Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpitalne kombinacje

Maja Erdmann [email protected]
Fot. Tytus Żmijewski
W bydgoskim Szpitalu Miejskim nie ma pieniędzy na podstawowe wyposażenie. Były za to kredyty na drogie aparaty najnowszej generacji. - To wszystko kupowano pod potrzeby spółki, którą ma zostać szpital - twierdzą związkowcy z lecznicy.

W tym szpitalu jest biednie, jak w każdym innym, choć niektóre aparaty warte są miliony. Jest wspaniały nowoczesny ultrasonograf (w sprawie jego zakupu toczy się postępowanie prokuratorskie), ale jest i zdezelowany przeszło trzydziestoletni aparat rentgenowski. Niegospodarność, czy celowe działanie?

To tylko fasada

Sprzątaczki myją podłogi starymi ścierami w pustych halach bloku operacyjnego, za który jeszcze miasto nie zapłaciło. Nie ma pieniędzy na jego wyposażenie. Radnym miejskim były dyrektor placówki, Andrzej Lipkowski obiecywał, że przyjadą Japończycy i Niemcy i pięknie go wyposażą. Nie przyjechali. Po korytarzach w kapciach drepczą ochroniarze, na których pomoc pielęgniarki nie mają co liczyć, bo większość z nich to renciści. Tomograf, za który szpital zapłacił setki tysięcy złotych, na siebie nie zarabia. A w izbie przyjęć co rusz ktoś przygasza światła, bo dyrekcja każe oszczędzać. Bogactwo szpitala to fasada, za którą kryje się bieda.
Ostatnio p.o. dyrektora Krzysztof Tadrzak obliczył, że trzeba przynajmniej 20 milionów złotych, by kupić najpotrzebniejszy sprzęt.
Okazuje się, że latami w "miejskim" kupowano drogą aparaturę, a na podstawowych zakupach oszczędzano do granic bezpieczeństwa pacjentów. Znamiennym przykładem są mammografy. Kilka lat temu kupiono jeden aparat. Okazało się jednak, że sanepid nie dopuścił go do użytku - był za stary. Mimo to badania wykonywano, bo podpisano przecież kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Kolejna kontrola kazała wyrzucić aparat na złom. Następny mammograf pojawił się w wyniku "transakcji wiązanej". Razem z osobą, która go obsługiwała, i której był własnością. Sanepid po raz kolejny nie zezwolił na pracę aparatury. Mammografii w szpitalu już się nie przeprowadza.

Nowe i stare

Po korytarzach szpitalnych chodzą słuchy, że po to doposażono placówkę w drogi sprzęt, a zapominano o podstawowym, żeby ją tanio sprywatyzować. Oddać komuś za przysłowiową złotówkę, a długi przerzucić na barki miasta. Sprywatyzowany szpital byłby wspaniałym źródłem dochodów. W służbie zdrowia spółki medyczne przecież doskonale sobie radzą i na brak pieniędzy nie narzekają. Tym bardziej spółki przejmujące nowiutki, wysokiej klasy sprzęt.
- Chcą nas sprywatyzować i to tanio - powtarzają związkowcy ze szpitala. - Ktoś tu przyjdzie i będzie sobie zarabiał na sprzęcie, za który zapłaciło miasto.

Był plan prywatyzacji

Radni PiS od tygodni grzmią, że nie dopuszczą do prywatyzacji. A prezydent miasta Konstanty Dombrowicz traktuje ich jak pracowników, którym się coś w głowach zalęgło. Wydaje nawet oświadczenie, że za jego kadencji nie było i nie ma żadnych planów prywatyzowania placówki. To ma uspokoić i polityków PiS, i załogę szpitala.
Trzeba jednak przyznać że w tej sprawie prezydent Dombrowicz mija się z prawdą.
Takie plany były! I to za jego kadencji - bo w 2004 roku. Pisały o tym gazety, mówiło się w radiu. "Pomorska" ma nawet pisma podpisane przez ówczesnego zastępcę Dombrowicza, Krzysztofa Tadrzaka, w których tłumaczy, dlaczego przekształcenie szpitala jest konieczne. Pisze, że odkładanie decyzji w sprawie prywatyzacji szpitali spowoduje "pogarszanie się sytuacji jednostek w służbie zdrowia". Urząd miasta natomiast rozważa możliwość restrukturyzacji i rozpoczęto już prace koncepcyjne. Planowano nawet, że pracownicy będą mieli udział w zakładaniu spółki i gwarancje zatrudnienia.
Tadrzak w piśmie przedstawia jako koronne argumenty to, że szpital od lat ma długi, a kapitału po prostu nie ma.
- Pamiętamy przecież spotkania z zastępcami prezydenta - mówią związkowcy - A pamięć mamy dobrą. Tam mówiliśmy o przekształceniach właśnie.
- Wielokrotnie pisaliśmy do prezydenta pisma o złej sytuacji finansowej szpitala. A on nawet się z nami nie chciał spotkać - mówią związkowcy. - Odsyłał nas do swoich zastępców. W końcu zrobiliśmy awanturę pod gabinetem i nas przyjął. Mówiliśmy mu wszystko o niegospodarności, o kontraktach o dziwnych decyzjach, o prywatyzacji... Wszystko od nas wiedział i nic z tą wiedza nie zrobił.

Kto się boi spółki?

Szpital należący do miasta nie może zbankrutować, upaść - takie są przepisy. Ale spółka, w której miasto miałoby nawet większość udziałów, ogłosić upadłość może. Później szpital można tanio przejąć.
Cóż to jednak obchodzi pacjentów? Chcą mieć własny szpital miejski, dobrych lekarzy i łatwy dostęp do specjalistów. Przecież płacą podatki, których część idzie na utrzymanie szpitala właśnie. - Naszym zdaniem prywatyzacja szpitala byłaby rozdawaniem majątku - twierdzą związkowcy. - Naszego i innych bydgoszczan. My nie wpadamy w paranoję. My po prostu dobrze wiemy, o co w tym wszystkim chodzi.
Szpital Miejski w Bydgoszczy nie był źle zarządzany. Raczej był zarządzany "dziwnie". Dług w większości tworzą zakupy drogiego sprzętu i pożyczka na spłatę roszczeń pracowniczych. Reszta zobowiązań, w porównaniu z budżetem placówki, jest niewielka. W wielu szpitalach, które stały się spółkami, decyzję o prywatyzacji podjęto, gdy właściciel-samorząd nie mógł poradzić sobie z długiem. Uciekano w prywatyzację, by "wyzerować" szpitalne konto.
W żadnej ze sprywatyzowanych lecznic w naszym regionie długi nie narastają.
- Dlaczego tak radykalnie sprzeciwiamy się prywatyzacji? Bo szpital ma pozostać nasz, miejski - mówią radni z klubu PiS. - Gdy lecznica zostanie spółką, miasto straci nad nią kontrolę, a tu może powstać prywatna klinika dla wybranych. Obawiamy się też, że zostaną zlikwidowane te oddziały, które nie przynoszą dochodu. Gdzie wtedy trafią pacjenci?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska