Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słodki kataklizm przed nami! Wyobraź sobie świat bez pszczół...

Adam Willma [email protected] tel. 056 61 99 924
Do każdej z tych dziurek pracowite pszczoły muszą przynieść pyłek. A żeby wyprodukować kilogram miodu, muszą oblecieć kilka milionów kwiatów
Do każdej z tych dziurek pracowite pszczoły muszą przynieść pyłek. A żeby wyprodukować kilogram miodu, muszą oblecieć kilka milionów kwiatów Fot. wikipedia
Co robisz, gdy bzyczy nad uchem, gdy właśnie zabierasz się za lody? Chwytasz za gazetę? Tylko z szacunkiem dla Pani Pszczoły! Jeśli się nie opamiętamy, już niebawem będziemy zapylali za nią, a łyżka miodu będzie kosztowała tyle, co kawior. Niewiele tańsze będą jabłka. Sądzicie, że to żarty? Nic z tego!

W wielu regionach Chin już dziś sady zapylane są przez robotników przy pomocy specjalnych miotełek. Ciężka robota, jeśli zważyć, że pszczoły dla wyprodukowania każdego kilograma miodu oblecieć muszą kilka milionów kwiatów.

Rok 2009 zapisał się jako katastrofalny, nie tylko dla maklerów, ale i dla pszczelarzy. Tyle że maklerzy prędzej czy później doczekają się hossy, a pszczelarze nie widzą światełka w tunelu. Apokalipsę wieszczą nie tylko polscy pasiecznicy, ale i cała Europa, Ameryka i Azja.

Statystyka jest porażająca. W wielu regionach pszczelarze po zimie zastali puste ule. Owady zniknęły, pozostały tylko zaschnięte larwy i zagłodzone królowe. W Kujawsko-Pomorskiem pszczelarze stracili średnio jedną trzecią pszczół.

W 36 krajach naukowcy usiłują dociec przyczyny masowego znikania pszczół. Podejrzanych o zbrodnię jest wielu: telefony komórkowe, rośliny genetycznie modyfikowane, roztocza i pestycydy. Stryczek wisi zwłaszcza nad tymi ostatnimi. Okazuje się, że setki chemikaliów wprowadzonych do rolnictwa nie przeszło żadnych badań na okoliczność oddziaływania na owady.

Coraz częściej mówi się o zabójczym cukrze, którym karmimy pszczoły. Wystarczyło, że pestycydem zaprawione zostały nasiona buraka cukrowego, aby słodkie kryształki całkowicie rozregulowały przewód pokarmowy pszczoły.

Niebawem o pszczelim kataklizmie dowiedzą się amatorzy miodu - w niektórych regionach kraju ceny słodkiego rarytasu już wzrosły o 30 proc., a specjaliści przewidują, że wzrosnąć mogą nawet o 50 procent w stosunku do ubiegłego roku.

Biolodzy obliczają, że bez pszczół ludzkość przetrwa najwyżej 10 lat. Zegar tyka. Również w waszym ogródku.

Poprosiliśmy naukowców z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika o rozmowę na ten temat.

Rozmowa z PIOTREM KUCZBORSKIM, doktorantem w zakładzie ekologii zwierząt UMK

Prof. Tadeusz Pawlikowski
Prof. Tadeusz Pawlikowski

Piotr Kuczborski

60 % pszczół zginęło ostatniej zimy w Małopolsce, o jeszcze większych stratach mówią pszczelarze z Dolnego Śląska.

50 % pszczół nie przetrzymało ostatniej zimy we Francji (zwykle śmiertelność nie przekracza 10 proc.), z badań wynika, że najczęściej ginęły pszczoły żyjące w sąsiedztwie wielkich winnic. O podobnych liczbach mówią pszczelarze z Włoch.

30 % wyginęło w ciągu ostatnich 12 miesięcy w USA, w wielu pasiekach zniknęło 90 procent populacji.

o 15 % zmniejszyła się liczba pszczół miodnych na terenie Unii Europejskiej w ciągu ostatnich 5 lat.

- Co się stanie, jeśli wyginą pszczoły?
- Albert Einstein stwierdził, że bez pszczół człowiekowi pozostaną jedynie 4 lata życia. Trudno to precyzyjnie obliczyć, ale według różnych prognoz i analiz, z którymi miałem okazję ostatnio się zapoznać, wynika że ludzkości zostanie nie więcej niż 10 lat. Bez pszczół nie ma zapylania roślin, bez roślin nie ma zwierząt.

- Ale są rośliny, które nie potrzebują do rozmnażania owadów.
- Takich roślin jest w przyrodzie zaledwie około 20 procent. Reszta potrzebuje owadów, przede wszystkim pszczół. W Polsce pszczoła miodna zapyla niemal połowę wszystkich roślin, nie tylko gospodarczych, ale i tych dziko żyjących.

- Pszczelarze mówią o katastrofie w pasiekach. Kto zawinił?
- Nie ma na razie całkowitej pewności. Specjaliści wymieniają około 10 przyczyn zaburzeń. W Europie wśród winowajców najczęściej wymienia się pestycydy i rośliny modyfikowane genetycznie.

- Ekolodzy wskazują zwłaszcza jeden z pestycydów, stosowany przy zaprawie nasion buraka cukrowego, który obniża odporność pszczół i powoduje problemy z układem pokarmowym.
- Mamy dziś w użyciu mnóstwo pestycydów, a oddziaływanie na pszczoły większości z nich nie zostało odpowiednio przebadane. Pestycydy negatywnie wpływają nie tylko na pszczołę miodną, ale także na wiele gatunków dzikich pszczół oraz trzmiele. Jeden gatunek pszczół zapyla setki gatunków roślin, inny - zaledwie jeden gatunek, ale wszystkie są potrzebne. Przyroda to sieć zależności. Oczywiście pszczoła miodna jest w tej sieci kluczowym ogniwem.

- Jedna z hipotez mówiła o zgubnym dla pszczół promieniowaniu telefonów komórkowych.
- Ta teoria ma dziś coraz mniej zwolenników. Źródła zagrożeń trzeba raczej szukać w rolnictwie. I to nie tylko w chemii, ale w naszym podejściu do produkcji rolnej. Stworzyliśmy wielkie monokultury upraw. Czy wyobraża pan sobie, że przez całe życie będzie pan odżywiał się wyłącznie ziemniakami?

- Ponura wizja.
- Właśnie. Ale taki los zgotowaliśmy pszczołom, tworząc wielkoobszarowe uprawy, na przykład rzepaku. Pszczoła nie może żywić się wyłącznie rzepakiem, tym bardziej że czas kwitnienia tej rośliny jest bardzo ograniczony. Musi mieć możliwość zbierania nektaru przez cały okres letni, korzystając z różnych gatunków roślin.

- Coraz powszechniej stosuje się rośliny modyfikowane genetycznie. Czy pszczoły je zaakceptują?
- Nikt dziś nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Wprowadzamy nowe gatunki, nie mając odpowiedniej wiedzy i nie prowadząc wystarczająco wiarygodnych badań, jak wpłyną one na pszczoły. Pszczelarze utrzymują, że bliskość roślin genetycznie modyfikowanych wpływa bardzo negatywnie na liczbę i zdrowie pszczół. Co ciekawe, CCD praktycznie nie zaobserwowano wśród pszczół żyjących pośród upraw ekologicznych.

- Czy powinniśmy bić już na alarm?
- Jeszcze mamy na to czas, ale jest go naprawdę mało. Jeśli ten czas zmarnujemy, w ciągu najbliższych lat przyroda sama przypomni o sobie. Kryzys ekologiczny, który może zapanować za sprawą wymierania pszczół, może być nieporównywalnie bardziej bolesny niż obecny kryzys ekonomiczny w światowej gospodarce.

Rozmawiał ADAM WILLMA

CCD (colony collapse disorder) - zaburzenie polegające na pustoszeniu uli, z których uciekają robotnice, pozostawiając cały miód, królową oraz młode. Zjawisko po raz pierwszy na masową skalę pojawiło się w Stanach Zjednoczonych wiosną 2006. Problem nasila się z każdym rokiem. Niektóre pasieki odnotowują straty sięgające 50, a nawet 90 procent populacji.

Rozmowa z prof. TADEUSZEM PAWLIKOWSKIM, kierownikiem Pracowni Biomonitoringu Środowisk Lądowych UMK

Prof. Tadeusz Pawlikowski

- Panie profesorze, z uli znikają całe pasieki. Czy pszczoły oszalały?
- Wręcz przeciwnie, to zdrowy odruch. Znikają, ale głownie z pasiek amerykańskich. Słowo "pasieka" wymaga w tym wypadku doprecyzowania. To nie są pasieki w polskim tradycyjnym rozumieniu - kilkanaście lub kilkadziesiąt uli koło domu, tyle, aby pszczelarz sam mógł pielęgnować. Tu nie ma mowy o pozostawianiu pszczołom niewielkiej części miodu, aby przetrwały zimę. Amerykańskie pasieczenie polega na kontrolowanej eksterminacji.

- Nie przesadza pan?
- W żadnym wypadku. Pszczole zabiera się prawie cały miód, a rój może sobie robić co chce. Zasadniczo przeznaczony jest na zagładę. Zakłada się, że rój przetrwa zimę z dużymi stratami. A zatem owady są ustawicznie narażone na stres związany z przetrwaniem. Najprawdopodobniej granica eksploatacji zwierzęcia została przekroczona, a w takiej sytuacji pszczoła porzuca pasiekę szukając innego miejsca. Jeśli to zjawisko ma miejsce w wielkiej "technologicznej" pasiece, mamy do czynienia z masowym zjawiskiem.

- Jak wygląda pasieka "technologiczna"?
- To rodzaj "obozu koncentracyjnego", w którym nie ma uli, ale boksy, coś co przypomina uprzemysłowioną hodowlę drobiu. Z poszczególnych pakietów wyciąga się cały miód. Pozostaje tylko to, czego nie da się wyciągnąć.

- Ale jaki to ma sens? Zagłada pszczół to strata dla pszczelarza.
- To jest strata wkalkulowana w biznes. Jeśli pszczoły nie przetrzymają zimy, zamawia się gotowe pakiety rozwojowe. Jest wiele firm, które specjalizują się w takiej reprodukcji.

- Okazało się, że chciwość ma swoje granice...
- Począwszy od 2006 roku coś pękło. Z dnia na dzień wielkie pasieki pozostały zupełnie puste. Pszczoły zostawiły larwy, a nawet miód i czmychnęły.

- Dokąd?
- Gdziekolwiek, Stany Zjednoczone to duży kraj. One nie lecą na zatracenie, lecą tam gdzie będą mogły żyć w znośnych warunkach. I chwała im za to.

- To tak, jakby opowiadał pan o ludziach.
- Z człowiekiem nie można ich porównywać, bo pszczoła nie jest racjonalnym stworzeniem, jest dobrze zaprogramowaną ewolucyjnie biomaszyną, której głównym celem jest rozmnażanie się. Jeśli tego celu nie może zrealizować, szuka innego miejsca, w którym możne to zrobić. Ale jednocześnie pszczoły są nadal dzikim gatunkiem. Nie zatraciły zdolności adaptacji do warunków środowiskowych, nowych zasobów pokarmu, warunków zdrowotnych itd.

- W Europie pszczelarze również lamentują.
- W Europie mamy nieco inne problemy. Nasze pszczoły chorują i nie dają sobie rady z pasożytami i chorobami bakteryjnymi. Te problemy istnieją od dawna, ale poprzez naszą ingerencję w środowisko (zmniejszenie zasobów pokarmowych, zanieczyszczenia), zwielokrotniliśmy ten problem. Pojawił się też jeszcze jeden wróg - Varroa - roztocz, który rozwija się na potomstwie pszczół zabijając je. Przed 20 laty mieliśmy w Polsce niemal 1,5 miliona pni pszczoły miodnej. Obecnie pozostała połowa. Tu również reakcją jest opuszczanie rojów przez pszczoły.

- Narozrabialiśmy...
- Rozregulowaliśmy naturalne warunki życia pszczół, również pośrednio - na owadach odbija się efekt cieplarniany. Nie chodzi o to, że robi się cieplej, ale o to, że pojawiają się nagłe wahania temperatur i wilgotności. Takie rozchwianie odbierane jest przez owady jako ogromny dyskomfort, który utrudnia rozmnażanie. Pszczoła szuka więc innego miejsca. Jej atutem jest to, że w przeciwieństwie do kurczaka, nie można zamknąć jej w klatce.

- Ludzka chciwość jej na to nie pozwoli. Niebawem stworzymy zapewne gatunek pszczoły-niewolnicy.
- Pracuje się nad tym! Historia tego typu eksperymentów jest zresztą długa. W XVII wieku nasza pszczoła miodna została przewieziona do Ameryki. Ponieważ na miejscu nie było rodzimych ras, które mogłyby odświeżyć ją genetycznie, pszczoła się zdegenerowała. W 1956 roku prof. Warwick Estevam Kerr z Sao Paolo przeniósł z Afryki do Ameryki Południowej pszczołę afrykańską (tropikalną rasę pszczoły miodnej). Założył, że dzięki krzyżówce wzmocni rasę europejską. I rzeczywiście, afrykańskie geny aktywności zadziałały, ale nie dało się wyeliminować towarzyszącej aktywności agresji. Praca w pasiece była bardzo trudna. Przez niefrasobliwość jednego z pracowników kilka matek uciekło z laboratorium, i już w latach 1970 opanowały całą Brazylię. Były przy tym niesamowicie agresywne, reagowały na każdy poruszający się obiekt w pobliżu roju atakując samochody, maszyny, a nawet ludzi. Tę agresję pokazał film "Rój", choć motyw mściwości pszczół był oczywiście bezpodstawny. Na szczęście biczem dla tej krzyżówki była temperatura - okazało się, że rasa afrykańska nie potrafi przystosować się do zimy, więc pszczoła nie zadomowiła się w strefach umiarkowanych obu Ameryk. Co ciekawe, po kolejnych wielokrotnych krzyżówkach zaczęto odnotowywać zmniejszający się poziom agresji.

Rozmawiał ADAM WILLMA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska