Odpowiadają za uprawę marihuany.
Janusz U. był znanym z rubryk towarzyskich właścicielem sieci sklepów odzieżowych, powiązanym z gangsterami. Teraz czasy prosperity ma już za sobą. Wczoraj doprowadzono go do sądu w Bydgoszczy w kajdankach. W areszcie przebywa już prawie rok.
Komputerowe podlewanie
W 2000 roku Janusz U. dał się poznać jako zapalony ogrodnik. W Osielsku odkryto prowadzoną przez niego plantację konopi indyjskich, czyli marihuany. Do tej pory w regionie nie zlikwidowano większej uprawy niż ta. Marihuana była hodowana w zamkniętych pomieszczeniach po byłej pieczarkarni. Wybudowano nawet profesjonalny wyciąg, żeby wokół nie roznosił się intensywny zapach odurzającej rośliny (notabene odstraszający muchy). Oświetlenie, nawadnianie i dobór odżywek sterowane były komputerowo. Całości doglądali fachowcy z Holandii.
Po wpadce i przepadku kilkudziesięciu kilogramów narkotyku Janusz U. zniknął. Później okazało się, że wyjechał za granicę i prowadzi dostatni żywot w Berlinie, prowadząc firmę. Zatrzymać go nie było można, bo był także obywatelem Niemiec. Na szczęście wprowadzono Europejski Nakaz Aresztowania. Na jego podstawie przekazano gangstera polskim władzom.
Zeznaje po angielsku
Wczoraj w sądzie w Bydgoszczy odczytano akt oskarżenia przeciwko Januszowi U. i Robertowi H. Ten drugi to Holender (wczoraj na sali obecny był m.in. przedstawiciel Ambasady Królestwa Niderlandów). Wyjaśnienia składa po angielsku, więc na rozprawie jest obecna tłumaczka przysięgła języka Szekspira. Sęk w tym, że tłumaczone musi być wszystko. Także zeznania odczytywane z akt śledztwa. Proces może więc trwać nieco dłużej, niż w przypadku "polskojęzycznych" oskarżonych.
Ci źli Holendrzy
Janusz U. przyznał się, ale w śledztwie winą za proceder obarczył Roberta H.
- Prowadziliśmy wspólnie interesy, ale o marihuanie dowiedziałem się, kiedy uprawa już działała. H. nie płacił za prąd i dzierżawę, a ja, współpracując z nim, czułem się zobowiązany do pomocy mu. Wtedy dowiedziałem się, że to konopie - zeznawał U. w prokuraturze.
Koledzy gangsterzy
Janusz U. przyznał się też do sporadycznych kontaktów z innymi gangsterami. Tłumaczył, że H. zgłosił mu problem z odbiorcą odurzającego towaru. Wtedy miał mu dać namiary do człowieka o pseudonimie "Bożko". Opowiadał też o "bezinteresownej" pomocy innego bandyty - Jacka C., "Szafira", o którym ostatnio głośno było podczas procesu dotyczącego zamachu na Henryka M., zwanego "Lewatywą", niegdyś dowodzącego jedną z dwóch większych bydgoskich grup mafijnych. "Szafira" uniewinniono od zarzutu próby zabójstwa. Mimo to nadal siedzi w więzieniu za inne przestępstwa.
Wszystkie grzechy pana U.
Hodowla marihuany to nie jedyne grzechy Janusza U. Trwa śledztwo, dotyczące porwania dla okupu dwóch Holendrów, pracowników plantacji. Jednemu z nich obcięto nawet palec i wysłano rodzinie. Zdaniem śledczych, w porwaniu, oprócz "Szafira", uczestniczył też U. Chciał podobno powetować sobie straty po wpadce z marihuaną. Inne zarzuty to: oszustwa skarbowe, wyłudzanie odszkodowań ubezpieczeniowych za fikcyjne kradzieże samochodów i oszustwa leasingowe. Podobno U. miał też kontakty z warszawskimi grupami przestępczymi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Lodzia z "Rancza" bardzo się zmieniła. Na nowych zdjęciach trudno ją rozpoznać
- Tak dziś wygląda syn Olejnik. Jerzy Wasowski wyrósł na przystojnego mężczyznę
- Szok, w jakim stroju paradowała 16-letnia Viki Gabor! Ludzie pytają, gdzie są rodzice
- Andrzej z "Sanatorium miłości" mieszka w DPS. Nie zgadniecie, kto chce mu pomóc