Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skłudzewo. Lekcje sztuki w związku z naturą

Roman Laudański [email protected]
Danuta Sowińska-Warmbier wraz z mężem Leszkiem w pałacowej pracowni.
Danuta Sowińska-Warmbier wraz z mężem Leszkiem w pałacowej pracowni. Fot. Roman Laudański
- W szkołach wszyscy krzyczą, uczniowie doświadczają agresji, a kiedy przyjeżdżają do Skłudzewa, to mają szansę usłyszeć tuptanie mrówek i śpiew ptaków - mówią artyści, którzy uwrażliwiają dzieci na sztukę.

Przed naszym spotkaniem Leszek Warmbier musiał opanować katastrofę kanalizacyjną, a jego żona Danuta Sowińska-Warmbier przygotowywała pracownię na warsztaty dla kolejnej grupy uczniów, którzy odwiedzą Fundację Piękniejszego Świata.

Rocznie przyjeżdża ich do Skłudzewa około ośmiu tysięcy.

Jeśli nie jesteś pewny, jak trafić do Skłudzewa, wystarczy zapytać miejscowych, wskażą drogę, uśmiechną się życzliwie, dodadzą dobre słowo. To znak, że Warmbierowie przez dwadzieścia lat wrośli w krajobraz gminy Zławieś Wielka i zostali zaakceptowani jako swoi, choć przyjechali tu z Torunia.

- Przez dwadzieścia lat prowadziliśmy zajęcia w toruńskim Młodzieżowym Domu Kultury - wspomina Leszek Warmbier. - Zauważyliśmy, że dzieci lepiej angażują się w sztukę podczas plenerów za miastem. Postanowiliśmy znaleźć miejsce, w którym można byłoby praktycznie przez cały rok organizować takie zajęcia.

Spośród trzech propozycji wybrali Skłudzewo. Przepiękne miejsce.

Ze skłudzewskiego parku roztacza się rozległy widok na pradolinę Wisły. Blisko stąd do Torunia, Bydgoszczy, Chełmna, Chełmży czy Solca Kujawskiego. Bryła pałacu niepodobna do typowych dworków polskich. Czerwona cegła, drewniane elementy i dach przypominają historię pierwszych, niemieckich właścicieli, którzy mieszkali w tym miejscu. Ale przed nimi były pokolenia innych. Prace toruńskich archeologów odsłoniły tajemnice grodziska i rycerskiej przeszłości tego miejsca. Ktoś opowiada mi historię młodej dziedziczki, która w skłudzewskim parku spadła z konia i zginęła, o czym ma świadczyć pamiątkowy kamień. Warmbierowie, których odwiedził potomek niemieckich właścicieli, prostują, że to tylko legenda. Dziedziczka zmarła na zapalenie płuc.

- Nasi wychowankowie, z którymi pracowaliśmy dwadzieścia lat temu, pokończyli już studia, wracają tu na plenery i zaczynają projektować swoją wizję Skłudzewa - uśmiecha się Leszek Warmbier. - A podstawową definicją miejsca jest dziecko, które ma się tu wyciszyć i tak posmakować sztuki, by pamiętało o tym spotkaniu jak najdłużej.

Chcą tu również wracać dorośli, którzy zachwycili się tym miejscem podczas ogólnopolskich plenerów profesjonalistów.

Przed laty Warmbierowie zauważyli, że w szkołach edukacja plastyczna traktowana jest po macoszemu. W systemie kształcenia większą rolę odgrywa chociażby wychowanie fizyczne niż sztuka. - A szkoda, bo sztuka pomaga usłyszeć ciszę - mówią twórcy. - W szkołach wszyscy krzyczą, uczniowie doświadczają agresji, a kiedy przyjeżdżają do Skłudzewa, to mają szansę usłyszeć tuptanie mrówek i śpiew ptaków.

- Przyjeżdżają do nas różne dzieci i młodzież. Jedne są bardziej uzdolnione, drugie mniej. Są chore i zdrowe, ale wszystkie poddają się wpływowi przyrody, przepięknego krajobrazu - dodaje Danuta Warmbier. - I choć wszyscy narzekają na młodzież, to my nie mamy tutaj z nimi większych problemów. Wszyscy chętnie angażują się w najróżniejsze prace, zaczynają się uśmiechać.

Agnieszka Holland nakręciła kiedyś film "Zaczarowany ogród". Szkolne wycieczki wybierały się do kin, aby go obejrzeć. Fundacja Piękniejszego Świata stworzyła prawdziwy "zaczarowany ogród" w Skłudzewie. Tu naprawdę można chłonąć przyrodę. W zgiełku codziennego życia po prostu usłyszeć siebie.

- W edukacji nie należy stosować fajerwerków - mówi Danuta Warmbier. - Tu proponujemy dzieciom piękno i spokój. - Wszystko inne mają w tak zwanym cywilizowanym świecie - wskazuje Leszek Warmbier.

Zapewniają, że uczniowskie prace nie podlegają ocenie. - Są prawdziwe, malowane od środka - mówią.

Uczniowie dostali kiedyś zadanie wyrzeźbienia swoich mam. - Ale ja nie mam mamy - powiedział jeden z nich. - Podpowiedzieliśmy, żeby ją sobie wyobraził - opowiadają artyści. - I tak dziecko zaczęło przez sztukę "rozmawiać" z utraconą mamą. Lepiąc sukienkę, włosy mówiło o swoich uczuciach, o tym, że nadal ja kocha. To było jak wyrywanie zacementowanej prawdy. A plastyka jest otwieraniem malutkich drzwi.

Od kilku lat do Skłudzewa przyjeżdżają grupy dzieci chorych na raka z bydgoskiej onkologii. Towarzyszy im lekarz, pielęgniarka, rodzice i ksiądz, który w pałacowej kaplicy odprawia dla nich msze. I czasem są takie przejmujące chwile, kiedy chore dziecko na wózku ledwo dzwoni na podniesienie, bo choroba zabrała mu siły. Czasem tak zatracają się w tworzeniu swoich prac, że gdyby nie chustki na łysych od chemii głowach, to nie można by ich odróżnić od pozostałych grup. I dzieci, pomimo tak ciężkiej choroby, chcą tu wracać, coś jeszcze namalować. Chcą żyć.
Leszek Warmbier: - To przeciąganie dzieci do życia, by nie rezygnowały, walczyły z chorobą. A kiedy już nie ma nadziei, żeby to odchodzenie odbywało się w ciszy, a nie w krzyku.

W Skłudzewie odbywają się również zajęcia dla dzieci z rodzicami. - Najczęściej w życiu codziennym jest tak, że rodzice odwożą dzieci na dodatkowe zajęcia, a później zajmują się sobą - opowiada Danuta. - A my proponujemy wspólne i aktywne spędzanie czasu, żeby dzieci i ich rodzice lepiej się poznali, nauczyli się coś wspólnie robić.

Artyści: - Po czterdziestu latach pracy mamy prawo powiedzieć, że Skłudzewo trwale zaistniało na mapie kultury polskiej. To miejsce ważne dla dzieci, rodziców, nauczycieli, okolicznych mieszkańców i Kościoła, który zgodził się na otwarcie pałacowej kaplicy. Zapewniają, że ta cała praca byłaby niemożliwa bez pomocy współzałożycieli Fundacji i sponsorów.

Kiedy patrzy się na pradolinę Wisły, to widać, że pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem powstaje coraz więcej domów. I oba miasta "przychodzą" do siebie, by kiedyś się spotkać.

- A Skłudzewo pozostanie enklawą, do której zawsze warto zajrzeć - uśmiechają się. - To także wyspa środowiskowo-kulturowa pomiędzy wsią a miastami. Tyle tysięcy dzieci mogliśmy tu gościć. Oni w przyszłości zadbają o rozwój obu miast. Zbudują pomiędzy nimi most. One nie muszą być plastykami, ale mają być twórcze i aktywne, a nie roszczeniowo nastawione do życia. Są też już nasi następcy, którzy dalej poprowadzą Skłudzewo. A my w pewnym momencie zostaniemy na peronie, machając do odjeżdżającego pociągu. Z radością, że ten pociąg pędzi dalej, a my możemy na to patrzeć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska