Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziwne przygody świnek dwóch, czyli przygody początkujących prostytutek

Joanna Grzegorzewska
sxc.hu
Szukali rodzice, szukała policja. U koleżanek, na dworcach,w domach publicznych. A nad dziewczynami diabeł miał chyba pieczę, bo...

Widziano je w Toruniu, później w Bydgoszczy. Kolejny ślad to Gdańsk, Płock, Elbląg, Warszawa, Kraków. W skrzynce na listy rodzice znajdowali czasami widokówkę: jesteśmy szczęśliwe, pracujemy, pomagają nam koleżanki i koledzy.
Nikt jednak nie wie, o jakich kolegach piszą dziewczyny, nikt też nie wie, czy liściki nie były pisane pod przymusem.
Mija dzień za dniem, tydzień za tygodniem.
- Tak, uciekły z domu - powiedzą policjantowi rodzice, a policjant wpisze datę w odpowiedniej rubryce - 23 kwietnia 2005 roku.
- Czy jeszcze je zobaczymy? - pytają rodzice, a policjanci odpowiadają: - Znajdziemy je. Na pewno.
I znajdują. W Płocku, w agencji towarzyskiej.
Dziewczyny są gimnazjalistkami.
Magda ma 15 lat, Agata 16.
Świnkami, czyli początkującymi prostytutkami, były przez dwa miesiące, bez trzech dni. Agencja towarzyska w Płocku nie była jedyną, w której pracowały.
Szok.
I mnóstwo pytań.
Nie wiadomo bowiem, w jaki sposób "opiekunowie" zmuszali dziewczyny do świadczenia usług seksualnych.
Nie wiadomo, kto kazał Magdzie i Agacie pisać uspokajające listy do rodziców.
Nie wiadomo, czy były więzione i czy próbowały uciekać, nie wiadomo...
Agata i Magda, choć przesłuchiwane osobno, powiedziały to samo: - Nikt nas do niczego nie zmuszał. Chciałyśmy się usamodzielnić, po prostu.

Rodzinna tajemnica

W 2002 roku policja dotarła do 117 nieletnich trudniących się nierządem, rok później już do 128, w 2004, natomiast, do 112. Osiemdziesiąt procent tych małoletnich prostytutek to dziewczynki. - Statystyki nie odzwierciedlają jednak skali problemu - pokazują jedynie przypadki przez policję ujawnione. Prostytuowanie się nieletnich nie jest przecież karane - mówi nadkomisarz Grażyna Puchalska z Wydziału Prasowego Komendy Głównej Policji w Warszawie.
- Prostytucja nieletnich uznawane jest jedynie za przejaw demoralizacji - dodaje nadkomisarz Barbara Pokrzywiec, specjalista ds. nieletnich z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Dlatego też ujawniamy ją niejako przez przypadek, najczęściej przy okazji innej sprawy. Żadna ze stron nie pali się przecież do opowiadania o tym.
- Tym bardziej że przestępstwem jest nie tylko zmuszanie siłą do prostytucji, lecz również ułatwianie i nakłanianie w celu czerpania korzyści majątkowej - wyjaśnia aspirant Marek Koliński z wydziału prewencji tej samej komendy.
I często zdarza się, coraz częściej, że osobą nakłaniającą do nierządu jest ktoś z rodziny - matka, babcia, ciocia. Taki przypadek policjanci "ujawnili" w ubiegłym roku w Bydgoszczy. I dotyczy to coraz młodszych dziewcząt. Piętnastolatka, czternastolatka - wiek nieletnich prostytutek przestaje już dziwić. Szczególnie na Wybrzeżu i w miastach przygranicznych. Tam nawet taką świnkę łatwiej spotkać niż gwardzistkę, czyli doświadczoną prostytutkę.

Pan z czarnego BMW

- Chciałyśmy się usamodzielnić - powtarzają wytrwale obie. - Ucieczki nie planowałyśmy, była spontaniczna. A zaczęło się tak:
Agata i Magda, koleżanki z jednej klasy, jadą na wagary z K. do S. niedaleko Grudziądza. Tam spotykają koleżankę, rozmawiają. Koleżanka mówi:
- Mam telefon do faceta, który ogłaszał się w prasie. Tomasz - mężczyzna na jedną noc. Chcecie numer? (Agata i Magda później zeznają, że chłopak namawiał Sylwię do pracy w agencji, a ta - tak dla zabawy - umówiła się z nim w K.).
- Dawaj - odpowiada Agata i dzwoni do chłopaka. Tomasz vel "Viagras" (35 lat, śniada cera, brązowe oczy, zawód - striptizer i facet do wynajęcia) proponuje spotkanie, a rozmowa przebiega mniej więcej tak: - Mieszkam w Toruniu, mam agencję towarzyską. Jak wyglądacie? No, to akurat. Chcecie zarobić? Praca łatwa, pieniądze szybkie. To co? Spotkamy się, pogadamy? Dziewczyny zgadzają się (później powiedzą, że były ciekawe, jak taka praca wygląda, że chciały robić coś fajnego na wagarach).

Toruń, ulica. W umówione miejsce przyjeżdża czarne BMW i czarna Honda. Tomasz jest w towarzystwie dwóch ochroniarzy, zaprasza dziewczyny do hotelu, żeby "porozmawiać". Propozycji nie trzeba dziewczynom powtarzać.
Hotelowy pokój. Tomasz przekonuje, że praca łatwa, bezpieczna, a pieniądze ekstra. Daje rady z cyklu "jak zadowolić klienta". - Jesteście bardzo atrakcyjne - komplementuje, żeby po chwili zapytać: - No to co? Może teścik?
Tomasz uprawia seks z Agatą.
Magda kocha się z ochroniarzem.
Dziewczyny później powiedzą: gwałtu nie było, było miło, no i to nie był ich pierwszy raz, Agata to, na przykład, straciła dziewictwo w wieku 13 lat.
Później łączą łóżka.
Egzamin z seksu grupowego dziewczyny zdają na sto złotych. Na tyle bowiem Tomasz wycenia ich wysiłek, wręczając każdej z nich po banknocie.

Za zgodą mamy i taty

- Nierządem - do którego dochodzi najczęściej podczas ferii zimowych i wakacji, podczas ucieczek - zajmują się dzieci zarówno z rodzin patologicznych jak i z tak zwanych dobrych domów - mówi nadkomisarz Puchalska. - I tym właśnie różni się prostytucja nieletnich od prostytucji dorosłych - dla tych ostatnich prostytucja jest zawodem, czyli stałym źródłem zarobkowania, młodzież natomiast najczęściej prostytuuje się okazjonalnie.
Nadkomisarz Pokrzywiec: - Dla nieletnich prostytucja jest często sposobem na dorabianie do kieszonkowego. Drogie kosmetyki, markowe ubrania - na tym młodzieży teraz zależy najbardziej. A jak to zdobyć? Dużych pieniędzy w tak krótkim czasie nie zarobią na plantacji truskawek.
Aspirant Koliński: - Ale bywa też tak, że z prostytucji nieletniego syna czy córki utrzymuje się cała rodzina. Najczęściej skrajnie biedna, wielodzietna. Często przy aprobacie ojca i matki.
- To też chyba znak czasów w jakich żyjemy - wzdycha nadkomisarz Pokrzywiec. - Dziesięć, dwadzieścia lat temu czternastolatka, która ma za sobą inicjację seksualną, była ewenementem. A dzisiaj? To coraz bardziej powszechne.

W różowej haleczce

Agata i Magda zaczynają pracę od razu: jadą do wynajętego przez Tomasza mieszkania, odbierają telefony (numery klienci znajdowali w prasie w rubryce ogłoszenia drobne) i umawiają się. Magda - ubrana w różową haleczkę i białe kozaczki - ma pierwszych klientów już po paru godzinach.
- Pieniądze inkasował Tomek, dla siebie brał połowę, resztę oddawał nam - powie Agata. - Mieszkałyśmy z nim. On w jednym pokoju (kanapa, dwie szafy, dwa fotele, ława i wieża), my w drugim (materac, stare radio). Wieczorami przychodzili jego koledzy i uprawialiśmy seks grupowy. Za ten seks Tomek nam nie płacił. Tomek kochał się też z Magdą, ale za darmo. Tomek wiedział, że uciekłyśmy z domu. Wiedział, ile mamy lat, bo widział nasze legitymacje szkolne. Przez tydzień zarobiłam około 1200 złotych. Zarobione pieniądze wydałyśmy na ręczniki, szlafroki kąpielowe, bieliznę, mydło, prześcieradło i prezerwatywy.
Po tygodniu pracy dziewczyny jadą do Gdańska, "żeby odpocząć", i tam - w lokalnej gazecie - znajdują ogłoszenie bydgoskiej agencji towarzyskiej. Zamiast do Torunia jadą więc do Bydgoszczy. - Agencję prowadziła starsza pani, nie pytała nas o wiek. Ale tam był mały ruch, przez dwa dni zarobiłyśmy tylko po 120 złotych - wyzna Magda. Pojechały więc szukać szczęścia w Płocku i tam - znowu w lokalnej gazecie - znalazły miło brzmiące ogłoszenie - "Dom Madam Russo", czy jakoś tak.
Magda i Agata są zachwycone profesjonalizmem "madam":
- bo praca jest w ustalonych godzinach - od 18.30 do 4 rano;
- bo zanim dziewczęta pójdą "na górę", czekają na klientów w "salonie" (są tak usadowione w fotelach, żeby każdy z gości mógł je dobrze obejrzeć i wybrać coś najodpowiedniejszego dla siebie); bo "madam" chce spisać z dziewczynami umowę o dzieło.
"Madam" pyta więc Magdę i Agatę o wiek. Dziewczyny mówią: - Osiemnaście skończymy za miesiąc. "Madam" nie pyta o więcej.
I pewnie by nie pytała już wcale, gdyby nie nalot policji na drugą agencję, gdyby ochroniarze nie dali znać, że mundurowi szukają nieletnich, gdyby...
Agata i Magda przyznają się, że do osiemnastki daleko, "madam" wywozi je na rogatki miasta.
Dziewczyny żałują, bo przez dwa tygodnie zarobiły po cztery tysiące.
Co prawda ze 150 zł od klienta właścicielka zabierała im 90, co prawda pieniądze topniały jak lód (jedzenie, ciuchy, mieszkanie, czyli 10 złotych dziennie dla "madam"), co prawda klienci byli różni, ale to i tak był fart.
Dziewczyny jadą do Elbląga.

Pilne uczennice

Magda i Agata, uczennice III klasy gimnazjum, mają świadectwa z czerwonym paskiem. Żadnych problemów wychowawczych.
Rodzice nie znajdują powodów ich ucieczki (Magda powie, że z rodzicami źle jej się układało, że uciekła, bo chciała dać rodzicom czas na przemyślenie wszystkiego).
No, może się trochę buntowały przez ostatni rok, były bardziej krnąbrne i pyskate, ale to taki wiek.
Jedna i druga rodzina zapewnia, że w domu panuje dobra atmosfera. Zero alkoholu, przemocy. Zero patologii po prostu.
Ojciec Magdy jest mechanikiem, matka - sekretarką. Tato Agaty to urzędnik państwowy, mama zajmuje się domem.
Agata jest jedynaczką, Magda ma siostrę.

Z pistoletem przy skroni

Dziewczyny jadą do Elbląga. Znowu kupują gazetę, znowu przeglądają ogłoszenia. I znów nikt nie pyta o wiek. Po dwóch dniach właścicieli agencji (spółka - małżeństwo i syn) coś jakby tknęło: - Pokażcie nam dokumenty, sprawdzimy, czy nie jesteście poszukiwane. Dziewczyny uciekają, ale nie żałują: ruch słaby, tylko trzech klientów, tylko 60 złotych ze 160, czyli po 180 dla każdej nich. To wszystko. Jadą więc do większego miasta - do stolicy.
Warszawa. Pan z ogłoszenia mówi, że musi wpakować w nie trzy i pół tysiąca, bo trzeba umieścić ich zdjęcia w Internecie. I przestrzega: - uciekniecie, nogi wam połamię.
Po kilku dniach dziewczyny mają dość - pracują w domu klienta, do którego same - bez obstawy - muszą dotrzeć taksówką. Trochę strach. Dziewczyny boją się też "pana z ogłoszenia". Agata: - Chciałyśmy się wydostać stamtąd, więc skłamałyśmy, że musimy wracać do domu. Facet, który wcześniej mówił, że połamie nam nogi, wywiózł nas do lasu przy drodze wylotowej na Gdańsk i groził pistoletem. Chciał od nas pieniądze. Oddałyśmy mu wszystko, czyli trzysta złotych. Dopiero wtedy zostawił nas w spokoju.
On odjechał, a dziewczyny wróciły do Elbląga (właściciel agencji oszukuje, bo nie płaci).
Później pojechały do Krakowa (nie ma pracy).
Następnie do Torunia, żeby po czterech dniach, z dwoma tysiącami w kieszeni, wyskoczyć do Płocka, w którym kończy się ich wędrówka.

Bez wyjaśnień, bez winy

W połowie roku Wydział Kryminalny KWP w Bydgoszczy wszczął śledztwo w sprawie czerpania korzyści majątkowych przez właścicieli kilku agencji z uprawiania prostytucji przez dwie małoletnie dziewczynki.
Kilka tygodni później bydgoska prokuratura przedstawi Teresie M., Annie K., Dariuszowi N., Renacie J. i Kazimierzowi P. pierwsze zarzuty. Żaden z podejrzanych nie przyzna się do winy, nie złoży wyjaśnień.
Dzisiaj zostaną oskarżeni.

***
Agata, kilka dni po zatrzymaniu: - Zaczęło mnie to wciągać. Miałam pieniądze w krótkim czasie, czułam się niezależna i mogłam robić, co chciałam. Podobało mi się, fajne to.

PS. Imiona dziewcząt i ich "opiekunów" zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska