Chojnice. Nie mają czym oddychać?

Nasza Czytelniczka ma dom na Wiśniowej, około dwieście metrów od przyszpitalnej spalarni. - Nie mamy tu czym oddychać, powietrze jest zanieczyszczone - mówi. - Rozmawiałam z sąsiadami i wiem, że nie tylko ja mam podobne odczucia. Podejrzewamy, że trucicielem jest sąsiednia szpitalna spalarnia.

Kobieta zaobserwowała, że powietrze pogorszyło się szczególnie w ostatnich dwóch tygodniach. - Jest tak źle, że nie możemy okien otwierać, a nawet wychodzić do ogródka - relacjonuje. - Bardzo się tym martwimy. Ten stan nasilił się w ostatnich tygodniach. I wiemy, że nie są winni sami mieszkańcy, bo obserwujemy nawzajem nasze kominy. Nikt teraz latem nie pali w piecach, więc dym z kominów się nie wydobywa. Wygląda na to, że trucicielem jest spalarnia. Kto wie, co tam palą.
Od kilku miesięcy dzierżawcą chojnickiej spalarni jest firma Emka. Umowę podpisano na dziesięć lat. Dyrektor szpitala ogłosił przetarg na dzierżawę, bo nie chciał dokładać do działalności spalarni. Koszty były duże, a obiekt nie w pełni wykorzystywał swoją moc.

Dyrektor szpitala Leszek Bonna zastrzega, że wszelkie pytania należy teraz kierować do dzierżawcy, a nie do niego. - Mogę jednak powiedzieć, że głos Czytelniczki nie ma potwierdzenia w rzeczywistości - mówi. - Mieszkam na tym osiedlu i nie obserwuję, by spalarnia zwiększyła emisję. Może być nawet tak, że nic w tej chwili się w niej nie spala.

W umowie z Emką zapisano, że nie ma ona możliwości zwiększenia wydajności spalarki.
Czy szpital nadzoruje dzierżawcę? - Nie, dzierżawca jest zobligowany do respektowania przepisów prawa obowiązujących w ochronie środowiska czy emisji gazów. Kontrolerem jest Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska.

- W tej chwili naprawiamy i serwisujemy spalarnię - mówi Paweł Waligórski z Emki. - Zapewniam, że emisja spalin jest nawet mniejsza niż wtedy, gdy użytkował ją szpital.