Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak student kulturę odkopał i ożywił

Małgorzata Święchowicz [email protected]
"Śmierć w oczach” - kabaret OKO wystawia w Beanusie. Wstęp wolny.
"Śmierć w oczach” - kabaret OKO wystawia w Beanusie. Wstęp wolny. fot. Tomasz Czachorowski
Beanus powstał w październiku 1970. Nazywał się nawet Beanus'70. Przetrwał ćwierć wieku. Padł. Teraz znów powstaje.

Początki? Jedna sala w podziemiu, pod stolarnią. Tyle tylko, że dobry adres: Chodkiewicza 30. Główny budynek największej bydgoskiej uczelni.
Niestety, stolarz najwyraźniej nie cenił sobie sąsiedztwa, wkurzał go studencki big-beat, więc złośliwie wrzucał trociny do wentylatora. Można powiedzieć, że było fajnie: ludzie bawili się, aż wióry leciały.

Brakowało sali prób, pomieszczenia na sprzęt, na spotkania rady klubu. A jednak rozhulało się tu i rozbawiło środowisko studenckie. Było nie tylko big-beatowo i jazzowo. Zespół balladowy "Niaj Bardoj" śpiewał swe ballady w języku esperanto. A "Spółka z zaułka" pokazała, co to jest groteska muzyczna (w "Spółce działali m.in. Eryk Klein, Jerzy Wenderlich (obecny poseł), Walerian Krenz (teraz producent telewizyjny)...

Studenci umieli tworzyć. I przyciągać. Któż tu wtedy do bydgoskich studentów nie przyjeżdżał? Janusz Gajos. Stanisław Sojka. Krystyna Prońko. Maciej Zembaty. Jan Tadeusz Stanisławski... W Beanusie bywały najsłynniejsze polskie kabarety: TEY, Salon Niezależnych.

Bywali zresztą nie tylko kabareciarze, aktorzy, muzycy, literaci, ale i sportowcy: Kazimierz Górski, Jerzy Kulej, Stanisław Szozda, Ryszard Szurkowski...
Najwspanialszy okres, to druga połowa lat 70. Studenci z bydgoskiego Beanusa zaczynają wtedy wyjeżdżać w Polskę na koncerty, konkursy, festiwale, przeglądy. Zwożą nagrody. Pracują nad nowymi tekstami, programami.
Ale czy to wszystkim się podoba? No skąd!

Daje o sobie znać cenzura, nadgorliwi esbecy, aktyw socjalistyczny.
Ówczesny rektor uczelni prof. Edmund Trempała broni klubowiczów ryzykując utratą stanowiska. Studenci działają wiedząc, że może się to skończyć wyrzuceniem ze studiów.

Bywało niebezpiecznie i gorąco nie tylko z powodu wad ustrojowych państwa. Gdy w 1979 roku powstała scena "Prosektorium" i jej twórca Radosław Sinczewski wymyślił widowisko plenerowe z wykorzystaniem efektów pirotechnicznych, trzeba było skorzystać z pomocy straży pożarnej. Na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach.

Kochamy za żarcie
- To były czasy - wzdycha Jerzy Serwiński. Był w pierwszej radzie Beanusa, świetnie zna klubowe początki.
Był problem z alkoholem, owszem.
Problem z cenzurą, owszem.

Ale klub tętnił życiem. I życie wylewało się poza klub. Latem studenci wychodzili z podziemia przy Chodkiewicza, pakowali się w starą, uczelnianą nyskę i dalej, w drogę. Objeżdżali obozy młodzieżowe i kolonie, dawali występy, nie brali grosza. Wystarczyło, że koloniści podzielili się z nimi obiadem czy kolacją. "DZIECI, KOCHAMY WAS ZA ŻARCIE" - takie hasło studenci wysmarowali na uczelnianej nysce. Przy czym trzeba oddać, że wtedy nikt na ten wysłużony wóz nie mówił tak pospolicie: nyska. To był Wóz Wagantów.

Gdzieś tak w połowie lat dziewięćdziesiątych ludziom przestało się chcieć.
"Beanus" nie był już klubem. Stał się bufetem.

Dopiero w ubiegłym roku padło hasło: Reaktywacja. Tego hasła nie rzucili studenci, oni je podjęli. Nie myśleli, żeby zaraz klub otwierać. Chcieli mieć tylko koło dziennikarskie. Pomysł, żeby przywrócić życie w Beanusie poddał im prof. Janusz Trempała, syn prof. Edmunda Trempały - tego, który kiedyś będąc rektorem chronił studentów przed wyrzuceniem z uczelni za wywrotową działalność w klubie.

To było coś, teraz nic?
- Za moich czasów było takie pojęcie: kultura studencka - mówi Serwiński. - Czy to pojęcie jeszcze gdzieś funkcjonuje? - pyta złośliwie.

- Nic nie jest już takie, jak było kiedyś. Ludzie się zmienili. Dawniej być studentem, to było coś. Teraz nic. Każdy może studiować - wzdycha Łukasz Łobodziński. Jest po studiach z historii, przygotowuje się do obrony pracy. Mógłby machnąć ręką na to, co robi student poza studiowaniem. Ale spodobał mu się pomysł prof. Trempały, skrzyknął ludzi, wzięli się za reaktywację Beanusa.

Pierwszy koncert odbył się 25 października ubiegłego roku. Wypaliło.
Grafik zajęć w klubie zaczął się wypełniać. Znów jest ruch. Przychodzą tu na próby muzycy, kabareciarze, studenci, którzy wpadli na pomysł, żeby nakręcić film.

Znów ETI
- Staramy się o czasowe pozwolenie na sprzedaż alkoholu - mówi Łobodziński. Obawia się, że ludzie przestaną zaglądać na imprezy do klubu, jeżeli nie będą mogli się napić.

- Teraz student bez piwa nie wysiedzi - tłumaczy.
Tak więc on walczy o pozwolenie. A niedługo, być może, ludzie będą musieli walczyć o miejsce w klubie.

W styczniu główna sala Beanusa była zajęta w każdy dzień tygodnia, poza czwartkiem. Poniedziałek - próba do filmu "Odcień szarości". Wtorek - "Mordercy P. Środa - ETI (ludzie z edukacji techniczno-informatycznej). Piątek - EMI, czyli Teatr Eksperymentalnych Metod Inwencji. Sobota - znów Mordercy P. Niedziela - znów ETI...

- Beanus jest potrzebny tym, którzy mają pasje. Tu mogą się spotykać. Mogą się pokazać - mówi Agata Karczewska. Jest na drugim roku filologii polskiej, Beanusowi poświęca teraz każdą wolniejszą chwilę. Gdy zaczynała studia na bydgoskim Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego, była rozczarowana - poza nauką studentom nic się nie proponowało. Teraz, gdy w klubie zaczął się ruch, gdy muzycy hałasują na próbach, Agata jest w swoim żywiole. Przekrzykuje hałas, żeby powiedzieć: - To balsam dla mojej duszy!

Beanus dla ciebie
Możliwe jest bezpłatne korzystanie z pomieszczeń klubu - można organizować tu próby, koncerty.

Dyżury członków klubu Beanus'70 Reaktywacja odbywają się w poniedziałki od 16.00 do 18.00 i w czwartki od 14.00 do 16.00.
Adres: Bydgoszcz, ul. Chodkiewicza 30.
tel. (052) 341 93 71
mail: [email protected]

- Dotąd był marazm, wiało nudą - przyznaje Oliwia Romaniuk. Jest na piątym roku filologii. Pamięta, że gdy szła na studia, nasłuchała się od rodziców o kulturze studenckiej. Że to taka fajna sprawa. Długo rozglądała się, zastanawiała, co z tą kulturą. Nigdzie jakoś nie było jej widać. Dopiero teraz zaczęła kiełkować. Oliwia mówi, że ludzie tu zaczęli kulturę odżywiać. - Mają entuzjazm. I ten entuzjazm zaczął nam się wszystkim udzielać.

Pisząc o początkach klubu korzystałam z materiałów zebranych przez Jerzego Serwińskiego, Marka Sobczaka i Antoniego Szpaka, którzy przygotowali opracowanie "Wszyscy ludzie Beanusa". Tam też podali przepis na dobry studencki klub. Jest prosty: w odpowiednim czasie, odpowiedni ludzie muszą robić odpowiednie rzeczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska