Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjechała zbierać truskawki w Holandii, nie spodziewała się tak ciężkich warunków...

Joanna Lewandowska [email protected] 054 232 22 22
- Musieliśmy pracować w mokrych butach, nie schły, bo nie ogrzewano naszych pokoi - mówi Henryka Wojasińska
- Musieliśmy pracować w mokrych butach, nie schły, bo nie ogrzewano naszych pokoi - mówi Henryka Wojasińska fot. Joanna Lewandowska
- Dla pieniędzy ludzie są w stanie znieść wszystko! - przekonuje Henryka Wojasińska z Lubomina. Kilka dni temu wróciła z Holandii, gdzie pracowała przy zbiorze truskawek.

Uważa, że euro zupełnie zniewoliło ludzi. Henryka, mieszkanka gminy Boniewo, spotkała w Holandii matki, dla których zapełnianie skrzyń owocami to szansa na kosztowną operację chorego dziecka i kobiety, które spędzają całe dnie w polu, by zapewnić rodzinie dach nad głową. Każdy powód, dla którego wyjechały na zagraniczną plantację jest ważny, każdy wymaga poświęceń.

Polki spały tam w barakach. Jedna obok drugiej. W równych rzędach. Ale choć było im ciężko, nie narzekały, bo na to trzeba mieć siłę, a brakuje jej po dwunastu godzinach pracy w słońcu, w deszczu. W polu.

- Żadna z kobiet mnie nie poparła, gdy zwróciłam szefowi uwagę, na panujące tu warunki. Żadna nie potwierdziła, że jej też źle - mówi Henryka. - Nie mam żalu, nie odezwały się, bo bały się utraty pracy. Zrozumiałam to już następnego dnia, kiedy mi podziękowano.

W Holandii truskawki sadzi się na podwyższeniu, w specjalnych donicach, a przerwy między rzędami nazywa się rajkami. - Gdy zbiera się na suchym polu, nie jest źle, gorzej, jeśli skierują na bagna - wyjaśnia pani Henryka. Zebrane owoce wkłada się do pojemników, które umieszczone są na specjalnych wozach. - Pchanie pojazdów wymaga dużej siły, zwłaszcza, gdy buty grzęzną w błocie - opowiada kobieta. Właśnie to błoto i ciężki wóz były powodem końca jej holenderskiej przygody.

Któregoś dnia po pracy w błotnistych rajkach z rozpaczą pomyślała, że jeśli coś się jej stanie, narobi bliskim kłopotu. Koszty transportu zwłok są tak duże... - Wcale nie przesadzam, jestem silną kobietą, całe życie pracowałam na wsi, urodziłam czworo dzieci. Ja się pracy nie boję, ale tam dowiedziałam się, jakie są moje granice wytrzymałości - opowiada.

Po jednym z tych ciężkich "bagiennych" dni postanowiła powiedzieć: dość! Twierdzi, że przez wiele lat, które spędziła na pracy na roli nauczyła się ułatwiać sobie życie. Czasem, by pracowało się lżej wystarczy zwykły drobiazg. Ot, choćby położenie desek na rajkach, po których można by było ciągnąć wóz. O tym właśnie powiedziała szefowi. Za to zwolnił ją z pracy.

Więcej na ten temat w jutrzejszym papierowym włocławskim wydaniu Gazety Pomorskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska