Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość znajdziesz w biurze

Katarzyna Piojda-Kasak [email protected]
Pani Natalia Małkowska i pan Jan Lipiński (najstarszy młody pan w Bydgoszczy) nie musieli korzystać z usług biura matrymonialnego. Poznali się w... parku.
Pani Natalia Małkowska i pan Jan Lipiński (najstarszy młody pan w Bydgoszczy) nie musieli korzystać z usług biura matrymonialnego. Poznali się w... parku. fot. Jarosław Pruss
- Chętnie pomogę znaleźć drugą połówkę osobie, która szuka poważnego związku, takiego na całe życie.

Dominik Antonowicz -socjolog z UMK w Toruniu

Dominik Antonowicz -socjolog z UMK w Toruniu

Tego rodzaju instytucje służą przede wszystkim osobom, które z jakichś względów nie potrafią bezpośrednio znaleźć partnera życiowego. Biuro matrymonialne jest zinstytucjonalizowaną formą "swatania", dlatego nie jest to ani niczym niezwykłym, tyle że bezosobowym i profesjonalnym. Wybór partnerki na całe życie zawsze jest ryzykownym przedsięwzięciem, a wybór przez pośredników ryzyko to dodatkowo zwiększa. Dlatego osobiście polecam w pierwszej kolejności poszukiwanie partnerki samodzielnie, a dopiero gdy cierpliwość się wyczerpie, można skorzystać z pośrednictwa biura.

...Ostatnio jednak przyszedł mężczyzna, który od razu przyznał, że szuka partnerki na jedną noc. To mu powiedziałam: spieprzaj dziadu!

Do biur matrymonialnych przychodzą lekarki, nauczycielki, kasjerki, fryzjerki i gospodynie domowe. Zjawiają się politycy, profesorowie, prezesi firm, hydraulicy, rolnicy. Ba! Nawet barmani, którzy powinni mieć najmniej problemów z nawiązywaniem kontaktów.

Są z dużych miast albo maleńkich wiosek. Jedni szukają żony lub męża. Inni przyznają, że chcą być z partnerem, ale bez zakładania obrączek. - Chętnie pomogę znaleźć drugą połówkę osobie, która szuka poważnego związku. Ostatnio jednak przyszedł mężczyzna, który od razu przyznał, że szuka partnerki na jedną noc, to mu powiedziałam: spieprzaj dziadu! - mówi kobieta pracująca w jednym z bydgoskich biur matrymonialnych.

Jedni przychodzą sami. Inni z kolegą lub koleżanką, bo razem nawet partnera szukać raźniej. - Kiedyś przyszedł do nas tata z synem. Nie wiedziałam, któremu miałam poszukać partnerki. Okazało się, że żony miałam poszukać dla syna - mówi swatka w jednym z biur w Bydgoszczy.

18-latka szuka męża. Do drzwi biur matrymonialnych pukają osoby w różnym wieku. Osiemnastolatki, które jeszcze pod koniec szkoły średniej chcą poszukać sobie żony i męża. Panie i panowie około czterdziestki, czasem rozwiedzeni a czasem panny i kawalerowie, którzy robiąc karierę naukową czy prowadząc firmy nie mieli czasu na miłość. Są też dziadkowie. - U nas najstarszym klientem był pan, który skończył 90 lat - mówi Violetta Procelli, właścicielka biura matrymonialnego "Katarzyna" w Bydgoszczy. - Chętnie umawiał się na randki z paniami po osiemdziesiątce.
Kto chce skorzystać z oferty biura, musi się zapisać. Trzeba okazać dowód osobisty lub inny dokument tożsamości ze zdjęciem. - Spisuję dane, ale są one tylko do mojej wiadomości. Osoby podają mi dane do kwestionariusza: wiek, stan cywilny, wykształcenie, wykonywany zawód, ale nie pytam, w jakiej firmie pracują, ile zarabiają - dodaje Procelli. - Podpytuję o hobby albo czy palą papierosy.

Klienci określają też profil kandydata lub kandydatki, z którymi chcieliby się spotkać. Kandydaci przynoszą swoje zdjęcia do biura lub prowadzący taką placówkę sami robią im fotografie na miejscu.

Samotni muszą jeszcze tylko zapłacić za członkostwo i już swatka zaczyna szukać kandydatki lub kandydata.

Ile to kosztuje? zapis do biura (członkostwo bezterminowe) - około 280 zł, dwa pierwsze wybrane kontakty - gratis, następny kontakt - 10 zł, kontakt do kobiety z zagranicy - 70 zł obsługa roczna - od 390 zł osoby zamieszkałe za granicą- obsługa roczna - od 240 euro , zamieszczenie oferty w internecie - klientom biura - gratis wykonanie zdjęcia - 10 zł

- Wypytujemy klientów, osoby w jakim wieku chcieliby poznać, jakie powinny mieć zainteresowania. Pokazujemy im album ze zdjęciami wybranych osób, nie pokazując informacji o danych osobowych - mówi Julita Skoczylas, prowadząca biuro partnersko-matrymonialne "Sekret" w Toruniu i Grudziądzu. - Jeśli pani lub pan spodoba się na zdjęciu, za ich zgodą dajemy zainteresowanemu lub zainteresowanej numer telefonu.

Pokonać nieśmiałość. Klienci sami się umawiają. - To krok do przezwyciężenia nieśmiałości, która często przeszkadza w zawarciu znajomości. Po kilku telefonach osoby decydują się spotkać. Najczęściej przed wejściem do restauracji, przy pomniku albo przed centrum handlowym.

Już po pierwszym spotkaniu wiadomo, czy z tego coś wyjdzie. Jeśli kandydaci nie spodobają się sobie nawzajem, w biurze dostaną numer telefonu do innej osoby. Znowu pójdą na randkę.

Niektórzy randkowicze biją rekordy. - Miałam tu pana, który spotkał się z około 40 paniami. I co? I nic! Żadna mu się nie spodobała - opowiada Violetta Precelli. - W końcu mu powiedziałam: to chyba w panu coś jest nie tak, musi pan popracować nad sobą. Wkrótce przyszedł powiedzieć, że znalazł kobietę swoich marzeń.
Najbardziej wybredni klienci składają "reklamacje". Mają pretensje do swatów, że umówili ich z osobami, których po paru minutach mieli dosyć. - Wtedy takim klientom mówię, że przecież nie zmuszałam ich do pójścia na spotkanie - dodaje Julita Skoczylas.

Każde biuro matrymonialne w regionie odwiedza kilkadziesiąt osób tygodniowo. Prowadzący takie "firmy" nie boją się, że nie przetrwają do jutra, bo internet odbierze im klientów. - Do nas przychodzą samotni, którzy wcześniej próbowali szukać partnerów na czacie albo gadu-gadu. Poszły na spotkanie i okazało się, że pani była przedtem panem, albo mężczyzna, który podawał się za 30-latka ma prawie 60 lat i podjechał mercedesem, do którego chciał siłą wepchnąć kobietę - opowiada właścicielka biura matrymonialnego we Włocławku. - Osoby sparzą się na takich randkach, więc przychodzą do nas.

Jak założyć biuro matrymonialne? Tak, jak każdą działalność gospodarczą. - Nie musimy spełniać specjalnych warunków i załatwiać dodatkowych formalności, żeby ją otworzyć - informuje Violetta Precelli. - To firma usługowa, jak każda inna. Możemy spodziewać się kontroli z urzędu skarbowego albo ZUS. Płacimy 19-procent podatku od dochodów.

Prowadzący biura przyznają, że taki biznes kokosów nie przynosi. Wynajem biura, ogłoszenia w internecie i prasie oraz niebotyczne rachunki za telefon to nawet 2 tysiące złotych miesięcznie. Dobrze, że do pierwszego wystarcza.

Matka chrzestna. Praca nie daje swatkom wielkich pieniędzy, za to wielką satysfakcję. - W ciągu 15 lat, jak prowadzę biuro, odbyło się 113 ślubów osób, które poznały się przez moje biuro, a kolejne 200 par żyje w nieformalnych związkach - wylicza Precelli. - Jestem też chrzestną dwójki chłopców, których rodzice poznali się przeze mnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska