Powitamy Wal-Mart

Wejście amerykańskiego giganta zaplanowano na początek przyszłego roku. To będzie jedyna w Polsce sieć spoza Europy. Może całkowicie zmienić nasz rynek handlu.

Rynek wart 50 mld zł

Jest o co walczyć, ponieważ ów rynek wart jest ok. 50 mld zł. Jednak o tym, że trudno u nas robić interesy, wie już na pewno grupa Casino (właściciel sklepów Geant i Leader Price), która podjęła decyzję o wycofaniu się z naszego kraju. Jak już pisaliśmy, Geanta przejmie niemiecka grupa Metro, a Leader Price a brytyjskie Tesco.

Wal-Mart umie konkurować. Świadczą o tym liczby: jest dwunastą co do wielkości firmą na świecie i pierwszą w swojej branży. Ma sieć ponad pięciu tysięcy sklepów i roczne przychody sięgające 290 mld dolarów. Obecnie zatrudnia 1,7 mln osób. Dla porównania, Wal-Mart jest aż trzy razy większy od swojego największego konkurenta, który ma już swoje sklepy w Polsce - francuskiego Carrefoura.

Ceny maksymalnie w dół

Wal-Mart handluje w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Amerykański dziennik "Financial Times" napisał, że sieć planuje prowadzić interesy nie tylko w Polsce, ale również na Węgrzech i w Rosji. Zainteresowanie naszym krajem wynika z ożywienia gospodarki po wejściu Polski do Unii Europejskiej.

Wal-Mart słynie z maksymalnego cięcia cen i, niestety, niskich wynagrodzeń dla pracowników.

W Organizacji Handlu i Dystrybucji, która zrzesza super- i hipermarkety twierdzą, że wejście kolejnej sieci na pewno oznacza wojnę cenową.

W efekcie żywność może być tańsza nawet o 15-20 proc. W Stanach Zjednoczonych konkurenci Wal-Mart zdecydowali się na wielkie obniżki, by utrzymać się na rynku. Podobny szok cenowy czeka prawdopodobnie również polskich klientów.

Co na to przyszła konkurencja? Przemysław Skory z Działu Kontaktu z Mediami Tesco Polska jest optymistą:

- Od półtora roku słyszę o wejściu Wal-Mart na polski rynek. W Niemczech sieć nie osiągnęła sukcesu, wycofuje się. Poczekajmy, aż sytuacja rozwinie się. Jeśli przybędzie nam nowa konkurencja, będziemy z nią walczyć w taki sam sposób, jak z innymi sieciami. Ostatecznie to i tak klienci zadecydują, kto jest najlepszy. Nie martwimy się na zapas.