Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciechocinek. W mieszkaniu dwojga rencistów nadal ulatnia się czad

Jadwiga Aleksandrowicz
- Nie palimy, a dym się ulatnia - Zbigniew Zwierzchowski pokazuje zadymione miejsce
- Nie palimy, a dym się ulatnia - Zbigniew Zwierzchowski pokazuje zadymione miejsce Jadwiga Aleksandrowicz
O sprawie dwojga starszych mieszkańców Ciechocinka piszemy od miesięcy. Ich sytuacja się nie zmieniła, nie licząc postanowienia sądu, który nie przystał na wniosek, by ich wyeksmitować.

Przypomnijmy: dwoje schorowanych mieszkańców budynku przy ul. Leśnej w Ciechocinku od miesięcy domaga się, by zarządca prywatnego domu poradził coś na to, aby z ich pieca, w którym nie palą, nie ulatniał się czad. Z powodu tego czadu kilkakrotnie pogotowie odwoziło ich do szpitala na odtruwanie. W efekcie wielu interwencji policji, straży pożarnej i pogotowia zarządca budynku w imieniu właścicielki, mieszkającej w Warszawie wniósł do sądu sprawę o eksmisję Hanny i Zbigniewa Zwierzchowskich, bo rzekomo nie płacili czynszu

- Dokąd mamy pójść? - denerwowali się starsi państwo i pokazywali rachunki oraz stałe zlecenie w banku, świadczące, że należności za mieszkanie są regulowane poza nimi, a zaległości nie przekraczaja 200 złotych. Andrzej Wojdyło, prezes Ciechocińskiego Towarzystwa Budownictwa Mieszkaniowego, który zarządza budynkiem przy ul. Leśnej, twierdził w rozmowie z "Pomorska" oraz dwoma miejskimi radnymi, że eksmisji domaga się właścicielka, która chce budynek sprzedać. Właścicielka była za granicą i nie mogliśmy się z nią skontaktować.

Pod koniec czerwca odbyła się rozprawa sądowa. Prezes Wojdyło poinformował nas 12 lipca, gdy spotkaliśmy się przy pożarze budynku przy ul. Zdrojowej, że sąd odrzucił wniosek zarządcy ze względu na stan zdrowia lokatorów.

Przeczytaj również: Ciechocinek. Ogromny pożar budynku przy ul. Zdrojowej [zdjęcia]

- Czekamy na uzasadnienie. Myślę, że właścicielka będzie się odwoływać - powiedział nam wówczas. Wczoraj nie chciał z nami rozmawiać. Oświadczył jedynie, że uzasadnienia wciąż nie ma.

Państwo Hanna i Zbigniew Zwierzchowscy też nie mają żadnej decyzji z sądu, ale to nie oznacza, że mają spokój. Kilka dni temu znów dym ulatniał się z ich pieca. Przyjechała straż.

- Stężenia czadu nie stwierdzono. Był upał, więc na szczęście cały dzień mieliśmy otwarte szeroko okna - tłumaczy Zbigniew Zwierzchowski. Pokazuje ciemne od zadymienia plamy przy drzwiczkach pieca. - Wiem, od lokatorów że pan Wojdyło bywa w naszym budynku. Ani razu do nas nie zajrzał, a prosiliśmy o to wielokrotnie. Żona prawie nie wstaje z łóżka, a ja nie mam już siły biegać do pana prezesa - mówi rencista.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska