MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziury w całym

Rozmawiała Małgorzata Święchowicz
Ich dwóch, czyli kabaret "Klika"
Ich dwóch, czyli kabaret "Klika" Fot. Jarosław Pruss
Za komuny byliśmy niezależni. Dlaczego mielibyśmy się uzależnić teraz? Rozmowa z Markiem Sobczakiem i Antonim Szpakiem

- Dlaczego śmiejemy się z władzy? Z TEJ władzy szczególnie?
Sobczak: - Jak ktoś nie ma poczucia humoru, będą z niego darli łacha.
Szpak: - Bracia Kaczyńscy co prawda nie lubią porad, ale gdy dochodzili do władzy, myśmy ostrzegali: jeżeli ludzie wyczują, że prezydent czy premier jest przewrażliwiony, nawet na przyjazny żart reaguje alergicznie, będzie eskalacja dowcipów. Taka jest natura człowieka: lubi przekłuć nadęty balon.

- Były takie balony w historii Polski?
Szpak: - Gomułka! Dostarczał masę pomysłów kabaretom.
Sobczak: - Szału dostawał, jak usłyszał dowcip!
Szpak: - Był taki głupi, że wszystko brał do siebie. Mało tego, on starał się z satyrykami polemizować. To największy błąd. Władca, jeżeli nie ma poczucia humoru, może błazna zastrzelić, ściąć. Ale nie może z nim polemizować!

- Teraz jest wesoło, jak wtedy?
Sobczak: - W Polsce wesoło jest zawsze. Tylko że czasami jest to śmiech przez łzy.

- I teraz?
Sobczak: - Właśnie doszliśmy do łez. To, z czego się śmiejemy, jest tragiczne i groźne.

- Przykład?
- Hasło: Cała władza w ręce bliźniaków! Śmieszne, prawda? Mało kto ogarnia, że właśnie trwają prace nad wpisaniem do Konstytucji ochrony życia od chwili poczęcia, i że to na razie pierwsza próba grzebania w konstytucyjnych zapisach. Nagle może się z tego zrobić grzebanie maksymalne.

- A wtedy?
Sobczak: - Może wpiszą do Konstytucji, że władza w Polsce ma być w rękach Kaczyńskich aż do śmierci?

- W wywiadzie dla "Wprost" Jarosław Kaczyński zwierzył się, że o rządzeniu krajem marzył już jako 12-letni chłopiec. Premierem zamierzał zostać mając lat 34, a skończyć rządy mając lat 91. Długo by nam panował, ale to jednak wciąż może nie dożywocie?!
Szpak: - Przy całej śmieszności braci Kaczyńskich, jedna rzecz jest niebywała...
Sobczak: - Groźna nawet.
Szpak: - ...ci panowie są uparci, konsekwentni. Krok po kroku gromadzą w swoich rękach coraz więcej władzy. Za parę miesięcy, jak dobrze pójdzie, może się okazać, że do rządzenia nie potrzebują ani LPR, ani Samoobrony. Będą już tak silni, że poradzą sobie bez liderów koalicyjnych partii.
Sobczak: - Teraz każdy myśli: mamy demokrację, wolność...
Szpak: - Nam się wydaje, że nic złego nie może się stać, bo przecież jesteśmy w Unii... A kto powiedział, że my musimy być ciągle w UE?
Sobczak: - Kto powiedział, że nie można wystąpić? A na początek wziąć się za dziennikarzy, żeby tyle nie pokazywali.
Szpak: - Teraz dziennikarze o skłonnościach proeuropejskich napadają na braci Kaczyńskich, tłuką w nich...

- Ale nie dotkliwie, śladów jakoś nie widać.
Szpak: - W sondażach społecznych spadek najwyżej o kilka punktów. To zadziwiające. Ale z drugiej strony logiczne - na scenie politycznej nie ma przeciwwagi dla braci Kaczyńskich. PO to mydło. Trudno dociec, jakie poglądy ma Donald Tusk. Kim on jest? To to liberał czy konserwatysta? Dla wyborców to straszna sprawa. Jak przyszłoby głosować, nie wiadomo na kogo. Na PiS? Nie. Na Tuska? Trudno, bo rozlazły. LPR jest szalone. Samoobrona chamska. SLD to jakaś partia lewusów, a nie lewicowa. Ja chcę powiedzieć o SLD, że...
Sobczak: - A ja chcę jeszcze o PO...

- A ja chcę w końcu o kabarecie. Mogę? Zdarzyło wam się kiedyś kogoś potraktować ulgowo?
Szpak: - Zarzuca nam się, że zawsze jesteśmy na "nie". Lewica u władzy, my na "nie". Prawica u władzy, my na "nie". Z satyrykiem jest trochę tak, jak z kiperem, który biorąc alkohol do ust, wie z czego jest zrobiony i żaden dla niego nie jest dostatecznie dobry.
Sobczak: - Satyryk jest od tego, żeby szukać dziury w całym.
Szpak: - I w dłuższej perspektywie satyryk zawsze ma rację.

- Chyba, że jest się opłacanym przez obcy wywiad. Dowiedziałam się właśnie, że Sobczak i Szpak to chłopaki wynajęte przez agenturę, żeby psuć atmosferę wewnątrz Polski! Rozszyfrował was pewien Polak z Dietroit. I ostrzegł, że szczekaczki i tak nie przeszkodzą w naprawie Polski. Szczekacie gołosłownie...
Sobczak: - Gdy rządziła lewica, to sympatycy prawicy wynosili nas pod niebiosa: jacy fajni jesteśmy, jak pięknie widzimy, że lewica jest durna. W tym czasie od miłośników lewicy dostawaliśmy większą ilość obelżywych listów: jak my tak możemy? Zmieniła się władza, wahadło odbiło w drugą stronę. Dostajemy listy poparcia od miłośników lewicy, za to miłośnicy prawicy, a już szczególnie PiS-u, gnoją nas na potęgę.
Szpak: - Dla nich jesteśmy żydokomuną, agenturą KGB.
Sobczak: - Ostatnio po koncercie podszedł do nas facet i mówi: "Generalnie śmieszne to było, ale głównie krytyka PiS-u, Samoobrony i LPR. O komuchach bardzo mało"... Można oczywiście walić w komunę - jeden z wybitnych naszych kolegów do tej pory krytykuje Chruszczowa, Gomułkę. Tak się kiedyś ustawił w krytyce i nie zauważył, że komuny już nie ma.

- Uprawia bezpieczne pole. I przynajmniej ma pracę. A wy? Zostaliście wyrzuceni z państwowego radia.
Sobczak: - Oficjalnie nie wiadomo za co.
Szpak: - Jest taki problem, że za nami zawsze ciągnie się swąd obrazy polityków. Ale co tam radio. Telewizja publiczna też pozbyła się satyryków... Na miłość boską, żeby w XXI wieku za program satyryczny robiło "Szkło kontaktowe"?! Ludzie tam zauważają śmieszne rzeczy, strzelają puentami, wartość tego programu jest wielka, ale to przecież program publicystyczny, a nie kabaret! Albo weźmy talk show Majewskiego...

- Gdyby nie to...
Szpak: - O, właśnie! Zaczynamy mówić, jak za komuny: gdyby nie dopłynęły cytrusy z Kuby, to w ogóle by nie było. Racja. Mamy Majewskiego w TVN. Hurra! Pal sześć, że w publicznej telewizji nie ma kabaretu Olgi Lipińskiej, że zniknął Fedorowicz, nie pokazuje się młodych, ostrych kabaretów.
Sobczak: - Właściwie kabaretów jest od groma, ale lansuje się tylko takie, które mówią o niczym.
Szpak: - Albo puszcza się Laskowika, stare numery z lat osiemdziesiątych. Laskowik to nasz przyjaciel, nie możemy patrzeć, jak mu się robi krzywdę. Ale wiadomo, to co śmieszyło za komuny, teraz jest bezpieczne, można pokazać bez ryzyka, że władzy się nie spodoba.
Szpak: - Pamiętam jak kiedyś pojechaliśmy na kabareton do Koszalina i pani z TVP2 wypytywała, o czym będziemy mówić i zaznaczyła, że jeżeli będzie o tym, tym i jeszcze tamtym, to nie puszczą.
Sobczak: - Normalnie podała nam listę nazwisk, których nie można wymienić w programie!

- Żartujecie? Kto był na liście?
Sobczak: - Miller, Kwaśniewski...

- Aaaa, to już wtedy?
Sobczak: - Oczywiście! Ludzie myślą, że kabareton pokazuje się w telewizji na żywo. Tymczasem po pierwszej części telewizja robi przerwę. Tych, co do których nie ma pewności czy władzy nie obrażą, wstawia się na koniec, zawsze można uciąć. Wtedy, w Koszalinie, nas i Skibę dali na końcu i powiedzieli: jeżeli się wypuścicie, nie będzie was w tv, będą napisy. W Kongresowej na jubileuszu Tadka Drozdy byliśmy tylko w napisach, występ wycięli!

- Wycięli? A o czym mówiliście?
Szpak: - Lecieliśmy po całości, jak zwykle... Już od dwóch lat w ogóle nie ma nas w telewizji. Jeżeli pokazują, to powtórki. Zapis jest na nas.
Sobczak: - Jako na ludzi, którzy obrażają władzę.
Szpak: - Cenzury niby nie ma, niby można wszystko, a liczba zastraszonych rośnie lawinowo. Ja tam mam telewizję gdzieś, nie muszę. Marek też nie musi...
Sobczak: - Za komuny byliśmy niezależni. Dlaczego mielibyśmy się uzależnić teraz?
Szpak: - Latami człowiek wyrabia sobie nazwisko. Nie jest to co prawda popularność muzyka rockowego, kiedy to na koncercie kobiety mdleją, ale...

- Chcielibyście, żeby mdlały?
Szpak: - Nieee. Popularność jest miła, kto mówi inaczej, kłamie. Ale jednak... Nie jest fajnie, gdy idziesz na kolację, a 10 osób leci z wódką, żeby się z tobą napić. Wtedy natychmiast wykładam tabletki od nadciśnienia... I te zdjęcia! Każdy chce sobie zdjęcie z tobą zrobić. Albo ci opowiada dowcipy. Albo ci opowiada o życiu.

- Satyrykowi?
Sobczak: - Słynna jest anegdota o świętej pamięci Kaziu Brusikiewiczu, był w Ameryce na jakimś przyjęciu i ktoś z kieliszeczkiem do niego. Brusikiewicz wypił, myślał, że wystarczy. A człowiek mu opowiada o sobie. Przez godzinę, dwie... W końcu Brusikiewicz mówi: - Jak myślisz, ilu ludzi jest na tej sali? Facet patrzy: - No, z sześćset będzie. A Kaziu: - I ty akurat do mnie musiałeś się przypierdolić?
Szpak: - Ludzie opowiadają o swoich frustracjach.

- Satyryk zamiast psychoterapeuty?
Szpak: - Coś w tym jest. Na nasze występy przychodzi wielu młodych ludzi, którzy najpierw uwierzyli władzy, później się rozczarowali. Albo zawiedzeni przedsiębiorcy. Po jednym z koncertów przyszedł do nas facet, który zainwestował w uprawę malin. Gdy owoce dojrzały miał problem, bo okazało się, że Polska ściąga maliny z Chin i ceny tak spadły, że jemu nie opłacało się zbierać z krzaków...
Sobczak: - Chłop został wpuszczony w maliny!!!

- Przychodzą do was ludzie i podpowiadają temat?
Sobczak: - Mówią, żeby zająć się burmistrzem z ich miasteczka. Albo proszą, żeby nie ruszać komendanta miejscowej policji...
- Teraz, jak tematem nie zajmie się kabaret, to się go poruszy w internecie.

Widzieliście tę internetową kopalnię politycznego dowcipu?
Szpak: - Nic mnie tak nie cieszy, jak internet. Ludzie mają ciśnienie, szukają ujścia. Czują, że nie są dla władzy podmiotem, a przedmiotem. Wkurza ich, że przepustką do lepszego życia nie jest wykształcenie, nie są kompetencje, a legitymacja partyjna. Chcą wyjeżdżać z tego kraju...

- Przynajmniej ubędzie krytyków i ładnie nam spadnie bezrobocie. Na tym odcinku mamy sukces. A wy wciąż się czepiacie. Wypominacie prezydentowi, że mały, że melepeta, sierota, a to guzik mu strzeli w marynarce, a to w czasie oficjalnej wizyty za granicą, komórka mu zadzwoni w kieszeni.
Szpak: - Sztab ludzi powinien pracować nad tym, aby takie gafy się nie zdarzały. Ale sztab boi się pryncypała, więc gaf nie ubędzie. Przywódca może oczywiście być mały, albo gruby, albo łysy. Może chodzić w źle zapiętej marynarce albo mogą mu guziki strzelać. To nie ma znaczenia, jeżeli taki przywódca jest mądry, umie stanąć na mównicy i tak powiedzieć, że porwie tłumy. Jeżeli jednak przywódca jest gorszy od swojej rozchełstanej marynarki, to mamy problem. Jedyne, co ludzie zapamiętają z jego wystąpienia, to ten guzik, który mu strzelił.
To dramat naszych przywódców. Nie mamy żadnego, którego byśmy się nie wstydzili. Zresztą na świecie też trudno znaleźć polityka, o którym można byłoby powiedzieć, że to postać pomnikowa. Ten Bush na przykład...
Sobczak: - Nasz sojusznik.
Szpak: - Nie ubliżając. Cały świat polityki jest jakiś taki karłowaty.
Sobczak: - Niektórzy mówią, że nie ma co śmiać się z polityków, bo to kopanie leżącego. Ale ja nie mam oporów. Oni przecież decydują o moim życiu! Nie oszczędzają mnie. Dlaczego ja mam ich oszczędzać?
Szpak: - Wchrzanili nas w Irak, za moment wchrzanią w Afganistan. Zainstalują nam tarczę antyrakietową... Czy Kaczyńscy dadzą głowę, że za 50 lat nasi sojusznicy, Amerykanie, nie staną się naszym wrogiem? Przecież Związek Radziecki też miał nam być przyjacielem i gwarantem bezpieczeństwa po wsze czasy.

- Nie boicie się, że jeszcze trochę i politycy chleb wam zabiorą? Często mówią i zachowują się tak, że w kabarecie nikt by tego lepiej nie wymyślił.
Sobczak: - Nie są dla nas konkurencją, to nasi chlebodawcy. Dbają, żebyśmy sami nie musieli wymyślać kabaretowych numerów. Czerpiemy z nich.
Szpak: - Wystarczy wziąć podbierak i łowić z morza absurdów. Zawsze coś się wyłowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska