Krzysztof Bułkowski. Kandydat na burmistrza Rypina

Co znajduje się w jego programie wyborczym? M.in. nowe zakłady pracy, centrum handlowe i supermarkety, filie wyższych uczelni, firmowe stacje paliw, obwodnica i ... Mc Donald's.

Czy Bułkowski nie obawia się sporej konkurencji? - Nie przeraża mnie - mówi. - Szanuję prawa demokracji i z dużą pokorą podchodzę do decyzji demokratycznych. Znam pozostałych kandydatów i wiem, kto co prezentuje. Powody do kandydowania są różne. Mam nowe rzeczy do zaproponowania. Wielu kontrkandydatów tylko rzuca hasła. Ja mam konkretne plany. Pokazuję kiedy, z kim i gdzie co zrobię. Ważny jest rachunek ekonomiczny, ale ważny jest też człowiek. Jeśli człowiek startuje tylko z przesłanek negatywnych, nie może zrobić nic dobrego. U mnie tych negatywnych przesłanek nie ma. Nie ubiegam się o władzę, bo jestem rozgoryczony dotychczasową.

Ocena burmistrza Marka Błaszkiewicza? - Obserwowałem w ciągu ostatniej kadencji ruchy kadrowe w urzędzie miasta i związane z gospodarką finansową. Przyznam, że napawały mnie małym przerażeniem - stwierdza Bułkowski. - Zarządzałem wielomilionowymi budżetami, kierowałem kilkudziesięcioosobowymi zespołami i wydaje mi się, że jestem dobrym fachowcem. Posiadam certyfikat zarządzania jakością wydany przez kancelarię premiera. Ale pewnych decyzji nie rozumiem. Mamy zadłużenie, jakiego jeszcze nie było. Szykują się wydatki, które wygenerują w przyszłości kolejne koszty. Nie można wyprzedawać majątku. Rypin może być dochodowy. Mam na to swoją receptę. Pracownicy urzędu i prezesi zbyt dużo zarabiają. Dzisiejsze wynagrodzenie burmistrza też jest zdecydowanie za wysokie. Czasem ludzie pytają, co zrobiłbym z dziewiętnastoma osobami, które zostały zatrudnione w ciągu ostatniej kadencji. Najpierw sprawdziłbym kompetencje. Żadnych pochopnych decyzji. Ja nigdy w polityce nie byłem. Jestem człowiekiem, który jakby wyrósł z administracji rządowej, sfery skarbowej. Czuję się dobrym fachowcem z punktu widzenia ekonomicznego.