MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Grządziel pożegna się z mandatem?

Dariusz Knapik [email protected]
fot. Autor
Jednemu z najbogatszych Polaków grozi pożegnanie z mandatem włocławskiego radnego. I na dodatek proces z ratuszem.

Krzysztof Grządziel, sztandarowa postać włocławskiej lewicy i zarazem jeden z najbogatszych Polaków, budował swoją fortunę razem z partyjnym kolegą Ireneuszem Sekułą. Równie znanym działaczem SLD, tyle że z krajowej czołówki.

Przed laty założyli we Włocławku firmę DGS produkującą nakrętki do butelek i słojów, kapsle itd. Szybko wyrosła na krajowego monopolistę, potem zaczęła podbijać świat.

Tajemnicze, niewyjaśnione do końca samobójstwo Ireneusza Sekuły, nie wpłynęło na losy firmy. Gdy kilka lat temu kupił ją amerykański fundusz inwestycyjny, interesy kwitły. Grządziel nadal zachował mniejszościowy pakiet udziałów. Jego nazwisko od kilku już lat pojawia się na liście 50 najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost".

Nie mniejsze sukcesy odnosi w polityce. Od 1990 roku regularnie wygrywa wszystkie wybory do włocławskiej rady miasta, bijąc rekordy pod względem otrzymanych głosów. Wyborcy cenią go m.in. za hojność i wiele akcji charytatywnych.

Kto nęka biznesmena
Podczas ostatnich wyborów cały Włocławek śledził zacięty bój o fotel prezydenta miasta. Rozegrał się on między zajmującym go Władysławem Skrzypkiem a wystawionym przez SLD, dawnym wiceprezydentem Andrzejem Pałuckim.

Nikt nie ma wątpliwości, że na zwycięstwie Pałuckiego zaważył głównie Grządziel i jego pieniądze. Cieszący się dużym autorytetem biznesmen pojawiał się na konferencjach, spotkaniach powtarzając, że już najwyższy czas, by w mieście zaczęło się coś dziać. Więcej pomogły jednak kosztowne plakaty, billboardy, reklamy w prasie i telewizji, na jakie nie stać było konkurencji.

Jeśli ktoś myślał, że po tym wszystkim prezydent stanie się marionetką w rękach biznesmena, srodze się mylił. Dziś Grządziel otwarcie mówi mi, że kandydatura Pałuckiego była jego największą pomyłką. Zarzuca mu apodyktyczność, niekompetencję i... złośliwe nękanie jego osoby. Nie kryje, że ta wojna zaczęła się już zaraz po wyborach. Ale czarę goryczy przelały szykany w związku z budowaną przez niego siedzibą Fundacji "Samotna Mama".

Ta fundacja to najukochańsze dziecko Grządziela, któremu od kilku lat poświęca każdą wolną chwilę i setki tysięcy złotych. Oprócz zapomóg, stypendiów, funduje m.in. opiekę lekarską, porady prawne, liczne imprezy. Na razie fundacja wynajmuje lokal, ale już w 2006 roku Grządziel zaczął budować jej przyszłą siedzibę. Przy ul. Okrężnej, obok kupionych przez niego terenów po jednostce wojskowej, gdzie zamierza wybudować park wodny i galerię handlową, wyrósł dziś prawdziwy pałac. Już za cztery miesiące ma być oddany do użytku.

Domek... na papierze
Mało kto wie, że budowla ta figuruje na papierze jako... jednorodzinny dom mieszkalny. Jak jest naprawdę, każdy widzi. Podopieczne fundacji opowiadają już o Domu Samotnej Matki, gdzie zamieszkają ze swymi pociechami. - Żaden hotel dla matek - dementuje Grządziel. - To jest mój dom, powiedzmy, prywatny. A potem zobaczymy.

Przyznaje jednak, że fundacja, która będzie tu miała siedzibę, musi na siebie zarobić. Przy pałacu wyrosły już dwa, osłonięte dachem, korty tenisowe. W mieście jeszcze takich nie było. Sam biznesmen mówił dziennikarzom o klubie biznesmena, sali balowej, gabinetach lekarskich, ale także o pomieszczeniach na szkolenia, porady prawne i różne imprezy. Ostatnio pojawiła się wersja hotelu i restauracji. Grządziel znany jest z wielu pomysłów, ale i z tego, że często zmienia plany.

Ludziom prezydenta nie przyszło nawet na myśl, by czepiać się biznesmena za ów mityczny dom jednorodzinny. W każdej chwili można bowiem złożyć wniosek o zmianę sposobu użytkowania i urządzić tu, co się żywnie podoba. Ale gdy dwa miesiące temu wyszło na jaw, że Grządziel zawłaszczył i przyłączył do pałacowych włości kawałek miejskiego gruntu, prezydentowi puściły już nerwy. Działka ma zaledwie 76 metrów kwadratowych, wydawałoby się, że nie ma o co kruszyć kopii. Ale znajduje się w granicach tzw. pasa drogowego, na skrzyżowaniu dwóch ulic. Dostępu do niej broni solidne ogrodzenie, które otacza całą pałacową posiadłość.

- Nie będę tolerował takich praktyk! Prawo obowiązuje każdego, także radnego. Nie ma żadnego znaczenia, że wywodzi się on z tej samej partii, co ja. Całkiem poważnie rozważam skierowanie tej sprawy do nadzoru budowlanego - zapowiada prezydent Pałucki.

Grządziel nie ma wątpliwości: całą tę aferę rozpętano wyłącznie po to, by uderzyć w jego osobę i jest to dalszy ciąg wojny, toczonej z nim przez prezydenta. Nie wyklucza nawet celowej prowokacji, podjętej przez ludzi prezydenta. Jeśli Pałucki chce go zmusić do rozbiórki ogrodzenia, to proszę bardzo. Pójdzie do sądu i będzie walczyć!

Błąd czy prowokacja
Zdaniem biznesmena wszystkiemu winien jest bałagan w ratuszu. Obok jego posesji został mały dom, kawałek dawnej uliczki, przylegające do jezdni skrawki gruntu, których na nic nie można wykorzystać. Skupował więc te działki, od osób prywatnych, ale także od miasta, na tzw. uzupełnienie swojej nieruchomości. Wśród nich była też działka, którą rzekomo zawłaszczył.

Początkowo dzierżawił ją od ratusza, potem kupił. Później dopatrzył się, że miejski wydział nieruchomości, być może z premedytacją, dokonał błędnego podziału gruntu. Sprzedał mu działkę bez przylegającego do skrzyżowania kawałka gruntu. Potem wystąpił do prezydenta, by mu go sprzedał, ale ten złośliwie odmówił.

Zdaniem Grządziela nie można mu w żaden sposób zarzucić złamania prawa. Pokazuje pisemną zgodę Miejskiego Zarządu Dróg na użytkowanie spornego gruntu, a także dysponowanie nim przy budowie ogrodzenia. - Jako prawy obywatel przed jego budową dokonałem zgłoszenia w miejskim wydziale architektury, otrzymałam na wszystko zezwolenia - mówi Grządziel.

Radny nie doczytał
Fakty przeczą jednak słowom biznesmena. Grządziel początkowo wystąpił do wydziału architektury z projektem ogrodzenia obejmującego też ów sporny skrawek gruntu. Szybko skorygowano jednak jego zakusy i dostał zgodę na budowę wyłącznie w granicach swojego gruntu. Jak się potem okazało, nie zastosował się jednak do tych zaleceń i zawłaszczył też miejski grunt. Wyszło to jednak na jaw dopiero dwa miesiące temu, gdy wystąpił do ratusza o jego sprzedaż.

Odmowna decyzja Pałuckiego podjęta została na podstawie niezależnych opinii trzech wydziałów, które stanowczo sprzeciwiły się jego sprzedaży. Rzecznik prezydenta Monika Budzeniusz przypomina, że nie można sprzedać gruntu znajdującego się w tzw. pasie drogowym.

Wynika to z kategorycznych przepisów ustawy, a także zmienionego planu zagospodarowania przestrzennego miasta, za którym głosował też radny Grządziel. Pani rzecznik podkreśla, że wbrew radnemu, urzędnicy miejscy nie popełnili żadnego błędu przy podziale gruntu. Gdyby bowiem sprzedali mu działkę obejmującą nawet małą część pasa drogowego, złamaliby prawo.

Zdaniem Budzeniusz, kto jak kto, ale radny z 18-letnim stażem powinien też wiedzieć, że dysponowanie komunalnymi gruntami nie należy do Miejskiego Zarządu Dróg, lecz wydziału nieruchomości w ratuszu. Prezydent wyjaśnia już, dlaczego dyrektor MZD wydał tę sprzeczną z prawem opinię.

Bój się naczelniku
Podczas sesji w październiku ub. roku wstał radny Grządziel i kategorycznie zażądał odwołania naczelnika wydziału nieruchomości Janusza Tyrały. Brak mu bowiem kompetencji, a najlepszym tego dowodem jest sposób w jaki traktuje... radnego Grządziela. Doświadczył tego już wiele razy i czas położyć temu kres.

- Zasiadam w radzie od czterech kadencji, ale nigdy jeszcze nie słyszałem, by ktoś wymuszał na prezydencie decyzje personalne w ratuszu. A tym bardziej w swoich prywatnych sprawach - mówi lider Włocławskiej Wspólnoty Samorządowej radny Janusz Dębczyński.

Wniosek Grządziela zmobilizował włocławskich notariuszy, którzy gremialnie napisali petycję w obronie naczelnika. Niezależnie od nich, prezydent oświadczył, że dymisje naczelników należą wyłącznie do jego kompetencji i na razie nie planuje odwołania Tyrały. Znacznie poważniejsze problemy może mieć natomiast sam autor tego wniosku.

Mandat proszę...
Jak ustaliliśmy, 19 czerwca ub. roku Grządziel podpisał z ratuszem umowę na dzierżawę dwóch miejskich działek o powierzchni ok. 750 metrów. Chodzi o pas gruntu między jego pałacową posesją a ul. Okrężną. Umowa obowiązuje na 3 lata.

Zgodnie z prawem radnym nie wolno prowadzić działalności z wykorzystaniem mienia komunalnego. Zwłaszcza w tej kadencji niejeden rajca przekonał się na własnej skórze, że prawo to obowiązuje nie tylko na papierze. Wśród tych którzy stracili mandaty, byli również dzierżawcy gminnych gruntów.

- To nie jest żadne mienie komunalne! - zaprzecza Grządziel. - Jakie to mienie? Te kilkaset metrów wzdłuż drogi? Przecież ja nie wykorzystuję tego gruntu do działalności gospodarczej, chcę jedynie uporządkowania terenów Włocławka. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to już nie mój problem. Walczę o interesy miasta, ale zawsze robię wszystko zgodnie z prawem.

O tym jednak zadecyduje już wojewoda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska