Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kalendarz Rafała Blechacza zapisujemy już na rok 2013

Rozmawiał: ADAM WILLMA
Rozmowa z ANDRZEJEM HALUCHEM, prezesem Warszawskiego Impresariatu Muzycznego reprezentującego m.in. Rafała Blechacza, Krystiana Zimermana i Mischę Maisky'ego.

- Podpisał pan już umowę z tegoroczną laureatką Konkursu Chopinowskiego?
- Nie podpisałem i nie mam takiego zamiaru. Mam co prawda zaszczyt reprezentować niektórych jego zwycięzców, ale dyplom to nie wszystko. Interesują mnie muzyczne osobowości, które mają to "coś". Dlatego wciągnęliśmy na naszą listę Daniła Trifonowa i Lukasa Geniusasa. Ingolf Wunder był na niej już wcześniej.

- Opinia jurorów pana nie przekonuje?
- Nie jest przypadkiem, że dziennikarze, publiczność i internauci, którzy śledzili konkurs, wskazali innego zwycięzcę. Jest nim dla mnie Ingolf Wunder.

- Ale panuje przekonanie, że na konkursie siłę promocyjną ma jedynie pierwsza pozycja w konkursie. - Na dłuższą metę zawsze werdykt jurorów weryfikowany jest przez publiczność, ci ludzie kupują bilety i przychodzą na koncert, a to przekłada się na kolejne zaproszenia dla artystów. Co do werdyktu w XVI konkursie nie mam żadnych wątpliwości - dzwonią ludzie z całego świata i pytają o Wundera, ewentualnie o Trifonowa. Ten ostatni, jeszcze 19-latek, będzie niedługo brał udział w konkursie im. Czajkowskiego w Moskwie i ma szansę go wygrać.
- Konkursy pianistyczne są również pojedynkiem wielkich producentów instrumentów. Wygrała Yamaha.
- To jest bardzo ciekawe zjawisko, bo wszyscy artyści, z którymi rozmawiałem twierdzą, że był to najgorzej brzmiący fortepian w konkursie. Czwórka rosyjskich pianistów grała właśnie na tym fortepianie i jedna z tych osób wygrała. Japońska firma zainwestowała ogromnie dużo pieniędzy w Konkurs, finansując koncerty i kursy mistrzowskie dla uczestników. No i ich fortepian zaistniał na konkursie.

- A może sposób oceny w Konkursie się nie sprawdził?
- Powszechnie krytykowany jest matematyczny system ocen. Ja się z tym nie zgadzam. Matematyka jest nauką ścisłą, jeśli werdykt jest nietrafiony, to pretensje można mieć do ludzi , a nie do systemu obliczeń. Uważam jednak, że warto wrócić do systemu z poprzedniej edycji konkursu, kiedy to nawet w ostatni etapie głosowano "tak lub nie". To daje możliwość zweryfikowania w ostatnim etapie rezultatów niezrozumiałych. Nie można przecież wykluczyć, że jeden z jurorów będzie wyjątkowo nisko punktował jednego z pianistów. To lepsze rozwiązanie niż suche zsumowanie punktów.

- Jaka jest siła promocyjna warszawskiego konkursu?
- Konkurs Chopinowski jest wyjątkiem od reguły, która potwierdza upadek konkursów. Nadal jest to najważniejszy konkurs na świecie . W postrzeganiu Konkursu Chopinowskiego pamięta się o wielkich laureatach - Rafale Blechaczu, Krystianie Zimermanie, Maurizio Pollinim czy Marcie Argerich. Działa również legenda związana z tradycją tego konkursu od 1927 roku. Do Warszawy zjechali wszyscy najważniejsi impresariowie świata i szefowie wytwórni muzycznych i producenci fortepianów. Dla Polski jest to wielka szansa na promocję, choć nie jestem zwolennikiem wykorzystywania marki "Chopin" na wszelkie sposoby. Ale podkreślam - rola konkursów w budowaniu kariery artystycznej spada. Powodem są właśnie niezrozumiałe werdykty.

- Od pięciu lat reprezentuje pan Rafała Blechacza, co się zmieniło w tym czasie?
- Rafał robi nieprawdopodobna karierę zagraniczną. Jest zapraszany do wszystkich wielkich sal koncertowych. Przeglądałem jego kalendarz na przyszły rok, okazało się, że aż trzykrotnie występuje w tym czasie w Sali Pleyela w Paryżu. Recenzje są entuzjastyczne, nie spotkałem się z ani jedną krytyką. Rafał powszechnie uznawany jest za wielka osobowość muzyczną i w ciągu zaledwie 5 lat zaistniał mocno na wszystkich ważniejszych rynkach muzycznych.

- Muzyka klasyczna to również część muzycznego biznesu. W jaki sposób osiąga się dziś sukces w tej branży, jeśli nie poprzez konkursy?
- W tej chwili ważniejszym sposobem budowania kariery jest kontrakt z poważną firmą fonograficzną. Większość z nich ma bardzo rozbudowane departamenty promocji. Kluczem do sukcesu jest zdobycie własnej publiczności. Sytuację na rynku bardzo zmienił internet. Każdy artysta może zamieścić tam swoje wykonania, życiorys, zdjęcia i zostać błyskawicznie odnaleziony. Rozmawiałem wczoraj z szefem Deutsche Grammophon, który powiedział mi, że już połowa sprzedaży utworów muzycznych to download - sprzedaż plików przez internet.

- Z czego będą pochodziły dochody muzyków w przyszłości?
- Tantiemy ze sprzedaży płyt w muzyce poważnej są znacznie niższe niż w muzyce rozrywkowej. W zależności od kontraktu wynoszą od 3 do 10 procent. Sprzedaż płyt, zwłaszcza podczas koncertu, jest jednak bardzo ważna dla muzyka. Ktoś kto kupi płytę, słucha jej przez lata, a kiedy zobaczy plakat informujący o koncercie, z dużym prawdopodobieństwem pójdzie na kolejny koncert. Deutsche Grammophon pilnuje kalendarza Rafała i promuje jego płyty równolegle z koncertami.

- Kiedy będzie można posłuchać Rafała w Polsce?
- Niestety, najbliższy koncert zaplanowany jest dopiero za dwa lata - na jesieni 2012 roku.

- Za dwa lata???
- Rafał musi się teraz skupić na podstawowych rynkach muzycznych. W Roku Chopinowskich i tak miał w Polsce 5 koncertów, teraz czekają najbardziej prestiżowe sale świata. Rafał ustalił sobie rozsądny limit koncertów na około 40 rocznie. Jeśli do każdego z nich dodamy dwa dni na dojazd i próby z orkiestrą, to okaże się, że i tak przez pół roku jest w trasie. Pozostały czas przeznacza na pracę nad nowym repertuarem, nagrania i studia doktoranckie na UMK. W tej chwili zapisujemy już kalendarz koncertowy na rok 2013. Dostaję sporo maili od wielbicieli Rafała, którzy wybierają się na jego koncerty w okolicy Polski, na przykład w Filharmonii Berlińskiej. W styczniu przyszłego roku planowane jest nagranie nowej płyty z utworami utworami Szymanowskiego i Debussy'ego. Zapewne w sklepach zobaczymy ją w kwietniu.

- Dzięki powszechnej dostępności nagrań, wszyscy mamy do czynienia z muzyką wielkich wirtuozów. Po takich konfiturach trudno skusić się na chleb powszedni w lokalnych filharmoniach.
- Konfitury niestety są reglamentowane. Czołówka gra ograniczoną liczbę koncertów i to szansa dla młodych pianistów. Duże nazwiska, które ma na swojej liście agencja są lokomotywą dla artystów mniej znanych. Namawiam samorządy i ministerstwo, aby wspierać te talenty, bo jeśli nie będziemy im pomagać, ci ludzie po prostu wyjadą z Polski.

- Liczba słuchaczy muzyki klasycznej maleje. Branża to odczuwa?
- Odczuwa. Złote lata dla muzyki klasycznej czyli lata 70. i 80. są już za nami, rynek jest trudny, bo i pieniądze są znacznie mniejsze. Ale Polska jest ciekawym rynkiem dla muzyki klasycznej - w przeciwieństwie do Niemiec, gdzie średnia wieku w sali koncertowej to 60 lat, u nas sporo jest ludzi młodych. To optymistyczne, bo ci ludzie będą konsumentami muzyki klasycznej w przyszłości. Pojawia się też inne zjawisko - ludzie średniego pokolenia są zmęczeni szybkością życia, stresem, natłokiem szumu i hałasu i kierują się w stronę muzyki poważnej. Dlatego bardzo popieram koncerty typu crossover, w których występuje gwiazda pop z gwiazdą muzyki poważnej. To świetny sposób na wciągniecie do muzyki poważnej nowych słuchaczy.

- Obok prawdziwych talentów w muzyce klasycznej również nie brakuje gwiazdek, obdarzonych głównie talentem kreowania wizerunku.
- Przoduje w kreowaniu takich gwiazdek telewizja. Zwykle wystarczy nietypowy ubiór lub kontrowersyjne zachowanie. Ale takie gwiazdy rozbłyskują zwykle na jeden, dwa sezony. Oczywiście, wśród gwiazd medialnych są i takie fenomeny jak świetny chiński pianista Lang Lang - artyści wybitni, którzy czują się w pop kulturze jak ryba w wodzie. Ich obecność jest marzeniem wielu szefów sal koncertowych, bo skutecznie zapełniają sale koncertowe.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska