Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpieg z naszej wsi: Już 8 lat temu Rosjanin był prześwietlany przez policję. Potem komendant wojewódzki wydał mu... pozwolenie na broń

Dariusz Knapik [email protected] tel. 52 32 63 144
Szpieg z naszej wsi: Już 8 lat temu Rosjanin był prześwietlany przez policję. Potem komendant wojewódzki wydał mu... pozwolenie na broń
Szpieg z naszej wsi: Już 8 lat temu Rosjanin był prześwietlany przez policję. Potem komendant wojewódzki wydał mu... pozwolenie na broń fot. sxc.hu
Pod Włocławkiem od lat żył sobie agent rosyjskiego wywiadu. Jego znajomi, sąsiedzi do dziś nie mogą wyjść z szoku.

ABW namierzało Stanisława Jaworskiego od wielu miesięcy. Zatrzymanie nastąpiło w lutym 2009 roku, na Dworcu Centralnym w Warszawie, gdzie czekał na pociąg do Moskwy. Próbował stawiać opór, ale udało się go obezwładnić bez jednego wystrzału. Podczas przeszukiwań znaleziono m. in. wysokiej klasy sprzęt do tajnej łączności.

Fakty te ujawnił po roku "Dziennik. Gazeta Prawna". Jej zdaniem, to aresztowanie mogło być jednym z powodów zdymisjonowania gen. Walentina Korabielnikowa, wieloletniego szefa rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, dla którego pracował zatrzymany szpieg.

Miesiąc temu, po tajnym procesie przed warszawskim Sądem Okręgowym wymierzono Jaworskiemu karę 3 lat więzienia. Wyrok sugeruje, że w tej sprawie mogły się toczyć jakieś zakulisowe gry wywiadów. Jaworski nie chciał nic mówić. Uparcie twierdził, że nowoczesne urządzenia kryptograficzne, wyglądające jak zwykły sprzęt, kupił na bazarze. Według prokuratury z ich pomocą regularnie łączył się z moskiewską centralą GRU. Podobno nawet służby w rosyjskiej ambasadzie w Warszawie nic o nim nie wiedziały.

Podczas trwającego już dwa lata pobytu w areszcie, co miesiąc dostawał jednak z ambasady środki na "wypiskę", opłacano mu adwokatów, a na ogłoszeniu wyroku pojawił się radziecki dyplomata. Prokuratura, jak i obrońcy Jaworskiego już zapowiedzieli apelację.

Dopiero kilka tygodni temu media doniosły, że wymieniony z inicjałów rosyjski szpieg zbierał informacje o polskim wojsku w województwie kujawsko-pomorskim i mazowieckim. I wtedy mieszkańcy podwłocławskiej gminy Lubanie zaskoczyli, że to przecież ten Stachu Jaworski.

Litwin o polsko brzmiącym nazwisku

- Asię znam od dziecka - mówi Jadwiga Kurant, znana działaczka kulturalna, harcerka i szef gminnej rady w Lubaniu. - Uczyłam ją w podstawówce, była miłą, zdolną dziewczyną. Od początku działała w harcerstwie, została instruktorem ZHP.

W latach osiemdziesiątych Joanna Żak wyjechała do Moskwy, by studiować na słynnej "komsomołce". Oprócz dyplomu przywiozła stamtąd męża. Trudno powiedzieć, czy rosyjski wywiad odegrał jakąś rolę w poznaniu się tej pary.

- Zamieniłem z nim najwyżej parę słów - mówi wójt Lubania, były instruktor harcerski Sławomir Piernikowski. - Nie brał udziału w życiu naszej gminy. Znam go głównie jako męża Asi.
- Bardzo sympatyczny człowiek, zawsze pierwszy się kłaniał. Nikomu tu nawet na myśl by nie przyszło, że może być szpiegiem - nie kryje Zdzisław Krzyżanowski, przedsiębiorca i były powiatowy rajca.

Ponad 8 lat temu zaproponował Asi, by kandydowała z jego ugrupowania do gminnej rady. Wygrała, ale potem przeszła do obozu wójta. W tym okresie poznał Jaworskiego. Ale niewiele może o nim powiedzieć, nie zna nikogo, z kim utrzymywał on bliższe kontakty. Wszyscy mówili, że Asia przywiozła sobie męża, Litwina o polsko brzmiącym nazwisku. Nie kryła, że właśnie tam żyje jego rodzina. Dopiero miesiąc temu usłyszeli w telewizji, że jest Rosjaninem.

- Asia to wspaniała kobieta, ludzie raczej dobrze o niej mówią - twierdzi sołtys Barbara Kołtońska. - Ale jej męża chyba mało kto bliżej znał.

No, może poza gronem myśliwych. W 2003 roku Jaworski został członkiem koła łowieckiego "Wiarus", którego tereny ciągną się od włocławskiego "Anwilu" aż do Ciechocinka. Członkiem wprowadzającym był Henryk Butlewski z Lubania.

Strzelać mu zakazano

- Od lat szacuję w kole szkody wyrządzone przez zwierzynę - mówi Butlewski. - Kiedyś zgłosiła się do nas Asia. Przyjechałem do ich domu i tak poznałem jej męża. Kiedy siedziałem za stołem i pisałem protokół, zapytał jakie są możliwości, by dostać się do naszego koła. Dobrze znałem Asię, przecież jesteśmy z jednej wsi. Akurat zwolniło się u nas jedno miejsce, więc pomogłem mu, nawet przy pisaniu podania. W czasie stażu bardzo się zaangażował, sam zbudował 3 ambony, 2 paśniki, podsypy dla bażantów itd.
Gdy Rosjanin wystąpił o pozwolenie na broń, policja poddała go obowiązkowemu prześwietleniu. Niektórzy lekko się dziwili, gdy komendant wojewódzki bez problemów wydał mu zezwolenie. Było tajemnicą poliszynela, że Jaworski już wtedy lubił zaglądać do kieliszka.

- Niestety, to był problem, który narastał - nie kryje prezes "Wiarusa", burmistrz Nieszawy Andrzej Nawrocki. - W 2008 roku nie daliśmy mu żadnego zezwolenia na indywidualny odstrzał zwierzyny, bo przecież z bronią o wypadek nietrudno.

Sprawą zainteresował się sam łowczy włocławskiego okręgu Grzegorz Wiśniewski. W 2008 roku policja zabezpieczyła broń Rosjanina, a potem cofnęła mu pozwolenie.

Niedoszły obywatel RP

Jaworski zameldował się w Lubaniu w 1995 roku. Zachował obywatelstwo rosyjskie, w Polsce legitymował się kartą stałego pobytu. Dopiero w 2008 roku wystąpił do prezydenta Lecha Kaczyńskiego o nadanie polskiego obywatelstwa. Tuż przed aresztowaniem zawiadomiono go, że prośbę rozpatrzono pozytywnie. Po zatrzymaniu nadeszła jednak informacja o anulowaniu tej decyzji.

- Najpierw mieszkali u rodziców Asi, ale już po kilku latach wybudowali okazały dom - mówi kolega myśliwy. - Na pewno nie z pieniędzy Asi, gospodarstwo, które ona prowadzi, ledwie wiąże koniec z końcem.

Koledzy z koła przyznają, że Jaworskiemu pieniędzy raczej nie brakowało. Był hojny, nieraz na myśliwskich spotkaniach fundował wszystkim poczęstunek. Niektórzy czasem bywali w jego domu. Był nafaszerowany elektroniką, nawet w budynku gospodarczym czuwały kamery i alarmy. Posesji strzegła firma ochroniarska. Jego miesięczne rachunki za telefony sięgały 3-4 tysięcy. Miał też osobne mieszkanie w Moskwie.

W 1996 roku Jaworski zarejestrował w urzędzie gminy działalność gospodarczą. Firma IMT miała się zajmować importem i eksportem, siedziba mieściła się w jego domu. W Lubaniu nikt nie pamięta jednak, by prowadził tu jakąś działalność. Podobno eksportował flaki. Ale w 2006 roku zlikwidował firmę.

- Rzadko uczestniczył w polowaniach zbiorowych, bo na długie miesiące wyjeżdżał do Rosji - mówi prezes Nawrocki. - Ale wzorowo w wywiązywał się z wszystkich obowiązków, dużo pracował społecznie, oferował też pomoc przy obsłudze myśliwych dewizowych. Wiadomość o jego aresztowaniu spadła na nas jak grom z jasnego nieba.

Myśliwi z koła zapamiętali go jako życzliwego, inteligentnego człowieka. Jak opowiadał, ukończył w Rosji elitarną szkołę. Nie krył, że przez trzy lata służył w jednostkach komandosów. Dobrze strzelał z broni kulowej. Świetnie mówił też po polsku.

Wszyscy trzymali język za zębami

Wkrótce po aresztowaniu pod dom Jaworskiego podjechały auta z funkcjonariuszami ABW. Żona poprosiła jedynie, by w przeszukaniu uczestniczyła jako świadek jej koleżanka, właścicielka pobliskiego sklepu. Ludzie mówili o malwersacjach, aferze, ale nic o szpiegostwie. Wśród kilkunastu wtajemniczonych byli głównie myśliwi, których wzywano na przesłuchania do Warszawy. ABW zawitała też do urzędu gminy. Wszyscy jednak trzymali język za zębami, bo zobowiązano ich do tajemnicy.

Jak ustaliliśmy, ABW badała m. in. dokumenty rejestrowe firmy Rosjanina oraz jego udział w obsłudze myśliwych dewizowych. Niewiele tego było, jeden może dwóch Duńczyków.

Żona Jaworskiego nie chciała z nami rozmawiać. Prosiła, by ją zrozumieć, przede wszystkim musi chronić swoją rodzinę.
- W jesiennych wyborach do samorządu Asia już po raz trzeci została radną - mówi przewodnicząca Kurant. - Miała najlepszy wynik z sześciu startujących w jej obwodzie kandydatów. To jednak świadczy, że ludzie oceniali ją, a nie męża.

Mimo pobytu w areszcie Jaworski opłacił w kole łowieckim wszystkie składki za 2009 rok. Jakie będą jego losy?

- On nie złamał żadnego przepisu dotyczącego łowiectwa - mówi okręgowy łowczy Grzegorz Wiśniewski. - W Polsce nie ma takiego prawa, które by zabraniało obywatelowi polować. Nawet jeśli jest szpiegiem.

PS personalia Rosjanina i jego żony zostały zmienione.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska