Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska Prezydencja Rady Unii Europejskiej. Porządzimy Europą?

Jacek Deptuła
Europa nie patrzy już na Polskę jak na pariasa...
Europa nie patrzy już na Polskę jak na pariasa... Archiwum GP
Rozmowa z Joanną Skoczek dyrektorem departamentu MSZ ds. polskiej prezydencji.

Rada Unii Europejskiej

Rada Unii Europejskiej

główny organ decyzyjny UE. Rada reprezentuje państwa członkowskie. W jej posiedzeniach uczestniczy po jednym ministrze z każdego kraju Unii. Każdy z nich zasiadając w radzie jest upoważniony do podejmowania zobowiązań w imieniu swojego rządu - podpis takiego ministra jest równoznaczny z podpisem całego rządu. Dawniej była nazywana Radą Ministrów. Przewodniczącym Rady jest minister z kraju sprawującego prezydencję.

- Często słyszę opinie, że polska prezydencja w Unii Europejskiej, rozpoczynająca się 1 lipca, polegać będzie na tym, iż gabinet premiera Donalda Tuska przejmie władzę w Unii. Tak oczywiście nie jest, więc na czym właściwie będzie polegać nasze przywództwo?
- Prezydencja każdego z państw członkowskich to przewodniczenie Radzie Unii Europejskiej* - najważniejszemu organowi decyzyjnemu wspólnoty. Oznacza to, że od lipca do końca grudnia Polska prowadzić będzie prace nad unijnymi aktami prawnymi.

- Mówiąc wprost - będziemy "rządzili" Unią przez drugie półrocze?
- Jeśli będziemy czymś rządzili, to Radą Unii, a nie całą Unią. Trzeba to wyraźnie rozgraniczyć. Formalnie rzecz ujmując nie wchodzimy w przewodniczenie organom Komisji Europejskiej i komisjom Parlamentu Europejskiego. Prezydencja daje natomiast możliwość bezpośredniego wpływu na negocjacje legislacyjne wewnątrz wspólnoty - zarówno na poziomie ekspertów, jak i ministrów, którzy te akty prawne zatwierdzają. Prezydencja ma dwa wymiary - krajowy i brukselski. Ten pierwszy służy przede wszystkim promocji kraju i pokazaniu, że Unia nie jest instytucją samą dla siebie, a jej działalność przekłada się na życie codzienne blisko 500 milionów Europejczyków.

- Słychać też opinie, że skoro będziemy przewodniczyć pracom Unii, to uda się Polsce wyrwać jakieś dodatkowe pieniądze...
- (śmiech) Nie tylko część społeczeństwa tak uważa. Niektórzy politycy również...

- Kilka dni temu Ryszard Czarnecki, formalnie europoseł kujawsko-pomorski, powiedział "Pomorskiej", że Polska nie wykorzystuje szansy, jaką daje prezydencja. Twierdzi, że myślimy tylko o interesie wspólnoty, a nie o korzyściach dla kraju.
- Niestety, takie stanowisko świadczy o tym, że mówiący nie do końca wie, jak przewodnictwo wygląda w świetle obowiązujących nas traktatów. Chcę wyraźnie podkreślić, że prezydencja nie jest czasem na załatwianie własnych interesów - jesteśmy przecież częścią wspólnoty i mamy ją wspomagać w osiąganiu kompromisów. Przez te pół roku musimy dobrze ważyć między godnym reprezentowaniem naszego kraju, a tym, że oczekuje się od nas bezstronności. To czas, kiedy trzeba dowieść swojej sprawności i dojrzałości jako członka wspólnoty. A ochroną naszych interesów i walką o forsowanie naszego stanowisko zajmujemy się cały pozostały czas. Wasz poseł użył nawet bardzo romantycznego sformułowania, że Polsce brakuje wiatru w żaglach, gdy trzeba siedzieć w łódce i w nie dmuchać...

- Co mu pani odpowie?
- Że zgodnie z prawami fizyki, aby łódź płynęła do przodu, to źródło wiatru musi być za nią, a nie w samej łódce. To chyba dobra metafora pokazująca na czym polega prezydencja. Szkoda, że pan poseł Czarnecki nie chce dostrzec niezwykle ważnej inicjatywy Partnerstwa Wschodniego, które z determinacją realizujemy. Osobiście promuje je minister Radosław Sikorski. Pan poseł Czarnecki mówiąc o własnych celach innych prezydencji wspomniał np. o węgierskiej strategii naddunajskiej, która ma dla Węgrów podobne znaczenie, jak dla nas Partnerstwo Wschodnie.

- Jakie są najważniejsze cele polskiej prezydencji?
- Pierwszy: integracja europejska jako źródło wzrostu gospodarczego. Innymi słowy - szukanie dróg wyjścia z kryzysu ekonomicznego i wzmacniania konkurencyjności europejskiej gospodarki. Po drugie: otwarta Europa i stabilne są-siedztwo. Chodzi m.in. o wspomniane Partnerstwo Wschodnie, rozwiązywanie problemów w sąsiedztwie UE, czyli np. reagowanie na to, co dzieje się w Afryce Północnej. Dalej - kwestie bezpieczeństwa energetycznego i wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony. Premier natomiast jest twarzą prezydencji i poprzez swoją pozycję wspiera jej wizerunek na arenie międzynarodowej.

- Chorwacja ma szanse stać się członkiem wspólnoty za naszej prezydencji?
- Szanse ma, ale to zależy od oceny, którą wyda w czerwcu UE. Jeśli wykażą postęp między lutym a czerwcem w sprawach dostosowania do europejskiej legislacji, to może się udać. Byłoby to prestiżowe i ważne potwierdzenie naszej deklaracji, że Unia jest otwarta dla innych państw.

- Ile ważnych spotkań unijnych odbędzie się w Polsce w drugim półroczu?
- Na poziomie ministerialnym około 50 i nawet do 30 na poziomie eksperckim - czyli dyrektorów departamentów i urzędników odpowiadających za negocjacje w danym resorcie. A we wrześniu odbędzie się spotkanie szefów państw na temat Partnerstwa Wschodniego. Nasz premier wspólnie z premierem Węgier będą współgospodarzami. My dajemy miejsce, organizujemy i bierzemy na siebie koszty tej imprezy.

- Czy prezydencja to kosztowna sprawa? Na jednej szali są pieniądze, na drugiej prestiż. Mówiąc wprost - czy to nam się opłaci?
- To jest budowanie wizerunku i dziś trudno wycenić korzyści długoterminowe. Budżet zamyka się w kwocie 430 milionów złotych. Unia może do-płacić do poszczególnych projektów, natomiast nie finansuje organizacji prezydencji. Francja zainwestowała w swoją 190 mln euro, mniejsze i oszczędniejsze państwa po 80-90 mln. Ale budowa wizerunku i prestiżu, to tylko jeden element. Przygotowania do prezydencji trwają od blisko 4 lat, a jej efektem jest modernizacja i europeizacja naszej administracji. Przeszkoliliśmy 1200 osób z unijnej problematyki, umiejętności negocjacji, znajomości języków, unijnych procedur itp. Przecież nie zapomną o tym 31 grudnia tego roku.

- Nasza prezydencja wypada w fatalnym okresie wyborów parlamentarnych. Jakie widzi pani zagrożenia związane z bieżącą polską polityką?
- Jestem urzędnikiem służby cywilnej i nie wypowiadam się na ten temat, nawet mi nie wolno. Mogę powiedzieć tyle: przygotowania dopinamy na ostatni guzik. Mam nadzieję, że nikt tego nie zepsuje przez jakąś ryzykowną decyzję lub wypowiedź. Polska będzie postrzegana przez pryzmat nowego kraju w UE i nie może się to nam nie udać. Robimy wszystko, by zaprzeczyć stereotypom, że robimy wszystko na ostatnią chwilę, że nie potrafimy być zorganizowani. Liczymy zatem na dojrzałość naszych polityków. Termin wyborów powoduje, że do końca prezydencji "dojeżdżamy" z tym samym rządem więc nie powinno być komplikacji.

- Czy podczas tych blisko czteroletnich przygotowań odczuła pani, że Polskę traktuje się jak kopciuszka?
- Absolutnie nie mam takiego wrażenia. Widać duże oczekiwanie, że sobie poradzimy, i że jesteśmy dużym graczem wciągniętym w orbitę najważniejszych decyzji. Jeśli spotyka się pięć największych państw, to my jesteśmy tym szóstym. Nawet zaczyna funkcjonować nieoficjalna formuła "wielkiej szóstki". Europa nie patrzy już na nas jak na pariasa. I nikt się nie boi, że zaskoczymy czymś - powiedziałabym - nieeuropejskim.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska