Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bombowe życie

Adam Lewandowski
"Książę" i "Lewatywa" w Bydgoszczy, "Cinieś" we Włocławku, "Dombas" w Inowrocławiu, "Tato" w Toruniu. Wpadł też ostatnio "Renifer", który przejął po "Tacie" interesy w tym mieście. Wszyscy ci najbardziej znani i najgłośniejsi gangsterzy naszego regionu siedzą już za kratkami.

     I nie tak prędko je opuszczą. Czy to już cała plejada gwiazd kryminalnego podziemia? Czy można spać spokojnie?
     - Nic z tego - mówi wysoki rangą oficer z bydgoskiej Komendy Wojewódzkiej. - Życie nie lubi próżni. Ale ci, co po nich próbują przejąć kontrolę nad tym półświatkiem, to już nie ta klasa przestępców, i przede wszystkim - nie ten poziom gangsterskiego zorganizowania.
     Rządzili światem przestępczym regionu kujawsko-pomorskiego długie lata. Wielu z nich widywano na imprezach masowych w towarzystwie rasowych biznesmenów, poważnych polityków, ba, nawet policjantów. Przykładem "Lewatywa", zasiadający w pierwszych rzędach stadionu żużlowej "Polonii", czy "Tato" z Torunia, mający ponoć niezłe koneksje wśród prawników i policjantów tego miasta. Opinia publiczna już wtedy wiedziała, kim są i co naprawdę robią. Wystarczyło posłuchać choć trochę, co mówi się na mieście, co opowiadają szeregowi policjanci, poczytać prasę.
     Tak było nie tylko w Bydgoszczy czy Toruniu. Tak było wszędzie. W Gdańsku, Łodzi, Szczecinie, w Warszawie, gdzie rządził "Wołomin" i "Pruszków", mający swe macki - rezydentów w każdym większym mieście. Wydawało się, że ci znani wszem i wobec gangsterzy są nie do ruszenia.
     Że ktoś roztoczył nad nimi parasol ochronny. Że dla ich działalności istnieje ciche, wcale nie społeczne, przyzwolenie. Jestem przekonany, że już wtedy policjanci - z najpoważniejszych wydziałów komend wojewódzkich do spraw zwalczania przestępczości zorganizowanej, gospodarczych (w każdej pracuje co najmniej kilkudziesięciu) - byli w stanie w jedną noc, plejadę najgłośniejszych
     gangsterów przykryć czapką
     
zamknąć choć na krótko. Za posiadanie broni, a posiadał ją każdy gangster czy przejście przez ulicę na czerwonym świetle.
     - To nie tak - tłumaczy bez przekonania II bydgoski policjant. - Nie tak łatwo naszą wiedzę operacyjną zamienić na język procesowy. Społeczeństwo nie chciało, ze strachu, informować o wymuszeniach, haraczach.
     Dlaczego nie współpracowało? Bo nie wierzyło w skuteczność policji. W jej profesjonalizm. Tak naprawdę bitwa z gangsterami rozpoczęła się z ich winy - gdy sami zaczęli do siebie strzelać często i gęsto, gdy wybuchały bomby. W naszym regionie zdarzyły się wtedy trzy razy zamachy na "Księcia" (bomba podłożona w mercedesie urwała mu nogi). Kolejna, przeznaczona dla toruńskiego watażki - "Dawidka", odpadła i wybuchła w rękach dzieci, które ją znalazły na leśnym dukcie... Głośnym echem w Polsce odbił się zbrojny najazd kilkudziesięciu gangsterów z naszego regionu na włocławski hotel "Ciniewski". Strzelano też w Bydgoszczy nie tylko do "Księcia". Również do "Lewatywy" (został kaleką) i do wielu innych gangsterów.
     Najbardziej chyba zaszkodziła opinii o nich strzelanina w toruńskim sądzie. Bo obnażyła bezbronność aparatu sprawiedliwości i pewność siebie przestępców, dla których gmach Temidy nie jest od dawna świętością. Zaczęli też padać policjanci. W tym zastrzelony na ulicy komendant główny. Już minister nie mamił opinii publicznej, że nie ma w Polsce mafii, że to tylko...
     raczkująca zorganizowana przestępczość
     
Wtedy tak naprawdę - 4-5 lat temu - jakby zwinął się nad nimi parasol ochronny.
     We Włocławku trafia za kratki "Cinieś". W Bydgoszczy kolejno "Książę", "Lewatywa", "Szramka", powiązany z łódzką ośmiornicą "Rzymianin", aresztowany za porwanie dwóch Holendrów "Szafir". Częstochowski prokurator, a nie bydgoski czy inowrocławski, zwija na długie lata rządzący Inowrocławiem gang "Dombasa" ("Dombas" trafia za kraty na 8 lat), a po kilku latach śledczy lubelski - zbrojną grupę niejakiego Sz. (jego żona twierdzi, że jest on uczciwym biznesmenem i prosi, by nie używać pseudonimu).
     W Toruniu wpada wreszcie "Tato" (wyrok: 7 lat), "Banan" z Chełmży, "Baran" zwany też "Dawidkiem", i kilkanaście dni temu - wreszcie! - poszukiwany przez rok "Renifer". Wpada w sidła policji na bydgoskim Fordonie. Okoliczności złapania tego największego po "Tacie" toruńskiego watażki odziane są tajemnicą. Wiadomo o nim, że jest odpowiedzialny za głośną strzelaninę pod toruńskim "Filmarem", za śmierć zastrzelonego w ruinach zamku krzyżackiego szefa konkurencyjnego gangu. I "Renifer" posiedzi za kratkami długie lata.
     Kto po nich? W Bydgoszczy - tak mówią policjanci - próbowali przejąć schedę po "Lewatywie" bracia B. Ale wynieśli się. Najczęściej widać ich w Inowrocławiu. Ponoć pilnują interesów doktora K., który niedawno wrócił z "przymusowego pobytu" w Niemczech. Zatrzymano go w zeszłym roku, w trakcie zmasowanych kontroli po 11 września, na lotnisku w Kopenhadze. Podstawą prawną był list gończy policji niemieckiej. Tamtejszy wymiar sprawiedliwości podejrzewa go o przemyt narkotyków. Doktor K. wyszedł z niemieckiego aresztu za kaucją. To jemu, jako bardzo poważnemu biznesmenowi, miasto sprzedało kilka lat temu budynek, który obiecywano na siedzibę miejscowej... prokuratury. Czy K., faktycznie lekarz z zawodu, rządzi teraz Inowrocławiem? Moi rozmówcy w to powątpiewają. Starsze pokolenie przestępców "przechodzi na emeryturę" - stara się prowadzić legalniejsze interesy. Cicho też w Inowrocławiu o tych, którzy - jak przewidywano - mogą rozwinąć skrzydła - o "Adwokacie", o "Zielinie". Po nich
     wchodzą młode wilki
     
ale z imienia, nazwiska, ksywki nie są jeszcze za bardzo znani.Tak się stało też we Włocławku. Ponoć panuje spokój. Przycichli "Czyżyk" skazany za napad na hotel "Ciniewski", cichuteńko o "Lisku", "Lewym". Podobnie w Toruniu - po aresztowaniu "Renifera". Tak twierdzą policjanci. Ale roboty zawsze będzie huk. Dodają. W czasach szalejącego bezrobocia na pewno znajdą się młodzi bez cienia szans na legalne pieniądze, którzy by żyć, wykonają każdą robotę. Będą choćby "słupami" - prezesami fikcyjnych spółek, które wyłudzą miliony - towary z hurtowni, kredyty z banków. Bo zawsze pojawi się "Kos", "Wróbel" czy inny "Ptaszek", który ubierze ich w garnitur, wsadzi w elegancki samochód i każe grać role szefów tych firm. To, że mogą zniknąć, jak kiedyś prezesi inowrocławskich spółek "Dombasa", których szukano również na dnie Gopła, ich nie interesuje. Że jako "słupy" mogą na długie lata trafić za kratki - również. Trzeba żyć. Jak każą, to wymuszą haracz, będą tłuc pałami, bić, by zabić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska