Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adres: Jackowskiego 14 czyli o wiceadmirale Konstantym Biergielu z carskiej floty, który morza i okręty zamienił na Bydgoszcz

Gizela Chmielewska
W tej kamienicy przy ul. Jackowskiego 14 mieszkał przez osiemnaście lat wiceadmirał Biergiel
W tej kamienicy przy ul. Jackowskiego 14 mieszkał przez osiemnaście lat wiceadmirał Biergiel Fot. Gizela Chmielewska
Niby zwyczajna kamienica - bez architektonicznego rozmachu, aczkolwiek ze śladami twórczej fantazji. Ale tak naprawdę dzięki jednemu z jej lokatorów wcale nie taka zwyczajna. Tu przecież mieszkał wiceadmirał Konstanty Biergiel - wychowanek sławnego Korpusu Kadetów Morskich w Petersburgu, którego nazwisko wymieniane jest we wszystkich książkach poświęconych Marynarce Wojennej II RP, i którego Gdańsk uhonorował ulicą.

Dom w sąsiedztwie Kanału. Czy ten adres podpowiedzieli przyjaciele?

To chyba jedyna pamiątka po wiceadmirale K. Biergielu, która zachowała się naszym mieście: Kartoteka Mieszkańców Bydgoszcz - ze zbiorów Archiwum Państwowego
To chyba jedyna pamiątka po wiceadmirale K. Biergielu, która zachowała się naszym mieście: Kartoteka Mieszkańców Bydgoszcz - ze zbiorów Archiwum Państwowego w Bydgoszczy

To chyba jedyna pamiątka po wiceadmirale K. Biergielu, która zachowała się naszym mieście: Kartoteka Mieszkańców Bydgoszcz - ze zbiorów Archiwum Państwowego w Bydgoszczy

Prawdę powiedziawszy ulica Jackowskiego to miejsce trochę bez wyrazu. Dziś położona kilka kroków od ruchliwego ronda Grunwaldzkiego. Kiedyś - nawet za czasów zaboru pruskiego, gdy nazywano ją Fieldstrasse - uroczy zakątek miasta, położony niedaleko Kanału Bydgoskiego.

Być może to właśnie sąsiedztwo Kanału sprawiło, że wiceadmirał K. Biergiel wynajął tutaj mieszkanie, gdy przeszedł w stan spoczynku. Sam wybór miasta też nie był przypadkowy. Po 1920 r., gdy w konsekwencji I wojny światowej i rewolucji bolszewickiej nastąpił nowy podział Europy, a Bydgoszcz przejęły polskie władze zjechało tu wielu Polaków - dawnych mieszkańców imperium rosyjskiego. W tej grupie nie brakowało znajomych pana wiceadmirała, również tych, mających za sobą jak i on służbę w carskiej armii. Na pewno nie bez znaczenia, jeśli nawet nie najważniejsza w sprawie przeprowadzki była opinia urodzonej w Petersburgu żony wiceadmirała - Anny z Duninów. Liczne grono jej krewnych i przyjaciół, w tym rodzina Stulgińskich, znalazło drugi dom w Bydgoszczy. Nic więc dziwnego, że i pani Anna chciała być blisko ludzi, z którymi mogła wspominać dobre petersburskie czasy.

- Kamienica została wybudowana około 1910 roku dla Alberta Hirschbrucha, właściciela browaru - mówi Bogna Derkowska- Kostkowska z Pracowni Dokumentacji, Popularyzacji Zabytków i Dziedzictwa Narodowego WOKiS w Bydgoszczy. - Niestety, według projektu nieustalonego autorstwa. Materiały dotyczące tego budynku są dosyć skąpe, stąd niewiele można o nim powiedzieć.

W maju 1921 r. państwo Biergielowie zamieszkali przy ul. Jackowskiego 33, w mieszkaniu nr 5 (w 1931 r. - po reformie numeracji domów miejskich kamienica otrzymała nr 14 - przypis. autorki), w kamienicy należącej wówczas do Stanisława Romanna. Jednym z ich sąsiadów był ogrodnik miejski - Antoni Brzyski, człowiek, w którego rękach spoczywała troska o bydgoskie skwery, parki, ogrody. I który z tego obowiązku wywiązywał się znakomicie. Wiceadmirał na pewno to doceniał.

Amurska flotylla rzeczna, torpedowce i pancerniki

Konstanty Bieregiel - wiceadmirał floty carskiej, generał Wojska Polskiego - Z książki Tadeusza Kryski-Karskiego i Stanisława Żurakowskiego pt. "Generałowie
Konstanty Bieregiel - wiceadmirał floty carskiej, generał Wojska Polskiego - Z książki Tadeusza Kryski-Karskiego i Stanisława Żurakowskiego pt. "Generałowie Polski Niepodległej" - Editions Spotkania Warszawa 1991

Konstanty Bieregiel - wiceadmirał floty carskiej, generał Wojska Polskiego - Z książki Tadeusza Kryski-Karskiego i Stanisława Żurakowskiego pt. "Generałowie Polski Niepodległej" - Editions Spotkania Warszawa 1991

Zanim Konstanty Biergiel został bydgoszczaninem, poznał wiele innych miast, przemierzył tysiące mil morskich i wiele kilometrów dróg. Urodził się 11 września 1855 r. w Tule, był synem Władysława i Marii z Malewskich. Zafascynowany morzem i okrętami ukończył najpierw Morski Korpus Kadetów, a następnie - petersburską Akademię Morską. Podobną drogę wybrali jego dwaj młodsi bracia - Władysław i Aleksander. W szkołach tych, w których nie brakowało uczniów wywodzących się jak on z polskich rodzin, nie tylko dostał solidne postawy zawodowe, ale też parę innych umiejętności, które - jak uważało dowództwo - mogły się przydać podczas służby. On sam wspomnień nie zostawił, ale dzięki książce Mamerta Stankiewicza pt. "Z carskiej floty do polskiej", wiadomo, że przyszłe wilki morskie miały obowiązkowo zajęcia z języków obcych, ale też i ...z tańca. Te ostatnie prowadził baletmistrz z carskiego zespołu. Chodziło pewnie o to, aby członkowie rosyjskiej floty nie kompromitowali marynarskich mundurów na salach balowych...

K. Biergiel szybko stanął na mostku kapitańskim - dowodził torpedowcami "Noworossijsk" oraz "Reni". Potem przeszedł na stawiacza min "Bug". Następnie były pancerniki "Dwienascat Apostołow" i "Giegorij Pobiedonosiec" oraz kanonierka "Zaporożec". W 1901 r. już jako komandor objął dowództwo na pancerniku obrony wybrzeża "Nowgorod". Rok później został attache morskim w Stambule. A od 1903 do 1907 r. był dowódcą pancernika "Czesma". Następnie stał na czele sił torpedowych na Morzu Czarnym. Później został dowódcą Amurskiej Flotylli Rzecznej. Rok przed wybuchem I wojny światowej otrzymał awans na wiceadmirała i w tej randze na czas wojny został skierowany do Sztabu Generalnego. Tutaj zakończył służbę w rosyjskiej armii. W 1919 r. przeszedł do Wojska Polskiego, gdzie po weryfikacji został generałem porucznikiem marynarki i znalazł się jako ekspert w składzie delegacji pod przewodnictwem Ignacego Jana Paderewskiego, która brała udział w rokowaniach poprzedzających podpisanie traktatu wersalskiego. Jego nazwisko w grupie korpusu morskiego otwiera pierwszą w polskich dziejach "Listę starszeństwa oficerów marynarki" ogłoszoną 5 lutego 1921 r.

W 1920 r. wiceadmirał został pierwszym szefem Polskiej Bazy Morskiej w Cherbourgu. A rok później pożegnał się z wojskiem, przechodząc na emeryturę. I przywitał się z Bydgoszczą.

Sekrety pani Stulgińskiej

Helena z Kolankowskich Stulgińska, oddana przyjaciółka żony wiceadmirała Biergiela
Helena z Kolankowskich Stulgińska, oddana przyjaciółka żony wiceadmirała Biergiela Fot. Z archiwum rodziny Stulgińskich

Helena z Kolankowskich Stulgińska, oddana przyjaciółka żony wiceadmirała Biergiela
(fot. Fot. Z archiwum rodziny Stulgińskich )

Państwo Biergielowie nie mogli narzekać w Bydgoszczy na brak towarzystwa. Chętnie przyjmowali zaproszenia do przyjaciół i znajomych. Z radością gościli ich u siebie, w przytulnym mieszkanku przy ul. Jackowskiego, wypełnionym pamiątkami z dawnych petersburskich czasów. Największe wrażenie robiły medale i odznaczenia, przyznane wiceadmirałowi, gdy służył w carskiej flocie. Ze wzruszeniem oglądano fotografie okrętów, na których pływał. A może i nawet miano okazję patrzeć na zdjęcie faworyzującego marynarzy cara Mikołaja II...

Żona wiceadmirała często zaglądała do domu przy ul. Kościuszki, gdzie wraz z mężem Włodzimierzem, matką i teściową mieszkała jej utalentowana muzycznie przyjaciółka - Helena Stulgińska. (O rodzinie Stulgińskich pisałam w Albumie Bydgoskim 19 listopada 2009 r. - "Adres: ul. Kościuszki 5" -).
Świeżo upieczone bydgoszczanki spędzały wiele czasu razem, powierzając sobie małe sekrety. Pani Anna wiedziała o wszystkich sercowych rozterkach Heleny, przechowywała nawet jej listy od pewnego wielbiciela. Pan Konstanty do takich poufnych spraw między przyjaciółkami nie był dopuszczany, natomiast zawsze towarzyszył żonie podczas oficjalnych spotkań. A takim na pewno było poświęcenie domu Stulgińskich w kwietniu 1930 r., którego dokonał ks. Wacław Pacewicz, prałat kresowy - jak go nazywano w Bydgoszczy. Mniej oficjalna, bardziej na luzie była wspólna wyprawa Heleny Stulgińskiej i jej przyjaciółki z mężem do Inowrocławia. Przed planowanym pobytem w tutejszym sanatorium chciano sprawdzić warunki, jakie oferuje to modne wówczas uzdrowisko.

Bohaterów tych małych dramatów i wielkich radości już dawno nie ma. Tymczasem sprawy, jakimi żyli na co dzień przetrwały na kartkach listów, które zachowały się w rodzinnym archiwum Stulgińskich. Daleko od Petersburga i od Bydgoszczy, bo aż w Krakowie, pieczołowicie przechowywane przez panią Zenonę Stróżyk-Stulgińską.

Cuszima Kłoczkowskiego, samobójstwo Wawela

Z kolei głównie dzięki notatkom w "Dzienniku Bydgoskim" nie brakuje dowodów na to, że państwo Biergielowie z całym oddaniem brali udział w miejskich akcjach charytatywnych. Angażowali się w działalność Związku Polaków z Kresów Wschodnich, gdzie wiceadmirał został członkiem komisji rewizyjnej. A że "ciągnęło wilka do lasu" szybko włączył się w pracę bydgoskiego oddziału Ligii Morskiej i Rzecznej, oddając tej organizacji swój czas i wielkie doświadczenie. Był wykładowcą Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej i w Toruniu, i potem, gdy ją w 1938 r. przeniesiono - również w Bydgoszczy.

W Centralnym Archiwum Wojskowym znajdują się listy i memoriały, jakie K. Biergiel wysyłał do Rady Ministrów, Ministerstwa Przemysłu i Handlu oraz Sztabu Generalnego w sprawie wykorzystania na wypadek wojny z Niemcami portów w Rumunii. Zdaniem historyków specjalizujących się w dziejach Marynarki Wojennej II RP - zasadniczy wpływ na zaangażowanie się emerytowanego wiceadmirała w te kwestie miało to, że mieszkał on w Bydgoszczy - w mieście, gdzie jak na dłoni widać było nastroje i dążenia mniejszości niemieckiej.

K. Biergiela cieszyło go zainteresowanie młodzieży sprawami morskimi. Należał do koła przyjaciół Harcerskiej Drużyny Morskiej. Był członkiem Stowarzyszenia Oficerów w st. Spoczynku, wśród których nie brakowało wysokich rangą wojskowych, wywodzących się z carskiej armii, jak np. gen. Aleksander Karnicki. Chętnie spotykał się z osobami, mającymi to samo co on doświadczenie zawodowe. Szczególnie wiele satysfakcji dostarczyły mu rozmowy z admirałem Wacławem Kłoczkowskim, oficerem okrętów podwodnych, który mieszkał w Bydgoszczy w 1927 r. w domu przy Alejach Ossolińskich i w tym czasie służył w 15. Dywizji Piechoty. Znał jego losy, bo w carskiej flocie głośno było o wyczynach tego oficera podczas sławnej bitwy pod Czuszimą w 1905 r. Kłoczkowski jako jeden z ostatnich zszedł wówczas z krążownika "Admirał Nachimow", dostając się do japońskiej niewoli. Po latach, w Bydgoszczy obydwaj panowie niejedną godzinę spędzili wracając pamięcią do dni wielkiej chwały carskiej floty, ale też i do tragicznych chwil jej upadku. Może czasami towarzyszył im w tych rozmowach "kolega po fachu" z floty austro-węgierskiej - admirał Napoleon Louis-Wawel, mieszkający przy ul. Cieszkowskiego. Podobnie jak K. Biergiel dowodził pancernikami, m.in. "Arpad "i krążownikami - "Kaiser Karl VI". Był też attache morskim w Wielkiej Brytanii.

Wiadomość o samobójczej śmierci N. Louis-Wawela w grudniu 1934 r. na pewno była wielkim wstrząsem dla K. Biergiela. Na pewno też nie zabrakło go w długim kondukcie żałobników odprowadzającym siedemdziesięciotrzyletniego admirała na mały wojskowy cmentarz przy ul. Ludwikowo. Może przy okazji tej smutnej uroczystości myślał o swoim miejscu wiecznego spoczynku na bydgoskiej ziemi... Tak daleko od morza, Tuły, Petersburga, od wszystkich miejsc, które nadawały sens jego życiu.

I rzeczywiście, grób wiceadmirała znalazł się daleko od morza. Ale nie w Bydgoszczy, bo stąd rodzina Biergielów, może przestraszona wieściami o szykującej się wojnie, wyjechała 14 sierpnia 1939 r. do miejscowości Gołąbki pod Warszawą. W krótkim czasie była to już ich druga przeprowadzka, kilka miesięcy wcześniej państwo Biergielowie, jeszcze w Bydgoszczy, przenieśli się z ul. Jackowskiego do okazałej kamienicy przy Al. Mickiewicza 6.

Te zmiany, ale głównie świadomość tragedii zgotowanej Polsce przez Niemców odbiły się na zdrowiu K. Biergiela. Dla niego była to już kolejna wojna, po japońsko-rosyjskiej, I wojnie światowej i polsko-bolszewickiej. Zmarł 7 grudnia 1939 r. i został pochowany nie w rodzinnym grobie na warszawskich Powązkach, ale na cmentarzu w Gołąbkach-Ursusie. Jego grób pozostaje pod opieką uczniów z miejscowego gimnazjum.

Ulica w Gdańsku

Cmentarz w Ursusie-Gołąbach - grób wiceadmirała Biergiela. Daleko od morza, daleko od Bydgoszczy

(fot. Fot. Gizela Chmielewska)

Nazwisko K. Biergiela znają studenci i wykładowcy Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Dzięki znakomitemu pisarzowi i publicyście Jerzemu Pertkowi jest ono też znane czytelnikom "Przeglądu Morskiego", na łamach którego w 1988 r. i 1989 r. opublikował on kilka artykułów poświęconych wiceadmirałowi, gdzie ubolewał, że ten "najwyższy pierwotnie stopniem i starszeństwem przedstawiciel Marynarki Wojennej" pozostaje w zapomnieniu. Dzięki J. Pertkowi wiadomo np., że 4 lutego 1900 r. Biergiel, pływający wówczas po Morzu Śródziemnym na kanonierce "Zaporożec" spotkał się z bogatym kolekcjonerem sztuki i podróżnikiem Ignacym Korwin-Milewskim na jego jachcie "Litwa". I wówczas wpisał się do księgi pamiątkowej następujące zdanie:
" Z największą przyjemnością mogę zanotować tu rzadkie nader na przestrzeni mórz zdarzenie - spotkanie się z rodakiem z tegoż co ja powiatu oszmiańskiego, na pokładzie bliskiej nam obu "Litwie".
J. Pertek przytoczył też fragment wspomnień kmdr. por. Czesława Wnorowskiego, dotyczący spotkania z K. Bergielem podczas egzaminów w ramach pierwszego Tymczasowego Instruktorskiego Kursu w 1922 r. w Toruniu. Wiceadmirał powiedział wówczas młodym ludziom:
"Przysłuchiwałem się uważnie waszym egzaminom, ponieważ pierwszy raz w moim długoletnim życiu marynarza usłyszałem wiedzę morską, wyrażoną po polsku i w terminach polskich. Nieraz mi się marzyła Polska, ale w moich najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że będziemy mieć polskie morza, polskie okręty i polskich marynarzy" .

O zasługach K. Biergiela pisał w "Wojskowym Przeglądzie Historycznym" Mirosław Kułakowski. Na temat K. Biergiela na pewno wiele wiedział nasz redakcyjny kolega - znakomity marynista - red. Zbigniew Urbanyi. Niestety, nie ma go już wśród nas...

Wszystkie najważniejsze książki, poświęcone dziejom Marynarki Wojennej II RP odnotowują zasługi morskie i dyplomatyczne wiceadmirała, jak również udział Bydgoszczy w jego życiu. Informacje te zawiera m.in. praca Waltera Patera pt. "Admirałowie polscy 1918-2005". Słownik Biograficzny", wydana przez Muzeum Wojenne w Gdyni. Biogram K. Biergiela figuruje w Wikipedii. Na temat jego osoby toczą się dyskusje na forach internetowych. Nie ma problemu z dotarciem do okrętów, na których pływał, bo ich fotografie i rysunki są dostępne w internecie. Niektóre z nich, jak okrągły, przypominające nie okręt a satelitę, albo talerz UFO "Nowgorod" zrobiły prawdziwą furorę jako modele do sklejania. W Gdańsku, w uznaniu zasług wiceadmirała, jedna z ulic nosi jego nazwisko. Chociaż z małym błędem, ale jest!

Niestety, gorzej ze zdjęciami wiceadmirała. Nie ma ich ani Centralne Archiwum Wojskowe, ani Muzeum Marynarki Wojennej czy Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni, Narodowe Archiwum Cyfrowe, ani tym bardziej bydgoskie Muzeum POW. Jedna niewyraźna fotografia K. Biergiela została opublikowane w książce Tadeusza Kryski-Karskiego i Stanisława Żurakowskiego pt. "Generałowie Polski Niepodległej". Druga, równie złej jakości przetrwała na łamach "Dziennika Bydgoskiego z 30 kwietnia 1929 r. , jako ilustracja do artykułu o działalności Ligii Morskiej i i Rzecznej, o poświęceniu łodzi "Lilia". Być może w jakieś szufladzie, nawet w Bydgoszczy, na odkrycie czeka album z fotografiami, na których uwieczniono kiedyś wiceadmirała i jego bliskich. Takie cuda, nie tylko w morskich głębinach, naprawdę się zdarzają. Pozostaje więc tylko czekać na taki cud.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska