Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maria Czubaszek: Ja właśnie na starość głupieję, niestety

Rozmawiali: Jolanta Zielazna i Roman Laudański
w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bydgoszczy
w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bydgoszczy Jarosław Pruss
- Kto już mnie lubi, to mnie lubi. Kto mnie nie lubi, to mnie nie polubi. Rozmowa z Marią Czubaszek.

- Jako Polacy mamy opinię strasznie ponurego narodu, który tylko rozpamiętuje tragedie, kolejne smutne rocznice. Jest coś na rzeczy?

- Nie "coś", tylko wyłącznie to jest! My kochamy utaplać się w jakimś cierpieniu! Ludzie, którzy po katastrofie smoleńskiej (to była wielka tragedia i absolutnie tego nie neguję - żeby nie było) przychodzili pod krzyż i tak bardzo niby rozpaczali, a zwłaszcza płakali, jak kamery było widać, tak naprawdę byli szczęśliwi, że mogą pocierpieć. Bo my to uwielbiamy! Polacy uwielbiają cierpieć, niestety.

- Jak się spotkamy na ulicy, też narzekamy.

- Pytam: Co słychać? i słyszę: Oj, jaki podatek zapłaciłem! - Jak taki duży, to dobrze zarabiasz - mówię. - O, daj spokój! - oburzają się. W Ameryce nie wszystkim i nie zawsze jest tak wspaniale, ale jak zapytasz, jak jest, to usłyszysz: Fajnie! Świetnie! A my uwielbiamy narzekać. Dlatego za jeden z najlepszych dowcipów uważam - nie mój, dlatego dobry - jak Zenek Laskowik na koniec roku życzenia składał. To było znakomite! Laskowik mówił do widzów: - Życzę państwu wszystkiego najlepszego, jak najwięcej pieniędzy, jak najwięcej zdrowia. I żeby zawsze był jeden powód do narzekania. No niestety, to jest kwintesencja Polaków.

- Pani bardziej odpowiada amerykański styl, myśl pozytywnie, zawsze jest OK?

- A oczywiście! Myślicie państwo, że ja zawsze mam powód, by być uśmiechniętą i żartować? Nie! Ale to jest moja sprawa i nie będę zadręczać ludzi, nie będę chodziła z obolałą miną. Nawet, jak mnie noga boli, to ja wtedy udaję, że nie boli. Mogę wtedy przyjść do domu i sobie nawet brzydkiego słowa użyć - pomijając już to, że uważam, że w tym wieku to normalne, że coś boli - ale to nie jest powód, by wyjść do ludzi ze skrzywioną miną.

- Ale z drugiej strony, jak włączyć telewizor, to programów rozrywkowych, kabaretowych...

-... jest bardzo dużo, za dużo. Jak ja, przepraszam, mówię, jak mucha nasrała. Ale co z tego? To jest najprostsza rozrywka! Kiedy była powtórka Kabaretu Starszych Panów, to młodzi ludzie nie oglądali tego. Niektórzy w ogóle nie wiedzą, że coś takiego było!

- Niezrozumiałe?

- To jest za trudne! Bo to nie jest żart, gdzie człowiek się może potarzać ze śmiechu, powalić po udach. A w tej chwili taki zaczął dowcip królować.

- Nie znają aktorów z Kabaretu Starszych Panów?

- Dla młodych wielkie aktorki i wielcy aktorzy, to Cichopki, Mroczki i tak dalej. Ja ich nazywam tak zwanymi aktorami. Młodzi nie mają skali porównania. W serialach nie występował, póki żył, pan Zapasiewicz, nie chce już występować Piotrek Fronczewski, Gajos - ten czasem się daje namówić, ale rzadko i na ogół w takim serialu, który nie będzie oglądany.

- A pani też już jest uważana za celebrytkę, która się pojawia, bywa? Czy broni się pani przed tym?

- Broni się... Od kiedy jestem silnie dorosła, czyli już od wielu, wielu lat, powtarzam, że nie po to żyję, żeby pisać, tylko po to piszę, żeby żyć. Nie idę do jakiegoś programu za darmo, żeby zyskać popularność. Kto już mnie lubi, to mnie lubi. Kto mnie nie lubi, to mnie nie polubi.

- A odmówiła pani kiedyś?

- Jest parę programów, gdzie odmówiłam, ale tylko dlatego, że wiedziałam, że są to poważne programy.
Raz się dałam wciągnąć do programu Babilon, ale później już odmawiałam. Ja mówię głupoty i w związku z tym nie pasuję do poważnych programów.

- Zmarszczyłam czoło, jak pani powiedziała "Ja mówię głupoty"...

- ... a oczywiście...

- bo na ostatniej stronie miesięcznika "Pani" znajduję jedno celne pani zdanie. I zawsze się zastanawiam: czy z taką umiejętnością trzeba się urodzić, czy da się tego nauczyć?

- Trzeba tak długo żyć, jak ja, bo wtedy przychodzą tego typu myśli do głowy.

- Mądrość życiowa.

- Nie. Jest takie powiedzenie, że człowiek na starość mądrzeje, a ja właśnie na starość głupieję, niestety.

- ????

- Eee... Czasem to od razu coś mi przyjdzie do głowy, czasem siedzę i dwa dni, żeby coś wymyśleć. Ale muszę, po prostu. I tak to jest. Powiedzmy szczerze: żyję z pisania i całe życie to robiłam, z pisania dla aktorów, a nie dla siebie.

- Na spotkanie w bibliotece ma pani przygotowany tekst?

- Nie mam nic napisanego i to dla mnie jest coś nietypowego. Ja się bardzo denerwuję, w co na ogół nikt nie chce uwierzyć. Świadomość, że tu przyjdą ludzie specjalnie, żeby mnie posłuchać, szalenie mnie peszy. Bo ja wiem, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Artur Andrus robi ze mną taki wywiad-rzekę, to ja mu w pewnym momencie mówię: Artur, to będzie nudne, bo ja ci nic nie wymyślę. Żaden ksiądz ręki pod spódnicę nie wsadzał, w ogóle nikt mnie nie molestował. Żadnych ptasich gówien nie zbierałam. Czy nawet jak mój kolega, mój rówieśnik Janek Pietrzak, gdzieś przeczytałam, że zupę z trawy jadł. Ja zupy z trawy też nie jadłam. Generlanie nie lubię zup.

- Niech nam pani pomoże wskazać najbardziej ponure grupy zawodowe: politycy, ekonomiści, księża?

- Nie, politycy nie. Oni bardzo są śmieszni. Niektórzy z nich mówią takie śmiesznostki, że ja bym sama tego nie wymyśliła. Wystarczy Nelly Rokitę posłuchać i już jest śmiesznie. Choćby dziś, wychodząc z hotelu słyszałam fragment konferencji PiS. Mówili o tym, co wydarzyło się w Bydgoszczy na stadionie. Ich zdaniem ci ludzie tam nic złego nie zrobili, a to, że PO tak zareagowało, jak zareagowało, to tylko dlatego, że tam były transparenty przeciwko Tuskowi. I śmieszno, i straszno.

- Wyłapuje pani powiedzonka polityków?

- No tak, jest tego mnóstwo! Oni czasem mnie denerwują, częściej śmieszą, bo jak długo można się denerwować? Ja to oglądam, bo się tym interesuję, ale nigdy w żadną politykę nie byłam zamieszana, do niczego nie należałam.

- A tak na poważnie, daliśmy...

- Ale ja to wszystko mówię poważnie!

- ...daliśmy się wciągnąć w tą narodową paranoję, czy nas podzielono?

- Podzielono, ale niektórzy dali się wciągnąć. Oczywiście, jest trochę ludzi, co łapią kontakt z rozumem i trzymają sie od tego z daleka. To zacietrzewienie jest dla mnie okropne. Rok temu byłam pierwszy raz w Toruniu, chciałam zobaczyć Radio Maryja.

- A gdyby zaprosili tam panią?

- Nie, to bym nie poszła. Są pewne miejsca, gdzie bym nie poszła i na pewno jest to Radio Maryja i telewizja Trwam. O nie! Niezależnie w jakiej sprawie.

- Dlaczego?

- Bo się z nimi zupełnie nie zgadzam i uważam, że robią paskudną robotę.Tam nie jest tak, że można sobie podyskutować. To mniej więcej tak, jak robi Pospieszalski Janek audycję swoją. Niby warto porozmawiać, a ja wiem, że kto za bardzo ma inne zdanie, to nie warto.

- Przeprowadziła pani wywiady z różnymi ludźmi. Nigdy żadna osoba, uważana za ponuraka, nie zaskoczyła pani pozytywnie?

- Raczej odwrotnie. Myślałam, że ktoś miał poczucie humoru, a później okazywało się, że się obraża. O, to kolejna polska cecha. Lubimy się obrażać. Przypominam sobie, jak to wiele lat temu pani ambasadorowa Michałowska, która jako Zientarowa pisała m.in. "Wojnę domową", powiedziała: obraża się tylko służba. Weszło mi to do głowy i przestałam się obrażać.

- Nasi politycy są strasznie obrażalscy...

- ....chyba że chcą się znaleźć na pierwszych miejscach list wyborczych. Wtedy ich szef może im zrobić... nie powiem co, a oni i tak się nie obrażą. Teraz politycy skaczą obok nas - wyborców, ale jak już zostaną wybrani, to będą mieli nas dokładnie tam, gdzie przedtem.

- Na wybory pani chodzi?

- Zawsze chodziłam, chociaż w tym roku po raz pierwszy zastanawiam się i nie wiem, czy pójdę.

- Ale w obietnice polityków pani nie wierzy?

- Ależ skąd?! Nie wierzę również w wiele innych obietnic. Pewne rzeczy obiecywał mi także mąż i i co? Mówię głupoty, ale taka głupia to ja już nie jestem.

- Doczekamy czasów, w których nie będziemy tak na siebie warczeć?

- Wy może tak, bo jesteście ode mnie młodsi, ale ja już wiem, że palenie zabija i lada moment padnę. Na swoim blogu napisałam, że chciałabym dożyć czasów, w których nie będzie padało słowo "Smoleńsk". Podejrzewam, że i tego nie dożyję.

- Dlaczego żarty są tak ważne w naszym życiu?

- Gdybym nie miała poczucia humoru i dystansu, to - przepraszam, jak mówi młodzież - tylko się pociąć. Nie trzymam się kurczowo życia. Wiem, że prędzej czy później umrę, a raczej prędzej, bo palę trzy paczki dziennie.

- O tych trzech paczkach nie napiszemy.

- A właśnie proszę napisać. Palę i będę paliła trzy paczki dziennie! Przeraziłam się w Bydgoszczy, bo chciałam zapalić w kawiarnianym ogródku, a tu okazało się, że nie w każdym można zapalić papierosa! Gdybym w Bydgoszczy nie znalazła takiego miejsca, to zaraz na swoim blogu bym to opisała! Nie chodzę na mecze, więc nie interesuje mnie stadionowa zadyma w waszym mieście, ale żeby na rynku nie można było zapalić?! Ludzie, toż tu nie ma świeżego powietrza! Nie dajmy się zwariować. Ktoś mnie zapytał, czy takiego zakazu nie ma w całym kraju? Na szczęście nie ma. A w Bydgoszczy - fajnym mieście z fajnymi ludźmi, ktoś to wymyślił.

Spotkanie z Marią Czubaszek zorganizowane zostało w ramach programu Dyskusyjne Kluby Książki, realizowanego przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną w Bydgoszczy we współpracy z Instytutem Książki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska