Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Drzazgowski walczy o Przyjezierze

Roman Laudański
Józef Drzazgowski, prezes Stowarzyszenia "Przyjezierze", w tle woda, której broni przed kopalnią.
Józef Drzazgowski, prezes Stowarzyszenia "Przyjezierze", w tle woda, której broni przed kopalnią. Fot. autor
- Panie Józefie, to kiedy robimy następny protest? Co nowego w walce z kopalnią? - pytają mieszkańcy i wczasowicze w Przyjezierzu.

To historia właściciela sklepu, którego okoliczności zmusiły, by stał się obrońcą przyrody. Początkowo stanął sam na drodze kopalni zatrudniającej prawie cztery tysiące ludzi. Dziś wspiera go wielu ludzi.

Od kilku lat trwa wojna między Kopalnią Węgla Brunatnego "Konin" w Kleczewie, a organizacjami, samorządami i aktywistami "Greenpeace Polska". Kopalnia broni odkrywek, ekolodzy - okolicznych jezior i lasów.

Z turystów żyję dobrze

Główna ulica w Przyjezierzu pełna jest straganów z letnim asortymentem, ale największy tłok jest na plaży. W weekendy przyjeżdża tu nawet 20 tys. turystów. Temperatura przekroczyła 30 stopni Celsjusza. Kto żyw, szuka schronienia w wodzie.
A wody w jeziorze jest coraz mniej.

- Do działania na rzecz ochrony przyrody zmusiła mnie sytuacja i okoliczności - przypomina Józef Drzazgowski, prezes Stowarzyszenia Ochrony Środowiska Naturalnego "Przyjezierze". - Od małego jestem związany z Przyjezierzem. Jako dziecko pomagałem babci tu handlować. Później sam kupiłem lokal "Pod strzechą" (spłonął), a później sklep, który prowadzę do dziś. Żyję z turystów, dobrze żyję - podkreśla.

Gdyby ktoś poszukał w życiorysie Józefa Drzazgowskiego wcześniejszego angażowania się w działalność społeczna, to nie znajdzie takiego epizodu.

- Nigdy nie udzielałem się społecznie - przyznaje. - Uważałem, że za mnie zrobią to urzędnicy z gminy, powiatu czy województwa. Ale zawsze byłem lokalnym patriotą - podkreśla.

Siedzimy w kawiarni przy głównej ulicy. Co chwilę ktoś podchodzi, ściska Drzazgowskiemu dłoń. Gratuluje walki z kopalnią. Ludzie dopytują: kiedy następny protest?

Przysiada się Andrzej Dybicz, który w okolicy słynie z tego, że wszędzie - dla kondycji - chodzi pieszo.

- To jest w porządku gościu, zaangażowany - rekomenduje Drzazgowskiego.
Z plażowego koca w cień uciekł również Stefan Maron, rodem z Chorzowa i Hamburga, od lat związany z Przyjezierzem. - Moje wnuczki lubią tu przyjeżdżać, ja również - opowiada Maron. - Proponowałem im wyjazd do Hiszpanii, ale one chcą do Przyjezierza. No i dobrze, bo miejsce piękne, a i język podciągną. Panie Józefie, co tam z tym rurociągiem, który ma wodę tłoczyć do naszych jezior?

Drzazgowski tłumaczy i wyjaśnia. Mówi też, że w swojej działalności zawsze obwiniał rząd o zaniedbania, ale zastanowił się, co taki minister może wiedzieć o Przyjezierzu? Dostaje dokumenty do podpisania i decyduje, że kopania może rozpocząć kolejną odkrywkę. Przecież nie widzi, że woda w ich jeziora ciągle opada.

- Bo nikt nie chce powiedzieć, że kopalnia robi coś złego - wtrąca Stefan Maron.
- Mnie to najbardziej denerwuje, że oni nie chcą się przyznać do tego, że robią coś złego - mówi Drzazgowski.
Udostępnij

Jak bronić jezior?

Budowa odkrywki węgla brunatnego związana jest z wypompowaniem olbrzymich ilości wody przez kilkadziesiąt studni głębinowych. Działacze niechętni kopalni twierdzą, że to ma wpływ na usychanie Lasów Miradzkich, zanikanie stawów, małych jezior i obniżanie się wody w okolicznych jeziorach. Krawędź nowej odkrywki "Tomisławice" oddalona jest od Gopła o kilka kilometrów.

Wojna Józefa Drzazgowskiego z Kopalnią Węgla Brunatnego "Konin" w Kleczewie rozpoczęła się w 2006 roku. Wtedy zaczął się interesować ubywaniem wody z jezior. Zaczął pytać, wysyłać listy.

- Pojechałem do jednego z wójtów, rozmawiamy o kopalni i jeziorach, a on mówi, że wie, dlaczego obniża się woda w jeziorach, ale nic nie zrobi, bo od niego z gminy 200 mieszkańców tam pracuje. Napisałem wtedy również do "Greenpeace Polska", ale wtedy nie byli zainteresowani Przyjezierzem - przypomina. - W 2007 roku na pogrzebie kolegi spotkałem burmistrza Strzelna i wtedy zaczęliśmy rozmawiać, co możemy w naszej sprawie zrobić. Na cmentarzu uzgodniliśmy, że robimy protest.
Józef Drzazgowski przyznaje się, że wykorzystał Gopło do obrony jezior wokół Przyjezierza. - O Gople słyszeli wszyscy, a naszych wodach - niekoniecznie - mówi. - To za sprawą Gopła nagłośniliśmy nasze jeziora, z których również ubywało wody. Na hasło Gopło zareagowali wreszcie aktywiści z "Greenpeace Polska". W 2008 roku, w tajemnicy, działacze z całej Europy rozbili obóz na krawędzi odkrywki Jóźwin II B. W tym samym czasie ruszała konferencja klimatyczna w Poznaniu.

Arkadiusz Michalski, główny inżynier ochrony środowiska Kopalni Węgla Brunatnego "Konin" kilkakrotnie w kontaktach z Drzazgowskim - powoływał się na Księgę Rodzaju i wers: "czyńcie sobie ziemię poddaną".

- Ale jej nie niszczcie i nie takim kosztem! - irytuje się Józef Drzazgowski. W kilka osób powołali Stowarzyszenie "Przyjezierze".

Postanowił o krzywdzie jezior napisać do Komisji Europejskiej. Zaczął od pisma do Róży Thun, wtedy przedstawicielki Polski przy Unii Europejskiej. Szybko dostał odpowiedź, napisał do Brukseli, że wody z jezior ubywa, ale oni zapytali o zagrożone gatunki, na których - mówić szczerze - on się nie znał. Dotarł do poznańskich naukowców, którzy od wielu sezonów badali okolice Gopła. Pomogli uzupełnić skargę.
Górników się nie boję

Działalność obrońców środowiska musiała mocno zirytować kopalnię, ponieważ górnicy urządzili w Koninie demonstrację w obronie miejsc pracy. Był 2009 rok.

- Pojechałem na nią, a co tam - uśmiecha się prezes "Przyjezierza". - Stałem za oficjelami, aż ktoś mnie rozpoznał i zaczął krzyczeć: wyjdź do nas mądralo! Zabrałem głos. Powiedziałem, że Konin powstał i zginie dzięki kopalni. Mam wrażenie, że od tego czasu staliśmy się wrogami z prezesem kopalni. To "czyńcie sobie ziemie poddaną" nie oznacza zgody na dewastację. Kiedyś węgiel w odkrywce się skończy, a problemy pozostaną.

- Miałem głuche telefony, dziwne sytuacje, ale to mnie tylko mobilizuje do dalszej pracy. Żyłem, żyję i chcę żyć z Przyjezierza. Takich jak ja jest tu więcej. Czy ja się mam przejmować miejscami pracy górników, jeśli nikt nie chce się przejąć miejscami pracy ludzi żyjących z turystyki? Na początku nie wiedziałem, że to co dzieje się z naszymi jeziorami ma związek z kopalnią. Poznałem profesorów, którzy pokazali, że kopalnia na to wpływa.

Zdenerwowało go, kiedy na jednej z demonstracji urzędnicy próbowali odstawić go na boczny tor. Mówili: "Józef, zrobiłeś swoje, my dokończymy". Zabolało. - Ode mnie wyszła iskra, ale to praca wielu osób - zastrzega. - Bez naukowców nic był nie zrobił.

W Przyjezierzu odbyły się już dwie konferencje na temat wpływu kopalni na przyrodę. Drzazgowski również jeździ tam, gdzie kopalni chce budować nowe odkrywki. Był w Zgierzu pod Łodzią, Brodach, Gubinie i Lubiniu. I choć kopalnia finansowała przed referendami koncerty gwiazd i roztaczał świetlaną przyszłość, wszyscy mieszkańcy w referendach opowiedzieli się przeciwko budowie odkrywek. Za każdym razem, po wystąpieniach oficjeli, głos zabierał Józef Drzazgowski. - I jakąś satysfakcję z wyniku tych referendów mam - uśmiecha się zadowolony. - Moim największym zyskiem było poznanie wspaniałych ludzi Węgiel brunatny jest bogactwem i przekleństwem naszej ziemi.

"Napisz Gopłu klepsydrę"

- Ja nie jestem ekologiem, ale rozsądnie myślącym człowiekiem - zastrzega. - Musi być energia i musi być przyroda. Denerwowały mnie tajemnice wokół odkrywki "Tomisławice". Zdumiał biskup z kropidłem w ręce święcący niszczenie naszej ziemi.

Czyta na głos wiersz Teresy Brauer z Kruszwicy pt.:"Napisz klepsydrę". "Napisz Gopłu klepsydrę/ napisz ku przestrodze/ Umarło jezioro/ Umarło śmiercią nienaturalną/ Świeć Panie nad jego tonią". Kartkuje tomik "Na miedzy klęknę" wydany przez Stowarzyszenie Ekologiczne z Barcina i odnajduje wiersz Janusza Doyniaka z Kołodziejewa "Nie uciekaj wodo". "Na polach słońcem/ Złoci się rzepak/ Niebo błękitne jak/ Oczy polan.../ - brunatny węgiel/ Czarnej ziemi/ Łez jeziorami wycieka".

- Nawet wiersze piszą już o znikających jeziorach - nie ukrywa radości. - Tu może być tak pięknie. Trzeba zaczynać od małych spraw.

Ostatnio Komisja Europejska zażądała od Polski wyjaśnień w sprawie zagrożenia obszarów chronionych Natura 2000 przez kopalnię. Nie wiadomo, czy nie powtórzy się przypadek Rospudy, kiedy - po naciskach KE, trzeba było wstrzymać inwestycję.

- Wierzę, że interwencja Brukseli wymusi na polskim rządzie powstrzymanie budowy odkrywki "Tomisławice" - nie ukrywa Józef Drzazgowski. - Jeśli to się stanie, to kopalnia upadnie. Szkoda będzie tylko górników, bo wcześniej nikt nie pomyślał o tym, żeby stworzyć im tak alternatywne miejsca pracy. Tu nie ziemia stoi na krawędzi, a człowiek. Ziemia odrodzi się, ale my zginiemy. Poruszyłem niebo i ziemię w Polsce i w Unii Europejskiej - mówi. - I nawet gdybym przegrał, to zrobiłem wszystko, żeby ratować przyrodę. Kiedyś ludzie ocenią, że miałem rację.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska