Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka metrów korzeni

KARINA BONOWICZ
Państwo Gaborowie z drzewem genealogicznym swojej rodziny
Państwo Gaborowie z drzewem genealogicznym swojej rodziny Fot. Lech Kamiński
Pasją państwa Anny i Jerzego Gaborów z Torunia jest genealogia rodziny

Nie każdy może się pochwalić... poszukiwaną listem gończym babcią Franciszką czy pradziadkiem-lekarzem o artystycznej duszy. A to tylko niektóre z barwnych postaci, które znalazły się na liczącym kilka metrów drzewie genealogicznym państwa Gaborów.

Galeria przodków państwa Anny i Jerzego Gaborów z Torunia jest bardzo bogata. Małżonkowie od 20 lat niestrudzenie poszukają korzeni swojej rodziny. Gromadzą obszerną dokumentację, także fotograficzną, a ich dom dosłownie pęka w szwach od rodzinnych pamiątek.

Wśród nich znaleźć można m.in.: broszkę po babci z napisem: "Boże, zbaw Polskę", a także kolczyki z godłem. Oprócz tego unikatowe telegramy ślubne rodziców pani Anny z postaciami historycznymi, m.in. Ignacym Mościckim i Tadeuszem Kościuszką.

- Rzeczywiście, mamy coraz więcej materiałów, nawet w szafie zamiast ubrań mamy dokumenty. Ale wiemy, że to ważna wiedza dla dzieci i wnuków, więc nie narzekamy. Od lat interesujemy się naszymi korzeniami rodzinnymi, zwłaszcza od kiedy jesteśmy na emeryturze - śmieje się pani Anna. - Teraz, kiedy mamy dużo czasu, kompletujemy to, co zebraliśmy, robimy albumy i opisujemy je, bo każde zdjęcie musi być opisane, żeby zostawić całą dokumentację potomnym.

Z różnych stron Polski

Drzewo genealogiczne państwa Gaborów sięga 1770 roku, kiedy to pojawia się w nim Andrzej Gabor, prapradziadek pana Jerzego.

- Moja rodzina przybyła prawdopodobnie z Węgier, osiadła na Śląsku, ale nie wiemy dokładnie kiedy - opowiada pan Jerzy. - Mój ojciec i dziadek brali udział w trzecim powstaniu śląskim.

Dom przy ul. Słowackiego, gdzie dziś mieszkają państwo Gaborowie, kupiła w 1925 r. babcia pani Anny, Melania Wojciechowska.

- Korzenie mojej rodziny sięgają 1740 r. - opowiada pani Anna. - Rodzina babci Melanii przybyła tu z Gdańska. Na Pomorzu działali dużo na rzecz polskości, a w 1923 r. przenieśli się do Torunia i kontynuowali tę działalność. Z kolei mój pradziadek, Władysław Cholewiński, był lekarzem i wielkim filantropem. Zakładał teatr, był też prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej, nie tylko wystawiał, ale też reżyserował niektóre sztuki w remizie strażackiej. Rzecz działa się w zaborze rosyjskim i za tę działalność był więziony. Jest pierwszym honorowym obywatelem Rypina. Nawet jedna z rypińskich ulic jest nazwana jego imieniem i nazwiskiem.

Barwnych postaci nie brakuje wśród przodków pana Jerzego. Wśród nich jest babcia Franciszka. - Po przegranym plebiscycie na Śląsku za organizowanie spotkań z Wojciechem Korfantym była przez Niemców poszukiwana listem gończym - opowiada pan Jerzy. - Wyznaczono nawet nagrodę za jej schwytanie: 2 tys. marek.

Państwo Gaborowie dbają nie tylko o to, żeby zbierać dokumenty, ale także, żeby organizować zjazdy rodzinne. Największy miał miejsce w maju tego roku.

- Na ten zjazd przyjechało 175 osób z całej Polski, a nawet z Niemiec - mówi pan Jerzy. - Głównie jednak z Pomorza i Śląska.

- Nie tylko siedzenie w archiwach, ale też nawiązywanie nowych kontaktów z członkami naszej rodziny należy do genealogii - zapewnia pani Anna.

Kolekcja kartek

A jak wyglądają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, kiedy ma się tak liczną rodzinę, rozsianą po świecie?

- Od czasu, kiedy zajmujemy się genealogią rodziny i nawiązaliśmy wiele nowych kontaktów, powiększyło się grono osób, które piszą i do których my piszemy listy i życzenia - mówi pani Anna. - Nie piszemy do każdej rodziny, chociaż adresów mamy cały zeszyt. Tam, gdzie wiemy, że rodziny się spotykają przy świątecznym stole, piszemy do jednej z nich życzenia dla całego klanu. Otrzymane ciekawe graficznie karty, lub szczególnie bliskie sercu zostawiamy w naszych zbiorach. Czasami są w nich jakieś szczególne życzenia lub informacja ważna ze względów rodzinnych i genealogicznych i taka karta musi zostać na pamiątkę. Mamy w albumach karty świąteczne i inne z początku XX wieku. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę były wysyłane karty świąteczne z orłem w koronie.

Jedyna taka choinka

Nie brak także nietypowo ubranej choinki.
- Któregoś roku tak się złożyło, że zostaliśmy na święta sami - opowiada pani Anna. - Wydawało się, że tak będzie dobrze, odpoczniemy od rodzinnego szczęścia. Ale nie dało się tak przeżyć Gwiazdki. Przed samą wieczerzą odczuliśmy pustkę i wpadliśmy na pomysł sprowadzenia rodziny wirtualnie. Z racji prowadzenia drzewa genealogicznego mamy w komputerze zdjęcia, które umieszczamy w wydrukach naszych drzew. Wydrukowaliśmy więc szybko dwustronnie zdjęcia naszych najbliższych w kształcie koła. Wycięliśmy je i powiesiliśmy na choince. Zaraz zrobiło się weselej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska