Nabici w lokatę w placówce partnerskiej Getin Banku

Chęć do lokowania swoich pieniędzy w byłej placówce partnerskiej Getin Banku, a mieszczącej się przy Śniadeckich 24 w Żninie, poszła łańcuchowo.

- Dwa lata temu udał się do tego punktu znajomy - opowiada Paweł (nie chce nazwiska w prasie; jego żona dała się w to wciągnąć). - Po czasie rozeszło się, że tam mają bardzo dobre oprocentowanie za złożenie u nich swoich pieniędzy. Kolejni znajomi, sąsiedzi, nabrali chęci. Po co gotówka ma leżeć, skoro można na niej zarobić?

- Na początku szło ładnie. Jak to się mówi - uczciwie i "po bożemu". Nic nie podpadało. Po jakimś czasie pracownice placówki franczyzowej zachęcały, że można sporządzić tzw. umowę pożyczki, która jest o wiele korzystniejsza niż lokata i że da to większy zarobek, tj. 12,5 proc. w skali roku. Pierwsza osoba powiedziała: czemu nie! I poszło.

Jak ktoś wpłacił 20 tys. złotych, krótko potem dostawał wysokie odsetki za cały rok. Po roku miał dostać kolejne. No i ludzie, zachęceni taką informacją, zaczęli z tego korzystać. A to ktoś miał robić remont domu, ale - mówi - nie teraz - więc wpłacił. Ktoś inny miał odłożone na zabieg, który się opóźniał, więc też wpłacił. Jedna pani mniej zapłaciła za samochód. Została jej wolna gotówka, to też założyła lokatę.

- Mechanizm tam był dziwny. Bo najpierw oswoili klientów z placówką działającą pod szyldem znanego banku. Komuś też wypłacili pieniądze z lokaty, komuś powiedzieli, że nie ma się czego obawiać, bo jest gwarancja tego znanego banku itp. Wyglądało to tak, że pożyczającym był klient, który przyniósł pieniądze, a pożyczkobiorcą firma o rozbudowanej, polsko-niemiecko brzmiącej nazwie, reprezentowana przez Polaka i Niemkę, jak wynika z umowy (nazwa pożyczkobiorcy to Duo Express (...) firma reprezentowana przez Grzegorz P. i Elizabeth G.)

- Teraz dopiero widzimy, że na tych papierach, tzw. "umowie pożyczki", nie było ani logo, ani nazwy tego znanego banku, tylko zupełnie inne podmioty. Uśpili naszą czujność - komentuje jeden z poszkodowanych.

Fałszywy adres

Alarm podniósł się, gdy pierwszy z tego "łańcuszka" pożyczkodawców stwierdził, że minęły dwa lata od podpisania umowy, a więc ona wygasła, i że trzeba zlikwidować lokatę, bo czas robić remont domu. Poszedł więc do placówki na Śniadeckich, ale tam drzwi były zamknięte. Nie było pracownic, tylko kartka w drzwiach, że wszelkie sprawy będą załatwiane korespondencyjnie albo że należy się udać do Bydgoszczy na ul. Dworcową 110.

- Znajomemu to podpadło. Pojechał do Bydgoszczy. I się okazało, że pod tym adresem żadnego banku nigdy nie było! Zostaliśmy nabici w butelkę - przyznał.

Nasz rozmówca nie ma wątpliwości: - Takich przypadków mogą być dziesiątki. Obawiamy się, że te umowy pożyczki szły lawinowo.

- Zgłosiliśmy sprawę do żnińskiej prokuratury - mówi pan Paweł. Z jednej wsi podpisało się sześć osób. Są stratni w sumie na ponad 100 tysięcy złotych.

Nie dalej jak w piątek, 6 maja, o podobnej sprawie, rozgrywającej się w Sępólnie, pisała "Pomorska" m.in. na stronach chojnickich. Wygląda więc na to, że sprawa ma spory zasięg.

Przeczytaj też: Kierownik oddziałów Getin Banku w Nakle i Mroczy mógł oszukać nawet kilkaset osób

Getin Bank mówi, że nie jest stroną

Skontaktowaliśmy się w Wojciechem Surym, rzecznikiem prasowym Getin Banku, pod którego szyldem działał franczyzobiorca, mężczyzna z podbydgoskiej miejscowości (czy istnieje kobieta, Niemka, można poddać w wątpliwość).

- W oparciu o przekazywane przez klientów informacje dotyczące działalności byłego już franczyzobiorcy Getin Banku firmy Duo Expres, bank wszczął postępowanie mające na celu dogłębne i precyzyjne wyjaśnienie sprawy - mówi Sury.

- Nasz bank działał zgodnie z prawem, zawierając umowę franczyzową. I upoważnił partnera do korzystania z nazwy handlowej i znaku firmowego Getin Banku, jednocześnie zobowiązując go do sprzedaży wyłącznie usług i produktów finansowych, które oferujemy pod tą marką. Firma Duo Expres złamała jednak obowiązującą ją umowę sprzedając klientom, w placówce franczyzowej, produkty finansowe obcej firmy, których Getin Bank nigdy nie miał w swojej ofercie. Po ujawnieniu faktu, rozwiązaliśmy z tym podmiotem umowę. Teraz rozważamy udzielenie pomocy prawnej w zakresie dochodzenia roszczeń przez klientów od naszego byłego franczyzobiorcy.

Wojciech Sury przyznał jednocześnie: - Ale nie chowamy głowy w piasek. Zależy nam na jak najszybszym i dokładnym wyjaśnieniu sprawy. Bo i bank znalazł się w kręgu pokrzywdzonych, ponieważ - poprzez swoją działalność - franczyzobiorca naruszył nasze dobra osobiste - wizerunek i reputację.

Z prokuratury w Żninie do Bydgoszczy

Temat trafił do prokuratury w Żninie, skontaktowaliśmy się więc z szefem tej placówki, Wojciechem Jabłońskim: - Sprawa ma bardzo skomplikowany charakter - przyznał. - I wygląda na to, że nie dotyczy tylko Żnina. Rozważamy zatem, żeby zajęła się nią Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. Na razie jednak zapoznajemy się ze szczegółami. Jeśli zostanie dowiedzione, że doszło do oszustwa (par. 286 KK), temu, który się go dopuścił, grozi do 8 lat więzienia.

Rzecznik Getin Banku skomentował jeszcze (wygląda na to, że ku przestrodze): - 12,5 procent od wpłaconych pieniędzy mogło kusić. Bo to rzeczywiście bardzo dużo. Winien jednak zastanowić fakt, że żadna placówka takiej oferty nie ma. To 2,5 razy więcej niż na rynku! Jak się teraz okazało, nic nie było za darmo...