Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Oralny może być bez gumki". W Toruniu sponsoring wśród nastolatek przybiera coraz większe rozmiary

Tomasz Urbański, Alicja Rabiko, Radio GRA
Aleksander Nalaskowski
Aleksander Nalaskowski fot. Lech Kamiński
Ona daje ciało, on w zamian pieniądze lub upominki. Wystarczy zajrzeć do internetu. Można przebierać w ofertach. Liczy się wiek, rozmiar biustu i pieniądze.

www.pomorska.pl/torun

Więcej informacji z Torunia znajdziesz na podstronie www.pomorska.pl/torun

"Mam 16 lat. Jestem wysoką blondynką. Poszukuję uczciwego młodego Pana, który będzie mnie sponsorował". Tego typu oferty mnożą się w internecie. Wystarczy wpisać w internetowej wyszukiwarce dwa słowa: "szukam sponsora" i od razu pojawiają się niezliczone strony z propozycjami z naszego miasta. Swoje ciało oferuje też Aga z Torunia. W rozmowie ze mną była bardzo konkretna. Sponsoring to jej sposób na życie.

- Jestem blondynką, 154 cm wzrostu, 59 kg wagi, biust "3", wydepilowana, oczy niebieskie - "reklamuje" swoją ofertę potencjalnemu klientowi. - Albo seks oralny albo tradycyjny. Oralny może być bez gumki.

- Czy robiłaś to już kiedyś? - pytamy.

- Oj tak, mam już pewne doświadczenie - przekonuje.

Co się dzieje z nastolatkami? Skąd w nich tyle nienawiści, agresji, skąd brak oporów...

Aga szuka sponsora, a Artur nim jest. Przedstawia się jako przystojny 35-latek, który chętnie przeżyje przygodę z nastolatką. Nie chce zdradzić, czy jest żonaty. Gwarantuje za to dyskrecję i pieniądze, a oczekuje...

- Ile masz lat? - pyta Artur. - Gdzie chciałabyś się spotkać? Podaj maila, to dopieścimy szczegóły.

W dobie konsumpcjonizmu i kultu perfekcyjnego wyglądu sponsoring wśród nastolatek - w tym przede wszystkim gimnazjalistek - to powszechna sprawa. - Rodzice powinni kontrolować swoje dzieci - radzi Katarzyna Stadnik z toruńskiego UMK. Jest współautorką książki "Anielice czy Diablice?", która opisuje życie seksualne nastolatek.

Czy sponsoring to prostytucja? Niby wielkich różnic nie ma, ale przyznajcie, że to pierwsze brzmi zdecydowanie... zgrabniej.

Seks. Nastolatki sprzedają się? Dlaczego?

Rozmowa z prof. Aleksandrem Nalaskowskim, dziekanem Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu

Aleksander Nalaskowski
(fot. fot. Lech Kamiński)

- Prostytuujące się dzieci w galeriach handlowych to może znak czasu?
- Teraz wszystko jest do zjedzenia i kupienia. Znakiem czasu nie jest sama prostytucja. Czy nazwiemy ją sponsoringiem, galeriankami czy dworcowym homoseksualizmem. To nie ma znaczenia. Znakiem czasu jest sposób usprawiedliwiania i przyjmowania tego jako normalne. Stary Testament jest pełny prostytucji, co nie zmienia faktu, że takie postawy były oceniane źle. Teraz wytworzył się język, za którym idzie sposób myślenia. Pan wspomina o "sponsoringu". A teraz karierę robi słowo: dedykować. Przeczytałem w ogłoszeniu, że przystojna brunetka dedykuje swoje usługi zwłaszcza mężczyznom coś tam lubiącym. To nie ma nic wspólnego z dedykacją! Poza tym wszystko mieści się w stwierdzeniu, że jeśli człowiek ciężko pracuje, to może nie chodzić na wywiadówki, nie zajmować się własnymi dziećmi, nie chodzić do teatru i nie czytać książek, bo przecież ciężko pracuje. Tak samo tu: nie ma czasu się ożenić, a jak to mówią - krew nie woda. Coś z tym trzeba zrobić. I już jest wyjaśnienie. Jeżeli ona chce, jest dorosła i on chce, a wszystko odbywa się w higienicznych warunkach. Kąpiel przed i po, świeże ręczniki frotte, to o co chodzi? A później facet ma innych stosunek do żony. No, faktycznie. Wszystko usprawiedliwiamy i przestajemy się głupstwami zajmować. Ta łatwość wytłumaczenia się jest dla mnie znakiem czasu. Galerianki też chciały mieć dobre komórki, dżinsy, bo rodzice ciężko pracują. Nic nie usprawiedliwia ich zachowania.

- Zaskoczyły nas "Galerianki" przedstawiające historię gimnazjalistek prostytuujących się w centrach handlowych?
- Zjawiska nie występujące w tysiącach lub milionach przywykliśmy uznawać za marginalne. Jeśli tak, to dlaczego boimy się chuliganów, którzy też są marginesem? Marginalizowanie spraw jest zgubną skłonnością. Margines należy do tej samej kartki. Czyli mówimy o zjawisku, które jest niewykluczalnym fragmentem życia społecznego.
- Może wypieramy problem mówiąc, że to są dziewczyny z rodzin patologicznych? Naszym córkom z dobrych rodzin nic nie grozi?
- Lubimy sobie poprawiać samopoczucie. Teraz w ogóle dominuje skłonność do zabawy. Widać to w strojach i mediach. Otwiera pan gazetę i widzi duży tytuł: "Tak się bawił Toruń!", a na fotkach same małolaty. Świadomość, że są galerianki po prostu psuje dobrą zabawę. Mówmy, że ich nie ma, a społeczny rynsztok nas nie dotyczy. My jesteśmy lepsi.

- Zjawisko nieletniej prostytucji było od zawsze czy pojawiło się wraz z kolejnymi centrami handlowymi?
- Kiedyś takiego brudu nie było. Jako dzieciak wychowywałem się w Chełmży. Gdyby w tamtych czasach odkryto tam 13-letnia prostytutkę, to byłaby absolutna porażka! To sparaliżowałoby świadomość całego miasta! Miałoby rangę społecznego kataklizmu. A teraz, w wielu miejscowościach, nie robi to żadnego wrażenia.

- Wielu ludzi o tym wiedziało zanim powstał film.
- Handel ciałem, młodością, zaspokajaniem dewiacyjnych potrzeb dorosłych mężczyzn nie odbywa się w podziemiu. Ma swoje "punkty sprzedaży". Ludzie wiedzieli, gdzie takie dziewczynki można znaleźć. Miejsca są starannie dobrane. Tam przychodzą ludzie w miarę zamożni. Galerianki nie stoją pod dyskontami spożywczymi. Wiedzieliśmy o tym, a teraz dziwimy się własnej hipokryzji. Zaraz zaczną się wywiady w telewizji z publicystami, księżmi i psychologami społecznymi. Będą mówili te same bzdury, że trzeba się pochylać nad młodzieżą. Wszystko skończy się zarządzeniem, że wszyscy "galernicy" (pracownicy centrów handlowych), będą zobowiązani do wyrzucania młodocianych prostytutek sprzed drzwi. Jak właściciele nieruchomości, którzy muszą odgarniać śnieg sprzed domów. Dojdziemy do groteski.

- Co trzeba zrobić?
- To zjawisko powinno być w Polsce karalne. Należy anulować bezkarność rodziców. Tymczasem idzie to w drugą stronę. Rodziców usiłuje się pozbawić kary klapsa wpisanego w układ wychowawczy. I w ogóle pozbawia się rodziców możliwości oddziaływania na dziecko.

- Dlaczego dzieci zaczynają się tak zachowywać?
- Okresy rozwojowe zostały przemieszczone i pomylone. Dzieci są traktowane jak dorośli. Już w łonie matki zapisuje się je do dobrego przedszkola, szkoły prywatnej, żeby dać dziecku przyszłość. W Ameryce Południowej rodzice jeszcze opłacają córkom operacje plastyczne. A dorośli chcą - jak wspomniałem - się bawić. Są zdziwieni, że mają dzieci, za które muszą odpowiadać. Dlatego nikt za te dzieci nie odpowiada. A one - skoro mają zachowywać się jak dorośli, to i mają takie potrzeby.

- Może szukanie winnych nieletniej prostytucji zacznie się w szkołach?
- Było kiedyś topienie Marzanny. Pijana młodzież wyrwała się ze szkoły i na bulwarze wrzuciła dziewczynę o imieniu Marzanna do wody. Pierwsza w pierś uderzyła się szkoła. Tymczasem, żeby zrobić taka zadymę należało wyjść ze szkoły. Czyli szkoła została uznana za miejsce, które się do tego nie nadaje. Teraz też tak pewnie będzie. Niezastąpiony profesor Wolniewicz będzie mówił nie o pedagogach, ale o "pedologach". I wyjdzie na to, że szkoła nic nie robi, żeby uchronić młodzież przed prostytucją. Tymczasem tak nie jest. Jacek Kurzępa, znakomity badacz pogranicza, pisał o "jumie" - przemycie towarów przez granicę oraz o "świnkach" - młodocianych - męskich i żeńskich - prostytutkach...

- ...które jeździły nad granice i prostytuowały się ze starymi Niemcami.
- A dyskusja była taka: gdzie w tym czasie była szkoła?! Nie wiem. Moja przy Stawisińskiego 7 w Toruniu. Przecież centra handlowe nie ogłaszają, że jak będziesz się prostytuował, to otrzymasz 30 proc. rabatu a gofry i lody będą gratis! Szkoła nie zachęca do takich zachowań. Wymaga się od szkoły, żeby zniechęcała ludzi do tego, że chcą żyć ponad stan. Mój Boże, gdybyż była taka skuteczność szkoły!? My musieliśmy uczyć się języka rosyjskiego w szkole i na studiach, ale nie pokochaliśmy Związku Radzieckiego. No to gdzie tu skuteczność?

- Zawsze można powiedzieć, że za mało w niej edukacji seksualnej.
- Ta edukacja uczy wzajemnego szacunku, a nie prostytuowania się! To jest tak, jak lekarza pytać o zdrowego człowieka. Przecież on zna się na chorych! To co, z założenia szkoła powinna uczyć, żeby nie brać łapówek i nie bić małżonka. Nie widzę powodu, żeby obwiniać szkołę. Ona wtedy będzie bezpieczna, kiedy wszystko dookoła też będzie bezpieczne. Dlaczego szkoła ma być inna niż życie społeczne, poziom dyskusji i parlament?

- A Kościół?
- Umyje ręce. Wszyscy będą mówili ogólnikami, a ja powiem wprost: trzeba złapać prostytuujących się młodych ludzi. Trzeba złapać i ukarać ich rodziców. I trzeba uznać, że w naszym kraju nastąpiło zło. Ono - z trudem - ale jest odwracalne. I trzeba jasno i dobitnie powiedzieć: nie wolno się prostytuować! Mało tego. trzeba też znaleźć tych, którzy korzystali z usług galerianek i także ich ukarać. I przestać bawić się w inicjały! Trudno. Ktoś powie, że to pachnie Hammurabim. No tak, ale jak pachniało Janem Jakubem Rousseau, to pojawiły się galerianki! Żeby sprawa się nie rozmyła i nie skończyła tym, że galerianki zmienią centra handlowe, bo w starych będą spalone.

- Zajmuje nas ostatnio również Roman Polański. To schizofrenia, że z jednej strony domagamy się kastrowania pedofilii, a z drugiej krzyczymy w obronie słynnego reżysera, który odbył stosunek z 13-letnia dziewczynką i przez ponad 30 lat uciekał przed karą?
- W Polsce takie przestępstwo byłoby już przedawnione, ale Polański powinien zostać ukarany. Przez tyle lat świadomie omijał Stany Zjednoczone. Ktoś powiedział, że obawiał się linczu. Ale współżyć z nastolatką się nie bał! Na tę sprawę nakłada się jeszcze to, że mamy niewielu artystów formatu światowego. Wśród artystów to może Grotowski, Penderecki czy Wajda. Wystarczy palców jednej ręki, by ich policzyć. I teraz jeszcze się nam jednego odbiera?! To będziemy kombinować, żeby wyszło: tak, ale... Tymczasem gdyby on nie nazywał się Polański, nie był reżyserem filmowym i nie przysporzy chwały Polsce, to czy ktokolwiek by się tym zajmował? Rozpaczamy, że tyle czasu jeździł do Szwajcarii i nikt go tam nie aresztował. Ale czy to my odpowiadamy za opieszałość szwajcarskich urzędników? W jego postępowaniu było sporo cynizmu. Jeździł do Cannes, Międzyzdrojów i wszyscy wiedzieliśmy, że na nim ciąży bardzo poważny obyczajowy i moralny zarzut. Tam się pewnie zdarzyła galerianka.

- Krzysztof Zanussi mówi, że to była młodociana prostytutka.
- Prostytuować można się nie tylko za pieniądze. Także za chwałę odbycia stosunku z samym Polańskim. Przecież ona pierwsze co zrobiła, to pochwaliła się tym koleżance. Siostra podsłuchała rozmowę i sprawa się wydała. Stąd pytanie: czy to był niewinny anioł? Ale co to ma wspólnego, że dorosły mężczyzna skorzystał z usług trzynastolatki? Dorosły facet, na pewnym poziomie kulturowym, rozprawiający o etyce w swoich filmach, osadzający filmy w triadzie: prawda, dobro i piękno, tak robi?

- Próbuje się usprawiedliwiać Polańskiego, że uległ perswazji tej dziewczynki i odbył z nią stosunek płciowy.
- Na tym polega wielkość człowieka, że nie ulega perswazjom. Mnie również jest przykro, bo to jest stary człowiek. Na koniec życia i kariery dostaje taki koszmarny cios, ale zasłużony. Nie widzę powodu, żeby wybaczać. Amerykanie się tego boją, bo ich prawo oparte jest na precedensach. Wtedy wszystkich gwałcicieli musieliby potraktować tak samo, w myśl tej samej sprawiedliwości.

- Na koniec, czego jeszcze nie wiemy o własnych dzieciach, a powinniśmy wiedzieć?
- O galeriankach nie wiedzieliśmy, bo chodząc na zakupy nie tego szukaliśmy. Gdyby pan był potencjalnym klientem, to rozpoznałby je bez problemu. Na dworcach też wyławia się przygododawców. Dworce są pełne usług homoseksualnych świadczonych w toaletach i zakamarkach. Kolega psycholog podpowiedział mi, że widzimy tylko to, co potrafimy nazwać. Problem polega na tym, że zmory wychodzące na świat po takich filmach czy artykułach są po prostu widoczne.

- Mniejsze poruszenie wywołują materiały o sponsoringu wśród studentek niż galerianki.
- Nie spotkałem się z tym i nie wierzę, żeby to miało duży wymiar. Studentki, z którymi spotykam się na uczelni, robią na mnie wrażenie dobrze wychowanych i niewinnych w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Byłbym bardzo odległy, bo je o to podejrzewać. Rozpatrywanie tego w kategoriach powszechności czy istotnego marginesu byłoby znaczącym błędem.

Rozmawiał Roman Laudański
[email protected]

Rozmowa przeprowadzona w październiku 2009 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska