Dotacja na kanalizację dla Torunia wciąż zamrożona

Choć budowa kanalizacji w ramach pierwszego etapu Funduszu Spójności (dawna ISPA), zakończyła się na początku br., wciąż wielu mieszkańców nie zlikwidowało szamb i nie podłączyło się do miejskiej sieci. Projekt objął 4,6 tys. gospodarstw domowych, które korzystały z szamb. Ścieki do miejskiej oczyszczalni zrzuca już ok. 3 tys. właścicieli budynków, czyli ponad 65 proc.

Najlepiej sytuacja wygląda na Bielawach-Grębocinie, gdzie zniknęło już 90 proc. szamb. W Czerniewicach jest podłączonych ok. 80 proc. domów, w Ka-szczorku - 65 proc, na Wrzosach - ok. 60 proc i na Stawkach - ok. 50 proc. Gorsze wyniki są na osiedlach, gdzie prace były prowadzone jeszcze kilka miesięcy temu: Podgórz - 12 proc., Rudak - 11 proc. i Winnica - 2 proc.

Od tego, ilu torunian przyłączy się do sieci, czyli tzw. efektu ekologicznego, zależy, czy miasto otrzyma ostatnią część unijnego dofinansowania - ok. 8 mln euro. Istotna będzie tu ocena europejskich audytorów, którzy przyjadą w tej sprawie do Torunia.
- Chcemy, by do ich wizyty zniknęło w naszym mieście ok. 75 proc. szamb - mówi Mieczysław Malinowski z Toruńskich Wodociągów. - W najbliższym czasie pojawią się apele do mieszkańców. Będziemy sytuację monitorować na bieżąco. W tej chwili trwa rozliczanie projektu. Trwa jeszcze okres gwarancyjny robót. Oprócz tego firmy kończą odtwarzanie dróg.

Trwają też prace nad raportem końcowym, który trafi do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, resortów środowiska i rozwoju regionalnego, a następnie do Komisji Europejskiej.

W ramach pierwszego etapu Funduszu Spójności zostało ułożonych ok. 300 km rur. Oprócz tego modernizację przeszła stacja uzdatniania wody w Lubiczu. Dzięki temu poprawiła się jakość wody. Zniknęło również ok. 17,3 km rur azbestowo-cementowych. Przedsięwzięcie pochłonęło ok. 400 mln zł.