Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rypin. Stadko z mini zoo do likwidacji?

Ewelina Kwiatkowska
nadesłane
- Wnuczka karmiłaby kozła dzień w dzień - wskazuje rypinianka Barbara Przyjacielska. Niestety, miejsce dla zwierząt nie spełnia unijnych norm. Grozi im więc ubój.

Rypińskie mini zoo, które mieści się na terenie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji to najpopularniejsze miejsce wśród dzieci. Tym bardziej, że obok znajduje się plac zabaw.
- Non-stop przychodzę tutaj z Oliwią, a małej ciągle jest za mało - opowiada Barbara Przyjacielska. - Najchętniej odwiedzałaby zwierzaki codziennie! Mieszkamy na drugim końcu miasta, bo za kościołem Św. Stanisława Kostki. Ale żeby zrobić przyjemność Oliwii zazwyczaj wybieramy się właśnie do zoo. Zresztą, ślicznie tutaj wiosną.

Opiekun? To każdy z nas

Być może zwierzęta wkrótce pójdą na ubój. Powód? Brak osoby, która byłaby odpowiedzialna za karmienie mieszkańców mini zoo. Kolejny zarzut kontrolerów to miejsce do wykonywania drobnych zabiegów weterynaryjnych. A raczej jego brak. Ponadto, rypińskie mini zoo nie jest formalnie zarejestrowane.

- Zwierzaki karmią dosłownie wszyscy - tłumaczy Jan Szymański, dyrektor MOSiR-u. - I my: pracownicy i goście. Nie damy rady zatrudnić przeszkolonej osoby, która byłaby odpowiedzialna za stadko. Miejsce do zabiegów też trudno zorganizować. To malutkie zoo, a nie potężna hodowla na 100, 200 sztuk. Dotychczas, kiedy sporadycznie coś się działo ze zwierzętami - po prostu odwiedzał nas weterynarz.
Tradycyjnie, wraz z dobrą pogodą do mini zoo ściąga wielu gości. Przynoszą dla swoich ulubieńców kukurydzę, kapustę, marchew.
- Dziennie odwiedza nas nawet do 50 osób - dodaje dyrektor. - Kiedyś opiekowaliśmy się znacznie większą gromadką zwierząt. Mieliśmy świnodziki, kozy, świnki wietnamskie, kucyka, cztery strusie. Przyjeżdżały całe rodziny, ludzie pstrykali zdjęcia dzieciom. A dla nich nawet karmienie kur to wielka frajda. Teraz zwierząt jest mniej, ale ludzie nadal bardzo chętnie nas odwiedzają. Sam mam dwie wnuczki, które są fankami naszego mini zoo.

Decyzję o losach rypińskiego mini zoo podejmie Powiatowy Inspektorat Weterynarii. Sprawa wyjaśni się pod koniec miesiąca. Wtedy też dowiemy się, czy MOSiR zostanie ukarany grzywną.

Albo hodowla albo ubój

Jeśli okaże się, że zoo trzeba faktycznie zlikwidować - ulubieńcom najmłodszych rypinian grozi oddanie do hodowli albo najgorsze: śmierć. Mogą bowiem trafić prosto do ubojni.
- Ważnym elementem rekreacyjnym Rypina, szczególnie dla rodziców i ich małych dzieci jest właśnie mini zoo - stwierdza burmistrz Marek Błaszkiewicz. -Poprosiłem dyrektora MOSiR-u o sprawdzenie, jakie zmiany organizacyjne są wymagane, aby zoo mogło formalnie istnieć. Skoro udało nam się coś zorganizować w sposób amatorski, powinniśmy zadbać o profesjonalizację. Likwidacja jest rozwiązaniem ostatecznym. Postaram się, aby do niej nie doszło.

- Naprawdę nie chcę pozbywać się naszych zwierząt - podkreśla Szymański. - Ale prawo jest prawem. Cóż, nie możemy go łamać. Sprostanie wszystkim wymogom jest trudne. Strasznie ich dużo. W razie najgorszego pozostawimy chociaż kolorowe ptactwo, które jest tanie i łatwe w utrzymaniu. A na razie zabieramy się za kolczykowanie zwierzaków. Czy stadko będzie czy zostanie zlikwidowane - najpierw musi zostać okolczykowane. Takie przepisy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska