Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wincenty Wołodkowicz, ostatni właściciel Iwańska

Gizela Chmielewska
W dzień spał, w nocy gospodarował w swoich rozległych dobrach w towarzystwie pracowników i rodziny. Jego nazwisko figurowało na liście najbogatszych kresowych ziemian i wielkich dziwaków. Od 1927 r. figuruje na tablicy nagrobnej na cmentarzu Nowofarnym w Bydgoszczy.

Wincenty Wołodkowicz herbu Radwan - rzeczywisty radca stanu i były sędzia honorowy - miał wzorem swoich bliskich życia dokonać na Kresach Wschodnich, w rodzinnych dobrach. Z Iwańska - głównej siedziby rodowej na ziemi witebskiej (obecnie Białoruś), będącej w posiadaniu rodziny od XVIII w. - wygoniła go rewolucja bolszewicka i traktat ryski. Na tułaczy dom, może wzorem Edwarda Woyniłłowicza prezesa Mińskiego Towarzystwa Rolniczego, wielkiego autorytetu moralnego dla Kresowian, wybrał Bydgoszcz. Zamieszkał z żoną Zofią z Hartinghów przy ul. Libelta 10. Zanim jednak stał się wygnańcem, był właścicielem 75 tys. dziesięcin ziemi, lasów i jezior. Jak podkreśla Roman Aftanazy, autor monumentalnego dzieła pt. "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczpospolitej" - zaliczano go do najbogatszych ziemian na Białej Rusi. Był skoligacony ze znanymi rodami kresowymi, m.in. Druckimi-Lubeckimi, Hartinghami, Wańkowiczami, Kieniewiczami, Horwattami itd. Do niego należała słynna stadnina koni - "koniecznie wroniej maści z białymi pęcinami i gwiazdką". Dla nich miał specjalny tor wyścigowy. I stajennych ubranych w białe kurtki z niebieskimi paskami.
Do Wincentego Wołodkowicza należały młyny, tartaki, huta szkła i wielka fabryka tektury oraz papieru. Wielką wagę przykładał on do pamiątek z przeszłości, dzięki czemu powstała bogata kolekcja broni, sreber, dokumentów itd. W tym wypadku kontynuował dzieło swoich przodków. Od 1914 r. rozpoczął tworzenie zbiorów muzealnych, do których trafiały przedmioty znalezione pod miasteczkiem Czaszniki, na polach iwańskich, gdzie miały miejsce dwie ważne bitwy - w 1564 r. i 1812 r.
Krótko przed wybuchem I wojny światowej Wincenty Wołodkowicz w rozmowie ze swoimi krewnymi powiedział: - "Mieszkamy w takiej głuszy, że żadna wojna nie zawadzi teraz o Iwańsk. Żyjemy tutaj jak u Pana Boga za piecem" - co można przeczytać w książce pt. "Na skraju imperium", którą już na emigracji napisał skoligacony z panem na Iwańsku Mieczysław Jałowiecki. Pan Wincenty wiedział, że najrozsądniej byłoby sprzedać wszystko i wyjechać do Szwajcarii. Ale on nie miał serca tego zrobić. Historia zadecydowała za niego.
Na Kresach o rodzinie z Iwańska wiedziano w każdym najmniejszym dworze. W Bydgoszczy o Wincentym Wołodkowiczu, obywatelu ziemi witebskiej, mińskiej i wileńskiej pamięta chyba tylko kilka osób.

***

Kto Wie?
Czekamy na sygnały od Czytelników, którzy pomogliby odtworzyć bydgoskie dzieje Wincentego Wołodkowicza. Ponawiamy też apel o pomoc w uzyskaniu informacji o jego kresowym sąsiedzie - Edwardzie Woyniłłowiczu - tel. 052-3263-170.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska