Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie zapłakał

Agnieszka Romanowicz
Dawid i Karolinka tęsknią za Wojtkiem, gdy leży w szpitalu. Rozumieją, że jest on bardzo chory, dlatego każdy musi na niego uważać. Gdy do domu przyjdą goście, dzieci ostrzegają, żeby nie zbliżali się do ich 10-letniego brata.
Dawid i Karolinka tęsknią za Wojtkiem, gdy leży w szpitalu. Rozumieją, że jest on bardzo chory, dlatego każdy musi na niego uważać. Gdy do domu przyjdą goście, dzieci ostrzegają, żeby nie zbliżali się do ich 10-letniego brata. fot. Agnieszka Romanowicz
Ta kobieta to tytan nadziei, dla mnie jest ona wzorem do naśladowania - tak o Justynie Ziółkowskiej z Sartowic mówi miejscowy proboszcz.

Proboszcz Leszek Kozłowski podziwia determinację matki, która dzielnie trwa przy rodzinie, mimo nieustannej trwogi o zdrowie dzieci i biedy, która dodatkowo komplikuje ich sytuację. - Justyna jest taka młoda i już tak bardzo doświadczona - ubolewa ks. Kozłowski. - Gdy Wojtek leży w szpitalu, każdego dnia widzę ją, jak pokonuje kilometry ze swojego domu nad Wisłą do przystanku przy krajowej jedynce. Byle być przy nim, byle go wspierać, przytulić.
Justyna twierdzi, że Wojtek (teraz ma on 10 lat) czuje jej bliskość, chociaż nie może okazać uczuć. - Jeszcze trzy lata temu śmiał się, ale przestał po ostrym zapaleniu płuc. Wtedy jego stan tak się załamał, że zupełnie straciłam z nim kontakt. Wojtek nie chodzi, nie słyszy, nie widzi i nie mówi - wylicza matka.

Nie zapłakał

Źle z nim było od urodzenia. - Chociaż ciążę przeszłam bez problemów, ale poród był ciężki. Podczas kolejnych (Dawid- 7 lat, Karolina - 5 lat i Martynka - 2 lata) czekałam tylko aż usłyszę płacz noworodka. Bo Wojtek nie zapłakał - wspomina Justyna Ziółkowska. Głębokie upośledzenie zdiagnozowano od razu.
Ostatnio stan Wojtka się pogorszył. Po miesięcznej wizycie w szpitalu musiał przejść tracheotomię (w szyi ma dziurę, która zapewnia dopływ powietrza do płuc). - Teraz trzeba podwójnie na niego uważać, żeby w domu było sterylnie. Tracheotomia to otwarcie organizmu - tłumaczy matka. Młodsze dzieci to rozumieją. Jak ktoś przyjdzie, uprzedzają, żeby uważać na Wojtka.
Co gorsza, Karolina też choruje. Miała już dwie operacje biodra i czeka ją kolejna. - Trzeba jej skrócić nogę o 2,5 centymetra - dorzuca matka. Przyznaje ona, że czasem opada z sił. - Tak się złożyło, że nie mam na kogo liczyć. Mąż dorabia, gdzie może, nie ma dużo czasu. Jedynie ksiądz mnie wysłucha, doradzi - mówi Justyna.

Ściany już stoją

Teraz urządzają pokój, w którym Wojtek byłby bezpieczniejszy. - Ściany już wymurowane, jest centralne ogrzewanie, nowe okno. Brakuje tylko posadzki, ocieplenia dachu, farby na ścianach. Podobnie jest w łazience - opowiada matka.
To, co już udało się zrobić, zawdzięcza księdzu i Zespołowi Domowego Leczenia Respiratorem Domu Sue Ryder w Bydgoszczy. Ale wszystkim brakuje już funduszy, żeby dokończyć remont u Ziółkowskich. Stąd ten artykuł. Kto może im pomóc, niech kontaktuje się z panią Justyną pod nr tel. 787-483-585 lub z ks. Kozłowskim pod nr tel. 52 33 19 925. Można też wpłacać pieniądze na konto NZOZ Dom Sue Ryder - 61 1500 1360 1213 6007 7058 0000, z dopiskiem "dla Wojtka Ziółkowskiego z Sartowic".
Przedsiębiorców i osoby prywatne, którzy wspomogą biedną rodzinę, wyróżnimy na łamach "Pomorskiej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska