Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Poza godzinami seksu on był dla mnie człowiekiem... - szokujące wyznania ofiary pedofila

Adam Willma [email protected] tel. 056 61 99 924
for. sxc/zitherica
- Opowiem panu wszystko - rzuca Marcin na koniec pierwszej rozmowy. Kilka minut po umówionej osiemnastej jeszcze go nie ma. Zrezygnował? W końcu dzwonek.

Niewysoki brunet o błękitnych oczach i chłopięcej urodzie. Powściągliwy w gestach, unikający kontaktu wzrokowego. Torunianin od urodzenia.

Kawa? Herbata? Herbata. Mruga czerwone światełko w dyktafonie.

- Przedstawił się jako 32-letni "Jurek". To było dziewięć lat temu, pierwsza klasa gimnazjum.

Internetowe czaty właśnie stawały się modne. A ja szukałem jakiejś przyjaźni. W gimnazjum byłem popychadłem, całkowicie wycofany, z kompleksem na punkcie ortografii. Z rodzicami nie było tego kontaktu, byli zajęci, zarabiali. Na szczęście był internet.

Jurek częstuje sokiem truskawkowym

Z Jurkiem gadało się fajnie. Prawdziwy przyjaciel - pouczył, doradził, zganił. Zależało mu. Marcin dał mu swój numer telefonu. Od tego momentu byli w stałym kontakcie.

Trzy tygodnie później Jerzy przyjechał do Torunia. Niby przejazdem, w drodze do córki.
Okazało się, że tak naprawdę miał 52 lata, ale to było wówczas bez znaczenia.

- Zaprosił mnie do swojego pokoju w hotelu "Polonia", postawił sok truskawkowy. Pamiętam ten smak, nigdy wcześniej go nie znałem.

Przez twarz Marcina przemyka uśmiech. I znika.

- Przekręcił klucz w drzwiach. Zaczął mnie rozbierać. Zrobiło to na mnie jakieś wrażenie, ale byłem zupełnie bierny, nie potrafiłem się ruszyć. Wtedy zgwałcił mnie po raz pierwszy.

- Po wszystkim wszedłem do wanny. Nastała cisza. Czekałem, co wydarzy się dalej. Powiedział: "Marcin, już nie ma odwrotu. Jeśli powiesz rodzicom, mamie pęknie serce, a ojciec nigdy się do ciebie już nie odezwie".

- Była w tym jakaś aura tajemnicy, poczucie, że właśnie przekraczam próg dorosłości. Że wspólnie łamiemy jakieś tabu. Strach.

Wyjechał, ale wydzwaniał często. - Mówiłem - dobrze, niech to trwa nadal, ale wirtualnie, poza rzeczywistością. Bez tych spotkań.

Wytrzymał może dwa tygodnie. I przyjechał znowu, tym razem do "Hoteliku w Centrum". - Po wszystkim wcisnął mi 50 złotych. Na drobne wydatki. Dostałem też od niego telefon komórkowy.

Marcin odgarnia włosy. Przykłada kubek do ust. Odruchowo spogląda na telefon komórkowy.

- Nie chciałem tych pieniędzy. Nie prosiłem o nie. Z drugiej strony podobało mi się, że je mam. A w domu mówiło się głównie o pieniądzach.

- Było jeszcze coś - mama zawsze podkreślała, że jeśli wiążę się z jedną osobą, to muszę liczyć się z tym, że będę z nią do końca życia. Tkwiło mi to w głowie.
- Popłynąłem.

Tydzień obozu
Jurek był właścicielem małej, podupadającej firmy. Dwukrotnym rozwodnikiem, ojcem trójki dzieci. Właścicielem przeciętnego samochodu i piętra w rodzinnym domu w Chrzanowie.

- Jest w tym coś przerażającego, bo dziś uświadamiam sobie, że on przypominał mi mojego ojca. Zasadniczy, władczy, ale jednocześnie miał czas mnie wysłuchać. Tym się różnił od mojego taty.

- Trudno to wytłumaczyć - był seks, który mnie poniżał i sprowadzał na dno, ale po seksie był czas na rozmowę, wspólne wyjście do kina. Namiastka szczęścia.

- Jerzy znał grafik pracy moich rodziców, plan lekcji, układy w domu. Dzwonił, gdy nikogo nie było. Ale nie był anonimowy - rodzice wiedzieli, że mam jakiegoś starszego znajomego, dobrego poczciwego człowieka, który pomaga w potrzebie.

- Po pewnym czasie wciągnął do naszego układu moją nauczycielkę z angielskiego. Przedstawił się jako brat mamy, z którą jest pokłócony i nie utrzymuje kontaktu, ale chce pomóc siostrzeńcowi. Namówił ją, żeby przekonała rodziców, że warto wysłać mnie na tygodniowy obóz z nauką języka angielskiego.

- Jerzy przyjechał po mnie. Pani profesor zapytała, czy mogłaby zabrać się z nami do przyjaciółki z Krakowa. Więc pojechaliśmy w trójkę. Panią podwieźliśmy do Krakowa i już we dwóch pojechaliśmy do Chrzanowa.

- Tu Jurek się rozczarował - gdy wchodziliśmy do mieszkania, zobaczyła nas jego córka, która mieszkała piętro wyżej. Groziła, że zaraz zadzwoni na policję. Wyjechaliśmy więc na trzy dni do przyjaciół Jurka w Zakopanem. U nich seks był cichy i dyskretny, na ile pozwalały warunki.

Lista pozycji
Do Chrzanowa wrócili, gdy dziewczyna wyjechała. - Tamte dni były jak zejście do piekła. Już wcześniej w Toruniu poznałem perwersyjne marzenia Jerzego - seks analny, oralny, wibratory itp. Teraz postanowił pójść dalej, wypróbować wszystko, co można znaleźć na pornograficznych stronach. Z internetu wydrukował sobie listę pozycji. Musiał przerobić wszystkie.

Do rodziców dzwoniłem z przygotowanym przez Jerzego scenariuszem. Opowiadałem o zajęciach, konwersacjach i postępach w nauce. Ze szczegółami.

Marcin milknie, bierze głęboki oddech. Unosi głowę, jakby chciał, żeby łzy nie spłynęły po policzkach.
- Przepraszam. Niby minęło już kilka lat...

- Więc doszliśmy do ściany, do fizycznych granic mojego organizmu. Dalej już się nie dało, moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Wtedy Jerzy wymyślił coś innego. Przyszedł Krzysztof, jego kolega. Podobno wcześniej uprawiali ze sobą seks. Teraz Jerzy zapragnął eksperymentów we trójkę. Ale ja się zbuntowałem. Jeśli to się dzieje, niech dzieje się tylko między nami - powiedziałem. Może dlatego, że w tym Krzysztofie było coś demonicznego. Wzbudzał we mnie strach.

Po którymś razie zwymiotował do muszli. Jerzy nagle posmutniał. Opowiedział, że przypomniał mu się obraz związany z żoną. Gdy dowiedziała się, że jest w ciąży, doprowadziła do sztucznego poronienia. Właśnie w tym miejscu.

- Pamiętam ten moment. Zobaczyłem w lustrze moje ciało, dopiero wybijający się wąs na twarzy. I jego - starego człowieka, który przyciąga mnie do siebie. Pomyślałem: "jak to się wszystko mogło stać? Dlaczego zaszło tak daleko?".

- Gdy wróciłem z obozu, mama spytała jak było?

"Fajnie".

"No, to dobrze".

Musimy to zrobić w każdym pomieszczeniu
Później był drugi "obóz". Jerzy pokazał Marcinowi chłopca, bodaj 11-letniego, z którym zabawiał się wcześniej i upośledzoną kobietę z sąsiedztwa, którą brali w kilku.

- Oświadczył, że musimy "to" zrobić w każdym pomieszczeniu jego domu. I robił ze mną. Zwykle zaczynało się około dziesiątej. Wyjmował wtedy z szafy sprzęty: kajdanki, opaski na oczy, kij od miotły...

Najbardziej podobały mu się poniżające sceny. Fotografował je, chciał, żeby je oglądał. Bo to piękne.
- Później te zdjęcia i filmy służyły mu do szantażu. Żebym zgodził się na kolejny "obóz".

- Wtedy, za drugim razem, podawał mi tabletki, silnie uspokajające, gorzkie. Dzięki nim pamiętam mniej.

- Obiecałem sobie, że trzeciego wyjazdu nie będzie. Ale on zrobił wszystko, żeby dopiąć swego. Nawiązał kontakt z moimi rodzicami. Jako przyjaciel z internetu. Tym razem już oficjalnie zaprosił mnie do siebie. Żeby nie było podejrzeń - razem z siostrami.

Rodzice się zgodzili. Pojechali w trójkę. Dziewczynom się nie spodobał, patrzyły na niego nieufnie. Pod wieczór poczęstował je sokiem truskawkowym, chyba z jakąś domieszką, bo szybko zasnęły. Mógł zająć się ich bratem.

- Odliczałem godziny do powrotu. Chciałem z tym skończyć.

Serce nie pękło
- Po powrocie do domu, w drodze do szkoły zostałem napadnięty. To się wydarzyło kolejny raz, więc nie wytrzymałem, poszedłem do dyrektora szkoły. Pani dyrektor odesłała mnie do pedagoga. Okazało się, że trafiłem na świetną osobę. Ta kobieta wyczuła, że jest w tej sprawie drugie dno. Umówiła się ze mną na drugie i trzecie spotkanie, skontaktowała z psychologiem. W końcu się otworzyłem.

Marcin spogląda mi badawczo w oczy, jakby nadal szukał potwierdzenia, że dobrze zrobił.

- Do rodziców pojechaliśmy razem z panią pedagog. Rodzice zaczęli palić papierosy. Nie wierzyli. Gdy zostaliśmy sami, rozpłakałem się i poszedłem do swojego pokoju. Przyszła mama, pierwsze słowa, które od niej usłyszałem brzmiały: "Ale Marcin, zrobiłeś to trochę dla pieniędzy, prawda?". Tylko tyle. A ja przez wszystkie te miesiące bałem się, że jak się dowie, to "pęknie jej serce".

Ojciec wyszedł do pracy. Powiedział, że jak wróci, cała sytuacja ma być wyjaśniona.

- Co miało być wyjaśnione?

- Dlaczego chodzę po ludziach i mówię takie rzeczy. Wtedy postanowiłem, że umrę. Wziąłem tabletki, mnóstwo, całe garści tabletek.

Ironia losu
- To właśnie Jerzy uratował mi życie. Nie wiedział jeszcze, że wszystko się wydało. Gdy zadzwonił, powiedziałem że nie chcę kontaktów, że to już koniec. I wyłączyłem telefon.

Jerzy zadzwonił do jego matki, powiedział, że coś jest z chłopakiem nie tak. Karetka, płukanie żołądka.

- Rodzice nie chcieli, żebym chodził do psychologa: "Co ci da takie pieprzenie? Pozbieraj się po prostu" - mówili. Nie chcieli zgłaszać sprawy do prokuratury, ale pani pedagog wymusiła to na nich.
Sprawa w prokuraturze, a później w sądzie toczyła się rok.

- Jerzy próbował złamać mnie setkami pytań, na przykład o kolor telefonu.

Śmierć najlepsza z możliwych
Siedemnastego września miał zostać ogłoszony wyrok, dwa dni wcześniej prasa podała, że Jerzy nie żyje. Został uduszony przez więźnia w celi.

Z notatki prasowej:
"29-latek opowiedział szczegóły zbrodni, której dokonał w dwuosobowej celi toruńskiego aresztu 17 września. Tłumaczył, że Jerzy K. sprowokował go propozycją na tle seksualnym. - Gdy się obudziłem, stał nade mną i dotykał mojego ramienia. Wpadłem w szał i go udusiłem - mówił Seweryn Z., utrzymując, iż nie miał pojęcia, że K. trafił za kraty za pedofilię. - Inaczej nie zgodziłbym się z nim siedzieć - dodał".

- To była kolejna tragedia w moim życiu. Przy każdej awanturze rodzice wypominali mi, że doprowadziłem do śmierci człowieka.

- Dziś, kiedy o tym myślę, sądzę, że to był koniec najlepszy z możliwych. Bo nie wiem, czy ja nie musiałbym tego zrobić. Ale to nie była prosta sprawa. Wie pan, poza godzinami seksu on był dla mnie człowiekiem. Potrafił wysłuchać, rozmawiać o rzeczach, o których z nikim innym nie mogłem rozmawiać. Dlatego nie potrafiłem dojść do siebie, kiedy to się stało.

Pobiegłem do przyjaciółki, która wiedziała o wszystkim. Nie mogłem zapanować nad nerwami. Trzeba było wezwać pogotowie.

Marcin zostawia klucze
- Czasy ogólniaka wspominam bardzo dobrze. Odciąłem się od przeszłości w gimnazjum. Ale przez sprawę sądową zawaliłem jeden rok.

- Rodzice mówili, że jestem idiotą, który do niczego się nie nadaje. Za którymś razem ojciec uderzył mnie w twarz. Później drugi i trzeci. Powiedział, że jak mi się nie podoba, mogę się wyprowadzić.
Wziął dwie reklamówki i plecak. Wyszedł.

Ojciec rzucił na pożegnanie: "Tylko nie zapomnij zostawić kluczy". Zostawił.

- Pierwszą noc spędziłem u kolegi. Później opowiedziałem o wszystkim wychowawczyni. Za pośrednictwem znajomych skierowała mnie do Domu Dziecka przy ul. Bydgoskiej. Miałem jak najgorsze przeczucia, wyobrażałem to sobie jako nędzny bidul z wielkimi salami. Ale okazało się, że jest zupełnie inaczej.

- Gdy dziś na to patrzę, rok który spędziłem w domu dziecka, był najlepszym rokiem w moim życiu. Okazało się, że mam różne talenty, że mogę dobrze sobie radzić z nauką, że moje ambicje są całkiem realne. I ktoś chciał mnie wysłuchać. Przestałem być szarą myszą. Zacząłem pomagać w hospicjum, wspierać innych. Nowe życie.

- Aż zachorowałem. Schudłem 20 kilogramów. Niezbędna była operacja. Nie udało się, doszło do stanu zapalnego. Lekarze zadzwonili do rodziców, że mają 24 godziny na pożegnanie syna. Gdy odzyskiwałem na moment przytomność, widziałem mamę, która trzyma mnie za rękę.

- Nie wiadomo dlaczego jednak się udało. Przeżyłem.

- Po 11. przeprowadzkach wróciłem z powrotem do domu. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, słuchać się wzajemnie. Wybaczać sobie i wyrażać wdzięczność.

Za oknem zrobiło się ciemno. Marcin rozmasowuje skronie. Spogląda na zegar w komórce. Czekają na niego w domu.

Zmyć to z siebie
Czy po tym wszystkim możliwa jest normalna miłość?

- Ona przyszła w liceum. Do kolegi, którego poznałem na imprezie. Nie wiedziałem nawet, że jest gejem. Później był kolejny mężczyzna, kilka lat starszy. Imponował mi, kończył wówczas studia. Zaprzyjaźniłem się z jego rodziną.

- Ale w końcu przeżyłem pierwszy związek z kobietą. Prawdziwy, naturalny, zdrowy. Paulina była nauczycielką plastyki.

- Uświadomiła mi, że seks jest dla kobiety przyjemnością, a nie karą. Bo ja cały czas myśląc o fizycznym kontakcie z kobietą, miałem przed oczami tę muszlę u Jerzego. Ból i krew. To było wielkie odkrycie. Zrozumiałem, że mogę ułożyć sobie życie z kobietą, choć na wielką miłość było jeszcze za wcześnie. Teraz jestem szczęśliwym singlem.

- Wiem, że tego, co było - nigdy się całkiem nie pozbędę. To, co zrobił mi Jerzy - pozostanie na zawsze. Nadal mam lęki - zawsze zamykam się w łazience na klucz.

- Pod prysznicem wraca tamto wspomnienie i uczucie zmywania z siebie.
Brudu.

P.S. Personalia zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska