Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wymyślili sobie rajd, pojechali tarpanem i zastavą do Serbii i już planują drugą edycję [zdjęcia]

Agata Kozicka [email protected] tel. 52 32 63 183
Mateusz (od lewej), Marcin, Piotr i Bartek. Nawet po powrocie, kiedy jadą po Bydgoszczy, to dzielą trasę tak, żeby każdy miał okazję choć przez moment usiąść za kółkiem
Mateusz (od lewej), Marcin, Piotr i Bartek. Nawet po powrocie, kiedy jadą po Bydgoszczy, to dzielą trasę tak, żeby każdy miał okazję choć przez moment usiąść za kółkiem Fot. Agata Kozicka
Zastawa i tarpan z bydgoskimi studentami UTP za kierownicą przejechały pół Europy. Drogi w Czechach, a nawet na Słowacji, są lepsze niż u nas. Autostrady - choćby w Serbii - dużo tańsze. Ale nie ma jak w domu, nawet jeśli wraca się do niego po naszych polskich dziurach.

Zastava (rocznik 1977)

Zastava (rocznik 1977)

* pojemność skokowa silnika 1116 cm sześc.
* 55 koni mechanicznych
* 4 biegi
* pierwsza edycja zastawy MK1, wyprodukowana w FSO na licencji serbskiej
* max. prędkość 145 km/h

Bartek miał zastawę (rocznik 1977), a Piotrek - tarpana (rocznik 1989). Postanowili się pościgać. I tak wraz z Mateuszem i Marcinem - wszyscy to studenci Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy - samodzielnie zorganizowali I Uniwersytecki Rajd Youngtimerów, czyli aut, które nie są zabytkowe, ale na tyle stare i oryginalne, że na drogach stanowią już rzadkość.

Przeczytaj również: Studenci UTP i ich wyjątkowe maszyny - wyruszyli do Kragujewca. Tarpanem i zastavą! [wideo].

Wyznaczyli trasę z Bydgoszczy do Kragujewca, gdzie znajduje się fabryka zastavy i z powrotem. Łącznie 3 tys. kilometrów. Po drodze odwiedzili dwie uczelnie techniczne i wielokrotnie podnosili maski swoich aut.

Jedziesz - wygrywasz

Piotr
Piotr Fot. (ak)

Bartek
(fot. Fot. (ak))

Tarpan (rocznik 1989)

* pojemność skokowa silnika 2500 cm sześc.
* 42 konie mechaniczne
* 4 biegi
* napęd na dwa tylne koła
* 758 egzemplarz wyprodukowany w Antonówku
* max. prędkość 92 km/h

- To czym lepiej pojechać w Europę? Zastawą? Tarpanem?

- Zastawą.

- Tarpanem.

Właściwie, to nikt nie rozstrzygnął, kto wygrał pierwszy rajd w skrócie określany jako "UTP na kółkach". Piotrek i Marcin z ekipy tarpana uważają, że ich auto lepiej nadaje się na takie wyprawy. Mateusz, kierowca drugiego teamu, stanowczo stwierdza - że zastava.

Tylko Bartek pragmatycznie wylicza. - Na autostradzie zastava śmiga zostawiając tarpana daleko w tyle. I w górach radzi sobie lepiej, bo bywa, że tarpanowi brakuje mocy. Za to na odcinkach, gdzie droga jest dziurawa i wyboista, tarpan pruje do przodu, podczas gdy my zastawą musieliśmy lawirować, żeby nie zgubić podwozia.

Ale czy to ważne, kto wygrał? Wszyscy. Czterech kumpli ze studiów - trzech z wydziału mechanicznego UTP i jeden z zarządzania (Mateusz), wymyślili i zrealizowali swój pomysł.

Napisali projekt, przekonali władze uczelni, że warto ich wesprzeć finansowo, załatwili dodatkowych sponsorów i umówili się na zwiedzanie fabryki zastavy. Nawet dali zrobić specjalne t-shirty, żeby było jasne, kto z jakiego jest teamu.

Nie trzeba dodawać, że najwięcej serca włożyli w przygotowanie aut i podrasowanie ich do potrzeb rajdu. Potem zapakowali puszki z jedzeniem, polską flagę wetknęli za lusterko i ruszyli w trasę.

Dym spod maski

Mateusz
Mateusz Fot. (ak)

Piotr
(fot. Fot. (ak))

Już w Kruszwicy spod maski zastavy zaczęło dymić. - Paliła się gumowa osłona maglownicy i z przekładni kierowniczej wylał się olej. Ale można było dalej jechać - wspomina Bartek.

Bartek Gołąb (z Białych Błot) właściciel zastavy i jeden z najbardziej zagorzałych fanów tych aut. Jeśli wszyscy stoją, to on zapewne będzie siedział, jeśli pojadą na północ, to jego będzie można spotkać podążającego np. na wschód. Ale nie sprawia wrażenia upartego. Raczej, jak kot, lubi chodzić swoimi drogami.

A jeśli Bartek podąża swoją ścieżką, to Piotr Janicki, właściciel tarpana z Tomaszewa w Wielkopolsce, prawdopodobnie pójdzie prosto do celu i to z uśmiechem. Nawet jeśli spod maski dymi, to na jego twarzy zobaczyć będzie można najwyżej cień zaciekawienia. Na pewno nie będzie to poważną przeszkodą. I dlatego, kiedy w zastawie wysiadły tylne światła, a tarpanowi jedna z lamp zamiast światła mijania dawała długie - jechali dalej.

- To z powodu przepięcia poszedł przekaźnik od świateł - opowiada jak o drobnostce. - W Krakowie to naprawiliśmy.

Mateusz: - A wy jeszcze z wycieraczkami mieliście problem.

- Taaak, ale to drobiazg. Po prostu, po włączeniu była tylko jedna prędkość wycierania szyb - spokojnie objaśnia Piotr.

I żeby nie było, spod maski tarpana też zaczęło się kopcić.

- Taki specjalny gaśniczy kocyk wygłuszający silnik był zanieczyszczony olejem i zaczął się tlić od rozgrzanego kolektora wydechowego - usłyszeliśmy od Piotra.

W jego oczach problemy to błahostki. Zresztą, co trochę irytowało team zastavy, potrafił je znaleźć wszędzie. Kiedy tylko zobaczył podniesioną maskę ich auta, to wystarczył jeden rzut okiem i już Piotr widział jakąś usterkę.

- To chyba dobrze? - pytam.

- Niby tak, ale woleliśmy nie słyszeć, że znowu jest jakiś problem - mówi Bartek, który ostatecznie przecież nie lubi, jak o jego zastavie mówi się źle.

Ale jakikolwiek problem by się nie pojawił, to w czwórkę byli w stanie z każdym sobie poradzić. Co dało się dokręcić, zalepić, podłączyć czy nasmarować własnymi rękoma - nie stanowiło dla nich problemu. Gorzej, jeśli diagnoza usterki oznaczała dodatkowe wydatki. Na przykład na olej, który trzeba było uzupełniać zarówno w jednym, jak i w drugim aucie. W tarpanie ubywało go w silniku. W zastavie - w skrzyni biegów.

Pieniądze to nie wszystko

Marcin
Marcin

Mateusz
(fot. Fot. (ak))

- No to był ból. Przepuszczał siemmering. I to konkretnie. Musieliśmy dolewać po litrze na jakieś 400 kilometrów - przyznaje Mateusz. - U nas butelka kosztuje 12 zł, w Serbii - nie więcej niż 15 zł, ale na Węgrzech płaciliśmy aż 39 zł za litr - oburza się Mateusz.

Dla Mateusza Wojciechowskiego nie ma rzeczy niemożliwych. Jeszcze przed wyjazdem zapytałam go, jako odpowiedzialnego za logistykę: "Co możesz zagwarantować?" "Że nie zabraknie pieniędzy" - odpowiedział z taką pewnością siebie, jakby to NASA finansowała wyprawę.

A kiedy w połowie drogi okazało się, że źródełko z walutami prawie wyschło, to Mateusz równie zdecydowanie i stanowczo stwierdził "Pieniędzy już nie ma". Żadnego poczucia winy i żadnej paniki, tylko zimna kalkulacja - uda się wrócić, jeśli nie będzie trzeba płacić za naprawę, żadne z aut nie zepsuje się po drodze, weterany pojadą oszczędnie i wrócą bez żadnego postoju na nocleg. Bo nieważne, że zabrakło pieniędzy. Ważne, jak wybrną z tej sytuacji.

Zaczęło się od płynu do spryskiwaczy

Marcin

Pomagali im w tym dobrzy ludzie, których spotykali na każdym kroku. Już w Polsce dostali od jednej ze stacji paliw w prezencie płyn do spryskiwacza. Na uczelni w Nitrze na Słowacji, gdzie dali wykład studentom tamtejszego wydziału mechanicznego, pomagała im Ludmila Gajdosowa, była stażystką na naszym UTP.

W Serbii, na uczelni, gdzie gościł ich profesor Dobrica Milovanovic, zrobiono zastavie gruntowny przegląd, a potem, w warsztacie Milosa, naprawiono i, za darmo (!), wymieniono cały wydech. - Nawet nie wiem, czy gdybym chciał to sam zrobić w Polsce, to znalazłbym te wszystkie części - opowiada Bartek.

Drugi rajd - już wkrótce

Potem trzeba było tylko wrócić do domu. Za jednym zamachem. Bez noclegów po drodze. W umiejętności i wytrwałość kierowców Marcin nie wątpił, ale na sytuację spoglądał realistycznie. - Zrobienie 1500 km takimi potworami to nie lada wyczyn - dosadnie stwierdził.

Marcin Gronowski jest z Torunia. Dużo nie gada. Ale jak już coś powie, to trudno o logiczniejszy wniosek. Marcin woli działać. Jeśli jest zadanie do wykonania, to się za nie natychmiast zabiera. Pewno dlatego ożył dopiero, kiedy zaczęliśmy mówić o przygotowaniach do - a jakże - II Uniwersyteckiego Rajdu Youngtimerami.

- Chcemy nakłonić studentów UTP, ale i innych technicznych uczelni w Polsce, żeby wzięli w nim udział. Nie mamy jeszcze sprecyzowanej trasy, ale jest kilka pomysłów. Możemy pojechać dokoła Polski, albo np. do Pitesti w Rumunii. Tam jest uczelnia partnerska dla UTP, ale też, a może przede wszystkim, fabryka dacii - zaznacza Marcin, który, choć na razie jeździ oplem astra, to już myśli o zakupie wołgi.

- Do końca roku przygotujemy projekt. Już teraz szukamy sponsorów. Głównie tych, dla których grupą docelową są studenci oraz miłośnicy motoryzacji - sugeruje Mateusz. - Musimy wiedzieć, na czym stoimy, żeby określić np. jakie będzie wpisowe dla uczestników.

I znowu mówi to tak przekonująco, jakby chłopakom brakowało już jedynie pistoletu startowego. Aż trudno nie wierzyć, że im się znowu uda!

Pochwal się swoim autem

Chcesz wziąć udział w podobnym rajdzie? Masz youngtimera? Zastavę? Dacię? Syrenkę? Daj nam znać!
Udostępnij

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska