Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto jest "łajdakiem", a kto "prawdziwym Polakiem"?

Jacek Deptuła
fot. sxc.hu
Jest jak w horrorach Hitchcocka: najpierw tragedia, a później napięcie będzie rosło.

W dwudziestoletniej historii władzy III RP były potyczki o miejsce w samolocie, o krzesło w Brukseli, o nominacje generalskie i odznaczenia. Ale batalii o miejsca pochówku - jeszcze nie.
To porównanie być może część czytelników uzna za niestosowne, ale lepszego nie znajduję na opisanie polskich elit i łże-elit po 10 kwietnia 2010 roku. Będzie, niestety, jak w horrorach Alfreda Hitchcocka: na początku mamy tragedię, a później napięcie będzie tylko rosło.

A może by tak: Ojczyzna, Honor, Bóg?

Dla historyka, profesora Karola Modzelewskiego, legendy pierwszej Solidarności, który w więzieniach PRL przesiedział siedem lat, ostatni wybuch narodowego patriotyzmu świadczy przede wszystkim o początkach propaństwowych postaw Polaków. - Czegoś takiego jeszcze we współczesnej Polsce nie było - mówi profesor Modzelewski. - Celebrowanie naszych tragedii skupiało się zazwyczaj wokół wartości narodowych, a nie państwowych. Jednak ilekroć przechodziłem pośród tłumów Krakowskim Przedmieściem, słyszałem rozmowy młodych ludzi o prezydencie i państwie. A to przecież była ta sama młodzież, dzięki której Donald Tusk wygrał wybory w 2007 roku.

Dla zwolenników Prawa i Sprawiedliwości hołd składany przez miliony rodaków to nic innego, jak dowód wielkości myśli i czynów prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Antysalon skupiony wokół "Gazety Polskiej" i "Rzeczpospolitej", smoleńską tragedię traktuje jako powód, dla którego "łajdacy" krytykujący niegdyś prezydenta Kaczyńskiego, powinni paść na kolana.

"Nie potrzeba milczenia mącić fałszu mdłą nutą
Na kolana łajdaki, sypać popiół na głowę
Dziś możecie Go uczcić tylko wstydu minutą!".
Poemat napisał Marcin Wolski, b. członek PZPR od 1975 roku i b. sekretarz organizacji partyjnej w Polskim Radiu. Tych słów nie warto komentować, bo z nich już wyrasta nienawiść.
Jarosław Marek Rymkiewicz, pisarz i krytyk literacki, na łamach "Naszego Dziennika" opublikował wczoraj inny wiersz:
"Ojczyzna jest w potrzebie - to znaczy:
łajdacy Znów wzięli się do swojej odwiecznej tu pracy
(...) To co nas podzieliło - to się już nie sklei,
Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei
Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu".

Przedstawiciele lewicy piszą to samo, tyle że au rebours i trochę delikatniej. Profesor Joanna Senyszyn powiada tak: "Lech Kaczyński został wykreowany na narodowego bohatera, który - wedle uwięcających słów prymasa Muszyńskiego - "własnym życiem zapłacił za prawdę o Katyniu". Fałszywa terminologia ("ofiara z życia", "męczeńska śmierć", "poświęcenie życia") sugeruje, że prezydent świadomie, z własnej woli i chęci oddał życie na katyńskim ołtarzu (...) Nawet Palikot zamilkł i wpisywał na blogu tylko bzdety typu "Milczenie", "Cisza i oczekiwanie". Ta kampania musi być ostrzejsza. Trzeba sobie uświadomić, że Jarosław Kaczyński, który jest naturalnym kandydatem PiS, to prawdziwy jastrząb wojny. Niebezpieczny ideolog IV RP. Państwa rządzonego strachem".

Wszyscy przeciw wszystkim

Zaledwie kilka dni po pogrzebie prezydenta konflikty mnożą się w zastraszającym tempie. Wawel był tylko detonatorem wyzwalającym negatywną energię, którą "zawdzięczamy" politykom z pierwszych stron gazet i ich nieprzejednanym sympatykom.

Marek Migalski, naukowiec i europoseł PiS pyta, czy coś jest nie tak z Komorowskim? Odpowiada mu Michał Boni, minister Donalda Tuska: "Na niektórych pogrzebach słyszałem różne okrzyki skierowane do premiera, że to może on powinien być chowany. Słyszałem za sobą na Cmentarzu Powązkowskim splunięcia z dosadnymi określeniami".

Na profesor Jadwigę Staniszkis, zwolenniczkę grobowca prezydenckiego na Wawelu, obrazili się harcerze, ofiarnie pomagający Polakom w czasie żałoby. Bronisław Komorowski był w młodości harcerzem, co profesor Staniszkis uznała za źródło jego niekompetencji: "Widać w nim ten strach, widać brak charyzmy. Widać w nim harcerskość. Ja nigdy nie byłam człowiekiem żadnych organizacji, bo to zabija indywidualizm. Harcerstwo uczy zespołowości, ale zabija indywidualność".

Po śmierci prezydenta poseł PiS Stanisław Pięta domaga się, by ministerstwo edukacji zarządziło obowiązkowe wycieczki szkolne do Katynia i na Wawel. Tłumaczy: - Jeżeli chcemy być prawdziwymi Polakami i przekazać naszym dzieciom wartości, za które ginęli nasi patrioci, to musimy zapewnić im minimum historycznej edukacji.

Chyba tylko prawica zna numer telefonu do pana Boga, który jako jedyny może autorytatywnie stwierdzić, kto jest prawdziwym Polakiem, a kto nie? Bronisław Wildstein? Chyba że Jan Pospieszalski z ojcem Tadeuszem Rydzykiem, bo oni najczęściej mówią o "prawdziwych" rodakach?

Nawet teraz, po niedzielnych ceremoniach żałobnych, pogrzebowe batalie trwają. Kardynał Stanisław Dziwisz znów trafił na czołówki gazet. Wczoraj zmienił swą wcześniejszą decyzję o miejscu pochówku Janusza Kurtyki. Pierwotnie prezes IPN miał spocząć w powstającym Panteonie Narodowym krakowskiego kościoła św. Piotra i Pawła. Nieoczekiwanie kardynał zmienił zdanie - zmarły zostanie pochowany na Cmentarzu Rakowickim. Jego przyjaciele z IPN są wstrząśnięci. Nie tylko dlatego, że miał spocząć obok ks. Piotra Skargi, XVI- wiecznego kaznodziei. Również dlatego, że decyzja zapadła w ostatniej chwili, gdy wszyscy otrzymali już zaproszenia do kościoła Piotra i Pawła.

Pogarda i szacunek

Nie warto się już spierać, który obóz polityczny pierwszy złamał żałobny nastrój w kraju. Ale na mnie odrażające wrażenie zrobił tekst profesora Zdzisława Krasnodębskiego w "Rzeczpospolitej". Ten ideolog IV Rzeczypospolitej opublikował tuż po śmierci prezydenta artykuł pt. "Już nie przeszkadza". A zakończył go w barbarzyńskim wręcz stylu: "Już zaczęliście dzielić łupy i dobierać się do szaf. Zróbcie kolejne "Szkło kontaktowe", wyśmiejcie tę śmierć. Zaproście Palikota i Niesiołowskiego. Krzyczcie: "cham" i "dureń", i "były prezydent Lech Kaczyński". Wyśmiewajcie i drwijcie. Bądźcie sobą. Gardzę wami".

Natomiast z szacunkiem czytałem wczorajszy wywiad z wiceprezesem PiS Adamem Lipińskim. Spokojnie, z godnością o inaczej myślących mówił, że nie odmawia nikomu prawa do własnych poglądów. Tłumaczył: "Różne środowiska głęboko przeżywały to, co niektóre media i politycy robili z Lechem Kaczyńskim, jak przedstawiano i jego, i PiS. Te środowiska mają poczucie krzywdy i chcą o tym mówić. Za to politycy muszą mieć stalowe nerwy, choć ta zadra w nas tkwi".

Na pytanie o pojawiające się teorie spiskowe odparł po prostu, by nie konfabulować.
Co więc czeka Polskę przed wyborami?

Boję się, że to samo, o czym przed czterystu laty mówił ks. Skarga, obok którego spocząć miał Janusz Kurtyka. W jednym z kazań tzw. sejmowych mówił to, co powtarzamy i dziś:
"Sejmy, które wam były lekarstwem na wszystkie Rzeczypospolitej choroby - w jad się wam obróciły. Bo na nich więcej niezgód i odrażenia myśli jeden od drugiego i stanu od stanu przyczyniacie. Na nich się buntowania i sedycyje rodzą. Z nich z większym rozwaśnienim wyjeżdżacie, niźli przyjeżdżacie"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska