Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Laba po turecku

Agnieszka Domka-Rybka
Podczas, gdy w Polsce temperatura wynosi kilka stopni Celsjusza, w Turcji 35-38 stopni. Lazurowa woda Kleopatry jest bardziej słona niż w Bałtyku i też dużo mocniejsza w wyrzucaniu na brzeg...
Podczas, gdy w Polsce temperatura wynosi kilka stopni Celsjusza, w Turcji 35-38 stopni. Lazurowa woda Kleopatry jest bardziej słona niż w Bałtyku i też dużo mocniejsza w wyrzucaniu na brzeg... fot. autor
To tutaj podobno flirtowała piękna królowa egipska Kleopatra i Marek Antoniusz

Gdy zapytasz Polaków, którzy wrócili z wakacji w Turcji, gdzie konkretnie byli, na pewno większość odpowie: - Jak to gdzie? Oczywiście, że w Alanyi!

Alanya, urokliwe miasteczko na Riwierze Tureckiej, to w tej chwili jedno z najpopularniejszych miejsc odwiedzanych przez polskich turystów.
Już sama droga do Alanyi robi wrażenie. Z lotniska w Antalii do Alanyi jest jakieś 100 kilometrów. I cały czas jedzie się nad brzegiemj Morza Śródziemnego. Fantastycznie jest patrzeć sobie z klimatyzowanego autokaru, jak lazurowa woda mieni się w słońcu.
Tym bardziej, że jeszcze cztery godziny wcześniej nasz samolot startował w Poznaniu, gdzie temperatura wynosiła zaledwie kilka stopni Celsjusza.

Hotele europejskie, plaże numerowane
Hotele w Alanyi są - można powiedzieć - na poziomie europejskim. Prawie każdy ma basen dla dorosłych, brodzik dla dzieci, zjeżdżalnię. Animatorzy proponują wiele atrakcji dla rodzin z dziećmi. Zapewniają je zarówno w ciągu dnia, jak i wieczoram.
Pokoje są czyste, przestronne, a stołówka kusi rozmaitym jedzeniem. Można jeść do bólu! I niektórzy dosłownie tyle jedzą! Dlatego po powrocie martwią się nie tylko stanem opróżnionego konta, ale również zbędnymi kilogramami.
Prawie każdy hotel ma swoją plażę (są one numerowane).
Wielu turystów pierwszego dnia pobytu w Alanyi, płaci tzw. frycowe. Wędrują na pierwszą lepszą plażę, gdzie nikt nie pyta, z jakiego są hotelu, tylko trzeba zapłacić - 7 lirów (22 zł) za leżak i drugie tyle za parasol. Do tego dochodzi kilka lirów za napoje, alkohol i jedzenie w barze przy morzu.

Za to na drugi dzień już wszyscy pouczeni kierują się pod konkretny numer plaży - jedzenie i picie jest za darmo.
Tzw. frycowe wynagrodzi jednak znana w całej Riwierze Tureckiej plaża Kleopatra. Pojawia się chyba w każdym folderze reklamowym o Alanyi i Riwierze Tureckiej.
To tutaj podobno flirtowała piękna królowa egipska Kleopatra i Marek Antoniusz. Plaża jest czysta, ma drobne kamyszki.

Zasady ruchu drogowego? Chyba nie istnieją
Droga na plażę nie jest łatwa. Trzeba bardzo uważać. Szczególnie na wąskich drogach jednokierunkowych bez pasów dla pieszych.
W Turcji, gdy zdarzy się wypadek drogowy, zawsze pieszy jest winny, niezależnie od okoliczności. Takie prawo!
Motocykliści (nieraz w trójkę) jeżdżą pod prąd, jakby zakaz wjazdu w ogóle ich nie dotyczył!

No i trzeba się liczyć z tym, że na samym środku ulicy może rosnąć drzewo! Widziałam!
Jednak z większości tureckich hoteli można dojechać na plażę darmowym busem. Jeśli więc ktoś ma wyjątkowo słabe nerwy, lepiej zdecydować się na ten środek komunikacji.
Busiki kursują co 15 minut. Choć zauważyłam, że najczęściej korzystają z nich niemieccy turyści, których zresztą i tak bardzo trudno odciągnąć od hotelowego basenu i baru z darmowym piwem.
Dodam jeszcze, że hotelowe busy dowożą także turystów do centrum Alanyi. Kursują dwa razy dziennie.

Ceny dość chwiejne...
W centrum miasta też trzeba uważać, tym razem na nachalnych sprzedawców. To bardzo miłe, że tureccy handlarze i kelnerzy mówią także w naszym języku, np. "jak się masz?", dzień dobry, zapraszam", "dobrze się czujesz".
Zaczepiają i zapraszają do zakupów. Trudno jednak przejść, by kogoś nie "zaatakowali", bo tak to mniej więcej wygląda.

Jednak zagraniczny turysta nie przyjechał z pustym portfelem, o czym miejscowi doskonale wiedzą i co sprytnie wykorzystują. Przy czym należy być ostrożnym, bo w sklepie mogą zawołać za tę samą bluzkę 10 lirów tureckich (to równowartość 17,25 zł), albo 10 dolarów (22,50 zł), albo 10 euro (34,50 zł). Jakby nikt tam nie nie uwzględniał różnic w kursach walut!
Ba! Ta sama bluzka może już za kilka godzin kosztować 5 lirów, 5 euro czy 5 dolarów! Aż strach więc pomyśleć, ile jest naprawdę warta. W Turcji nie ma zwyczaju umieszczania cen na towarach tak, aby były widoczne. Zna je tylko sprzedawca i są bardzo chwiejne... Warto się targować!

Lepiej nie kupować tam perfum podrabianych marek. Kosztują kilka euro, ale wcale nie pachną. Polskie podróbki to choć czuć oryginałem, ale na pewno nie tureckie. To samo dotyczy podrabianych ciuchów renomowanych firm. Koszulki Lacosty farbują i kurczą się! A napisy w stylu Puma czy Adidas odchodzą już przy pierwszym praniu.
Zamiast takich zakupów polecam więc rejs statkiem po morzu, wycieczkę na Cypr Turecki, łaźnie tureckie, nurkowanie i oczywiście gwarantowaną pogodę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska