ludzie, którzy naprawdę chcą wystąpić w tym turnieju. Za wszelką cenę. A nie zmuszani na siłę. Po to, żeby się tylko nachapać. To ma być takich jedenastu wojowników. Mam nadzieję, że nasi gracze tacy będą.

- Uda nam się to EURO?
- Mimo tych wszystkich niedoskonałości i potknięć, pogodzenia się, że pewnych rzeczy nie będzie - jesteśmy w stanie świetnie zorganizować turniej. Nadrobimy to takimi przymiotami, jak gościnność, otwartość na innych. Udowodnimy, że potrafimy pięknie kibicować, jak choćby na meczach siatkówki.

- To dlaczego tak mizernie promujemy EURO?
- Rzeczywiście, niektóre rzeczy można byłoby zrobić lepiej. I nie jest to kwestia pomysłu. Na pewno nie jestem jedyną osobą w Polsce, która umie robić animacje, a moje animacje nie są najlepszymi spotami, jakie powstają. Choć na pewno budzą emocje. Problem sprowadza się do decyzyjności. Wybrania jakiejś konkretnej oferty promocji. I potem trzymania się tego. Najgorsze co może być, to brak spójności przekazu. Niech on będzie nawet dziwny albo jakiś awangardowy. Bywam teraz często w Londynie i widzę jak są promowane igrzyska olimpijskie. Przecież tam były ogromne kontrowersje, nie podobało się logo, grafika igrzysk. Był swoisty bunt, tabloidy sobie drwiły. Ale w Londynie bardzo konsekwentnie się tego trzymają. U nas, i nie dotyczy to wyłącznie EURO, promocją zajmują się różne komórki, różnych ministerstw i każdy robi to, niestety, po swojemu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska