Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 obietnic Tuska: Jedenaste - nie obiecuj na piśmie

Jacek Deptuła [email protected]
W całości Donald Tusk wywiązał się tylko z jednego zobowiązania - wycofał z Iraku polski kontyngent wojskowy.
W całości Donald Tusk wywiązał się tylko z jednego zobowiązania - wycofał z Iraku polski kontyngent wojskowy.
Rok temu, w wigilię wyborów, Donald Tusk na oczach milionów telewidzów podpisał jedno życzenie i 10 obietnic.

Życzenie było pobożne i z rodzaju tych, z którymi trudno kiedykolwiek się nie zgodzić:"Polska zasługuje na cud gospodarczy".
Obietnice natomiast były całkiem serio, ale na takim stopniu uogólnienia, że niełatwo po roku czepiać się premiera, iż kiepsko je realizuje. Potwierdzają to rankingi poparcia dla rządu Platformy - ciągle blisko połowa Polaków popiera rząd. (Moim zdaniem to zasługa nie tyle gabinetu Donalda Tuska, co PiS i prezydenta Lecha Kaczyńskiego).

Pierwsza obietnica przyszłego premiera brzmiała tak:

Przyspieszymy
i wykorzystamy wzrost gospodarczy. Ponad 6-procentowy wzrost produktu krajowego brutto (PKB)w ubiegłym roku niemal gwarantował podobne tempo w 2008 roku. Niestety, kryzys finansowy i jego gospodarcze konsekwencje pokrzyżują te plany. Ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak dalece.
Radykalnie
podniesiemy
płace dla budżetówki, zwiększymy emerytury i renty - to druga spisana przez Tuska obietnica przedwyborcza. I chyba najbardziej niefortunna. Dzięki niej PO zyskała sporo wyborców. Ale jeszcze więcej straci w przyszłości. Bo sfera budżetowa po roku rządów PO-PSL otrzymała zaledwie 3 - 3,5 proc. Poza nauczycielami, którzy w przyszłym roku powinni otrzymać 10-procentową podwyżkę, reszta wzbogaci się symbolicznie. Jeśli doliczyć do tego nieuchronny wzrost cen energii i inflację - budżetówka i emeryci nie zyskają prawie nic. Andrzej Sadowski z Centrum im. A. Smitha mówi wprost, że tej obietnicy rządowi Tuska nie uda się zrealizować przez kolejne lata. Równie nierealna jest obietnica trzecia:

wybudujemy
sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i obwodnic. Do Euro 2012 w Polsce miało przybyć ponad 3 tys. km dróg ekspresowych i 1050 km autostrad. Miesiąc temu rząd oficjalnie przyznał, że ten plan już dziś filcuje się o jedną trzecią! Brakuje, bagatela, 40 miliardów złotych. Były szef dróg krajowych i autostrad Zbigniew Kotlarek przyznał niedawno, że huraoptymistyczny plan powstał pod wpływem nacisków politycznych.

Zagwarantujemy
bezpłatny dostęp do opieki medycznej i zlikwidujemy NFZ - to czwarte przyrzeczenie kandydata na premiera Donalda Tuska złożone dokładnie rok temu. Ale Narodowy Fundusz Zdrowia ma się świetnie, a "dostęp" obywateli do opieki medycznej jest taki sam, jak do tej pory. Początkiem wielkiej reformy służby zdrowia było uchwalenie w ub. tygodniu sześciu ustaw zdrowotnych. Zakładają one m.in. obligatoryjne przekształcenie zakładów opieki zdrowotnej w spółki kapitałowe i przekazanie całości ich kapitału samorządom. Tyle że prezydent Lech Kaczyński na pewno ustawy zawetuje i rząd znajdzie się w punkcie wyjścia.

Uprościmy
podatki i wprowadzimy podatek liniowy z ulgą prorodzinną, zlikwidujemy ponad 200 opłat urzędowych - oto kolejna obietnica. Ale rewolucji w podatkach nie będzie. Swoje dochody w przyszłym roku rozliczymy według nowej skali podatkowej - 18 i 32 procent - która zastąpi obecne progi wynoszące 19, 30 i 40 procent. Podatek liniowy, jeśli zgodzi się na to koalicjant PSL, ma szanse wejść w życie za dwa, najpóźniej trzy lata.

Szósta obietnica:

Przyspieszymy
budowę stadionów na Euro 2012. To prawdziwy majstersztyk demagogii. Gotowości obiektów sportowych nie ma co przyspieszać, ponieważ terminy ustaliła UEFA, a nie rząd. Na razie musimy zadowolić się komputerową wizualizacją obiektów i chińskimi ofertami ich budowy. Ale najbardziej spektakularnym sukcesem mogą już pochwalić się miasta - gospodarze Euro20012. Ankieterzy TNS OBOP sprawdzili tam niedawno ... stan toalet. Okazało się, że 80 proc. spełnia europejskie wymogi - są czyste i nie ma w nich przykrego zapachu. Dobre i to.
W całości Donald Tusk wywiązał się tylko z jednego zobowiązania:

Wypełnimy misję
w Iraku. Tydzień temu do Polski wróciły ostatnie oddziały naszej armii.
Obietnica ósma: "Sprawimy, że Polacy z emigracji będą chcieli wracać do domu i inwestować w Polsce" - została spełniona połowicznie. To nie działania rządu sprawiły, iż do kraju powraca fala emigrantów. Z zagranicy wygania ich światowy kryzys finansowy i rosnące bezrobocie.

Dziewiąte przykazanie:
Podniesiemy poziom edukacji
i upowszechnimy internet - należy do grupy pobożnych życzeń, których nie sposób dziś zweryfikować. Grzechem byłoby mówienie, że w tej materii rząd nie robi nic. Ale też nie można powiedzieć, że w tej dziedzinie czeka nas rewolucja.
Bodaj najbardziej groteskowy jest dziesiąty punkt deklaracji Donalda Tuska:

Podejmiemy walkę z korupcją
Jej symbolem jest nader aktywna medialnie minister Julia Pitera, której sławetne raporty o niczym nie doprowadziły jeszcze do niczego. Pitera to chyba najsłabszy punkt tego dekalogu Platformy Obywatelskiej. Podręcznikowy przykład robienia propagandowej wrzawy, za którą nie stoi dosłownie nic.

Przy okazji pierwszej rocznicy rządu Donalda Tuska publicyści są raczej zgodni - ten gabinet nie robi wprawdzie nic złego, ale też niewiele dobrego. Ogromny wpływ na nijakie działania ma, niestety, kampania prezydencka 2010 roku. Dziś Donald Tusk jest przede wszystkim kandydatem na prezydenta, a dopiero później premierem. Stąd większość rządowej pary idzie w gwizdek.

Najlepszy przykład to absurdalny, nieznany w cywilizowanych krajach pomysł przymusowej, chemicznej kastracji pedofilów. Równie populistyczny, choć mający pewne szanse realizacji, jest pomysł odebrania wszystkim pracownikom Służby Bezpieczeństwa oraz członkom niesławnej Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego przywilejów emerytalnych. Nieprzypadkowo tylko w tych dwóch sprawach rząd jest zgodny z opozycyjnym Prawem i Sprawiedliwością.

Zupełnie nie przekonują mnie argumenty liderów PO, jakoby największym hamulcowym reform był prezydent Lech Kaczyński. Przecież wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że jego kadencja mija dopiero za dwa lata, a on sam nigdy nie poprze nawet najlepszych pomysłów reformy państwa, jeśli miałyby one pójść na konto Platformy.

Rozczarowaniem jest też tak reklamowana komisja Janusza Palikota "Przyjazne państwo". Pomysł naprawdę rewelacyjny: likwidacja setek absurdalnych przepisów i błyskawiczne reagowanie na administracyjne idiotyzmy. Praca komisji miała trwać - uwaga! - nawet półtora roku. W grudniu minie rocznica, a efekt jej pracy przypomina skuteczność całego rządu. Komisja proponuje likwidację półtorej setki zbędnych przepisów, lecz dotąd nie zlikwidowano bodaj ani jednego. Sam Palikot zapowiedział we wrześniu, że jeśli Sejm nie przyjmie w październiku 50 jego projektów - złoży dymisję. Bo nie chce firmować fikcji.

Przecież Polska zasługuje na cud.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska