Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkanka Wygody opiekuje się porzuconymi psami. Czeka ją za to sąd

Jadwiga Aleksandrowicz
Jolanta Heise opiekuje się 20 psami
Jolanta Heise opiekuje się 20 psami fot. Jadwiga Aleksandrowicz
W posesji jest 20 psów. Porzuconych przez właścicieli, kiesy ranne i pobite znalazły opiekunkę. Zajęła się nimi Jolanta Heise. Sąsiadom to się nie podoba.

www.pomorska.pl/aleksandrow

Więcej informacji z Aleksandrowa Kujawskiego znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/aleksandrow

Wwłaścicielka mimo woli

Wielorodzinny dom w Wygodzie w gminie Aleksandrów Kujawski, obok komórki, kojec i psia buda. Psów nie słychać. Przyjazd obcego samochodu wyciąga z budy wielkiego mieszańca owczarka. Nie szczeka, w psich oczach widać strach. Nieśmiało, z podkulonym ogonem przesuwa się przytulony do ściany kojca, ale na najmniejszy ruch człowieka, znika w budzie.

- To rzekomo ten agresywny pies - mówi z przekąsem Jolanta Heise. - Moja ośmioletnia wnuczka go uwiązała, gdy w końcu dał się jej złapać. Od miesięcy mieszkał w lesie, był poraniony, nie dał się opatrzyć. W upały nosiłam mu wodę, trochę jedzenia. Z czasem zaczął podchodzić coraz bliżej. Bał się ludzi, ale widać było, ze jest był głodny. Przecież zwierzę nie powie, że cierpi. Karmiłam go, a sąsiedzi wezwali policję. Jakby to był mój pies. Policja kazała go uwiązać i w ten sposób zrobiła mnie jego właścicielką - opowiada kobieta. Teraz pies ma budę i imię - Hefalump. Ale wciąż boi się ludzi. Jolanta Heise twierdzi, że zwierzę ma uraz, odkąd sąsiad z piętra pobił go drągiem.

Nie tylko Hefalump ma wikt u Heisowej. W kojcach, które zrobili jej synowie, jest ich 18. Dwa ma ja lokum w mieszkaniu Heisów: ślepy i głuchy staruszek Reksio, oraz przyjacielski, choć trochę głośny, Pimpon.

Dom jest podzielony

W budynku, położonym na leśnej polanie, nieopodal krajowej "jedynki", jest sześć mieszkań. Pretensji o obecność psów nie mają lokatorzy z parteru. Twierdzą, że zwierzęta im nie przeszkadzają.

- Są spokojne, specjalnie nie hałasują - mówi Grzegorz Waszak. Kiedyś podobno nawet bronił Hefalumpa, gdy sąsiad z piętra zamierzał się na psa kijem. Zwierzęta nie wadzą też synom Przybylskiej. Obaj zapewniają, że psy nie są agresywne, ani hałaśliwe, a poza tym siedzą w kojcach.

Na piętrze budynku opinie o psach są odmienne. - Ten uwiązany to agresywny pies, na dzieci się rzucał, nawet na policyjne samochody - twierdzi Bogdan Szymański.

- Utrapienie z tymi psami. Hałasują, wyją, chyba z głodu. Latem nie można okna otworzyć, a tu mieszka moja chora mama - dorzuca Katarzyna Tkacz z Aleksandrowa Kujawskiego, która akurat przyjechała do Wygody. Z mieszkania naprzeciw wychodzi Beata Rumińska. Mówi, że biegające psy załatwiają się na schodach domu, gonią dzieci. Cała trójka twierdzi, że Jolanta Heise wypuszcza je na noc z kojców, zeby się gdzieś najadły. - Kiedyś te psy były tuż po oknami, teraz są za komórkami, ale i tak je słychać i czuć fetor - mówi Beata Rumińska. Bogdan Szymański opowiada, że kiedyś bronił się przed Hefalumpem, gdy ten jeszcze nie był uwiązany. Zaprzecza słowom sąsiadki, że ma na sumieniu niejednego kota i że nawet swojego psa bije. - Co za głupoty. To psy Heisowej koty powybijały - oburza się.

. - Te psy od lat znosił do domu mój nieżyjący syn. Znajdował je przywiązane do drzew, porzucone na drodze, pokaleczone, pobite, potrącone przez samochód. Gdy dwa lata syn temu zginął pod kołami tira, nie miałam sumienia tych zwierzaków wyrzucić. Opiekuję się nimi tak, jak gołębiami syna. Codziennie gotuję sześć kilo kości, które kupuje w przetwórni drobiu, kroję dwanaście bochenków chleba dla tych biednych, porzuconych istot. Jak one wyglądały, gdy tu przyszły! Skóra i kości. Niektóre miały rany albo połamane kości. Jednego potrąconego przez samochód na jedynce nie udało się uratować, zmarł w drodze do weterynarza - opowiada Jolanta Heise. Zapewnia, że psy dożywają u niej starości. Mają co jeść i czyste kojce.

Policja bywa tu często

Jolanta Heisa twierdzi, że jest u kresu wytrzymałości z powodu szykan sąsiadów z piętra. - Dopóki mieszkali ze mną moi synowie, nikt nie miał pretensji o psy. Gdy zostałam sama , stale policję na mnie nasyłają. Kiedyś policjanci zachowywali się bardzo niegrzecznie w stosunku do mnie, więc napisałam skargę do komendanta wojewódzkiego. Odpowiedzi nie dostałam, ale słyszę, że w zamian podobno policja podała mnie do sądu - mówi. - Rozprawę mam dwudziestego trzeciego grudnia.

Więcej w czwartkowym wydaniu papierowym "Gazety Pomorskiej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska