Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kandydat na Polaka musi mieć dobrą pamięć

Adam Willma [email protected]
Polsko-rosyjskie małżeństwo Jagusiów z Toruniua
Polsko-rosyjskie małżeństwo Jagusiów z Toruniua
Niełatwo zostać Polakiem. Na drodze do nowej ojczyzny stoi kolor szczoteczki do zębów, cukier w kawie, wzór na tapetach i wąsy szwagra.

Marek Jaguś poznał Oksanę w ubiegłym roku, gdy przyjechała do Polski na kurs językowy do Torunia.
- Gdy tłumaczyłem urzędnikom, że poznaliśmy się w kościele, patrzyli podejrzliwie - śmieje się Marek. - Oboje jesteśmy protestantami, spotykaliśmy się po nabożeństwach i podczas grup biblijnych.
Uczucie nie wygasło również wówczas, gdy Oksana wróciła na studia do Briańska. Przez rok gawędzili przez Skype'a aż ustalili datę ślubu.

Od tego momentu rozpoczęły się urzędowe korowody.
Niektóre dokumenty musiałam załatwiać w Rosji, po inne musiałam jechać do Polski. Nie spodziewałam się, że będzie tego aż tyle - wspomina Oksana. - Administracja w obu krajach okazała się podobna - tak samo przełączali nas z numeru na numer i odsyłali od pokoju do pokoju.

Polska w wieku XVIII

Problemem okazało się między innymi zaświadczenie, którego żądał Urząd Stanu Cywilnego w Polsce o zdolności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego w Polsce. Wydania kwitu odmówiły urzędy w Rosji. Mógł go za to wydać konsulat w Gdańsku. Po ten drobny kwit Oksana musiała pofatygować się specjalnie z Rosji.

Ale ślub był dopiero początkiem biurokratycznej procedury. Więcej zachodu wymaga uzyskanie zgody na pobyt tymczasowy.

- Łącznie zebrało się tego z 60 stron dokumentów - wylicza Marek.
A i tak Oksana była w sytuacji bardziej komfortowej niż statystyczny Rosjanin, bo z Briańska przyjechała z kartą Polaka, dzięki której może studiować za darmo i korzystać ze zniżek. Wybrała stosunki międzynarodowe na UMK: - Oczywiście będę specjalizować się w Europie Wschodniej, bo mogę swobodnie korzystać z oryginalnych dokumentów.

Wizja Rosji, z którą zetknęła się w polskich publikacjach wydała się jej dość kuriozalna.
To trochę tak, jakbyś czytała o Polsce XVIII wieku - uśmiecha się rozbrajająco. - Być może te opisywane cechy można odnaleźć w starszym pokoleniu, ale młodzi ludzie to już zupełnie inny świat. Niektóre spostrzeżenia wydały mi się jednak ciekawe, bo coraz częściej patrzę na Rosję oczami Polaka.

Kolor rdzawy

Zanim jednak Oksana dostanie polski paszport minie co najmniej 5 lat. Pierwszym etapem było przesłuchanie w Urzędzie Wojewódzkim. Przez tą procedurę musi przejść każde małżeństwo, w którym jedna osoba jest cudzoziemcem.

Oksana: - Dla mnie było to ciekawe doświadczenie, bo byłam ciekawa jak postrzegamy z mężem te same zjawiska.

Marek: - Z początku ta nawałnica pytań dotycząca życia prywatnego wydała mi się trochę oburzająca, ale dziś widzę, że taka procedura może niemal ze stuprocentową pewnością wyeliminować oszustów. Zresztą trzeba przyznać, że przesłuchanie odbywa się w miłej atmosferze.

Rozmowa z każdym z małżonków trwa około półtorej godziny. Urzędnik zadaje dziesiątki szczegółowych pytań.

- My uzgodniliśmy z Oksaną tylko jedno pytanie - o ulubioną zupę, bo ja mam ich kilka - ironizuje Marek. I rzeczywiście, ten wątek, o którym przeczytali w internecie pojawił się podczas przesłuchania.
Ale oprócz zupy padły też pytania o markę ulubionej kawy, liczbę łyżeczek cukru, koloru ścian w sypialni i kafelków w łazience oraz rodzaj pościeli.

Marek: - O te kolory bałem się najbardziej, bo wiem, że Oksana nie zna jeszcze wszystkich polskich nazw, a niektóre definiuje inaczej.

- Rzeczywiście, na słowo "rdzawy" bym nie wpadła - uśmiecha się Oksana. - Marek podobierał kolory w mieszkaniu tak, że nawet po polsku człowiek miałby problemy.

Dla Marka przesłuchanie było testem na pamięć: - Trudne były zwłaszcza pytania o rodzinę Oksany, która jest dość liczna i nie całą zdążyłem jeszcze poznać. Musiałem też mocno grzebać w pamięci, żeby odświeżyć początki naszej znajomości i przypomnieć sobie kto do kogo podszedł pierwszy. Ponieważ Oksana nadrabia dwa lata studiów w ciągu jednego roku, często mijamy się w domu. Trudno więc powiedzieć o której wstała tego dnia i co zjadła na śniadanie. Na szczęście w większości odpowiedzi byliśmy zgodni.

Dwanaście róż

Paul z Nigerii, który przed dwoma laty wziął ślub z Polką przesłuchanie przeszedł w mazowieckim urzędzie. Nie znał wówczas polskiego wystarczająco dobrze, musiał korzystać z tłumacza przysięgłego (na swój koszt).

Według mnie niektóre pytania sięgają za daleko. Zwłaszcza o zdrowie. Pytali mnie nawet o to, w którym miejscu żona ma bliznę po operacji. Co prawda każdy jest uprzedzony, że może nie odpowiadać na intymne pytania, ale jednak nikt nie chce podpaść. No więc powiedziałem o tej bliźnie.

Ale już tego czy szwagier nosi wąsy Paul nie był w stanie sobie sobie przypomnieć: - Widziałem go tylko raz, na weselu. Na szczęście minęły już czasy, w których urzędnicy pozwalali sobie na zbyt wiele. Obcokrajowcy, którzy byli przesłuchiwani kilka lat mu opowiadali mi, że wtedy padały nawet pytania o ulubione pozycje w seksie. Ale te sprawy już ponoć ukrócono.

Marcelina Jabłońska- Żuk, która wyszła za Siergieja z Ukrainy była zdruzgotana, gdy okazało się w ilu sprawach ich odpowiedzi się nie pokrywają: - Dzięki urzędowi zrozumiałam jak bardzo różni się świat mężczyzn i kobiet. Mąż nie pamiętał nawet jaki kolor mają ściany w łazience, nie mówiąc już o imionach moich krewnych. To była porażka. Do tego nazmyślał, gdy go spytali kiedy ostatni raz kupił mi kwiaty. Nie dość że pomylił się o kilka miesięcy, to jeszcze pomylił gerberami z chryzantemami. Do tego wcale nie było ich dwanaście, tylko pięć - precyzuje Marcelina. - Ale przynajmniej ze szczegółami zrelacjonował naszą podróż poślubną. Może jednak te pytania powinni zadawać mężczyźni, a nie kobiety?

Urzędnik improwizujący

W internecie pojawiają się sugestie, że urzędnicy korzystają z gotowych zestawów pytań. Według Joanna Stasiak z Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy to nieprawda: - Za każdym razem pytania wymyśla się na bieżąco, bo nie ma dwóch takich samych sytuacji. Oczywiście niektóre zawsze się powielą, ale wspólnego życia nie da się nauczyć na pamięć. Tych szczegółów jest mnóstwo - jeśli pojawiają się wątpliwości, zaczynam drążyć i wtedy nie ma raczej szansy na ukrycie, że małżonkowie nie prowadzą wspólnego gospodarstwa.

Według bydgoskiej urzędniczki małżonkowie rzadko korzystają z prawa do odmowy odpowiedzi:
- Zdarzyło mi się raz, że pan odmówił odpowiedzi na pytanie o kolor ścian, uznając to za zbyt intymną kwestię - przypomina sobie Joanna Stasiak.

Na szczęście przesłuchania odbywają się tylko raz. Ale jednocześnie młoda para musi być przygotowana na niespodziewaną wizytę pograniczników i dzielnicowego, którego obowiązkiem jest dyskretne zlustrowanie mieszkania.

Kontrakt z aneksem

Zdaniem Ewy Czernuszyn z portalu cudzoziemcy.pl, która udziela porad obcokrajowcom, biurokratyczne sito, które stworzono jest bardzo udaną konstrukcją: - Gdy pojawiają się pytania o zawartość lodówki albo miejsce w którym stoi pieprz i sól, nie ma mowy, żeby utrzymać fikcję.

Liczba "papierowych małżeństw" zwiększa się z roku na rok. Jeszcze kilka lat temu znawcy tematu mówili, że co czwarte małżeństwo to kontrakt obliczony na zdobycie unijnego paszportu. Według Czernuszyn dziś jest to już co trzeci mieszany związek.

Niekiedy sprawy mają jednak zaskakujący finał. Urzędnicy z Mazowsza pamiętają co najmniej przypadków, w których strony ślubnego kontraktu, aby przejść pozytywnie przesłuchanie, zamieszkali razem. W ten sposób małżeństwo papierowe zamieniło się w realne.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska