Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do Wylatowa ufolodzy i badacze obcych cywilizacji przyjeżdżają już od 10 lat

Roman Laudański
Bolesław Kula (z lewej) i Jan Szymański w wylatowskiej bazie. W tle piktogram wykonany przez ludzi.
Bolesław Kula (z lewej) i Jan Szymański w wylatowskiej bazie. W tle piktogram wykonany przez ludzi. Fot. autor
Świat wchodził w trzecie tysiąclecie, kiedy mieszkańcy Wylatowa rozpoczynali swoją przygodę z nieznanym. Trwa ona do dziś.

Zdarzyło się to jeszcze przed Piotrem i Pawłem. W niedzielne przedpołudnie Tadeusz Filipczak z Wylatowa, wsi pod Mogilnem, oglądał właśnie w telewizji magazyn "Tydzień", kiedy zadzwonił do niego były dyrektor szkoły i zapytał: - Tadek, czy ty wiesz, co masz na polu? - A co mam nie wiedzieć, pszenicę - odpowiedział. - Coś dziwnego z nią się stało, przyjdź i sam zobacz.

No to obejrzał program do końca, a na polu, na własne oczy zobaczył pierwszy piktogram wygnieciony w pszenicy. Wtedy nie bardzo wiedzieli, kogo zawiadomić. Córka Filipczaka zadzwoniła do "Gazety Pomorskiej", a on sam poszedł na policję. - Nie dlatego, że rościłem pretensję o straty, ale chciałem sprawę urzędowo załatwić - opowiada o zdarzeniu z 2000 roku.

Wtedy, pod koniec czerwca Jerzy Szpulecki budował w Wylatowie dom. Nie bardzo dziś potrafi powiedzieć, dlaczego zbudował taki duży, ale jakby przewidział, że stanie się on bazą badaczy zjawisk paranormalnych i ufologów z całego świata. Drugie piętro nie miało jeszcze dachu i okien, kiedy nad Wylatowo przyszła niezwykła światłość. Nieoczekiwanie po północy zgasła elektryka i zapadła przejmująca cisza. Czerwono-żółto-pomarańczowe światło zbliżyło się nad bazę i Szpulecki poczuł, że otrzymuje przekaz energii.

- Nie wiedziałem, co to jest - opowiada Jerzy Szpulecki. - Światło się rozstąpiło i ujrzałem zamglony, kulisty kształt statku o średnicy ok. 20 metrów. Ocierając się o szczyt dachu, światło poprowadziło mnie dalej. Obiekt podniósł się w górę. Pomyślałem, jak nic zahaczy o druty, a on przeszedł przez nie jak dym z papierosa. Miał niebieskie macki, kuliście zakończone. Zniżył się, nastąpiło wyładowanie, jakby ktoś włączył spawarkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że w tym miejscu powstał piktogram. Podniósł się i odleciał w kierunku Poznania. To było - uważnie dobiera słowa - przesłanie. Przyzwolenie na częstsze spotkanie z tymi obiektami.

Trwało to pięć - siedem minut. Nie chciał być niewiarygodny, przez pierwsze lata o tym milczał.

Czytaj również: Kolejne piktogramy pojawiły się też w 2002 roku

Fałszywka w Żalnie

- Z roku na rok piktogramy stawały się większe - wspomina Bolesław Kula, który chętnie, jako nieformalny rzecznik, rozmawia z dziennikarzami przyjeżdżającymi do Wylatowa. Spotykamy się przy wlocie drogi z Mogilna w "piętnastkę", na polach terytorialnie należących do wsi Żalno. Niedawno ktoś tu wydeptał piktogram, ale Bolesław Kula mówi o tym, lekceważąco: fałszywka. I pokazuje segregator pełny historycznych już zdjęć z lat 2000 - 2005. Kwiatek lotosu, dwie elipsy i trzy kółka - to piktogramy z 2003 roku. W 2005 roku na wylatowskich polach pokazał się ostatni piktogram. Na wprost bazy, pod okiem wielu kamer, kiedy dwudziestu-trzydziestu entuzjastów kontaktów pozaziemskich patrolowało okolicę i czuwało nad specjalistycznymi czujnikami. Olbrzymi. Można by na nim nawet w piłkę pograć.

Wyliczyli, że wylatowskie piktogramy obejrzało ok. 40 tys. miejscowych i przyjezdnych.

- Ludzie, uzbrojeni w kamery i aparaty czuwali, a tu - proszę - fenomen. I tak powstał - opowiada Bronisław Kula. - Nawet gdyby wykonało to kilku ludzi, to zajęłoby im to kilka godzin. A było niemożliwością, żeby ktoś ich nie zauważył. Tam non-stop ktoś chodził. To jeden z argumentów, które do nas przemawiają.

Kiedy powstał pierwszy piktogram miał piętnaście lat. Kolejnych dziesięć przeżył w cieniu czegoś dziwnego, co dzieje się w Wylatowie. Dołączył do poszukiwaczy. Zapewnia, że było warto, bo uczestniczy w czymś fajnym i rzadko spotykanym. Fenomen w skali kraju.

- Na polu Filipczaka zawsze powstawały piktogramy - opowiada Kula. - Może dwieście metrów od bazy powstało trzydzieści kręgów różnej wielkości. Wcześniej na tym polu doktor Jan Szymański rozstawił czujniki. Żaden krąg nie trafił w czujnik, ale jeden, prawie otarł się o piktogram i odnotował przedziwne anomalie. Ostatnia osoba przechodziła tam około godz. 2.30 w nocy, a zarys największego kręgu zobaczyliśmy w kamerach o 4 - 5 rano. Jeśli znalazłby się sceptyk, który twierdziłby, że zrobiono je ludzką ręką, to czy w dwie godziny ktoś by sobie z tym poradził? Nie wierzę.

"My jesteśmy ufoludki, hop-sa-sa!"

Bywało, że piktogramy odnajdywano dopiero po kilku dniach od ich powstania. Do dziś nie wiedzą, co oznaczają. Kula pokazuje zdjęcia kręgów zbożowych wykonanych ludzką ręką. Zero symetrii. Kolejne zdjęcia, to już rysunki okolicznych dzieci, które na konkurs rysowały ufoludki i latające talerze.

Doktora Jana Szymańskiego Wylatowo wchłonęło i trzyma już siedem lat. Pamięta moment, kiedy dziewczynki przywitały go piosenką: "My jesteśmy ufoludki". - A przecież wcześniej wszystkie dzieci śpiewały: "My jesteśmy krasnoludki" - uśmiecha się. - Widać, że pokolenie młodych wylatowian ukształtowało się w innej atmosferze.

Czytaj również: Piktogramy w Wylatowie. Ufolodzy wykluczyli udział przybyszów z innej galaktyki [zdjęcia]

Dziś wszędzie tu jest Internet, anteny telewizyjne i promieniowanie elektromagnetyczne z masztów telefonii komórkowej. Polska w pigułce. A do tego kamery, noktowizory i czujniki elektromagnetyczne i promieniowania jonizującego, z którymi pasjonaci biegają po polach. A jeśli jeszcze dodać do tego wojskowe śmigłowce i samoloty, które wyjątkowo często i nisko patrolowały ten teren, to widać, że nie tylko ufolodzy interesowali się Wylatowem.

Jan Szymański wcześniej zajmował się biologią i bioelektroniką we Wrocławiu, Krakowie i Warszawie. W Wylatowie zetknął się ze zjawiskami, które nie są ani kulistymi piorunami, ani tornadem, ani zorzą polarną. Kiedy te niezwykłości zaczęły się pojawiać nad wsią, budziły sensacje. Dziś mieszkańcy traktują je zwyczajnie. Jest jednym z tych, którzy mają odwagę szerzej spojrzeć na świat i kosmos.

Deska w zbożu

Przez pięć lat powstawały coraz wymyślniejsze piktogramy, które w niczym nie ustępowały tym, które pojawiają się na Zachodzie. Choć tam - Bolesław Kula pokazuje kolejne zdjęcia - wymyślają już prawdziwe arcydzieła. Koronkowa robota, ale ludzka. Hobbyści robią je na zamówienie. - Trzeba mieć świadomość, że ludzie też je robią, to jest możliwe do zrobienia - podkreśla Kula. Zboże wygniata się deską. Dwie osoby przewiązują się sznurkiem, dzięki czemu można uzyskać okrąg. Są też wałki gniotące zboże. Pot z czoła leci. Bolesław Kula wie, co mówi, bo sam próbował sowich sił przy piktogramie. W tym roku, dla celów badawczych, wygnietli piktogram w okolicy bazy.

Przez dwa lata badali pola termowizją. Nic nie pokazała. Modelami zdalnie sterowanych samolotów z kamerami filmowali piktogramy z góry.

Ma pretensję i żal do gminy, że nie wykorzystała tego w odpowiednim momencie, bo niewielkim kosztem można to było jakoś zagospodarować. Nie ma drugiego takiego miejsca w Polsce jak Wylatowo. Wystarczyłoby zorganizować raz w roku np. konkurs na piktogramy. Tablice: "Wylatowo. Strefa zero" wyblakły. Zmieniła się opcja polityczna, na gorsze pod względem kręgów zbożowych w Wylatowie. To byłaby promocja dla mieszkańców. Ludzie mogliby przyjeżdżać z całego kraju.

Bronisław Kula wymienia niezwykłe zjawiska, które można zobaczyć nad Wylatowem. Obiekty latające - świetliste kule, które mogą być jakąś formą inteligentnej energii. Dziesiątki osób je widziało nad wsią.

Następnie relacje osób, które widziały tu duże spodki. Jedna z wylatowskich rodzin przeżyła bliski kontakt. Przez dwie godziny przejechali siedmiokilometrowy odcinek drogi samochodem. Ogromny, jajowaty obiekt przemieszczał się nad nimi. Byli przerażeni. Na to są emocjonalne relacje całej rodziny.

Jeden ze znajomych Bolesława Kuli wykonał przypadkowe zdjęcie śmigłowca nad pobliskim Kwieciszewem. Za maszyną leci niezidentyfikowany obiekt. Myśleli, że może to rysa na kliszy, ale na powiększeniach widać strukturę obiektu. Takich obiektów było tu sporo. W tym roku coś dziwnego widzieli mieszkańcy Kątna. Świetlistą kulę, która - zdaniem Bolesława Kuli - może reagować na ludzkie myśli. W 2003 roku przeprowadzili eksperyment z medytacją na jednym z pól. Koncentrowali myśli i na ich prośbę na niebie pojawiła się pomarańczowa kula. Widziało ją dziesięć osób.

Jan Szymański wraz z synem Jerzym już pierwszej nocy w Wylatowie zobaczyli niezidentyfikowany obiekt, który przez sześć sekund kołysał się nad bazą. Po tak mocny powitaniu przyjeżdża tu już siedem lat i rozstawia czujniki. Jeden z nich odnotował silne promieniowanie rentgenowskie w pobliżu piktogramu. - A to szczere pole, a nie sąsiedztwo naukowego instytutu, przy którym mogłoby wystąpić - zauważa.
Wielokrotnie zastanawiał się, kto komu robi kuku wygniatając zboże? Tadeusz Filipczak przypomina, że chcieli nawet kilkutysięczną nagrodą ustalić sprawców, ale to nic nie dało. - Kilka niezależny grup patrzyło tu sobie na ręce, jedni pilnowali drugich i nic. Sądzę, że niektóre wykonano ludzką ręką. A inne?

Podkreśla, że fenomen tej miejscowości polegał m.in. na długotrwałości i lokalizacji piktogramów, które pojawiały się w niewielkiej odległości od bazy. I dalej coś się dzieje. Ostatni, największy pojawił się w 2005 roku. Później już nie było żadnego, ale przecież działy się inne rzeczy. Podkreśla zainteresowanie wojska tymi zjawiskami. Zastanawiali się nawet, czy ktoś nie testuje tu jakiejś nowej broni.

No i jest kwestia nazwanie tych, którzy przelatują nad głowami wylatowian. Tzw. Kosmici? Obcy? Ufoludki? - Ja wolę mówić: przybysze - podkreśla Szymański. - Skądś przybywają, czegoś chcą. Jesteśmy na początku drogi poznania. Czy piktogramy są ich sztuką?

Są tu wreszcie transmisje elektromagnetyczne, których nie potrafią odebrać. Może to był; wstęp do kontaktu? A może to tylko załoga wojskowego AWACS-a drażniła się z nimi?

- Jeśli w telewizorze widzimy naukowców z NASA, którzy mówią o obcych cywilizacjach, to takie informacje wpuszczamy jednym uchem i wypuszczamy drugim - opowiada Jan Szymański. - A jeśli dzieje się to tam, gdzie człowiek mieszka, to robi to na mieszkańcach większe wrażenie.

A może piktogramy przyciągają przedstawicieli obcych cywilizacji? - trzeba na to spojrzeć i z tej strony.

Jerzy Szpulecki zapewnia, że dzięki piekarzowi energii wyczuwa moment wykonania piktogramów. A tę energią, której ma w nadmiarze, musi dzielić się z poszukiwaczami. A wszystko to po to, żeby był przekaz dla ludzi, że nie są sami. Wspomina opowieść dziadka, że już sto lat temu pojawiały się tu tzw. Świetliki. Trzeba było się pomodlić i coś im zostawić: buty lub część garderoby. Wtedy dawały ludziom spokój.

- Nie można powiedzieć, że piktogramy znikły wraz z monitoringiem - podkreśla Bolesław Kula. - Monitoring był, piktogramy też były. A że znikły? Może źle to wykorzystaliśmy? - zastanawia się. - Jedno jest pewne, to jest coś niezwykłego. Tu był konkretny obszar, na którym co roku wiedzieliśmy, że coś powstanie. Oni się z nami bawili. My chodziliśmy po polach, a oni i tak nam zrobili piktogramy. Mogliśmy doświadczyć na sobie, że nie jesteśmy w stanie tego upilnować.

Trzecie tysiąclecie

Tadeusz Filipczak zgromadził w garażu zdjęcia i artykuły o Wylatowie. Nadal zaglądają tu turyści, którzy chcą się czegoś dowiedzieć. To jedyna izba - a raczej garaż pamięci.

- Piktogramy zawsze powstawały w dojrzałym zbożu - opowiada Tadeusz Filipczak. - Ze zboża jest chleb. Może to upomnienie, że idziemy w złą stronę? Sygnał dla ludzkości? Trzecie tysiąclecie pełne jest katastrof, także u nas w kraju. Myślę sobie, że to ostrzeżenie. Na pewno nie jesteśmy sami we wszechświecie. Czy ja albo pan mamy taką moc, żeby coś zmienić? Kręci głową. - Ktoś tym światem rządzi, Stwórca, Bóg. Staliśmy się sławni na całą Europę, ale nadal żyliśmy tu jak żyjemy. Można było wykorzystać to turystycznie. Był pomysł, żeby przystanek autobusowy postawić w kształcie spodka. Nie powstał. Świat jest niezbadany i chyba po prostu nie da się wszystkiego wytłumaczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska