Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Portret rodzinny z mamą w tle

Redakcja
Lisowie z dziećmi
Lisowie z dziećmi Fot. Tomek Czachorowski
Kiedy dwuletni Wiktor widzi jedzenie, nie przejdzie obok niego obojętnie. Wchłonie miskę wafelków, talerz chrupków.

A potem dwie kiełbasy na obiad, kilka kanapek z żółtym serem i surówkę. Jeśli skończy jeść pierwszy, zacznie podbierać siostrom z talerza.

Psycholodzy mówią, że Wiktorowi brakuje miłości. Bo matka, zamiast niego, wolała tulić butelkę wódki, ojciec znikał na całe noce, aż w końcu skończył w więzieniu, a panie z domu dziecka miały zbyt wiele obowiązków. Teraz Wiktor i jego trzy siostry wychowują się w rodzinie zastępczej.

Rodzina
Rodzina Lisów składa się z siedmiu osób. Jest mama Kasia, która siedzi w domu, gotuje obiady, sprząta i opiekuje się dziećmi. Ma krótkie, ufarbowane na kasztanowo włosy i opaloną w solarium skórę. Jest i tata Maciej, który prowadzi sklep z tapetami. No i są dzieci - piątka. Wszystkie mówią do Lisów mamo i tato, ale tylko Agata jest ich rodzoną. Agata ma sześć lat i swój własny świat. Kocha fioletowe sukienki, cukierki i rodziców. Kocha też nowego brata Wiktora i nowe siostry, których ma trzy: siedmioletnią Kamilę, sześcioletnią Anię i czteroletnią Sandrę. Trafiły do rodziny Lisów dwa lata temu, Wiktor przed pół rokiem.
Kamila, Ania, Sandra, Wiktor. Chude to takie, małe. Ale tym swoim uśmiechem mogą zdobyć chyba cały świat. Mistrzowie w zdobywaniu ludzkich serc. Mają dwie mamy i kilku ojców. Tata Sandry i Kamili czasem wyśle im list z więzienia, ten Wiktora też.

Jak to się wszystko zaczęło
Kim są rodzice zastępczy, Lisowie wiedzieli od dawna, bo takimi byli rodzice kolegi Macieja. Mama tego znajomego napisała nawet o tym książkę. Kasia ją przeczytała, zrozumiała, przemyślała i myśleć nie przestawała. Pracowała wtedy jako fakturzystka w spółdzielni. Po pracy przychodziła do domu, żeby zająć się córką, ugotować obiad dla męża i ogarnąć dom. I szkoda jej było tego czasu, w którym zamiast czytać Agacie bajki, wypełniała dokumenty. Co zrobić, przyda się każdy grosz. Ale...

Maciej: - A może spróbować sił jako rodzina zastępcza, pomyśleliśmy. Państwo dopłacałoby do dzieci, Agata miała towarzystwo, Kasia mogłaby spędzać więcej czasu z córką i jeszcze pomóc innym dzieciom.
No to już, raz, dwa, trzy, telefon, wizyta w bydgoskim Ośrodku Adopcyjno-Opiekuńczym. Rozmowa z panią dyrektor: jesteście małżeństwem? Kiedy się pobraliście, dlaczego chcecie wziąć do siebie te dzieci?

Potem jeszcze ankieta, wizyta u dziewcząt, szkolenia. I stało się, szybciej niż, być może, chcieliby. Podczas kolejnej wizyty zapytali dziewczyny, czy chciały by ich odwiedzić. Oczywiście, że tak, odpowiedziały. A co miały powiedzieć kilkuletnie dzieci, które częściej słyszały krzyki, niż siedziały u matki na kolanach? Zalęknione, zagubione, nieśmiałe, stęsknione. I kochające każdego, kto poda im rękę i choćby przez pięć minut je przytuli.
- Agatko, chciałabyś mieć siostry, Kasia spytała w końcu córkę.
- Pewnie, że tak.
- Dziewczyny z nami zamieszkają, ale na razie nic im nie mów.

Po kilku tygodniach Lisowie już wybierali z Kamilą, Anią i Sandrą piętrowe łóżka.
Nie to, żeby się nie bali. Strach wliczony jest w cenę. Bo to obce dzieci, każde inne. Bo odpowiedzialność. Bo tak na prawdę, to nie wiadomo co będzie. I jak będzie.
Kamila, Ania, Sandra

Nowy dom sióstr: dwa pokoje na parterze, podwórko, w którym jest miejsce na samochód, stół z krzesłami i ślizgawkę. Własne łóżko dla każdego, salon dla wszystkich, a w nim telewizor i bajki na DVD.

Biegały, śmiały się. Nie mogły uwierzyć? Wesoło było przez kilka dni.
Kamila. Najwięcej z nią było problemów. Bo w domu biologicznej matki zdarzało się, że prała, sprzątała i gotowała. Kiedy Marta otwierała kolejną flaszkę, albo leżała już spita, Kamila opiekowała się młodszymi dziećmi. I u Lisów też tak próbowała, zapomniała, że jest dzieckiem. - Zwracała się do mnie po imieniu, mówiła: źle gotujesz, źle sprzątasz - opowiada Kasia.

Lisowa patrzyła na nią osłupiała i próbowała na nowo zmienić ja w pięcioletnią dziewczynkę.
Kasia: - Raz podeszła do mnie Agata i mówi: mamo, bawimy się z Kamilą w męża i żonę. A jak, pytam. No i Agata wkłada mi język do buzi. Przeraziłam się.
Mężczyzna, ojciec, czułości, uścisk, bliskość. Dorosła dziewczynka. Chyba tylko taką miłość znała.

I zazdrościła Agacie, że tata ją kąpie. Kasia: - Skradała się czasem do łazienki, akurat, jak Maciej brał prysznic. Podpatrywała go.
Podsłuchiwała. Przechodziła koło salonu akurat wtedy, kiedy Kasia rozmawiała przez telefon. Niby wyrzucić papier do śmietnika. Tyle, że te papiery sama przedtem zbierała i chowała pod łóżkiem, żeby było co wyrzucać, kiedy Lisowa zacznie przez ten telefon rozmawiać. Jak Kamila podsłucha, to wie co jest grane. I czuje się bezpieczniej.

W Ani jest najwięcej spokoju, wyciszenia.
Sandra w prawie wszystkim naśladuje Kamilę.

Wiktor
W grudniu ubiegłego roku Lisowie wzięli do siebie brata dziewczynek, Wiktora. Miał wtedy półtora roku, ogromny apetyt i strach w oczach, kiedy ktoś próbował się do niego zbliżyć. Apetyt mu został, strach pomału przechodzi. Przywita się z obcym, czasem sam przysunie bliżej, podejdzie, uśmiechnie się po swojemu. Ale jak spróbujesz go dotknąć - ucieknie.

Wiktor prawie nic nie mówi. Mama - woła na każdego, krzyknie: no! Wszystko. Jak się przewróci, nie zapłacze. Wstanie i pójdzie dalej. Popłacze, jeśli czegoś chce, a Lisowie mu nie dają. Na przykład kolejny kawałek ciasta. Schowa wtedy głowę w ramionach, albo uderzy nią o ścianę.
- To było najtrudniejsze. Żeby otworzyć Wiktora. Żeby przestał się bać, był jak inne dzieci. Żeby nie krzyczał, nie płakał, uśmiechał się i pozwolił się dotknąć. Teraz jest lepiej.

Miłość
Lisowie wprowadzili system kar i nagród. Słuchać ich musi każde dziecko. A jak nie? To posiedzi samo w pokoju. Ale dziewczyny są grzeczne, robią, co im każą. Jak ładne posprzątają, zatańczą, a tańczyć uwielbiają, dostaną nagrodę. - Zebraliśmy kilkanaście patyków po lodach, pomalowaliśmy je wspólnie. Za każdą dobrą rzecz dostaną jeden patyk. Jak uzbierają trzy, mogą dostać coś słodkiego, ale mogą też zbierać dalej, bo za dziesięć idziemy do sklepu i wybierają sobie, co tylko chcą - opowiada Kasia.

Miłość. - Wszystkie dzieci lgnęły do nas. I do dziś potrzebują się przytulić, powiedzieć: kocham cię. Szybko się przywiązują. Ale my mamy piątkę dzieci, a nie jedno - tłumaczą Lisowie.
I tą miłość muszą po równo podzielić wszystkim.

Kiedy Sandra szepcze kocham cię mamo, Kasia mówi, żeby poszła się bawić. Ale jak innym razem podejdzie, to ją przytuli, weźmie na kolana. A Sandra przyklei się, przyssa i długo już tak zostanie. Tak trzeba, tłumaczy Maciej.
Dziwne, trudne, może i tak trzeba. Czy cudze dziecko może stać się swoim, osobistym, którego cierpienie boli bardziej niż własne i za którego uśmiech oddałoby się pół życia?
Maciej: - Dla Agaty poświęciłbym wszystko, dziewczyn nie dałbym skrzywdzić, a Wiki? Jedyny chłopak w rodzinie.
A pieniądze? Są. Setki, a może i tysiące złotych za jeden miesiąc można uzbierać. - Ale trzeba kupić mnóstwo jedzenia, ubrania, zabrać na wakacje - tłumaczy Maciej. -
Nie da się z tego żyć.

Dziś
Marta jest biologiczną matką dzieci. Ma 24 lata, piątkę dzieci, najmłodszy syn z nią mieszka. Nie wyszło jej w życiu. Szczupła, ciemne włosy, nawet ładna.
O dzieciach z obcymi rozmawiać nie chce.
Co trzy lub cztery tygodnie Marta przychodzi po dzieci i zabiera je na noc. Dzień wcześniej Kasia do niej dzwoni i pyta, czy przyjdzie.
- Będzie pani, dobrze, czekamy.
Kamila, Ania i Sandra przestają się bawić, patrzą w podłogę, robią obrażone miny i już się nie odzywają. Nie chcą iść. Bo matka krzyczy, mówią, nie przytula.
Bo w nowym domu jest huśtawka, dmuchany basen, klocki i kolorowe kredki. Bo z Lisami jeżdżą konno i nad jezioro. Lodówka zawsze pełna. A w tamtym nie.

A kiedy Marta przyjdzie, ale dopiero za tydzień, bo w tym się nie wyrobiła, dziewczyny odbiorą piękne lalki - prezenty i pójdą się bawić. Sandra podejdzie, przytuli się, da się posadzić na kolanach, połaskocze najmłodszego brata, który mieszka z mamą i wróci do sióstr.

- Mama powinna przytulić, pożartować i łaskotać czasami - mówią dziewczyny.
I tę mamę Martę też trochę kochają. Ania: - Bo też czasem żartuje.

PS. Imię biologicznej matki dzieci zostało zmienione.

Agnieszka Szynkowska
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska