Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak się żyje w Wierzejewicach

Notował: Dominik Fijałkowski
Mieszkańcy Wierzejewic. Z tyłu dąb - niegdyś tradycyjne miejsce spotkań ludzi z okolicy.
Mieszkańcy Wierzejewic. Z tyłu dąb - niegdyś tradycyjne miejsce spotkań ludzi z okolicy. Fot. Dariusz Nawrocki
Wierzejewice to malownicza wieś w gminie Janikowo. Jej współrzędne geograficzne to 52°45'1"N oraz 18°2'47"E.

Pierwotna nazwa wsi Wierzeyki, pochodzi od słowa wierzeje, czyli otwarte wrota. Do połowy XVIII wieku tereny Wierzejewic porośnięte były lasem. Na początku XIX wieku las zaczęto karczować. Powstały pierwsze pola uprawne. Aby przechowywać plony stawiano olbrzymie drewniane stodoły i wiaty. Przed II wojną światową był to majątek ziemski. Po wojnie część obecnych terenów wsi nosiła nazwę Augustowo, a część Bielawy. Po 1945 roku Wierzejewice weszły w skład województwa poznańskiego. W latach 1957-1975 należały do województwa bydgoskiego, wchodząc w skład powiatu mogileńskiego. Od 1999 roku wieś leży w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie inowrocławski.
(Informacje ze strony - www.wierzejewice.wordpress.com)

Sprawdziliśmy, jak się żyje w Wierzejewicach

Tadeusz Olejniczak

Teresa Osińska
Teresa Osińska

Tadeusz Olejniczak z synem Sylwestrem

na zdjęciu z najmłodszym synem Sylwestrem, jednym z siedmiorga dzieci (4 dziewczyny i 3 chłopaków). Pan Tadeusz jest rodowitym mieszkańcem Wierzejewic.

- W Wierzejewicach żyje się nieźle. Mieszkańcy wsi są dość zgrani, choć czasem zdarzają się, jak wszędzie, rodzynki. Na ogół jednak sąsiedzi są życzliwi i można liczyć na ich pomoc. W końcu sporo zrobiliśmy tutaj własnym sumptem. Wystarczy spojrzeć na naszą świetlicę.
Co jest naszym największym problemem? No cóż, dojazd z Wierzejewic dobry jest i na Pakość i na Janikowo, a także na Mogilno. Mamy jednak bardzo zniszczoną drogę biegnącą przez wieś. Na dodatek, jej administrator, którym jest powiat, po każdej zimie bierze się zbyt późno za łatanie dziur.
A poza tym... Kiedyś żyło się na wsi łatwiej. Inne były relacje cenowe. Osiem hektarów ziemi i kilka krów pozwalało na całkiem dobre funkcjonowanie całej rodziny. Teraz, niestety, jest to niemożliwe. Moją ziemię oddałem w dzierżawę.

Teresa Osińska

Marek Rugowski
Marek Rugowski

Teresa Osińska

była mieszkanką niedalekich Strzelc. Do Wierzejewic przeniosła się w 1986 roku, bo stąd pochodzi jej mąż.

- Prowadzimy 32-hektarowe gospodarstwo. Pracy jest dużo i jak to na roli, raz jest lepiej, a raz gorzej. Teraz do przejęcia gospodarstwa przygotowujemy naszego syna. W tym roku ukończył technikum rolnicze.
W Wierzejewicach mieszka mi się bardzo dobrze. Ludzie są raczej życzliwi. Służą sobie pomocą. Minusów tej miejscowości nie widzę. Żyje się spokojnie i bez stresu. Mam swoje hobby. Wykonuję drewniane płaskorzeźby. Wszystko zaczęło się, gdy przeprowadziłam się do Wierzejewic. Rzeźbieniem zaraziła mnie pani Szewczak. Wpierw były niewielkie prace z mydła, a potem pojawiły się pierwsze drewniane płaskorzeźby. Ponieważ pracuję na gospodarstwie, mojemu hobby mogę poświęcać się w nocy lub zimą, gdy jest więcej wolnego czasu. Nazbierało się tych płaskorzeźb już dość dużo. Część poszła w świat. Część prezentowałam na wystawie w Janikowie. Teraz marzy mi się wykonanie czegoś wielkiego. Płaskorzeźby dużej pod względem rozmiarów.

Marek Rugowski

Agnieszka Charkot
Agnieszka Charkot

Marek Rugowski

mieszkał w Bydgoszczy. Do Wierzejewicach przeprowadził się 4 lata temu. Stąd pochodzi jego żona.

- Jak się tutaj żyje? Odpowiem krótko, dobrze. Nie ma dróg przelotowych, a więc nie ma nadmiernego ruchu samochodów. Jest spokojnie.
To ja byłem za tym, żeby zamieszkać w Wierzejewicach, a żona chciała iść do miasta. W końcu postawiłem na swoim. Jeszcze do niedawna pracowałem w Bydgoszczy. Na dojazdy traciłem codziennie trzy godziny. Zmieniłem pracę. Teraz też dojeżdżam, ale tylko do Giebni.
Na ile mogę, na tyle włączam się w życie Wierzejewic. Pomagam radzie sołeckiej. Zrobiłem też prostą stronę internetową naszej wsi. Jej adres - www.wierzejewice.wordpress. com. Na razie nie ma tam zbyt wielu informacji, ale strona żyje i jest uzupełniana na bieżąco i myślę, że po tegorocznym lecie będzie już tam co czytać i oglądać.
Z minusów życia w Wierzejewicach widzę tylko jeden. Naszą drogę. Jest bardzo dziurawa. Ciągłe łatanie nic nie daje. Mrozy i deszcze robią swoje i dziur przybywa. Przydałby się nowy asfalt.

Agnieszka Charkot

Aleksandra Bagrowska i Beata Swojnóg
Aleksandra Bagrowska i Beata Swojnóg

Agnieszka Charkot

w Wierzejewicach mieszka od 1991 roku. Przeniosła się tutaj z Janikowa. Pani Agnieszka pracuje na kolei, a jej mąż prowadzi gospodarstwo rolne.

- Nie narzekam. W Wierzejewicach żyje się dobrze. Mam tu swoje podwórko. Jest więc gdzie wyjść na świeże powietrze.
Na sąsiadów też nie mogę narzekać. Jest do kogo pójść na przysłowiową kawkę czy herbatkę. Często robimy sobie takie babskie spotkania także w naszej świetlicy.
Należę do miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich. Organizujemy dożynki i imprezy dla naszych mieszkańców. Na przykład teraz jesteśmy w trakcie przygotowywania festyny rodzinnego, który odbędzie się jeszcze w czerwcu. Staram się zawsze mieć swój wkład w te nasze imprezy.
Czy widzę jakieś minusy życia w Wierzejewicach? Nie. Nie ma żadnych. Latem pięknie świeci nam słońce, a zimą mamy śnieg. Chociaż w tym roku spadło go aż za dużo. Ale z odśnieżaniem nie było problemów.

Aleksandra Bagrowska i Beata Swojnóg

Małgorzata Swojnóg
Małgorzata Swojnóg

Aleksandra Bagrowska i Beata Swojnóg

należą do najmłodszego pokolenia mieszkańców Wierzejewic. Są uczennicami Szkoły Podstawowej w Broniewicach. Ola chodzi tam do trzeciej klasy, a Beata do drugiej.

- Bardzo lubimy chodzić do naszej szkoły, ale teraz nie możemy doczekać się już letnich wakacji. Do Broniewic dojeżdżamy codziennie autobusem szkolnym. Jadą z nami stażyści i pilnują żeby uczniowie zbytnio nie rozrabiali. Rano musimy wstawać przed siódmą, żeby zdążyć na autobus. Do domu wracamy albo w południe albo około godziny czternastej.
Bardzo lubimy Wierzejewice. Nie chciałybyśmy mieszkać w mieście. Wolimy tutaj. W naszej wsi jest jeszcze kilka dziewczynek. Mamy się więc z kim bawić. Czasem bawią się z nami też chłopaki, chociaż przede wszystkim oni wolą grać w piłkę na boisku.
Zimą zjeżdżamy na sankach, bo mamy tutaj taką górką, a latem jeździmy na rowerach. Czasem zaglądamy też do naszej świetlicy.

Małgorzata Swojnóg

Jolanta Sap
Jolanta Sap

Małgorzata Swojnóg

urodziła się w Wierzejewicach. Tutaj prowadzi zajęcia w świetlicy. Jest nauczycielką w Szkole Podstawowej w Broniewicach.

- Żyje się tutaj bardzo dobrze. Jest spokojnie. Mamy przepiękna okolicę i bardzo blisko do lasu, a ja kocham las. Co niedzielę po nim spaceruję. To prawdziwy relaks i wypoczynek.
W Wierzejewicach prowadzę zajęcia w świetlicy. Szkoda, że tak mało dzieci bierze w nich udział. Ale w naszej wsi po prostu jest mało dzieciaków. Na zajęcia zaglądają przede wszystkim dziewczynki. Chłopacy wola grać w piłkę na boisku. Działam też w Kole Gospodyń Wiejskich i współpracuję z panią sołtys. Jak potrzeba, jestem zawsze do dyspozycji. Warto podkreślić, że potrafimy tutaj zorganizować miłe imprezy z okazji Dnia Babci, Dnia Dziadka, czy też Dnia Kobiet. Teraz przygotowujemy się do festynu. Po prostu, robimy wszystko, żeby nie było u nas nudno.
Minusy? Problemem są dojazdy. Stąd wszędzie jest daleko. Kto nie ma samochodu, ten ma kłopot.

Rozmowa z Jolantą Sap, sołtysem Wierzejewic

Jolanta Sap

- A jak pani żyje się w Wierzejewicach?

- Jestem z tą wsią związana od urodzenia. Bywa różnie, ale jak większość mieszkańców jestem bardzo przywiązana do Wierzejewic. Tutaj dużą siłą jest tradycja. Wiele ludzi stawało już przed wyborem - zostać, czy wyprowadzić się. I zostawali. Prowadzimy gospodarstwo rolne. Moim zdaniem, zawód rolnika jest najpiękniejszym na świecie. Wykonując go trzeba być każdy po trochu, bo rolnik musi sobie przede wszystkim radzić sam. Chociaż prawdą jest, że z samego gospodarstwa trudno dziś wyżyć i gdyby nie dopłaty, to byłoby bardzo źle. Mimo to, w Wierzejewicach większość ludzi żyje właśnie z rolnictwa. Pracy poza Wierzejewicami szukają natomiast coraz częściej młodzi. Jednak, o ile się orientuję, nie zamierzają z tego powodu wyprowadzać się z naszej wsi. Zależy im na dojeżdżaniu do miejsca zatrudnienia.

- Co jest największym problemem waszej wsi?

- Myślę, że przede wszystkim jest to droga powiatowa biegnąca od naszego sklepu w kierunku na Dobieszewiczki. Pamiętam, jak w latach siedemdziesiątych oddawano ja do użytku. Wtedy wszyscy zazdrościli nam tej drogi. Była asfaltowa, taka gładka i szeroka. A dziś dziura dziurą pogania. Na jednej z sesji powiedziałam naszemu radnemu powiatowemu, że żałujemy, że skończyła się zima. Bo śnieg wypełniał i zakrywał dziury. W ubiegłym roku aż trzy razy zalewano asfeltem wyrwy w naszej drodze. Dobrze, że tak zrobiono, ale to nie załatwia sprawy. Bo dziur znów jest dużo. Tymczasem ludzie kupują coraz lepsze auta. Mają coraz droższy sprzęt rolniczy i niszczą to wszystko na naszej dziurawej drodze. Osobiście jestem zwolenniczką negocjacji, ale być może trzeba byłoby tę sprawę załatwić tak, jak zrobiliśmy to z internetem. Zwodzono nas i zwodzono, aż się wreszcie nasze chłopy zdenerwowali. Jak narobili hałasu, to od razu przysłano nam firmę, która internet założyła.

- A poza drogą ?

- Bolączką są dziki. Mamy ich tutaj bardzo dużo. Niszczą uprawy. Buszują w burakach, kukurydzy i rzepaku. Rolnicy walczą o odszkodowania. Odbywa się to z różnym skutkiem. Ponadto wsi potrzebna jest kanalizacja. Były przymniarki do jej budowy, ale w pewnym momencie sprawa została wstrzymana. Na razie więc cierpliwie czekamy. Deklaracje, że wreszcie będziemy mieć kanalizację są.

- Macie ładną świetlicę i teren wokół niej. Korzystacie z tak zwanej zewnętrznej pomocy?

- Współpracujemy z gminą, domem kultury i stowarzyszeniami. Piszemy programy. Dzięki temu z Fundacji Wspierania Wsi otrzymaliśmy pieniądze na organizację zajęć dla dzieci podczas zimowych ferii i letnich wakacji. To znów udało się zdobyć środki na drzewka, które na terenie w sąsiedztwie świetlicy sadziły nasze dzieciaki. Staramy się też zachęcać mieszkańców do współpracy. Jak wszędzie, także i u nas są ludzie, którzy wolą się tylko przyglądać, ale jest też sporo mieszkańców, na których zawsze można liczyć. To któryś z rolników przyjedzie podkosić trawę na boisku, to znów zbierze się grupa panów, którzy naprawią stoły w świetlicy. Jest też grupa pań chętnych do pomocy przy organizacji naszych wiejskich imprez i festynów. I tak, drobnymi kroczkami udaje się coś robić dla ogółu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska