Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Wałdowa są wstrząśnięci. Od ośmiu lat obserwują gehennę, którą przechodzi ich sąsiad

Agnieszka Romanowicz [email protected] tel. 52 33 15 376
Gdy żona Jana Karpusa (stoi tyłem) przekonywała, że to on jest winien rozpadu ich małżeństwa, on nie odezwał się słowem. Później przyznał, że boi się żony
Gdy żona Jana Karpusa (stoi tyłem) przekonywała, że to on jest winien rozpadu ich małżeństwa, on nie odezwał się słowem. Później przyznał, że boi się żony fot. Andrzej Bartniak
- Teraz to już trzeba będzie się rozwieść. Nie ma wyjścia - po latach upokorzeń, Jan Karpus dojrzał do rozstania z małżonką. - Dopiero teraz, gdy dźgnęła mnie nożem.

W oczach mieszkańców Wałdowa sytuacja w domu Karpusów wygląda tak: w starym gospodarstwie przy drodze do Pruszcza mieszkali kiedyś świętej pamięci państwo Karpusowie. - Gdy się tu wprowadziłem, nie miałem nic. Pomogli mi stanąć na nogi, pożyczali maszyny, zawsze byli życzliwi - wspomina sołtys Wałdowa Grzegorz Bojkowski, najbliższy sąsiad państwa Karpusów. - Dzieci też dobrze wychowali: na takich, co muchy nie skrzywdzą - dorzuca.

Teściowie uciekli z domu
Na gospodarce z rodzicami został tylko Jan. Dziś ma 54 lata. Długo był kawalerem. Osiem lat temu poślubił rozwódkę z Niewieścina, obecnie 42-letnią Bogumiłę. Już po trzech tygodniach od ślubu starzy gospodarze musieli się wyprowadzić. - Wcześniej pani Karpusowa płakała w naszym domu, że synowa potrząsnęła nią kilka razy. Uciekli więc z mężem przed nią, do drugiego syna, który mieszka w Niewieścinie - mówi Bojkowski.

Niebawem "nowa" Karpusowa urodziła bliźnięta - dwie dziewczynki.

- Brat radził sobie jak mógł, by sprostać oczekiwaniom żony: wielki telewizor, zmywarka. A na gospodarce nie można tylko wydawać, trzeba też inwestować. I tak z dnia na dzień majątek po rodzicach zaczął się kurczyć. Kiedyś były tu świnie i krowy. Dziś sama ruina - ubolewa Kazimierz Karpus z Niewieścina, brat Jana.

Wstawił się za nim po ostatniej awanturze, którą Jan o mało przypłacił życiem. - Od lipca żona ma 32-letniego kochanka. W listopadzie pozwoliła mu zamieszkać w naszym domu. Ja musiałem się wynieść do obory - opowiada Jan Karpus.

Ona chciała zabić
Kilka razy żądał, żeby Adam S. wyprowadził się z jego domu. Ostatnio wieczorem 29 grudnia. - Wtedy żona wpadła w szał. "Sam się wynoś!" - wrzeszczała i wtem dźgnęła mnie nożem - opowiada Jan Karpus. Po pomoc pobiegł do sołtysa, który wezwał policję i pogotowie. - Mimo że poszkodowany miał na sobie kilka grubych warstw odzieży, nóż wbił się dwa centymetry pod skórę. - Skończyło się na zaszyciu rany, to cud! - zaznacza brat Jana i tłumaczy, że wreszcie musi się on rozwieść. - Teraz to już trzeba będzie, nie ma wyjścia - przyznaje Jan, ale martwi się, kto będzie woził dzieci do szkoły. Bo, chociaż w domu ma się od nich trzymać z daleka, odwożenie córek na lekcje i z powrotem jest jego obowiązkiem. - Dlatego, gdy - po ciosie nożem - ojciec pojechał do brata, dzieci przez tydzień nie chodziły do szkoły - usłyszeliśmy w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Pruszczu.

Bogumiła Karpus nie czuje się winna. - Nie dźgnęłam go nożem. Nie mną, a nim się zajmujcie! To wariat, który powinien się leczyć. Doprowadził mnie do ruiny i wykańcza moje dzieci - wylicza jednym tchem.

Kazimierz Karpus puka się w czoło za jej plecami. - To ona ma szajbę i wyrok na koncie. Też za dźganie nożem, ale w tym wypadku opon w moim samochodzie. Była też zatrzymana, gdy wyrzuciła brata z domu razem z dziećmi. Miały wtedy dopiero dwa latka i marzły z ojcem na dworze. Wtedy też interweniowała policja i opieka społeczna - podkreśla Kazimierz i dziwi się, że wymiar sprawiedliwości obchodzi się z bratową tak łaskawie. - Jej córka z pierwszego małżeństwa ma męża policjanta w Pruszczu. Mam nadzieję, że nie chroni tak niebezpiecznej teściowej - mówi.

Pewność za trzy tygodnie
Witold Kwiatkowski, pełniący obowiązki rzecznika prasowego policji w Świeciu zapewnia, że zięć Bogumiły nie angażuje się w jej sprawę jako policjant. - Kobieta ma prawo do wolności, bo nie przedstawiliśmy jej jeszcze zarzutu o uszkodzenie ciała. Nie ma też pewności, że do tego dojdzie. Będziemy ją mieli dopiero po wydaniu opinii przez biegłego, którą poznamy za około trzy tygodnie - tłumaczy policjant.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska