Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla emerytów już brakuje, a będzie brakować więcej

Redakcja
Minister pracy Anna Kalata podczas sejmowego przemówienia
Minister pracy Anna Kalata podczas sejmowego przemówienia Fot. Kuba Kamiński/Fotorzepa
Siedzimy na beczce prochu, do której lont jest odpalony - alarmuje Robert Gwiazdowski, prezes Rady Nadzorczej ZUS.

- Nie ma żadnej beczki prochu - protestuje minister pracy Anna Kalata.

Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha język ma barwny i bez ogródek mówi to, co niekoniecznie jest na rękę rządowi, prezesowi ZUS, czy któremuś z ministrów. Nawet jeśli przejaskrawia, to niewiele. Daje wyraźny sygnał, że problem jest i nie można go lekceważyć.

W piątek posłowie dyskutowali nad rządową informacją o obecnej sytuacji i perspektywach systemu ubezpieczeń społecznych oraz ZUS. Zadali dziesiątki pytań, dowiedzieli się niewiele, konkretów nie usłyszeli. Bo trudno za konkretną odpowiedź uznać powszechnie znane ogólniki, że założenia do emerytur pomostowych są "prawie ukończone", że w 2008 roku na pewno będzie waloryzacja, że w 2009 roku na pewno zaczną się wypłaty emerytur z otwartych funduszy emerytalnych.

I tak dobrze, że w ogóle doczekali się minister pracy Anny Kalaty, która pojawiła się w Sejmie wyłącznie dlatego, że dopominał się o to SLD. Pani minister omija sejmowe dyskusje czy to o waloryzacji świadczeń, czy o zapomodze dla emerytów i rencistów, o problemach niepełnosprawnych, będące przecież w gestii jej resortu.

Nie ma jej wtedy, gdy trzeba się tłumaczyć.

(fot. Ryszard Szmitkowski)

Inna sprawa, że wiele zarzutów z piątkowej debaty posłowie sami sobie powinni postawić. Bo zaniechania mają korzenie w poprzedniej kadencji albo jeszcze wcześniej.

Kasa funduszu ubezpieczeń

Największy niepokój wzbudził jednak stan kasy w ZUS, a dokładniej stan kasy Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, bo to z niego wypłacane są emerytury i renty (lwia część wydatków), ale również zasiłki chorobowe i świadczenia wypadkowe.
FUS od lat ma deficyt - raz większy, ostatnio mniejszy. Dzieje się tak dlatego, że ze składek wpływa mniej pieniędzy, niż trzeba wypłacać. Poza tym powiększają go posłowie. W tym roku PiS zabrał 700 mln złotych - tyle potrzebował na sfinansowanie lokalnych pomysłów swoich posłów.

Stan kasy zależy od wpływów ze składek - i tu wieści są optymistyczne: zatrudnienie powoli rośnie. Ale także od wypłat. I tu, o czym od dawna wiadomo, wieści są mniej optymistyczne patrząc na perspektywę najbliższych 10-15 lat. Coraz liczniej na emerytury zaczną przechodzić roczniki powojennego wyżu. W 2011 roku - 180 tys. mężczyzn, w 2020 - będzie ich już 260 tys. rocznie. W 2015 roku na emerytury odejdzie 300 tys. kobiet.

Do 2014 roku deficyt funduszu będzie stopniowo malał - do 14,4 mld zł. Tyle zabraknie wpływów ze składek, by starczyło dla wszystkich na emerytury i renty. Potem, niestety, będzie tylko trudniej. W 2017 roku funduszowi zabraknie - jak rząd szacuje - 22,4 mld zł. Wypłaty świadczeń kosztować będą 127 mld zł. Jeszcze gorzej będzie w 2020 roku - deficyt wyniesie 36,4 mld zł.

I właśnie ten rosnący deficyt Robert Gwiazdowski nazwał na jednym z posiedzeń komisji polityki społecznej "siedzeniem na beczce prochu, do której lont jest częściowo podpalony". - Od 30 lat, z prognoz demograficznych wiadomo, że w 2015 roku na emeryturę przejdzie najwięcej osób z powojennego wyżu - wyjaśnia Gwiazdowski. - Wskazywałem posłom ten problem.

Skąd to wziąć

W Funduszu Ubezpieczeń Społecznych będzie brakowało coraz więcej pieniędzy, mimo że wpływy ze składek będą rosły. Już rosną. Spada bezrobocie, czyli więcej osób opłaca składki od coraz wyższych płac. W 2005 roku ze składek wpłynęło do funduszu ubezpieczeń (na emerytury, renty, chorobowe i wypadkowe) 78 mld zł. W ubiegłym roku - 82 mld. W bieżącym jeszcze więcej.

Jednak podejmujących pracę w najbliższych latach nie będzie aż tylu, co z niej odchodzących.

Dziurę musi łatać budżet, ale ponieważ daje zbyt mało, fundusz ubezpieczeń zadłuża się w bankach komercyjnych. Co oczywiście kosztuje, bo darmo nikt nie pożycza. Szczęśliwie, zadłużenie chwilowo maleje. Na koniec ubiegłego roku wyniosło 2,595 mld zł. Ale już w tym roku znowu może wzrosnąć. Wszystko zależeć będzie od tego, o ile wzrosną płace.

Rząd wcale nie zakłada, że ZUS skończy z kredytami. Wprost przeciwnie. Zakład ma finansować deficyt przez "stałe i aktywne zarządzanie portfelem kredytów". To znaczy, że dotacje nie będą wystarczające i bez pożyczek w bankach pieniędzy na emerytury i renty nie wystarczy.

Warto też pamiętać, że tak oczekiwane (i obiecywane) obniżenie składek rentowych jeszcze bardziej zmniejszy wpłaty do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Nie czarujmy się, pieniądze na załatanie tej dziury z nieba nie spadną. Można je wziąć z wyższych podatków, z manipulowania waloryzacją.

Iluzoryczna rezerwa

Kryzysową sytuację finansów, czyli to, że od 2015 roku znowu deficyt zacznie się pogłębiać, przewidziano już dawno, bo to wynika choćby ze starzenia się społeczeństwa.

Nie od dziś też wiadomo, że możliwości budżetu są ograniczone, a co za tym idzie - dotacje do FUS też. Dlatego w 1999 roku utworzono Fundusz Rezerwy Demograficznej. Miała na niego wpływać część składek w trochę tłuściejszych latach, by można po nie sięgnąć, gdy przyjdą lata chude. Jednak FRD na dobre działa od 2002 roku, ale to i tak za dużo powiedziane, bo lewicowy rząd zmniejszał wpłaty. Efekt jest taki, że zamiast 20 miliardów na koncie, FRD ma nieco ponad 2 miliardy. Więc jakie to rezerwy?!

Na Fundusz Rezerwy Demograficznej miały wpływać pieniądze z prywatyzacji. Miały. Fundusz nie dostał ani złotówki.

Pytania bez odpowiedzi

Nic więc dziwnego, że kiedy posłowie poskładali sobie te dane z rządowej informacji, mocno się zaniepokoili. I jeszcze przeczytali, że "sytuacja jest trudna, ale pojawiają się wyraźne pozytywne symptomy". Chcieli wiedzieć, jak to jest z tą beczką prochu? Czy wypłaty emerytur i rent nie są w przyszłości zagrożone? Co rząd zamierza zrobić, by poprawić wpłaty na Fundusz Rezerwy Demograficznej? Może podnieść składkę? Czy przy planowanym deficycie uwzględniono skutki emerytur pomostowych?

Niewiele się dowiedzieli zarówno do pani minister, jak i od jej zastępcy Romualda Polińskiego.

O Funduszu Rezerwy Demograficznej: do 2009 roku rozwiązania zostaną przedstawione.

O zagrożeniach wypłat: ani to beczka prochu, ani bomba zegarowa. Na dowód pani minister przytoczyła, jak w najbliższych latach będą rosły wpływy ze składek. W tym roku planuje się 4 mld więcej niż w poprzednim. I uspokoiła: - Emerytury i renty będą wypłacane, są bezpieczne i skarb państwa to gwarantuje. I w tym sensie beczki z prochem nie ma.

Nie dodała już, że te rosnące wpłaty ze składek starczają funduszowi ubezpieczeń na coraz mniejszą część wydatków. W 1999 roku pokrywały 83 proc., a w 2006 - już tylko 70 proc. wydatków funduszu. Beczkę prochu trzeba mieć na oku.

JOLANTA ZIELAZNA
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska