Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Transplantologia na pokolenia

Rozmawiała Hanka Sowińska
Prof. Włodarczyk: - Transplantologia powinna być na tyle atrakcyjna, żeby młodzi ludzie chcieli ją wybierać...
Prof. Włodarczyk: - Transplantologia powinna być na tyle atrakcyjna, żeby młodzi ludzie chcieli ją wybierać... fot. jarosław pruss
Rozmowa z dr. hab. n. med. Zbigniewem Włodarczykiem prof. UMK, kierownikiem Kliniki Transplantologii i Chirurgii Ogólnej Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Antoniego Jurasza, prezesem-elektem Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego.

- Raz jeszcze gratuluję wyboru na szefa Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego.
- Dziękuję. Dla mnie to zaszczyt i na pewno nie mówię tego kurtuazyjnie. Transplantologią zajmuję się dopiero piętnaście lat. Może to wydawać się długo, ale czas minął błyskawicznie. Kiedy zaczynałem, absolutnie nie zakładałem, że kiedyś będzie mi powierzone przewodzenie grupie tak znakomitych ludzi. l że będę kontynuatorem działań, które przede mną prowadził między innymi ś.p. prof. Religa czy profesorowie: Rowiński, Pączek i Wałaszewski - sławy polskiej transplantologii. To dla mnie także olbrzymi obowiązek, bo uważam, że trzeba przygotować się do nowej roli i nowych zadań. Powinniśmy spróbować stać się dla lekarzy z krajów leżących na wschód od Polski tym, kim kiedyś byli dla nas Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy. Oni nas uczyli, z ich pomocy i życzliwości korzystaliśmy przez wiele lat, a zdobytą wiedzę przeszczepialiśmy na nasz grunt. To jest dług wdzięczności, który zaciągnęliśmy wobec medycyny w ogóle. Teraz przyszedł czas, by go spłacić. Przeczytałem właśnie, że na Białorusi zostanie przeprowadzona pierwsza operacja przeszczepienia serca we współpracy z ośrodkiem w Aninie. To znakomity przykład działania, o którym myślę. Jest też Ukraina, która zasługuje na dobrą transplantologię.
Chciałbym również przygotować środowisko na sytuację, która może się zdarzyć w następnych latach, kiedy w Polsce może zabraknąć transplantologów.

- Prof. Wałaszewski uważa, że u nas nie ma takiego zagrożenia, bo chętnych do robienia specjalizacji z tej dziedziny nie brakuje.
- Zgoda. Tak jest teraz. Istniejące w kraju ośrodki spełniają swoje zadania i mogłyby wykonywać więcej operacji, bo problemem nie jest brak personelu, tylko niedostatek możliwości pobierania narządów. To się w przyszłości zmieni, jestem o tym głęboko przekonany. Natomiast odtworzenie albo zwiększenie kadry nie nastąpi w ciągu roku czy dwóch. Do tego trzeba przygotowywać się wiele lat. Taki błąd popełnili Brytyjczycy, którzy transplantologii nie traktowali priorytetowo. W efekcie w ciągu 10 lat wystąpił gwałtowny niedobór konsultantów-transplantologów. Musiano posiłkować się ludźmi przyjeżdżającymi z zagranicy, bo w Anglii nie było chętnych na tę specjalizację.

- Na razie w Polsce jest dobrze, ale problem może pojawić się za lat 5 czy 10 lat. Tak pan przewiduje?
- Właśnie. Rolą PTT, jako ciała opiniotwórczego jest patrzenie w przyszłość. Transplantologia powinna być na tyle atrakcyjna, żeby młodzi ludzie chcieli ją wybierać. Dla mnie czy dla pokolenia prof. Rowińskiego była atrakcyjna, bo miała posmak nowości. Myśmy coś zaczynali. Prof. Rowiński tworzył transplantologię w Polsce, ja w Wielkopolsce i Kujawsko-Pomorskiem. Ale ciągle był to dziewiczy "teren", na który wkraczałem z poczuciem misji i radością z tworzenia czegoś nowego. To jest uczucie, którego nie da się niczym zastąpić. Jednak element nowości zanika, bo ośrodki transplantacyjne są we wszystkich regionach Polski i nowych już nie trzeba. Wiem natomiast, że większość z nich nadal jest prowadzona przez te same osoby, które je zakładały. Niewiele jest takich, w których dokonała się zmiana pokoleniowa. Transplantologia na pewno jest nieatrakcyjna ze względów finansowych, bo jeżeli ktoś poświęci się jej całkowicie, to nie ma możliwości prowadzenia prywatnej praktyki, jaką daje chirurgia ogólna, chirurgia naczyniowa, neurologia czy nefrologia. Transplantolog "skazany" jest na zarobki z państwowej służby zdrowia. Jest to praca w "nieobliczalnych" godzinach, z włączonym stale telefonem. Premie, dodatkowe pensje - to jest sposób na zachęcenie młodych ludzi, jaki już stosuje się w Wielkiej Brytanii. W Polsce, z oczywistych przyczyn, o tym się nie mówi, ale coś trzeba zrobić. Młodych lekarzy musimy zachęcić...

- Może nowością i magnesem będzie sztuczne serce, które ma się pojawić za kilka lat...
- Może sztuczne serce, może inne metody transplantacyjne. Także wyjazdy w celach naukowych.

- A czy towarzystwo ma wpływ na bieżącą "politykę" transplantacyjną?
- Myślę, że tak. Na pewno odgrywa istotną rolę opiniotwórczą, tworzy lub pomaga w tworzeniu standardów postępowania. Chciałbym, aby właśnie ta rola była jeszcze silniejsza.
Polskie Towarzystwo Transplantologiczne istnieje od 1993 r. Skupia lekarzy transplantologów, koordynatorów, pielęgniarki transplantacyjne oraz naukowców zajmujących się transplantologią. Obecnie do PTT należy kilkaset osób. Zadaniem towarzystwa jest promowanie i prowadzenie pracy naukowej, szkoleń, podnoszenie poziomu wiedzy, organizowanie zjazdów i współpraca z innymi towarzystwami naukowymi, także z zagranicy.

- Polska transplantologia wychodzi z zapaści. Cieszyć musi fakt, że w 2008 r. wzrosła liczba zabiegów, martwi zmiana zasad finansowania.Od lipca m.in. za przeszczepienia nerek płacić będzie NFZ, a nie resort zdrowia. Kiedy rozmawialiśmy w marcu niewiele było jeszcze wiadomo...
- Od tego czasu sytuacja się nie zmieniła.

- Ale klamka zapadła.
- Tak i to w momencie, kiedy premier poszukiwał 17 mld zł oszczędności. Ministerstwo Zdrowia dokładając się do organizowanej ad hoc zbiórki, zrzuciło obowiązek finansowania operacji na Fundusz, a w zasadzie na barki ubezpieczonych. Uznaliśmy, że był to niedobry ruch. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że nikt tego z Krajową Radą Transplantacyjną nie konsultował, mimo ustawowego obowiązku. Taki ruch wykonano i mogę tylko współczuć NFZ, który został postawiony w bardzo trudnej sytuacji. Bez dodatkowych pieniędzy będzie musiał ponosić nowe koszty. Natomiast nadal nikt nie wie, jakie będą zasady finansowania przeszczepień. Nie wierzę, że to będzie dla nas cios, bo ubezpieczyciel uczciwie finansuje wszystkie procedury ratujące życie. Fundusz "zaciska zęby", ale ze swojego obowiązku się wywiązuje.

- Kujawsko-Pomorski Fundusz nie ma 5 milionów złotych na transplantacje szpiku i nerek, ale pieniądze są w centrali. Ufać należy, że zostaną sprawiedliwie rozdysponowane.
- Wierzę, że tak będzie. Nasza współpraca z wojewódzkim Funduszem jest naprawdę dobra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska