Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Golub-Dobrzyń. Tu się żyje

Marlena Przybył
Golubska starówka
Golubska starówka fot. autorka
Co mieszkańcom podoba się w mieście, a co chcieliby zmienić? O komentarz do kilku Waszych pomysłów i uwag poprosiliśmy Izabelę Lewandowską i Zbigniewa Blonkowskiego.

Zenobia Świderska
Mieszka w pobliskim Gałczewku, ale często odwiedza Golub-Dobrzyń i czuje się tutaj bardzo dobrze.

- Urodziłam się w tym mieście i coś mnie do niego wciąż przyciąga. Lubię swoją małą wioskę, więc o przeprowadzce nie ma mowy. Ale do Golubia-Dobrzynia zaglądam chętnie.

Czasem nie mam wyjścia - bo tutaj jest nasz powiatowy szpital i urząd, gdzie muszę załatwiać różne sprawy, których nie da się zrobić na wsi.

Zawsze jednak przyjeżdżam tu z przyjemnością. Miasto jest pięknie położone i zadbane. Szczególnie podobają mi się kwiaty i zieleń, zwracam na to dużą uwagę, bo jestem ogrodniczką.

Mój mąż ma rodzinę w górach, ale ja wolę na wypoczynek przyjechać do Golubia. Mam tutaj dużo znajomych, czuję się bezpiecznie. Myślę, że turyści też mogliby tutaj dobrze się bawić. Jest zamek, miasto się rozwija, więc może będzie ich coraz więcej.

Niestety, jeśli ktoś nie ma samochodu, to w wakacje z Gałczewka mamy bardzo kiepski dojazd. Młodsi mogą dojechać rowerami, ale dla mnie to już kłopot.

Karolina Szymańska
Uczy się w miejscowej szkole zawodowej, planuje pójść do liceum. Czy wyjedzie - uzależnia to od pracy.

- Chciałabym, żeby w naszym mieście więcej się działo. Imprez na starówce jest tylko kilka w roku. Dyskotekę mamy jedną, ale wpuszczają tam od 18 lat, więc ja i tak nie mogę wejść.

Dobrze, że jest niedaleko do jeziora w Okoninie, ale to rozrywka tylko na lato. Na pewno przydałby się u nas basen, moglibyśmy z niego korzystać cały rok.

Dobrze, że mamy tutaj młodzieżowe biuro pracy. Szczególnie w wakacje dzięki ich pomocy jest szansa trochę dorobić, głównie przy zbiórce owoców. Czasami chodzę na jagody, a potem sprzedaję je rodzinie lub znajomym.

W takim mniejszym mieście mam blisko do szkoły, a na ulicy co chwilę mówi się do kogoś "cześć". To duża zaleta.

Jak skończę zawodówkę, chciałabym pójść jeszcze do liceum, wtedy może już w większym mieście. W Golubiu-Dobrzyniu zostanę jedynie wtedy, jeśli uda mi się tutaj znaleźć pracę. Ale w Toruniu pewnie zarobić będzie łatwiej.

Zygmunt Lewandowski
Dojeżdża do pracy do Olszówki. W dniach wolnych spędza czas z wnukami - Mateuszem i Marceliną.

- Mieszkałem w Dobrzyniu w młodości, potem się wyprowadziłem, a teraz od 8 lat jestem znów z powrotem.

Przeprowadziłem się do bloku, bo właściciel zakładu w Olszówce rozbudowywał się i sprzedałem mu swoją działkę. Miałem wcześniej do pracy kilkadziesiąt metrów, teraz muszę dojeżdżać. Ale życie w mieście i tak jest lepsze.

Tutaj spotykam więcej ludzi, mam więcej kolegów. Wygodniej jest też żonie, bo pracuje w miejscowej szkole. Czuję się bezpiecznie, wieczorem czasem odprowadzam wnuki i zawsze jest wszystko w porządku.

Pamiętam, kiedy byłem dzieckiem, było w mieście inaczej. Mieszkańcy Golubia i Dobrzynia byli wobec siebie bardziej wrogo nastawieni, przezywaliśmy jedni drugich, po jednej stronie Drwęcy mieszkali "Krzyżacy", po drugiej "pipuny". Teraz jest już zgoda.

Problem, który się w naszym mieście nie kończy, to stan dróg. W kierunku Rypina i Torunia - to jeszcze pół biedy, ale niektóre uliczki w mieście to koszmar.

Alicja Pokrywka
Ceni życie w golubskim centrum, ale na własnej skórze poznała także wszystkie bolączki takiej lokalizacji.

- Mieszkam w sąsiedztwie starego rynku, przy ul. 17 stycznia. Ma to swoje zalety, sklepy są blisko i kościół. Knajpy też są, nie wiem, jak wyglądają w środku, ale jak ktoś jest ciekawy, to może pójść.

W tak małym mieście jak nasze mamy niestety duży problem z pracą. Jestem szwaczką, ale pogorszył mi się wzrok. Urząd pracy oferuje mi jedynie kurs i 13 zł na obiad.

Starówka jest teraz odnowiona, ale myślę, że władze popełniły gafę. Kiedyś na rynku można było odpoczywać w cieniu drzew, latem to było wybawienie. Teraz jest tutaj jak na patelni. Kwiatki nie zastąpią nam cienia, a te nowe drzewa, które posadzili, potrzebują kilkudziesięciu lat, żeby urosnąć.

Myślę też, że to niedobry pomysł, żeby imprezy masowe w naszym mieście robić na rynku. Tu jest stara, ciasna zabudowa nieprzystosowana do takiego hałasu. Pękają od tego budynki. Koncerty można by przenieść na rynek dobrzyński albo do dawnej muszli koncertowej. Tam byłyby mniej uciążliwe.

Agata Gurtowska
Uczy się w gimnazjum w Gałczewie, bo tam łatwo jej dojeżdżać z mamą, która pracuje w tym samym miejscu.

- Koleżanki mam głównie w szkole, a więc poza Golu-biem-Dobrzyniem. Ale u nas w mieście też korzystam czasem z różnych atrakcji.

Na dodatkowe zajęcia chodzę chętnie do biblioteki - teraz w wakacje mamy półkolonie w Szafarni. Spotykamy się codziennie, jeździmy na wycieczki.

Moi znajomi chętnie chodzą po szkole na "Orlika". Małe dzieci mają swoją Nibylandię.

Przyjemne jest to, że jest blisko do lasu i nad jeziora w Grodnie lub Okoninie. Szczególnie teraz latem to duża frajda. Tak samo jak inni uczniowie, od kilku lat czekam na basen.

Dużo jeżdżę rowerem. Specjalnych ścieżek jest u nas niewiele, ale wszyscy się już przyzwyczaili, że rowerzyści korzystają też z chodników i jezdni.

Większość młodych osób z naszego miasta uczy się tutaj. Licea, oprócz "Wazówny", najbliżej mamy w Brodnicy i Toruniu. Póki co, lubię moje małe gimnazjum w Gałczewie.

Michał Dąbrowski
Swoje pasje realizuje w toruńskim zespole rockowym MGM. Jednak o przeprowadzce nie myśli.

- Golub-Dobrzyń jest spokojny, bezpieczny, cichy. To mi się tutaj bardzo podoba.

Udało mi się zorganizować wszystko tak, że nie muszę stąd uciekać za pieniędzmi. Stałą pracę mam na miejscu, a do tego gram na bębnach w kilku kapelach.

Dla młodych ludzi nie ma tutaj zbyt interesującej oferty, w knajpach tylko pije się piwo. Jednak dla mnie to nie tak duży kłopot, bo jeżdżę sporo z naszym zespołem MGM.

Wcześniej, kiedy jeszcze koledzy wpadali do mnie na próby autobusem, to mieli problem z powrotami do Torunia. Ostatni odjeżdża stąd chwilę po godzinie 21. To masakra!

Miasto jednak zmienia się na lepsze. Myślę, że ci moi znajomi, którzy wyjechali stąd za granicę kilka czy kilkanaście lat temu, jakby teraz wrócili, to byliby zdziwieni.

Szkoda tylko, że mieszkańcom często nie chce się włączać w życie kulturalne w mieście. Sam organizowałem kilka imprez i niestety trudno było ludzi czymś zainteresować.

Muszla czeka na ratunek

Rozmowa z Izabelą Lewandowską, wiceburmistrz Golubia-Dobrzynia

- Przed laty w naszym mieście wokół muszli koncertowej tętniło życiem. Przy upałach mieszkańcy z nostalgią wspominają koncerty wśród zieleni i wodę gazowaną z saturatorów. Czy tego miejsca nie da się już uratować?

- Pracujemy nad zagospodarowaniem całego terenu. Pierwszym etapem była budowa chodnika aż do oczyszczalni.

Lasek, który tam jest, chcielibyśmy zagospodarować na park. Dotąd udało się oczyścić część terenu od stadionu do muszli. W przyszłym roku zamierzamy zająć się obszarem po drugiej stronie.

Robią to pracownicy gospodarczy urzędu miasta, teraz przy dobrej pogodzie przenieśli się do prac przy chodnikach w mieście.

- Jakich zmian możemy się tam spodziewać?

- Między drzewami pojawią się naturalne ścieżki rowerowe - ale to dopiero w przyszłym roku. Lasek stanie się wówczas miejscem na przyjemny wypoczynek i sport. Ustawimy też ławki.

- A co z niszczejąca od lat muszlą koncertową? Możemy liczyć na to, że imprezy miejskie jeszcze tam powrócą?

- Z tym jest poważniejszy kłopot, ponieważ na odnowienie tego obiektu potrzeba więcej pieniędzy. Choć amfiteatr z trybunami nadal stoją, to wymagają gruntownego remontu.

Przeniesienie tutaj miejskich imprez masowych jest właściwie niemożliwe, bo to zbyt mała przestrzeń. Ale zastanawiamy się nad oddaniem tego miejsca pod opiekę domu kultury, który mógłby organizować tutaj jakieś mniejsze wydarzenia.

Ale to dopiero pomysły. W tegorocznym budżecie nie planowaliśmy na to pieniędzy.

Na rower tak, ale z głową

Rozmowa ze Zbigniewem Blonkowskim, zastępcą naczelnika wydziału Komendy Powiatowej Policji w Golubiu-Dobrzyniu

- Wielu naszych mieszkańców chętnie wsiada na rower. Jaką trasę poleciłby pan tym, którzy decydują się na przejażdżkę wyłącznie dla rekreacji?

- Najbezpieczniej będzie skorzystać z ciągu pieszorowe-rowego, który rozpoczyna się w Pluskowęsach, dalej prowadzi przez Kowalewo Pomorskie i dobiega aż do Wielkiej Łąki.

Cała ta trasa ulokowana jest poza jezdnią.

- W mieście nie mamy takich ścieżek. Na co rowerzyści powinni wtedy zwracać największą uwagę?

- Podstawa to jeździć zgodnie z przepisami. Trzymać się jak najbliżej prawej krawędzi, sygnalizować skręty.

Bardzo ważne jest używanie odblasków. Światła drogowe samochodów mają zasięg ok. 100 metrów, mijania - 40 metrów. Mała opaska na ręce sprawia, że przy tych światłach jesteśmy od razu widoczni.

Ważne też, żeby rower był sprawny. Tylko wtedy możemy w pełni nad nim panować.

- A jak zachowywali się nasi kierowcy jednośladów w ostatnim czasie? W jakich przypadkach najczęściej musicie interweniować?

- W czerwcu na terenie powiatu zatrzymaliśmy aż 21 rowerzystów, którzy prowadzili po spożyciu alkoholu. To więcej niż kierowców aut.

Nie zapominajmy, że taka nieodpowiedzialność powoduje zagrożenie też dla innych uczestników ruchu.

Kierowcy samochodów, kiedy widzą podejrzanie zachowujące się osoby na rowerach, zmuszeni są, żeby na te sytuacje zareagować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska