Tak nas oszukują markety

Produkty z gratisami kosztują nawet o kilka złotych więcej niż bez "darmowych" prezentów - to najważniejsze "grzechy", które marketom wytknęli nasi Czytelnicy, podczas redakcyjnego dyżuru.

Punktem wyjścia do rozmowy był nasz piątkowy artykuł o nieuczciwych praktykach grudziądzkiego Kauflanda. Market obiecuje, że jeśli znajdziemy przeterminowany produkt, dostaniemy 5 zł. Jak sprawdzili nasi reporterzy, sieć nie zawsze dotrzymuje słowa. W sumie grudziądzki Kaufland reporterzy odwiedzili ponad 20 razy. Zawsze znajdowali choć jeden przeterminowany produkt. Za 46 towarów powinni otrzymać łącznie 230 zł. Wypłacono im jedynie 105 zł. Jak się okazało, Kaufland, zamiast pieniędzy, klientom proponuje czekoladę, pudełko na podpaski, a czasem odsyła się z kwitkiem.

Odebraliśmy kilka telefonów od klientów tej sieci. - Napisaliście prawdę. Jestem emerytką. Nie przelewa mi się, więc postanowiłam sobie trochę dorobić. Przez tydzień chodziłam do Kauflanda. Codziennie znajdowałam jeden przeterminowany produkt. Przez pierwsze trzy dni wypłacono mi po 5 złotych. Czwartego dnia powiedziano, że wyjątkowo otrzymuję dużą czekoladę z orzechami. Usłyszałam, że mam się cieszyć, bo czekolada kosztuje ponad 7 złotych, więc jeszcze zyskałam na tej transakcji. Kolejnego dnia znowu dostałam czekoladę. Szóstego dnia wypłacono mi 5 złotych, a ostatniego odprawiono z kwitkiem - wspomina pani Alina z Grudziądza.

Inna Czytelniczka dodaje: - Zdarzyło mi się dwa razy znaleźć przeterminowany produkt w Kauflandzie. Za pierwszym razem dostałam 5 złotych, a za drugim płytę z bajkami dla dzieci.

Z kolei włocławianin opowiada: - W Kauflandach jest masa "staroci". We włocławskim wypłacono mi 435 złotych za przeterminowane produkty i będę szukał dalej.

- Kauland wypłaca także 5 złotych każdemu klientowi, jeśli ten stoi w kolejce do kasy dłużej niż 5 minut. Dostał ktoś kiedyś te pieniądze? Wątpię.

Pan Tomasz z Grudziądza nie ma wątpliwości, że gdy w mieście otwiera się market, to jego szefostwo bardzo zabiega o klientów. - Wtedy najchętniej by rozłożyli czerwony dywan przed wejściem. Natomiast po roku, dwóch na rynku zaczynają lekceważyć klientów. Wówczas też zaczynają oszukiwać. W artykule wspomniano o nieuczciwych praktykach Kauflanda. Kilka razy "naciąłem" się na rzekomych promocjach w tym markecie. Od tej pory nie robię już tam zakupów. Uważam, że inni oszukani powinni pójść w moje ślady. Niech bojkotują sklepy, które nabijają klientów w butelkę - mówi nasz Czytelnik.

Dodaje, że odwiedzając córkę, która mieszka w Niemczech, często robi zakupy w Kauflandzie w miejscowości Lőrach. Jak mówi, tam nigdy nie został oszukany. - Wspomnę jeszcze tylko, że w tamtejszym Kauflandzie panuje idealny porządek. Nawet towary w promocji są równiutko ułożone na półkach. Mam na myśli płyty za kilka euro. U nas są wrzucone do wielkiego kosza. W Niemczech to nie do pomyślenia - słyszymy.

Pani Anna z Inowrocławia skarży się, że w marketach bardzo często cena w promocji jest wyższa niż przed promocją. - Upatrzyliśmy sobie z mężem pralkę. Kosztowała 1499 złotych. Postanowiliśmy poczekać na promocję. Gdy ją ogłoszono okazało się, że nasza pralka kosztuje... 1599 złotych! Oburzeni poszliśmy do dyrekcji marketu. Zażądaliśmy wyjaśnień. Usłyszeliśmy, że mamy mu nie zawracać głowy, bo musiało nam się coś pomylić. Od tego czasu minęły dwa miesiące. Nasza noga więcej nie postała w tym markecie - Czytelniczka. Podobnych historii usłyszeliśmy jeszcze kilka.

Podobnie jak opowieści o tym, że produkty z gratisami kosztują nawet o kilka złotych więcej niż bez "darmowych" prezentów, a cena przy kasie często różni się od tej na półce.